7. Vegas ♡ Tay <>
Godzina ósma nad ranem. Tay obudził się samotnie w łóżku Vegasa. Najwyraźniej Vegas ocnkął się wcześniej i z jakiejś przyczyny postanowił wstać, zostawiając chłopaka samego.
Tay: Gdzie ten dupek się podział?!
Nieobecność właściciela wydała się być idealną okazją dla Taya, żeby się ubrać i uciec stąd jak najdalej, zmywając z siebie cały ten wstyd wynikający z faktu przespaneia się z Vegasem. Tay zaakceptował jednak poczucie hańby, z którym się aktualnie mierzył. Miał też świadomość tego, że sam chciał zostać na noc, więc po prostu został.
Chłopak również wstał z miejsca, wziął prysznic, zarzucił na siebie pierwszą lepszą koszulę Vegasa i wrócił z powrotem do łóżka. Spoglądał na bieliznę, którą wczoraj miał na sobie Vegas i wpadł na fatalny wręcz pomysł. Miał ochotę zwalić sobie na jego bokserki i bezwstydnie zaczął wdrażać ten plan w życie...
W dłoni trzymał skrawek materiału wciąż jeszcze zabrudzony spermą, co tylko wzmożyło jego pożądanie. Zanurzył nos w bokserkach poruszając jednocześnie dłonią na penisie.
Tay: Cholera... Samo myślenie o nim sprawia, że w sekundę robie się twardy. Naprawdę mnie pojebało.
Odczucia Taya stawały się coraz bardziej intensywne, przez co zaczął ocierać się o poduszkę.
Tay: Oh- Vegas... Co Ty ze mną zrobiłeś?
Tay posuwał mocniej poduszkę, jęcząc przy tym jak oszalały. Wiedział, że nie ma nikogo w pokoju i że może sobie na to pozwolić.
Czuł że jest już blisko, więc wyjął kilka chusteczek higienicznych z pudełka. Nie chciał dojść na łóżko, by Vegas się nie zorientował, że wali sobie konia w trakcie jego nieobecności.
Minęło jeszcze kilka sekund i Tay doczekał się spełnienia.
Odetchnął głośno ze słowami: "Oh, Vegas... Chciałbym, żebyś tu teraz był..."
Po chwili usłyszał niski głos mówiący do niego ze spokojem.
Vegas: Jestem.
Tay: Oh! Kurwa, Vegas! Kiedy wróciłeś?!
Vegas: Co Ty robisz?
Tay <<nieśmiało>> : Nic.
Vegas: Stoję tu już dłuższą chwilę, ale mnie nie zauważyłeś... Chciałbym więc wiedzieć, czym było to - co widziały moje oczy.
Tay: Mówiłem Ci już. To nic takiego.
Vegas: Tay, odpowiedz.
Tay: Naprawdę nie wiesz co robiłem?
Vegas: Wiem, ale chcę to usłyszeć od Ciebie.
Tay: Co chcesz żebym Ci powiedział?
Vegas: Tay, moja cierpliwość ma swoje granice. Wyduś to z siebie. Powiedz mi co robiłeś i po co.
Tay: Masturbowałem się myśląc o Tobie, Vegas. Okey? Miałem też blisko Twoje bokserki, żeby przypominały mi jak pachniesz. I miałem też nadzieję, że do mnie przyjedziesz i się mną zajmiesz. Nic na to nie poradzę. Tak na mnie działasz Vegas.
Vegas: Dokładnie to chciałem usłyszeć.
Tay: Ja naprawdę nie mam pojęcia, co Ty mi zrobiłeś, ale jedyne co wiem, że chcę Cię mieć w sobie dzień w dzień, w każdej możliwej sekundzie.
Vegas: Mogę Cię u siebie zatrzymać, dopóki będziesz tym znudzony jak cholera.
Tay: To akurat jest niemożliwe.
Vegas: Mogę zrobić z Ciebie osobistą zabawkę, której będę używał do seksu.
Tay: Proszę, zrób to. Pragnę, byś robił ze mną rzeczy, na które nie pozwoliłbym nikomu innemu. Chcę, żebyś poczuł się wyjątkowy, bo wierz mi, że jesteś.
Vegas: Pieścisz mnie słowami Tay... Tak bardzo podsycasz w tym momencie mój słaby punkt...
Tay: No trudno.... Nigdy jeszcze nie dostałem pierdolca na czyimś punkcie, aż do teraz...
Vegas: A Time?
Tay: Spójrz... Kochałem Time'a, naprawdę mocno. Problem w tym, że nienawidziłem tego jak się nade mną znęcał. Ty natomiast możesz mnie traktować jak gówno, a ja i tak uklęknę przed Tobą na kolana.
Vegas: Pragnę Cię... Teraz...
Tay: ...Więc weź sobie to, czego tak bardzo pragniesz.
Vegas rzucił się w kierunku łóżka górując nad Tayem. Zaczął całować go dosłownie wszędzie... Składał pocałunki na jego szyi, uszach, obojczykach, nosie, a nawet oczach, po czym skierował sie niżej, wpijając się w wargi chłopaka... Całował Taya agresywnie, nie marnując szansy smakowania jego języka i wymiany śliny... Vegas dosłownie go połykał...
Tay: Uh- Vegas... Twoje pocałunki doprowadzają mnie do szaleństwa.
Vegas pozbył się koszuli Taya. Odessał się od jego ust schodząc językiem niżej, zostawiając mokrą ścieżkę śliny przechodzącą przez cały tors. Ciałem Taya wstrząsnęły dreszcze.
Tay: Uh... Vegas... Nie wytrzymam. Chcę Cię poczuć.
Vegas: Uhmm... nieee, jeszcze nie. Ja dopiero zacząłem.
Vegas owinął językiem jeden z sutków chłopaka, zasysając się na nim mocno. Tay był przekonany, że Vegas zaraz rozszarpie go swoimi zębami. Odczuwał ból, ale jednocześnie dawało mu to satysfakcję.
Tay: Ała! Vegas, robisz mi krzywdę.
Vegas: I zrobię Ci jeszcze większą. Masz z tym jakiś problem?
Tay: Możesz ranić mnie tak bardzo, jak tylko masz na to ochotę.
Vegas zasysał się na jego sutkach, aż stały się one całe czerwone. Zaczął zniżać się do wysokości jego pępka.
"Poczekaj..." Przerwał zabawę Vegas i podszedł do mini lodówki, by wyjąć z niej słoik miodu.
Przełożył trochę słodkości do kubka i wsadził do mikrofali na 45 sekund.
Miód po podgrzaniu nie był gorący, ale bardzo ciepły.
Vegas wrócił do łóżka i wylał odrobinę zawartości kubka na środek jego brzucha.
Tay: Ouchh! To boli!
Vegas: Dzisiaj właśnie o to chodzi. Pokażę Ci, jak ból który Ci zadaję zamienia się w przyjemność.
Vegas przesuwał swój język okrężnymi ruchami dookoła jego pępka, zlizując wylany wcześniej miód.
Vegas: Chodź tu... Spróbujesz trochę...
Tay zbliżył się do pocałunku, w którym mógł zasmakować smakołyku. Tay wiedział, że miód ma słodki smak, ale był totalnie przekonany, że miód z ust Vegasa jest jeszcze słodszy.
Tay: Miód nigdy nie smakował tak pysznie.
Vegas: Chcę więcej. Umm... Gdzie powinienem go teraz rozlać?
Vegas nie pytał Taya, pytał On samego siebie. Tak naprawdę doskonale wiedział, jakie miejsce chciał zalać złotą słodkością. Wylał odrobinę na penisa chłopaka.
Tay: Uhh- hmmm...
Vegas: Tayyy... Zliżę teraz smakołyk z Twojego penisa. Zabraniam Ci jakiegokolwiek jęku, nie chcę słyszeć żadnego dźwięku uciekającego z Twoich ust.
Tay: Tak, Panie.
Vegas zaczął zlizywać miód z penisa. Poruszał językiem powoli, w równym tempie, po czym niespodziewanie ścisnął jego jądra.
Tay: Uhhmmmm-
Vegas: Czy ja nie wyraziłem się dostatecznie jasno? Za każdym razem kiedy Cię usłyszę, wyleje na Twoje ciało więcej...
Tay: Proszę mi wybaczyć, Panie.
Vegas wrócił do zlizywania lepkiej substancji...
Tay usilnie próbował powstrzymywać jęki... Skupił się na odczuciu, jakiego doznał w momencie gdy jego męskość pokryta została kapką ciepłego miodu. Pomimo samokontroli, od czasu do czasu z jego ust uciekały ciche westchnienia...
Vegas: Miód smakuje lepiej z Twojego penisa.
Tay: Vegas, czemu każde wypowiadane przez Ciebie słowo sprawia, że jestem tak cholernie podniecony-?
Vegas: -Ponieważ jesteś dziwką.
Tay: Jestem Twoją dziwką, tylko Twoją i nikogo więcej, Vegas...
Vegas: A teraz posadź swój tyłeczek na tamtym krześle i przygotuj się dla mnie.
Tay: Co?
Vegas: To co słyszałeś. Usiądziesz na krześle, rozłożysz swoje nóżki i będziesz wkładać w dupcię paluszki jeden po drugim.
Tay: Jak sobie życzysz.
Vegas: I nie ruszasz się z tego krzesełka, dopóki Ci na to nie pozwolę.
Tay podszedł we wskazane miejsce, siadając na stołku. Vegas wyjął telefon włączając kamerę i nakierowując ją wprost na niego.
Vegas: Podczas kiedy Ty będziesz taką dobrą kurwą, ja będę Cię nagrywał. Masz z tym jakiś problem?
Vegas zadał pytanie dominującym tonem, które zabrzmiało jakby to była groźba. W rzeczywistości jednak, Vegas naprawdę chciał poprosić Taya o pozwolenie, ponieważ nigdy nie nagrywał seks taśmy swoich kochanków bez ich zgody.
Tay: Nie, Panie. Nie mam nic przeciwko temu.
Tay włożył jeden palec do swojego wejścia, wydając z siebie niski pomruk.
Vegas: Dobry chłopiec. Dołóż teraz kolejny paluszek.
Tay: Ahhh-
Vegas: Czas na trzeci.
Tay: Uhh- Vegas...
Vegasowi bardzo podobał się widok rozciągającego się dla niego Taya. Z początku trochę niechętnie podchodził do filmowania chłopaka, ale teraz dziękował sobie w duchu za to, że jednak to zrobił, bo... z chęcią obejrzałby ten show jeszcze raz... lub może nawet kilka razy...
Tay cały czas wykonywał polecenie Vegasa, wkładając w siebie palce. W pewnym momencie podskoczył na krzesełku, podbiegł do łóżka, usiadł na twardym penisie Vegasa i zaczął go ujeżdżać.
Vegas: Ah! Ahh- Tay, co Ty robisz?
Tay: Nie dam rady dłużej. Potrzebuję Cię w sobie.
Vegas: Czy nie mówiłem Ci, że masz siedzieć na krześle dopóki nie pozwolę Ci z niego wstać? Nie słuchasz mnie?
Tay: Przepraszam Vegas, ale ja... Nie mogłem tego znieść. Mając Twojego wielkiego, twardego kutasa przed oczami, nie mogłem się powstrzymać.
Vegas: Zostaniesz za to ukarany.
Tay: Daj mi taką karę, jaką uznasz za stosowną.
Vegas: Ten krótki filmik, który przed chwilą nagrałem... Wyślę go do osoby, którą znasz.
Tay: Do kogo?!
Vegas: Porozmawiamy o tym później. Teraz skup się na ujeżdżaniu mojego penisa.
Tay: Dobrze, proszę Pana.
Tay skakał po Vegasie jak rasowy jeździec na wyścigach. Vegas czasami unosił swoje biodra, napierając mocniej na Taya.
Vegas: Podoba mi się, jak się na mnie poruszasz.
Tay: A mi się podoba, kiedy zaciskam się na Twoim kutasie.
Vegas: Szkoda że nie widzisz jak dobrze wyglądasz, nabijając się na jego główkę.
Tay uśmiechnął się delikatnie słysząc komplement.
Vegas: A teraz wstań i klęknij na czworakach tyłem do mnie.
Tay: Ale, Vegas... Podoba mi się w ten sposób.
Vegas: Nie chcę słyszeć sprzeciwu. Zrobisz to co mówię, Tay.
Tay: Tak, Panie.
Tay zmienił pozycję ustawiając się na czworakach z wypiętym tyłkiem. Odchylił głowę do tyłu, chcąc ujrzeć co robi Vegas.
Tay: Vegas... Proszę, pozwól mi go poczuć...
Vegas: Dostaniesz czego pragniesz słodziaku.
Tay: Bardzo dziękuję Panie Vegasie.
Vegas: A tak przy okazji... Wcześniej skakałeś na moim kutasie bez zabezpieczenia i na sucho. Chcesz kontynuować w ten sposób, czy mam iść po gumki i lubrykant?
Tay: Nie trzeba. Chcę czuć ból, kiedy Twój wielki kutas będzie wbijał się w moje wejście. Nie chcę niczego, co pomogłoby mu w łatwiejszym posuwaniu.
Vegas drażnił przez chwilę dziurkę Taya, by za moment zatopić w nim całą swoją erekcję.
Tay: Uhh- Vegas... Ja- ahh... Nie dam rady.
Vegas: Hey! Sam o to prosiłeś, więc teraz nie narzekaj.
Tay: Próbuje...
Vegas poruszył biodrami, wbijając się głęboko w Taya, na co ten krzyknął z bólu.
Vegas: Jesteś taki głośny.
Tay: Wybacz, Vegas. Ja po prostu, nie daje sobie już rady. Myślałem, że rozciągnąłem się wystarczająco, ale byłem w błędzie.
Vegas: Chcesz, żebym Ci to ułatwił?
Tay: Tak, jeśli tylko możesz...
Vegas: W porządku skarbie. Nie chcę zranić Twojej dziurki. Chcę, żeby była tak samo piękna jak w momencie, kiedy ujrzałem ją po raz pierwszy.
Vegas zaczął poruszać się delikatniej niż chwilę temu.
Tay: Tak, tak właśnie Panie... Aahhh- tak jak teraz...
Vegas: Podoba Ci się to dziecinko?
Tay: Podoba mi się wszystko co ze mną robisz.
Vegas: Jesteś takim dobrym chłopcem Tay. Jestem z Ciebie dumny, gdy patrzę jak dobrze mnie przyjmujesz.
Tay: Czy mogę się dotknąć?
Vegas: Kiedy mnie tak grzecznie prosisz, pozwolę Ci.
Tay położył rękę na swoim penisie poruszając nią do momentu aż poczuł, że jego orgazm się zbliża.
Tay: Vegas... Mogę teraz dojść?
Vegas: Jak blisko jesteś?
Tay: Dzielą mnie sekundy...
Vegas: Dojdź Tay, nie mam zamiaru torturować Cię w ten sposób.
Tay: Dziękuję Ci... Panie. Jestem wdzięczny...
Vegas: Pośpiesz się więc i wybuchnij na mnie, żebyś później mógł zlizać ze mnie swoją spermę.
Tay doczekał się spełnienia brudząc klatkę piersiową chłopaka.
Vegas: Wiesz co masz teraz zrobić?
Tay zaczął zlizywać białą maź z jego torsu.
Vegas: Patrz na mnie. Chcę dokładnie widzieć, jak zlizujesz swoją spermę z mojego ciała.
Tay podniósł wzrok wyżej. Gdyby jego oczy mogły mówić... jeśli tylko potrafiłyby się teraz odezwać... zdołałyby wymówić tylko parę słów: "Vegas, tylko Ty możesz mnie takiego widzieć. Tylko Ty możesz mnie tak poniżać. Nigdy nie padam przed nikim na kolana, ale dla Ciebie uklęknę. Nie chcę, by ktokolwiek inny znalazł się po Tobie w moim wnętrzu. Nigdy!"
Vegas: Nie wypluwaj Zatrzymaj spermę w buzi.
Tay kiwnął twierdząco głową w odpowiedzi.
Vegas chcąc osiągnąć szczyt, również zaczął poruszać dłonią po swojej męskości. Po około minucie poczuł, że jest już blisko i natychmiast wepchnął Tayowi penisa w usta.
Vegas: Zamierzam dojść w Twoich usteczkach. Nie waż się wypluć ani kropelki.
Buzia Taya została wypełniona po brzegi spermą, było jej tak dużo, że prawie się nią zadławił.
Vegas: Wiesz co masz teraz zrobić z tą całą spermą, czy nie bardzo?
Tay kiwnął głową i połknął całą zawartość trzymaną w ustach. Jego twarz była czerwona. Kilka minut zajęło mu unormowanie oddechu.
Vegas: Grzeczny chłopiec. Tay, jesteś taki dobry, świetnie się spisałeś.
Tay i Vegas położyli się na łóżku obok siebie.
Vegas: Chcę Cię o coś spytać.
Tay: Jasne, Vegas. Pytaj o co tylko chcesz.
Vegas: Czemu jesteś w stosunku do mnie taki uległy?
Tay: Powiem Ci, dlaczego... Pewnego dnia, kiedy poszedłem do klubu z grupką moich znajomych, ktoś zadał pytanie o to z kim mieliśmy najlepszy seks. Jeden z moich znajomych wymienił Twoje imię. Pamiętam jak mówił, że lubisz gdy Twoje kurewki są uległe i posłuszne.
Vegas: Zapamiętałeś wszystko co powiedział?
Tay: Jak mógłbym nie? Nie widziałeś jak ten koleś był podniecony na samo wspomnienie seksu z Tobą.
Vegas: No cóż... Każdy kogo pieprzę o mnie pamięta.
Tay: Ja sam jestem żywym dowodem, że to prawda. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy Twój penis był we mnie.
Vegas: ...Co powinienem zrobić z Twoją karą?
Tay: Myślę, że usatysfakcjonowałem Cię na tyle, byś mi ją odpuścił.
Vegas: Tak, to prawda. Jestem usatysfakcjonowany, ale Ty się mnie nie posłuchałeś, dlatego musisz zostać ukarany. Kwestie nieposłuszeństwa traktuję bardzo poważnie.
Tay: Więc-?
Vegas: -Tak jak Ci mówiłem. Wyślę filmik na którym rozciągasz się wkładając w siebie swoje paluszki do kogoś, kogo znasz.
Tay: Do kogo?!!
Vegas: Będę na tyle łaskawy, że pzowolę Ci wybrać między Twoim ojcem, Kinnem a Timem.
Tay: Vegas, błagam NIE...
Vegas: Mówiłem Ci już, że biorę te rzeczy na poważnie.
Tay: Vegas, to nie może być mój ojciec! On wykopie mnie z domu jeśli zobaczy coś takiego. To też nie może być Kinn! Jeśli Kinn zobaczyłby co z Tobą zrobiłem, to byłby w stanie mnie za to dosłownie zabić. Myślę, że w ostateczności Time jest najmniej ryzykownym wyborem...
Vegas: Jesteś gotowy zerwać z nim tą relację?
Tay: Nie zależy mi już na nim, więc...
Vegas wziął w ręce smartfona i wysłał video na Line Time'a. Po około pięciu minutach, czyli zapewne zaraz po tym jak odbiorca obejrzał cały filmik - rozbrzmiał dźwięk przychodzącego połączenia.
Time: Vegas! Co Ty mi wysłałeś i skąd to masz?
Tay: Hey... to ja.
Time: Jesteś teraz z Vegasem? Co się dzieje?
Tay: Tak, jestem z nim.
Time: Co Ty z nim robisz Tay?
Tay: To co robię, to nie Twoja sprawa.
Time: Pamiętasz jeszcze, że jesteśmy w związku?
Tay: Nie wiem jak Ty, ale ja postanowiłem z Tobą zerwać zeszłej nocy w momencie, gdy zobaczyłem jak pieprzysz obcego kolesia.
Time: Tay... To nie jest tak jak myślisz.
Tay: Przestań ciągle kłamać! Ja przynajmniej mam odwagę powiedzieć Ci prawdę.
Time: Jaką prawdę?
Tay: Spałem z Vegasem. Podobało mi się to, nie żałuję i-
Time: -i co?!
Tay: I jest lepszym kochankiem niż Ty kiedykolwiek byłeś. Sprawił, że robię rzeczy, które między nami nigdy nie miały miejsca. Zrobił ze mną coś, czego Ty nie byłbyś w stanie...
Time: Tay... po prostu mnie wysłuchaj.
Tay: Nie chce słuchać! Nie chcę słyszeć Twojego głosu nigdy więcej. Nie pozwolę, aby moja miłość do Ciebie mnie pokonała. Skończyłem z Tobą, Time. Jedna noc z Vegasem i zapomniałem o Twoim istnieniu.
Time: Proszę, daj mi jeszcze jedna szansę...
Tay: Wykorzystałeś je wszystkie. Nie ma kolejnej szansy dla Ciebie, więc proszę - nie próbuj się do mnie nawet ponownie odzywać.
Tay wypowiedział ostatnie zdanie ze łzami w oczach, które znalazły po chwili ujście spływając po jego policzku...
Vegas: Daj spokój Tay... Nie płacz nad takim kawałkiem gówna. Zresztą, już Ci powiedziałem, że On na Ciebie nie zasługuje.
Tay: Nie płaczę PRZEZ niego. Płaczę, bo zmarnowałem NA niego tyle lat. Dziękuję Ci Vegas. Dziękuję, że do mnie przyszedłeś i pozwoliłeś mi zrozumieć, że tak naprawdę go nie kocham.
Vegas: W porządku, ej... Jestem po Twojej stronie i nigdy Cię nie zostawię. Zajmę się Tobą w sposób, w który On powinien się Tobą zajmować.
Tay: W łóżku jesteś taki ostry... Jak to możliwe, że teraz bije od Ciebie taka delikatność?
Vegas: ...bo w łóżku, na Twojej buźce pojawią się ten zdzirowaty uśmieszek, a to sprawia, że pragnę rozerwać Cię od środka, ale teraz... Wyglądasz tak uroczo, jak taki słodki kociak... Nie umiałbym obchodzić się z Tobą inaczej niż łagodnie...
Tay: Jestem wdzięczny temu, co stało się zeszłej nocy...
Vegas: A ja jestem wdzięczny, że zaryzykowałeś wszystko i... wszystkich, by być ze mną.
Powiedział Vegas całując Taya w czoło, po czym objął go mocniej swoim ramieniem. Wtulali się tak w swoje ciała, dopóki nie zasnęli.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro