Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♡ 08 ♡

W poniedziałek po południu, Zayn poprosił mnie do swojego gabinetu. Stanąłem niepewnie przed drzwiami jego gabinetu i wziąłem dwa głębokie oddechy zanim zapukałem.

- Proszę! - usłyszałem zza drzwi więc wszedłem do środka. Zayn siedział przy biurku, pracując na swoim laptopie. Zerknął na mnie - Sekundę - poprosił, a ja kiwnąłem głową wciąż stojąc przy drzwiach. Po chwili nacisnął głośno enter przez co podskoczyłem przestraszony. Spojrzał na mnie zdziwiony i wstał. Z szuflady z biurka wyjął białe, nieduże pudełko i podszedł do mnie. Wyciągnął je w moim kierunku, a ja zobaczyłem logo Apple - To dla ciebie.

- Nie mogę tego przyjąć - powiedziałem dobrze wiedząc, że to telefon. Nie powininem był mu mówić, że nie mam komórki.

- Oczywiście, że możesz. I zrobisz to - wcisnął mi w dłoń pudełko i odsunął się. Westchnąłem cicho, spuściłem wzrok na pudełko.

- Nie potrzebuję telefonu - powiedziałem wzdychając.

- Pieprzenie. Jesteś nastolatkiem. Twoje pokolenie żyje wyłącznie dzięki telefonom, facebookom i twitterom.

- Nie ja. Nie potrzebnie wydane pieniądze - westchnąłem przesuwając palcem po napisie "iPhone". Mimo wszystko zawsze marzyłem by mieć taki telefon. Kto nie marzył? Nigdy mnie jednak nie było na niego stać.

- Muszę mieć możliwość kontaktowania się z tobą - powiedział podchodząc do mnie. Dotknął mojego ramienia, a ja syknąłem z bólu i odsunąłem się. Spojrzał się na mnie w dziwny sposób i przyciągnął mnie do siebie za nadgarstek.

- Proszę nie - wyszeptałem ale on szybko zsunął mi z ramienia czarny sweter i podwinął krótki rękawek białej koszulki bt ujrzeć duży, fioletowy siniak. Przymknąłem oczy i spuściłem głowę - Ja.. ja szedłem i zahaczyłem ramieniem o framugę. To nic..

- Mówiłem ci już może, że beznadziejny z ciebie kłamca? - warknął, a ja czułem łzy zbierające się pod powiekami - Co ci się stało? Ale tak naprawdę!

- Rzuciła we mnie szklanką - wyszeptałem, a pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach - Przyśniło jej się coś, gdy wstała..

- Kurwa - sapnął wkurzony, przesunął ledwo wyczuwalnie kciukiem po moim siniaku. Nałożył z powrotem sweter na moje ramię i położył dłoń na moim policzku, mimowolnie wtuliłem w nią twarz - Nie płacz, cholera, nie płacz - starł kciukiem moją łzę. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno - Nie pozwolę jej cię skrzywdzić - wyszeptał głaszcząc mnie po plecach, a ja niewiedzieć czemu, poczułem się lepiej.

Czułem się bezpiecznie w ramionach obcego faceta. To chore. Nigdy nie miałem mężczyzny w moim życiu, który by mnie obronił przed całym światem. Nie miałem ojca, ale teraz miałem Zayna. Choć nie do końca. Nie jest przecież mój.

- Będziesz mnie bronić przed moją własną mamą? - zaśmiałem się smutno.

- Zacznę od zabrania cię od niej - powiedział, a ja odepchnąłem go od siebie - Zamieszkasz u mnie.

- Nie - pokręciłem głową - Nie mogę zostawić jej samej!

- Pojedzie na leczenie - odparł spokojnie. Potrząsnąłem głową odkładając pudełko z telefonem na jego biurko - Niall to dla Waszego wspólnego dobra! Po leczeniu wrócisz do niej. Czuję się odpowiedzialny za ciebie Niall - dodał cicho spuszczając głowę.

- Nie, to beznadziejny pomysł - wyszeptałem. Zayn podszedł do mnie i złapał moją twarz w dłonie. Spojrzał mi w oczy i sekundę później przycisnął delikatnie swoje wargi do moich. Położyłem dłonie na jego torsie i na początku ścisnąłem materiał jego koszuli, zaraz go jednak odepchnąłem lekko - Nie jestem taki - sapnąłem przymykając powieki. Oparł czoło o moje, czułem jego ciepły oddech na wargach.

- Jaki?

- Na jedną noc - szepnąłem na co przyciągnął mnie znów do siebie. Przytulił mnie mocno do siebie i cmoknął w skroń.

- Nie chcę cię na jedną noc, Niall. Chcę cię na całe życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro