Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♡ 04 ♡

Przez kilka następnych dni, Pana Malika nie było w firmie, albo dostawałem takie zadanie przez które nie miałem możliwości na niego wpaść. Może to i lepiej. Nie wiem co miałbym mu powiedzieć po tym co się ostatnio stało.

Kończyłem segregowanie papierów na drugim piętrze gdy usłyszałem jak drzwi za mną się otwierają. Zerknąłem przez ramię i rozchyliłem zdziwiony wargi.

- Dzień Dobry Panie Malik - bąknąłem cicho wracając do pracy.

- Elizabeth wykorzystuje cię do posegregowania wszystkich dokumentów w firmie, co? - zaśmiał się podchodząc do półek na których ułożyłem już papiery datami. Wzruszyłem tylko ramionami - Nigdy się do tego nie paliła, w końcu ma kogoś kto to zrobi za nią - spojrzałem na niego, uśmiechał się szeroko.

- Nie chcę być nieuprzejmy, ale nie ma Pan nic do roboty? - spytałem kładąc przed ostatni segregator na półkę.

- Właściwie to nie - powiedział, a ja westchnąłem cicho - Pomyślałem, że może wyszlibyśmy coś zjeść.

- Jadłem już lunch - odparłem odkładając ostatnie dokumenty. Odetchnąłem cicho.

- Nie na lunch. Kolację - zamarłem na słowa Pana Malika. Obróciłem się do niego powoli.

- Co? - zamrugałem kilka razy.

- Zapraszam cię na kolacje Niall - powtórzył. Kolacje? Mój szef zaprasza mnie na kolacje. To żart? Myślałem.. On nie jest hetero? Wygląda na stuprocentowego heteroseksualiste.

- Nie sądzę by to był dobry pomysł. Jest Pan moim szefem - wymamrotałem spuszczając głowę.

- Jestem twoim szefem, więc pójście ze mną na kolacje, jest poleceniem służbowym - uśmiechnął się szeroko. Uniosłem wzrok i zagryzłem dolną wargę.

- W takim razie w porządku - kiwnąłem głową. Szefowi się nie odmawia.

- Świetnie. Przyjadę po ciebie o ósmej - powiedział wychodząc z pomieszczenia. Stałem jeszcze chwilę w miejscu, aż na moje wargi wpłynął mały uśmiech.

Chyba właśnie zostałem zaproszony na randkę.

Kilka godzin później byłem w domu. Wziąłem prysznic i w pokoju wybierałem ubrania gdy usłyszałem przekręcany kluczyk w drzwiach.

- Wróciłam! - zawołała mama, a ja przed wyjściem z pokoju modliłem się by nie kupiła znowu alkoholu. Wyszedłem z pokoju by się z nią przywitać i zamarłem widząc torbe z piwem. W moich oczach wezbrały łzy. Jestem takim dzieckiem - Przestań Niall - mruknęła widząc jak patrzę na kupione przez nią piwo - Tylko dzisiaj.

- Codziennie mówisz "tylko dzisiaj" - wyszeptałem wracając do swojego małego pokoju. Nie wytrzymywałem tego. Mam tylko ją, a ona sobie to robi. Jest alkoholiczką ale nie potrafi tego przed sobą przyznać.

Tata odszedł od mamy, dwa tygodnie przed moimi narodzinami. Pieprzony tchórz, nie dość, że ją zdradzał, to jeszcze ją zostawił. Nienawidziłem go i nigdy nie chciałem poznać.

Wziąłem głęboki oddech starając się uspokoić i wytarłem mokre policzki. Koniec płaczu, halo, mam randkę.

Ubrałem na siebie białą koszulę nie mając nic innego eleganckiego i ciemne jeansy. Skoro na kolacje, to chyba powinienem się ubrać ładnie? Pan Malik nie wyglada na takiego który na kolacje zaprosi mnie do McDonalds. Jednak nie wiem, czego mogę się spodziewać..

Równo o ósmej wyszedłem z mieszkania, zamykając drzwi za sobą i wpadłem prosto na Pana Malika. Zarumieniłem się i spuściłem głowę. Odsunął się o krok uśmiechając.

- Punktualnie - wymamrotałem chowając klucze do kieszeni.

- Ja się nigdy nie spóźniam - położył dłoń w dole moich pleców i ruszyliśmy schodami w dół. Przygryzłem wargę na widok jego czarnego porshe, otworzył drzwi pasażera i zaprosił mnie gestem dłoni do środka - Niall? - odezwał się gdy wsiadałem do samochodu. Uniosłem pytająco brwi - Uśmiechnij się.

Spojrzałem na niego zdziwiony ale zaraz potem uśmiechnąłem się delikatnie.

- Od razu lepiej - wymruczał z uśmiechem. Zarumieniłem się i zająłem miejsce w aucie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro