♡ 08 ♡
W poniedziałek po południu, Zayn poprosił mnie do swojego gabinetu. Stanąłem niepewnie przed drzwiami jego gabinetu i wziąłem dwa głębokie oddechy zanim zapukałem.
- Proszę! - usłyszałem zza drzwi więc wszedłem do środka. Zayn siedział przy biurku, pracując na swoim laptopie. Zerknął na mnie - Sekundę - poprosił, a ja kiwnąłem głową wciąż stojąc przy drzwiach. Po chwili nacisnął głośno enter przez co podskoczyłem przestraszony. Spojrzał na mnie zdziwiony i wstał. Z szuflady z biurka wyjął białe, nieduże pudełko i podszedł do mnie. Wyciągnął je w moim kierunku, a ja zobaczyłem logo Apple - To dla ciebie.
- Nie mogę tego przyjąć - powiedziałem dobrze wiedząc, że to telefon. Nie powininem był mu mówić, że nie mam komórki.
- Oczywiście, że możesz. I zrobisz to - wcisnął mi w dłoń pudełko i odsunął się. Westchnąłem cicho, spuściłem wzrok na pudełko.
- Nie potrzebuję telefonu - powiedziałem wzdychając.
- Pieprzenie. Jesteś nastolatkiem. Twoje pokolenie żyje wyłącznie dzięki telefonom, facebookom i twitterom.
- Nie ja. Nie potrzebnie wydane pieniądze - westchnąłem przesuwając palcem po napisie "iPhone". Mimo wszystko zawsze marzyłem by mieć taki telefon. Kto nie marzył? Nigdy mnie jednak nie było na niego stać.
- Muszę mieć możliwość kontaktowania się z tobą - powiedział podchodząc do mnie. Dotknął mojego ramienia, a ja syknąłem z bólu i odsunąłem się. Spojrzał się na mnie w dziwny sposób i przyciągnął mnie do siebie za nadgarstek.
- Proszę nie - wyszeptałem ale on szybko zsunął mi z ramienia czarny sweter i podwinął krótki rękawek białej koszulki bt ujrzeć duży, fioletowy siniak. Przymknąłem oczy i spuściłem głowę - Ja.. ja szedłem i zahaczyłem ramieniem o framugę. To nic..
- Mówiłem ci już może, że beznadziejny z ciebie kłamca? - warknął, a ja czułem łzy zbierające się pod powiekami - Co ci się stało? Ale tak naprawdę!
- Rzuciła we mnie szklanką - wyszeptałem, a pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach - Przyśniło jej się coś, gdy wstała..
- Kurwa - sapnął wkurzony, przesunął ledwo wyczuwalnie kciukiem po moim siniaku. Nałożył z powrotem sweter na moje ramię i położył dłoń na moim policzku, mimowolnie wtuliłem w nią twarz - Nie płacz, cholera, nie płacz - starł kciukiem moją łzę. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno - Nie pozwolę jej cię skrzywdzić - wyszeptał głaszcząc mnie po plecach, a ja niewiedzieć czemu, poczułem się lepiej.
Czułem się bezpiecznie w ramionach obcego faceta. To chore. Nigdy nie miałem mężczyzny w moim życiu, który by mnie obronił przed całym światem. Nie miałem ojca, ale teraz miałem Zayna. Choć nie do końca. Nie jest przecież mój.
- Będziesz mnie bronić przed moją własną mamą? - zaśmiałem się smutno.
- Zacznę od zabrania cię od niej - powiedział, a ja odepchnąłem go od siebie - Zamieszkasz u mnie.
- Nie - pokręciłem głową - Nie mogę zostawić jej samej!
- Pojedzie na leczenie - odparł spokojnie. Potrząsnąłem głową odkładając pudełko z telefonem na jego biurko - Niall to dla Waszego wspólnego dobra! Po leczeniu wrócisz do niej. Czuję się odpowiedzialny za ciebie Niall - dodał cicho spuszczając głowę.
- Nie, to beznadziejny pomysł - wyszeptałem. Zayn podszedł do mnie i złapał moją twarz w dłonie. Spojrzał mi w oczy i sekundę później przycisnął delikatnie swoje wargi do moich. Położyłem dłonie na jego torsie i na początku ścisnąłem materiał jego koszuli, zaraz go jednak odepchnąłem lekko - Nie jestem taki - sapnąłem przymykając powieki. Oparł czoło o moje, czułem jego ciepły oddech na wargach.
- Jaki?
- Na jedną noc - szepnąłem na co przyciągnął mnie znów do siebie. Przytulił mnie mocno do siebie i cmoknął w skroń.
- Nie chcę cię na jedną noc, Niall. Chcę cię na całe życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro