Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♡ 07 ♡

- Kto to? - przebudziłem się słysząc wysoki głosik tuż przy moim uchu. Rozchyliłem powieki i zmarszczyłem brwi widząc stojącą przy kanapie dziewczynkę. Miała wielkie czekoladowe oczy które wbijała we mnie i dwa ciemnobrązowe kucyki po obu stronach głowy.

- Um, cześć? - odchrząknąłem cicho i usiadłem na kanapie przecierając oczy.

- Claudia! - Zayn znalazł się momentalnie w salonie. Podszedł do dziewczynki i przerzucił ją sobie przez ramię - Wybacz, obudziła cię? Miałaś nie wchodzić do salonu - powiedział gilgocząc ją w gołe stópki, salon wypełnił się głośnym dziecięcym śmiechem.

Wpatrywałem się w tą dwójkę. Bijące w oczy podobieństwo. O Boże, to jego córka? Powiedział, że nie ma żony, ale może ma dziecko? O Boże!

- Będę się zbierał - powiedziałem próbując wyplątać się z grubego brązowego koca.

- No co ty. Pani Winters przygotowała śniadanie. Łazienka jest tam - wskazał drzwi niedaleko - Odśwież się i czekamy na ciebie w kuchni - wyszedł z Claudią przerzuconą przez ramię do kuchni. Sapnąłem cicho.

Muszę się stąd wydostać. Czemu zrobiłem sobie jakąkolwiek nadzieje? Nie jest mężczyzną dla mnie. Przynajmniej jest dobrym ojcem..

W łazience umyłem twarz i przeczesałem palcami włosy. Poszedłem do kuchni, gdzie Zayn stał oparty o blat, a jedno z dwóch krzesełek zajmowała Claudia.

- Siadaj - Zayn uśmiechnął się do mnie. W ręku trzymał kubek z kawą którą popijał. Usiadłem, a krążąca po kuchni Pani Winters postawiła przede mną talerz z trzema tostami.

- Wystarczyłby jeden - powiedziałem smarując tost dżemem truskawkowym. Zerknąłem w bok na całkowicie zajętą jedzeniem, Claudię - To twoja córka? - spytałem zerkając na Zayna. Zakrztusił się kawą i otworzył szeroko oczy. Zmarszczyłem brwi patrząc na niego.

- Moja co? - wybuchł głośnym śmiechem. Okay, to trochę dziwne i dość bipolarne.. - Claudia jest moją siostrzenicą. Mówiłem ci, że nie mam żony. A tym bardziej dzieci - posłał mi uśmiech, a ja zamarłem. Poczułem jak się rumienię i spuściłem wzrok.

- Przepraszam, myślałem, że.. nie ważne - wymamrotałem.

- Mogę iść oglądać bajki wujku? - spytała Claudia kończąc swój naleśnik. Zayn odstawił kubek z kawą i kiwnął głową. Dziewczynka zeskoczyła ze stołka i pobiegła do salonu.

Spojrzałem niepewnie na Zayna.

- Przepraszam, nie wiem co sobie myślałem - westchnąłem cicho.

- W porządku - zaśmiał się cicho - Serena czasami podrzuca mi swoją córkę, dużo pracuje. Jest architektem.

- Ty też dużo pracujesz - powiedziałem unosząc brwi.

- Siostrzenicy nie odmówię - uśmiechnął się, a ja musiałem przyznać, że ma naprawdę piękny uśmiech - Mam dużo ludzi którzy mogą zrobić za mnie wiele rzeczy. Jak kilka dni temu. Nie było mnie w firmie bo zajmowałem się Claudią.

- To urocze, że się nią zajmujesz.

- Jej ojciec uciekł od mojej siostry. Był kutasem, mówiłem Serenie, żeby go sobie odpuściła, ale mnie nie słuchała - wzruszył ramionami nalewając sobie kawy.

- Znam to - wymamrotałem. Zayn spojrzał na mnie.

- Twój ojciec.. mówiłeś, że od zawsze jesteś sam z mamą - powiedział powoli, a ja uśmiechnąłem się słabo.

- Uciekł dwa tygodnie przed moimi narodzinami - wzruszyłem ramionami.

- Niall? - Zayn podszedł do mnie, a ja wpatrywałem się w niego. Zatrzymał się tuż przy mnie - Twoja mama.. Dla jej własnego dobra, powineneś posłać ją na leczenie.

Otworzyłem szeroko oczy i natychmiast potrząsnąłem głową.

- Nie. Nie. Nie. Po pierwsze, nie zgodzi się na to. Po drugie, nie mamy pieniędzy na coś takiego. Naprawdę. Poradzimy sobie z tym sami. Pogadam z nią i.. i..

- Niall - złapał moją twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułem łzy zbierające się w kącikach oczu - Pomogę ci, okay? Finansowo, jakkolwiek tego będziesz potrzebował. Ale alkoholizm trzeba leczyć, jeżeli nie chcesz jej stracić.

Niekontrolując się, przywarłem do niego ciałem. Przytuliłem go mocno, szlochając w jego granatową koszulkę. Nawet nie zauważyłem tego, jak świecie wygląda w najzwyklejszych jeansach i tshirtcie. W garniturach też był gorący. On nawet w worku po ziemniakach wyglądałby niesamowicie. To jak musiał wyglądać nago? Nie powinienem tak chyba myśleć o dorosłym mężczyźnie, o swoim szefie. Cholera.

Odsunąłem się od niego szybko, nerwowo wierzchem dłoni wycierałem łzy ściekające po policzkach.

- Przepraszam - wymamrotałem - Powinienem już wracać do domu - sapnąłem schodząc z krzesła. Przeczesałem nerwowo palcami włosy - Jest tu gdzieś przystanek autobusowy? - przygryzłem dolną wargę wpatrując się w swoje buty.

- Odwiozę cię.

- Musisz się zająć swoją siostrzenicą. Wrócę autobusem - posłałem mu mały uśmiech.

- Zamówię ci chociaż taksówkę.

- Nie chcę narażać cię na koszty..

- Przestań ze mną dyskutować - powiedział nieznoszącym sprzeciwu głosem na który otworzyłem szeroko oczy.

- O-okay - wyszeptałem oszołomiony. Zadzwonił po taksówkę która niedługo później przyjechała.

- Niall - odezwał się Zayn gdy wsiadałem do taksówki. Spojrzałem na niego z pytającym wyrazem twarzy - Daj mi swój numer.

- Ja.. nie mam telefonu - powiedziałem odwracając wzrok.

- Mówisz poważnie? - spytał. Kiwnąłem głową. Westchnął cicho i z tylnej kieszeni wyjął portfel. Dał kierowcy banknot każąc mu mnie zawieźć gdzie będę chciał, a mi podał swoją wizytówkę. Zobaczyłem napisany piórem numer na odwrocie - To mój prywatny. Gdyby cokolwiek się działo, po prostu zadzwoń. Przyjadę - dotknął mojego policzka patrząc mi w oczy. Kiwnąłem głową - Do zobaczenia - pocałował mnie w czoło na co oblałem się rumieńcem. Zatrzasnąl drzwi od taksówki, a ja odjechałem spod jego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro