9. Macau ♡ Arm <>
Macau miał do załatwienia kilka spraw w domu głównej rodziny. W momencie w ktorym tylko przekroczył bramę ogrodzenia, natknął się naTankhuna stojącego przy stawie w ogrodzie.
Tankhun: Co tu robisz?
Macau: Nie Twoja sprawa, suń się.
Tankhun: Masz czelność odzywać się do mnie w ten sposób, gówniaku?
Macau: Nie mam teraz nastroju na Twoje wariactwa, Khun.
Tankhun: Kogo Ty niby nazywasz wariatem? Mnie? Dobra, w takim razie pokażę Ci, co robią szaleni ludzie.
Tankhun chwycił gwałtownie za koszulę Macau, dosłownie rozdzierając materiał.
"Khun Tankhun, proszę się uspokoić." Arm przybiegł w pośpiechu do ich dwójki.
Tankhun: Arm, zabierz tego bezużytecznego kuzyna z mojego pola widzenia.
Arm: Khun Macau, proszę iść za mną.
Macau podążył za Armem do pokoju, w którym prawdopodobnie mieszkał ochroniarz.
Arm: Przykro mi. Khun Tankhun nie chciał tego zrobić.
"To nic, daj spokój koleś. Jestem przyzwyczajony do jego bzdur. Ale słuchaj, potrzebuję koszuli." - powiedział Macau zdejmując z siebie porwane ubranie.
"Oczywiście, przyniosę Ci inną." - zareagował Arm, szybko podchodząc do swojej szafy, by przynieść koszulę dla Macau. Podczas tej czynności starał się rownież nie spoglądać zbyt długo na umięśnione ciało chłopaka.
"Proszę, masz." Arm podał mu koszulę i... po raz pierwszy zauważył, że Macau nie jest już dzieckiem. Wyrósł na przystojnego i seksownego młodego mężczyznę. Zdał sobie sprawę, że Macau ma w sobie również cząstkę Vegasa w postaci jego swobodnej energii, tak jakby On sam był młodszą wersją swojego atrakcyjnego brata.
Macau: Dzięki, człowieku. Doceniam Twoją pomoc.
Arm: Czy mogę Ci jeszcze jakoś pomóc?
Macau: W jakim sensie?
Arm: Na przykład... Mogę pomóc Ci się ubrać... może... jeśli chcesz.
W głowie Macau pojawiła się myśl: "Czy Arm próbuje mnie poderwać? Czy On mnie właśnie w tym momencie obczaja? Czy to się dzieje naprawdę? A może to ja źle zrozumiałem całą sytuację, ale... cholera! On patrzy na mnie jakby mnie nigdy wcześniej nie widział. Fakt... Podkochiwałem się w nim od zawsze, ale... czy jest możliość, że odwzajemnia te uczucia?"
"To nie ma znaczenia jeśli sobie tego nie życzysz, ja po prostu próbowałem pomóc." Arm skłamał chłopakowi w żywe oczy. To nie tak, że chciał tylko pomóc. On po prostu czuł, że chce dotknąć młodszego. Co wywołało w nim te uczucie? Nie miał pojęcia, ale... nie no serio... Od kiedy to Macau stał się nagle taki seksowny?! To prawie tak, jakby chłopak zamienił się w zupełnie inną osobę z zupełnie nowym sposobem pojmowania świata.
Macau: W porządku, w każdym razie... Przydałby mi się pomocna ręka.
Czy Macau rzeczywiście potrzebował pomocy? Oczywiście, że nie... Nie jest przecież pięcioletnim chłopcem, by nie umieć samodzielnie założyć koszuli. Arm po prostu dał możliwość pewnym sprawom się rozwinąć, płynąc z ich nurtem. Był podekscytowany tym, co wydarzy się dalej. Chciał sprawdzić gdzie Macau postawi granice.
Arm uklęknął przed siedzącym na łóżku chłopakiem i zaczął powoli zapinać jego koszulę. Nagle jednak, zatrzymał się i przesunął palcami po jego klatce piersiowej, jednocześnie patrząc mu w oczy.
Macau: W porządku. Uhm... Zadam Ci teraz pytanie Arm... dosyć bezpośrednie... Próbujesz mnie dotknąć? Bo wydaje mi się, że właśnie to robisz. Nie żebym się skarżył, ale muszę być pewien - czy to właśnie teraz robisz, czy ja jestem po prostu zdezorientowany.
Arm miał zamiar przeprosić i się odsunąć, ale zadał sobie pytanie dlaczego właściwie miałby się oddalać? Co by się stało, gdyby choć na chwilę przestał być niepozornym ochroniarzem?
"A co jeśli... właśnie to próbuję teraz zrobić, Macau?" - zapytał Arm szepcząc uwodzicielsko, jednocześnie przesuwając dłonie po umięśnionym brzuchu Macau.
Macau: Nigdy by mi to nie przeszkadzało. Spójrz na siebie! Jesteś cholernie seksowny i za każdym razem gdy jesteś w pobliżu, nie potrafię powstrzymać tego co mam w spodniach!
Arm był naprawdę zszokowany słowami Macau. Tak, to prawda... To On był tym, który to zaczął, ale nie przewidział doczekać się jakiejś reakcji zwrotnej.
"Nigdy wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. Pozwól, że sprawdzę to osobiście." - powiedział Arm kładąc swoją dłoń na udzie Macau, powoli przesuwając ją wzdłuż jego penisa.
"Jesteś twardy, a nawet jeszcze nic nie zrobiłem." - zaśmiał się Arm.
Macau: Taaak? Muszę Cię jednak ostrzec - bardzo łatwo się nudzę. Co zamierzasz zrobić, żeby to podtrzymać?
Serce Macau biło jak szalone, ale mimo to udało mu się zachować poważną minę.
Arm uniósł swoją brew, ale nie odpowiedział. W zamian za zbędne słowa zdecydował się działać. Przejął inicjatywę powoli całując mięśnie brzucha Macau i przesuwając swoje usta wzdłuż jego szyi, zaczynając ssać i gryźć wrażliwe miejsce, by je naznaczyć. Po chwili ręka Arma wróciła tam, gdzie była wcześniej, zbliżając się do intymnej części chłopaka drażniąc go.
Macau wydał z siebie bardzo cichy pomruk.
"Już się podniecasz? Myślałem, że bardzo łatwo się nudzisz..." - powiedział Arm naśladując Macau.
Macau: Tak jakbyś Ty sam nie był twardy...
Arm: No cóż, jeszcze nie jestem. Jak mi nie wierzysz, to sobie sprawdź.
Macau: A jeśli... gdybym Ci powiedział, że jednym ruchem języka potrafię sprawić, że będziesz twardy jak skała?
Arm: Obstawiam sto dolarów, że nie dasz rady.
Arm poczuł się głupio zakładając się z Macau o pieniądze. Chłopak jest przecież synem szefa jednego z najbardziej niebezpiecznych gangów w mieście, a pieniądze nic dla niego nie znaczą...
Macau: Podnieśmy stawkę... Jeśli naprawdę mogę sprawić, żebyś po jednym ruchu mojego języka stał na baczność, to mi ulegniesz. Wsadzę go w Twoje pośladki tak mocno, że będziesz krzyczał. Ale jeśli mi się nie uda, pozwolę Ci być na górze. Brzmi dobrze?
Arm był zdumiony umiejętnościami młodszego mężczyzny w kontrolowaniu sytuacji. Macau był o 6 lub 7 lat młodszy od niego, ale nadal potrafił pokazać, że jest mężczyzną, a nie tylko chłopcem.
Arm kiwnął głową i usiadł obok na łóżku zdejmując swoją koszulkę.
"Pokaż mi... Kotku, nie dam się Tobie tak łatwo." - zażartował złośliwie Arm. Dominujący sposób, w jaki zachowywał się Macau idealnie zdradzał jego intencje.
"Poczekaj, aż będę na górze... Ukarzę Cię za to przezwisko." Macau osunął się na kolana przed Armem. Rozpiął jego spodnie, po czym chwycił penisa i owińsł swoje wargi wokół jego czubka, pieszczotliwie go drażniąc.
Arm westchnął, gdy wargi Macau dotknęły tego miejsca.
Macau był gotowy wykonać ruch ostateczny. Ruch, który działał za każdym razem i był skuteczny przy każdym facecie z którym spał. Na szczęście penis Arma nie był obrzezany, co dało mu lepsze pole do popisu na wykonanie triku. Macau umieścił koniuszek języka na czubku penisa, podciągnął nieobrzezaną skórę, po czym wsunął język do środka obejmując jego główkę. Macau miał dar obracania językiem o 360°. Arm dosłownie topniał pod wpływem tego dotyku.
"O kurwa, Macau, przestań..." - jęknął. Młodszy uśmiechnął się i odsunął od stwardniałego penisa Arma, patrząc mu triumfalnie w oczy. Uda Arma drżały z rozkoszy, plecy wygiął w łuk. Spojrzał na chłopaka i stwierdził, że faktycznie cały drży pod jego dotykiem. Oddech Arma przyśpieszył, a serce zabiło mocniej. To było jak przypływ krwi prosto do głowy.
"Dobra, wygrałeś. Możesz kontynuować?" - zapytał Arm potrzebującym tonem, nie potrafiąc się już dłużej powstrzymywać.
Macau polizał dolną wargę nie spuszczając wzroku z ochroniarza.
"Poproś." - zażądał Macau przesuwając w tym samym czasie palcem po całej długości erekcji Arma.
"Macau proszę. Potrzebuję Twoich ust dookoła mojego penisa. Błagam, czy mógłbyś?" - Arm odchylił głowę do tyłu z jękiem...
Macau: Kto jest kotkiem? Ty, czy ja?
Arm: Ja nim jestem Macau. Ja i tylko ja.
Macau: A co robią kotki?
"Co??" Arm powtórzył pytanie nie bardzo rozumiejąc.
Macau: Kotki miauczą, Arm. Więc bądź teraz dla mnie dobrym kotkiem.
Arm: Daj już spokój, co? Przyznałem się do porażki. Udowodniłeś swoją rację.
"Powiedziałem Ci już, że pożałujesz tego jak mnie nazwałeś, więc teraz albo dla mnie dźwięcznie zamruczysz, albo sobie pójdę." - powiedział Macau zdecydowanym tonem.
Arm westchnął... Zrobi to czego chce Macau, ale zrobi to po swojemu. Przybliżył się do ucha chłopaka szepcząc "meow". Arm wyjęczał to słowo w sposób, jakiego użyłałaby dziwka.
"Kurwa..." - wymamrotał Macau pomiędzy oddechami i przyciągnął Arma za szyję ostro go całując.
Arm uśmiechał się mając na ustach wargi młodszego. Dostał to, czego pragnął. Odwzajemnił pocałunek Macau - ponownie go całując.
"Zwolnij skarbie. Nie ucieknę." - szepnął kiedy poczuł metaliczny smak krwi i zranioną wargę.
"Cholera! Ciągle mi mało..." - powiedział Macau rzucając się wygłodniale na usta Arma.
"Nie martw się. Tego Ci nie zabraknie..."
"Schrupię Cie całego."
"Jestem cały Twój. Weź sobie wszystko co tylko zechcesz."
Macau po tych słowach wiedział, że może pójść na całość. Zaczął ssać szyję Arma tak mocno, jakby chciał wyssać z niego duszę. Ślady które po sobie pozostawiał, zdecydowanie były tego warte.
Oddech Arma był ciężki, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytmie. Podniósł lekko głowę Macau, by móc złączyć ze sobą ich usta. Ten pocałunek wypełniony był emocjami, nie mogli się od siebie oderwać - oboje tego potrzebowali.
"Macau..." - zaskomlał Arm potrzebująco w usta chłopaka, pożądając go i to bardzo.
Macau: Kurwa, Arm! Przestać wymawiać moje imię w ten sposób. Zerżnę Cię naprawdę mocno, jeśli raz jeszcze usłyszę jak je wypowiadasz.
Arm: Macau...
"Jesteś taką dziwką..." - stwierdził Macau ciągnąc przy tym Arma za włosy.
"Jestem taki tylko dla Ciebie." - dodał Arm siadając na udach młodszego.
Macau sięgnął po lubrykant leżący na stole obok nich i zanim zaczął masować wejście Arma, wylał trochę żelu na palce.
"Taki mokry, dla mnie..." Macau trochę się z nim drażnił, ale zmarszczył brew, gdy zauważył jak ciasny jest Arm.
"Nigdy wcześniej nie byłeś z mężczyzną?" Macau szepnął niskim głosem wprost do ucha chłopaka.
Arm: Nie w ten sposób, uh- ja...
Macau: W takim razie w jaki sposób?
Arm: Znaczy się... Robiłem dobrze facetowi ręką no i... wiele razy czułem usta mężczyzny na swoim penisie... To było po prostu, no wiesz... Uhmm... Takie tam zabawy z kumplami...
Macau: Czyli będę jedynym, który sięgnie tej wisieńki.
Arm: Macau, nie byłbym w stanie pozwolić na to komuś innemu.
Macau: Od kiedy jesteś dla mnie taką zdzirą?
Arm: Od momentu, kiedy zobaczyłem jak kłócisz się z Khun Tankhunem... Twoje żyły tak bardzo się napreżyły wychodząc na wierzch... Miałem wtedy myśl, że chciałbym poczuć jak kumulujesz na mnie całą swoją siłę.
Macau: Mówisz masz, księżniczko...
Macau wślizgnął się dwoma palcami na raz do wnętrza Arma.
Arm: KURWA! SPOKOJNIEJ!
Macau: Ja dopiero zacząłem... Nie wiem w takim razie, jak chcesz znieść moje dalsze ostre traktowanie...
"Cholera..." - wysapał Arm czując ruch palcy w środku.
Macau popchnął go tak, żeby leżał na brzuchu. Wpierw zaczął całować delikatnie jego plecy, schodząc pocałunkami w dół kręgosłupa, by za chwilę chwycić go mocno za włosy w pięść, ciągnąc go gwałtownie do tyłu.
"I'm going to fuck you till you don't have the strength to stand up." - odparł Macau perfekcyjnym, płynnym angielskim.
"Proszę, zrób to..." - zgodził się Arm cichutko pojękując.
"Lubisz to, czyż nie? Moja mała dziwka do pieprzenia..." Macau wbił się w niego gwałtownie swoim penisem i zaczął się poruszać...
"Mhmm t-tak..." - wydusił z siebie Arm. Jego głos był stłumiony poduszką, na której opierał twarz kiedy Macau brał go na ostro.
***
"Arm?" Mężczyźni usłyszeli nieoczekiwane pytanie Pete'a, który pukał w drzwi z zamiarem wejścia do pokoju.
Arm zastygł w miejscu słysząc za drzwiami swojego przyjaciela. Odchrząknął by oczyścić głos zanim się odezwie... "T-tak Pete?"
Arm próbował odpowiedzieć, ale Macau miał inne plany, przyciągnął go do siebie za włosy i wbił się mokrym pocałunkiem w jego usta.
"Przestań proszę..." - szepnął Arm błagalnie...
"Gdzie poszedł Khun Macau? Pozwoliłeś mu odejść? Czemu się nim nie zająłeś?" - zapytał Pete łapiąc za klamkę. Drzwi były na szczęście zamknięte, gdyż Arm zdążył je zakluczyć zanim ich dwójka zaczęła być niegrzeczna.
Pete: Otwieraj te drzwi, Arm!
Arm: Pete! Nie jestem niańką Macau. Aktualnie jestem też nagi, więc nie - nie możesz wejść.
Macau słysząc te słowa wbił się szorstko swoją długością w Arma, chcąc ukarać go za nazwanie 'Macau dzieckiem, które potrzebuje opiekunki... dzieciakiem którym On - Macau oczywiście nie jest!'
"Ah-h kurwa..." Arm jęknął głośno i szybko zakrył buzię dłońmi nie chcąc pozwolić, by kolejne dziwkarskie dźwięki wychodziły niespodziewanie z jego ust.
Pete: Arm... Wszystko w porządku? Nie jesteś sam, prawda? Znasz zasady. Żadnych obcych w domu. Nie wolno nam tego robić.
Arm: Uhh... nie. Jestem sam, kompletnie sam.
Macau to uraziło więc postanowił udowodnić Armowi, jak dalece mu w tym momencie do samotności. Jednym ruchem wbił się mocno, zmuszając tym Arma do wydania z siebie jednoznacznego odgłosu.
"Ahh-hh..." Tak, to był czysty, donośny jęk.
Pete: Arm, otwieraj natychmiast!
"Powiedz mu, że ktoś Cię teraz pieprzy w dupę bardzo, bardzo mocno..." - Macau szepnął Armowi do ucha.
Arm: Macau, proszę nie. Nie zmuszaj mnie do tego.
Macau: Do niczego Cię nie zmuszam skarbie. To od Ciebie zależy czy będziesz grzeczny i wykonasz polecenie, czy zaczniesz mi się stawiać. Ale musisz wiedziesz, że jeśli teraz się mnie nie posłuchasz, to sobie pójdę. Tym razem naprawdę.
"Pete, jestem w trakcie stosunku, więc nic tu po Tobie. Zgadamy się później." - wymówił Arm cichym, lecz słyszalnym za ścianą głosem.
"Powiedziałem, że masz mu powiedzieć, że jesteś rżnięty w dupę!" - zakomunikował Macau groźnym tonem.
Arm: Pete... Ktoś mnie teraz pieprzy, więc proszę zostaw mnie w spokoju i stąd idź.
Pete: Kurwa, Arm. To poważna sprawa. Jeśli ktoś się dowie, że przyprowadziłeś kogoś z zewnątrz, będzie się działo...
Arm: Uhmm... to nie jest ktoś obcy, Pete. To ktoś z tutejszych.
Pete nie zdawał sobie sprawy, że gość który ruchał właśnie Arma faktycznie pochodzi z domu... ale nie z tego. Był to młody mężczyzna z drugiej rodziny. Dokładnie ten sam, którego chwilę wcześniej próbował odnaleźć...
"Dobra zboczeńcu, zostawię Cię teraz w spokoju, ale jak skończysz się bawić, to musimy porozmawiać." - odparł Pete oddalając się od drzwi.
Macau: Czy to było takie trudne?
Arm: Przepraszam, że wstydziłem się powiedzieć to tak, jak mi kazałeś.
"Nie wyglądasz na zawstydzonego, kiedy posuwam Cię głęboko moim kutasem w tyłek." - mówiąc to, Macau zaczął uderzać w niego szybciej i głębiej.
"Ahh-hh... Nie myślę teraz o wstydzie, po prosto chcę Cię w sobie."
Macau wbił się raz jeszcze i czując, że Arm jest blisko, wyszedł z niego sadzając go sobie na kolanach.
"Odliczasz każdego klapsa i przepraszasz za wszystko, co zrobiłeś źle." - dodał po chwili, wymierzając w pośladek Arma pierwsze uderzenie.
"Ouh! To boli..." - wysapał Arm, wypuszczając z siebie cichutki jęk.
Macau: Boli? W takim razie czemu jęczysz jak dziwka? Licz, Arm... Nie każ mi, bym potraktował Cię jeszcze brutalniej.
"JEDEN... Przepraszam, że nazwałem Cię kotkiem."
Macau zamachnął się znowu.
"DWA... Wybacz, że powiedziałem, że nie jestem Twoją niańką."
Arm wydał z siebie dźwięk rozkoszy, zanim jeszcze Macau zdzielił go w dupę po raz kolejny.
"TRZY... Naprawdę mi przykro, że powiedziałem że jestem w pokoju sam. Cholera! Macau, błagam Cię..." - zaskomlał Arm i nie czekając na pozwolenie sam przesunął się bliżej, wbijając się mocno na penisa Macau.
"Kochanie, zwolnij... Możesz być tym, który jest na górze i ociera się o mojego kutasa ale pamiętaj, że to ja tu nadal rządzę." - powiedział Macau i ustawił swoje dłonie na biodrach Arma, nadając mu tempo i kontrolując z dominacją jego ruchy w górę i w dół.
Arm: Macau, jestem blisko...
Macau: Wytrzymaj. Ja dochodzę pierwszy dziecinko, kurwy dochodzą dopiero po mnie.
Arm: Macau, ja... Przysięgam, że nie jestem w stanie tego kontrolować...
Macau: ...to się naucz.
Arm: Macau, proszę. Wiesz dobrze, że to mój pierwszy raz z mężczyzną. Nie ogarniam jeszcze tego całego procesu...
Macau: Dobrze, więc... Pozwolę Ci dojść, ale pod jednym warunkiem.
Arm: Co-o? Jakim?
Macau: Nazwij mnie Khun Macau.
Arm: Przecież zazwyczaj tak do Ciebie mówię!
Macau: Nie... Chcę żebyś mnie tak nazywał podczas seksu.
Arm: Khun Macau, czy mógłbyś pozwolić mi osiągnąć spełnienie?
Macau: Tak skarbie, rozluźnij się...
Arm kilkukrotnie poruszył dłonią na swoim penisie, brudząc rękę białą mazią. Podczas gdy dochodził, cały czas poruszał się na erekcji Macau.
Macau: Obliźnij swoje palce.
Arm: Nie... Tylko nie moja własna sperma, proszę nie. Mogę połknąć Twoją, a Ty możesz posmakować mojej.
Macau: Arm, najdroższy... połykanie spermy jest zarezerwowane tylko dla dziwek, którą ja nie jestem.
Arm: Błagam Cię Khun Macau, nie chcę tego robić.
Macau: W porządku, tym razem będę dla Ciebie łaskawy. Pozwolę Ci, byś wziął w usta tylko mój wytrysk...
"Dziękuję Ci Khun Macau, jestem tak wdzięczny..." - odpowiedział Arm z ulgą.
Macau: Złaź teraz ze mnie i sśij go dopóki nie dojdę.
Arm grzecznie wstał z ud chłopaka i wydał z siebie głośny jęk, kiedy poczuł pustkę powstałą w efekcie wysunięcia się z penisa. Ssał przyrodzenie młodszego do czasu, gdy jego ciałem wstrząsnął dreszcz.
"J-ja dochodzę..." - poinformował Macau drżącym głosem, nim wystrzelił w usta Arma.
Arm: Khun Macau, połknąłem...
Macau: Dobry chłopiec... Arm, taki z Ciebie grzeczny chłopczyk... Sprawiłeś, że Khun Macau jest bardzo, ale to bardzo zadowolony.
Macau potrafił być czasami tak samo szorstki, jak i Vegas, z tym że... jeśli chodzi o seks, to nigdy nie zaniedbywał swojego partnera po stosunku, dając kochankowi poczucie bezpieczeństwa i troski.
"Tutaj skarbie..." Macau wziął w rękę materiał podartej koszuli, by otrzeć twarz Arma z potu i resztek spermy.
Arm: Dziękuje Ci.
Macau: Teraz znowu wyglądasz ślicznie.
Arm: Ty zawsze wyglądasz pięknie, niezależnie w której sekundzie...
Macau: A Ty cholernie dobrze wiesz, jak słodko rozmawiać ze swoim Panem.
Arm: Czy mój Pan zrobi mi tą przyjemność i dotrzyma mi znowu towarzystwa?
Macau: Wpadnij czasami do domu drugiej rodziny.
Arm: Wiesz, że nie mogę.
Macau: Jeśli będziesz tego chciał, znajdziesz sposób.
Macau: Odpocznij przy mnie jeszcze chwilę, niedługo muszę wracać.
Macau i Arm położyli się spoceni na łóżku obok siebie, czując gorąc przechodzący ich ciała po wspólnej zabawie...
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro