Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♡ 03 ♡

Ruszyłem windą na czwarte piętro jak wczoraj i przywitałem się z Elizabeth i Harrym których minąłem idąc do archiwum. Ucieszyłem się, zauważając, że to prawie koniec pracy bo wczoraj zrobiłam większość.

- Gratulacje Niall - powiedziała Elizabeth gdy przyszedłem do niej mówiąc, że skończyłem - Uporządkowałeś pięć lat firmy w niecałe dwa dni - zaśmiała się - Zrobisz coś dla mnie? - kiwnąłem od razu głową - Tam masz ekspres do kawy, zrób jedną zwykłą czarną i zanieś Panu Malikowi. Ja muszę na dosłownie dwie sekundy wyskoczyć.

Stałem moment w miejscu przetwarzając informacje. Cholera, znowu muszę zobaczyć się z Paniem Malikiem? Nie za bardzo chcę po wczorajszym.

- W porządku - uśmiechnąłem się po chwili i ruszyłem do ekspresu. Dzisiaj przynajmniej wiedziałem jak go włączyć. Szedłem powoli nie chcąc wywalić się razem z kawą i zastukałem do gabinetu.

- Czego?! - warknął głos zza drzwi, a ja zadrżałem. Wszedłem niepewnie do pomieszczenia i zerknąłem na szefa. Grymas zirytowania zniknął od razu gdy pojawiłem się w jego zasięgu wzroku - Niall, miło cię widzieć.

- Mi Pana również Panie Malik - odpowedziałem niepatrząc mu w oczy i postawiłem kawę na biurku przed nim - Elizabeth poprosiła bym zrobił Panu kawy.

- Świetnie. Dziękuję Niall - mruknął rozsiadając się na fotelu i przejeżdżając dłonią po twarzy. Przygryzłem dolną wargę patrząc na niego odrobinę za długo.

- Wszystko w porządku? - spytałem przekrzywiając głowę. Spojrzał na mnie spomiędzy palcy i westchnął cicho.

- Jestem po prostu kurewsko zmęczony - odparł, a mnie zamurowało na przekleństwo. Pan Malik zauważył moją minę i zaśmiał się cicho - Tak Niall, szefowie wielkich firm też przeklinają.

- Ja.. um - spuściłem wzrok - Pójdę już. Spokojnej pracy - kiwnąłem do niego głową i ruszyłem do drzwi.

- Niall? Nie siedź dzisiaj do późna - usłyszałem gdy trzymałem dłoń na klamce. Zerknąłem na szefa przez ramię i kiwnąłem głową - Choć w sumie to, że zostałeś w firmie i konieczność odwiezienia cię, uchroniła mnie od spania tutaj - zaśmiał się cicho.

- Potrzebuje Pan zdecydowanie odpocząć - posłałem mu mały uśmiech.

- Chyba tak - powiedział wstając. Obserwowałem go jak zdejmuje z fotela marynarke i narzuca na, dzisiaj również białą, koszulę - Powiedz Elizabeth żeby przywiozła wszystkie dokumenty do mnie wieczorem.

- Czyli zamierza Pan jednak pracować - oparłem się lekko o drzwi - Nie odpocznie Pan wykonując obowiązki w domu - powiedziałem zagryzając dolną wargę. Nie miałem pojęcia skąd ta moja pewność siebie w stosunku do szefa. Pan Malik spojrzał na mnie w dziwny sposób i już się przestraszyłem, że powiedziałem o jedno słowo za dużo kiedy zaśmiał się cicho pod nosem. Podszedł do mnie i pochylił się lekko na co otworzyłem szeroko oczy. Wstrzymałem oddech wpatrując się w niego.

- W takim razie, zrobię sobie całkiem wolny dzień - powiedział niskim głosem tuż przy moim uchu i złapał za klamkę. Chciałem odsunąć się od drzwi, by mógł wyjść jednak on blokował mnie swoim ciałem. Uśmiechnął się robiąc krok do tyłu. Starałem się powstrzymać drżenie oddechu i zacisnąłem usta.

- D-do widzenia P-panie Malik - pisnąłem wychodząc szybko z gabinetu. Prawie pobiegłem do toalety i zamknąłem się w jednej z kabin. Oparłem się plecami o drzwi, przymykając oczy i starając się uspokoić oddech. Strzeliłem się raz po twarzy na otrzeźwienie umysłu - To twój szef - wyszeptałem i wymierzyłem drugi policzek - On jest dorosły, a ty jesteś nic nie wartym gówniarzem - warknąłem do siebie i przejechałem dłonią po twarzy. Trzy wdechy i trzy wydechy. Wyszedłem z kabiny i zamarłem widząc Pana Malika stojącego przy drzwiach toalety. Opierał się jednym ramieniem o framugę drzwi, a ramiona miał założone na piersi. Spuściłem wzrok i podszedłem do umywalki starając się ignorować to jak wypala mi spojrzeniem dziure w plecach. Słyszał co do siebie mówiłem? Cholera. Wysuszyłem ręce i stanąłem przed nim, nie patrząc mu w oczy - Czy mogę..?

Uniósł dłoń i położył ją na moim policzku na co zamarłem. Wstrzymałem oddech czując jak delikatnie głaszcze mnie po piękącym policzku.

- Nie powinieneś się tak traktować - powiedział na co niepewnie uniosłem wzrok - Po prostu na to nie zasługujesz - przymknąłem powieki na jego słowa. Zabrał dłoń, a ja poczułem się dziwnie niezadowolony z tego powodu.

- Tego Pan nie wie - szepnąłem i otworzyłem oczy patrząc wprost w tęczówki Pana Malika.

- Musisz mieć szacunek do siebie, jeżeli chcesz żeby inny cię szanowali Niall.

Prychnąłem cicho na jego słowa wpatrując się w bok na umywalki i wielkie lustro które obejmowało całą ścianę.

- Zrób to jeszcze raz - poczułem jak łapie mnie za brodę i subtelnie zmusił do spojrzenia sobie w oczy - A dostaniesz karę, rozumiemy się?

Otworzyłem szeroko oczy. Przesłyszałem się? Przełknąłem z trudem ślinę, a on zabrał rękę. Stałem jeszcze długo w miejscu po jego wyjściu. O Boże, co tu się właśnie stało?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro