♡ 03 ♡
Ruszyłem windą na czwarte piętro jak wczoraj i przywitałem się z Elizabeth i Harrym których minąłem idąc do archiwum. Ucieszyłem się, zauważając, że to prawie koniec pracy bo wczoraj zrobiłam większość.
- Gratulacje Niall - powiedziała Elizabeth gdy przyszedłem do niej mówiąc, że skończyłem - Uporządkowałeś pięć lat firmy w niecałe dwa dni - zaśmiała się - Zrobisz coś dla mnie? - kiwnąłem od razu głową - Tam masz ekspres do kawy, zrób jedną zwykłą czarną i zanieś Panu Malikowi. Ja muszę na dosłownie dwie sekundy wyskoczyć.
Stałem moment w miejscu przetwarzając informacje. Cholera, znowu muszę zobaczyć się z Paniem Malikiem? Nie za bardzo chcę po wczorajszym.
- W porządku - uśmiechnąłem się po chwili i ruszyłem do ekspresu. Dzisiaj przynajmniej wiedziałem jak go włączyć. Szedłem powoli nie chcąc wywalić się razem z kawą i zastukałem do gabinetu.
- Czego?! - warknął głos zza drzwi, a ja zadrżałem. Wszedłem niepewnie do pomieszczenia i zerknąłem na szefa. Grymas zirytowania zniknął od razu gdy pojawiłem się w jego zasięgu wzroku - Niall, miło cię widzieć.
- Mi Pana również Panie Malik - odpowedziałem niepatrząc mu w oczy i postawiłem kawę na biurku przed nim - Elizabeth poprosiła bym zrobił Panu kawy.
- Świetnie. Dziękuję Niall - mruknął rozsiadając się na fotelu i przejeżdżając dłonią po twarzy. Przygryzłem dolną wargę patrząc na niego odrobinę za długo.
- Wszystko w porządku? - spytałem przekrzywiając głowę. Spojrzał na mnie spomiędzy palcy i westchnął cicho.
- Jestem po prostu kurewsko zmęczony - odparł, a mnie zamurowało na przekleństwo. Pan Malik zauważył moją minę i zaśmiał się cicho - Tak Niall, szefowie wielkich firm też przeklinają.
- Ja.. um - spuściłem wzrok - Pójdę już. Spokojnej pracy - kiwnąłem do niego głową i ruszyłem do drzwi.
- Niall? Nie siedź dzisiaj do późna - usłyszałem gdy trzymałem dłoń na klamce. Zerknąłem na szefa przez ramię i kiwnąłem głową - Choć w sumie to, że zostałeś w firmie i konieczność odwiezienia cię, uchroniła mnie od spania tutaj - zaśmiał się cicho.
- Potrzebuje Pan zdecydowanie odpocząć - posłałem mu mały uśmiech.
- Chyba tak - powiedział wstając. Obserwowałem go jak zdejmuje z fotela marynarke i narzuca na, dzisiaj również białą, koszulę - Powiedz Elizabeth żeby przywiozła wszystkie dokumenty do mnie wieczorem.
- Czyli zamierza Pan jednak pracować - oparłem się lekko o drzwi - Nie odpocznie Pan wykonując obowiązki w domu - powiedziałem zagryzając dolną wargę. Nie miałem pojęcia skąd ta moja pewność siebie w stosunku do szefa. Pan Malik spojrzał na mnie w dziwny sposób i już się przestraszyłem, że powiedziałem o jedno słowo za dużo kiedy zaśmiał się cicho pod nosem. Podszedł do mnie i pochylił się lekko na co otworzyłem szeroko oczy. Wstrzymałem oddech wpatrując się w niego.
- W takim razie, zrobię sobie całkiem wolny dzień - powiedział niskim głosem tuż przy moim uchu i złapał za klamkę. Chciałem odsunąć się od drzwi, by mógł wyjść jednak on blokował mnie swoim ciałem. Uśmiechnął się robiąc krok do tyłu. Starałem się powstrzymać drżenie oddechu i zacisnąłem usta.
- D-do widzenia P-panie Malik - pisnąłem wychodząc szybko z gabinetu. Prawie pobiegłem do toalety i zamknąłem się w jednej z kabin. Oparłem się plecami o drzwi, przymykając oczy i starając się uspokoić oddech. Strzeliłem się raz po twarzy na otrzeźwienie umysłu - To twój szef - wyszeptałem i wymierzyłem drugi policzek - On jest dorosły, a ty jesteś nic nie wartym gówniarzem - warknąłem do siebie i przejechałem dłonią po twarzy. Trzy wdechy i trzy wydechy. Wyszedłem z kabiny i zamarłem widząc Pana Malika stojącego przy drzwiach toalety. Opierał się jednym ramieniem o framugę drzwi, a ramiona miał założone na piersi. Spuściłem wzrok i podszedłem do umywalki starając się ignorować to jak wypala mi spojrzeniem dziure w plecach. Słyszał co do siebie mówiłem? Cholera. Wysuszyłem ręce i stanąłem przed nim, nie patrząc mu w oczy - Czy mogę..?
Uniósł dłoń i położył ją na moim policzku na co zamarłem. Wstrzymałem oddech czując jak delikatnie głaszcze mnie po piękącym policzku.
- Nie powinieneś się tak traktować - powiedział na co niepewnie uniosłem wzrok - Po prostu na to nie zasługujesz - przymknąłem powieki na jego słowa. Zabrał dłoń, a ja poczułem się dziwnie niezadowolony z tego powodu.
- Tego Pan nie wie - szepnąłem i otworzyłem oczy patrząc wprost w tęczówki Pana Malika.
- Musisz mieć szacunek do siebie, jeżeli chcesz żeby inny cię szanowali Niall.
Prychnąłem cicho na jego słowa wpatrując się w bok na umywalki i wielkie lustro które obejmowało całą ścianę.
- Zrób to jeszcze raz - poczułem jak łapie mnie za brodę i subtelnie zmusił do spojrzenia sobie w oczy - A dostaniesz karę, rozumiemy się?
Otworzyłem szeroko oczy. Przesłyszałem się? Przełknąłem z trudem ślinę, a on zabrał rękę. Stałem jeszcze długo w miejscu po jego wyjściu. O Boże, co tu się właśnie stało?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro