Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Vegas ♡ Tay <>

Kinn, Tay i Time imprezowali w prestiżowym kasynie, tym samym do którego Vegas przychodził każdej nocy...

Kiedy tylko Vegas przekroczył drzwi kasyna, dojrzał jak Kinn wychodzi w pośpiechu w celu odebrania ważnego telefonu.

Vegas wszedł do pomieszczenia, usiadł przy tym samym stoliku co zwykle i zamówił drinka, którego zazwyczaj tutaj pija. Zauważył jak Time wstaje z miejsca i wychodzi z lokalu z mężczyzną, którego Vegas widział po raz pierwszy w życiu.

Tay poszedł do baru po drinki, ale kiedy wrócił do stolika przy którym siedział z Kinnem i Timem, nie dojrzał żadnego z nich...

Vegas obserwując całą tą sytuację z boku, postanowił do niego podejść.

Vegas: Poszli sobie. Do Kinna ktoś dzwonił, a Twój mężulek posuwa jakiegoś typa w zaułku na tyłach.

Tay: I że niby powinienem Ci teraz uwierzyć?

Vegas: Chodź ze mną, to sam się przekonasz.

Tay dobrze wiedział, że Vegas mówi prawdę. Takie rzeczy zdarzały się już wcześniej tyle razy, że Tay stracił rachubę w liczeniu. Szczerze mówiąc, był przyzwyczajony do tego, że Time go porzucał i lądował w objęciach innego.

Tay podążał za Vegasem ciemną uliczką, by koniec końców ujrzeć jak Time przyszpila całym sobą jakiegoś obcego mężczyznę do ściany. Nie był w stanie na to dłużej patrzeć, więc w ucieczce zerwał się biegiem prosto do łazienki.

Vegas wszedł do pomieszczenia zaraz za nim.

Vegas: Hej ślicznotko... Płaczesz dlatego, że Twój chłopak Cię zdradza?

Vegas powiedział to, bo chciał jeszcze bardziej zdenerwować Taya, ale kiedy ujrzał jak ten zanosi się łzami - zaniemówił.

Vegas: Oh... Wybacz mi. Ja się tylko z Tobą droczę.

Tay wybuchnął płaczem nie mogąc nad tym zapanować. Vegas pochylił się nad nim klepiąc go w pocieszającym geście po ramionach.

Vegas: W porządku, ej... W związkach zdarzają się czasem takie gówniane sytuacje.

Tay: Ale dlaczego On musi mi to robić cały czas? Raz za razem... Vegas? Dlaczego?

Vegas: On na Ciebie nie zasługuje.

Tay: Wiele razy próbowałem z nim zerwać, ale On ciągle do mnie wraca.

Vegas: To Twoja wina, że mu na ten powrót pozwalasz.

Tay: Nie tak łatwo odejść.

Vegas: Myślę, że powinieneś pieprzyć cały ten ból...

Tay: Co masz na myśli?

Vegas: Ummm... Nic...

Tay: Nie chce tu dłużej siedzieć. Wychodzę.

Vegas: Czekaj- uhhh... Masz ochotę się gdzieś przejść?

Tay: Lepiej będzie, jak już pójdę do domu.

Vegas: Nie uważam, żeby siedzenie samemu było w tym momencie dobrym pomysłem. Możesz wpaść do mnie. Porozmawiamy trochę, a potem Cię odwiozę.

Tay: Nie do końca wiem czy powienienem.

Vegas: Daj spokój Tay! Nie jestem aż taki zły jak opowiadał Ci o mnie Kinn, prawda?

Tay naprawdę miał ochotę z nim pójść. Nie rozumiał tylko, dlaczego Vegas aż tak bardzo się o niego martwi. Jego zachowanie wydawało się być podejrzane.

Tay: No dobra, ale nie mogę siedzieć u Ciebie zbyt długo.

Udali się więc do samochodu Vegasa. Vegas podjechał praktycznie pod same drzwi domu drugiej rodziny.

Vegas: Jesteśmy. Zapraszam do środka.

Kiedy weszli, Vegas od razu ruszył w kierunku swojego pokoju. Tay szedł za nim nie chcąc zostawać w tyle.

Vegas: Chcesz się napić?

Tay: Jasne...Proszę, wlej we mnie jeszcze więcej alkoholu...

Vegas podszedł do swojego prywatnego mini barku, sięgnął dwie szklaneczki i butelkę whiskey.

Vegas <<podając Tayowi jedną ze szklanek>> : Wedle życzenia... Trzymaj.

Tay: Nosz kurwa!

Kiedy Vegas napełniał szklankę Taya, ta wyślizgnęła się niefortunnie Tay'owi z dłoni, wylewając zawartość wprost na koszulę Vegasa.

Vegas: Nic się nie stało. Zostań tu, a ja się ogarnę i zaraz do Ciebie wrócę.

Vegas zniknął za drzwiami łazienki.

Podczas kiedy Tay zastanawiał się, czy również nie zdjąć koszuli i nie wytrzeć się jakimś ręcznikiem czy czymś w podobie... Vegas wyszedł z łazienki kompletnie nagi. Wygląda na to, że przy okazji wziął szybki prysznic.

Vegas: Ja pierdolę, bardzo Cię przepraszam. Jestem przyzwyczajony, że czasami chodzę po moim pokoju nago. Zapomniałem, że dzisiaj mam gościa. Jeszcze raz przepraszam. Pójdę coś na siebie zarzucić.

Tay: Czekaj-

Vegas: Hmm??

Tay: Czy właśnie to miałeś na myśli, gdy mówiłeś, że powinienem pieprzyć mój ból?

Vegas: Nie wiem... być może.

Tay był wściekły na Time'a, będąc jednocześnie napalony na sam widok gorącego, nagiego ciała Vegasa. W tym momencie zdecydował, że to jest jego szansa, którą musi teraz w pełni wykorzystać.

Tay: Więc, jeśli... jeśli poproszę Cię byś mnie pieprzył bym zapomniał o bólu, zrobisz to?

Vegas: Nie odważyłbym Ci się nawet sprzeciwić, ale... Pierw muszę się upewnić, czy aby na pewno chcesz mnie, czy chcesz to zrobić tylko po to, by Time był wściekły...

Tay: Vegas, jesteś cholernie seksowny. Nie byłbym w stanie przespać się z facetem, który mi się nie podoba.

Vegas: A co z Timem?

Tay: On nigdy o mnie nie myśli kiedy bzyka wszystkich naokoło, więc dlaczego ja miałbym myśleć o nim?

Vegas otrzymał zadowalające go potwierdzenie i mógł w pełni i bez obaw uruchomić w sobie tryb "fuckboya".

Zbliżył się do Taya, stając naprzeciw. Dotknął środkowym palcem czubka jego nosa, zjeżdżając powoli na usta. Tay lizał jego palec dopóki Vegas nie wsunął mu go głębiej do ust.

Tay w odpowiedzi się na nim zassał i trwało to przez dobra minutę, aż do słów Vegasa "Chcę widzieć, jak to samo robisz z moim fiutem."

Tay przed nim uklęknął, mając przed nosem ogromny wzwód.

Vegas: Zśij go. Zassaj się na moim kutasie.

Tay: Vegas... Nie wydaje mi się, żeby zmieścił się cały w moje usta.

Vegas: Tay... Dobre kurwy robią to, co się im karze.

Tay położył jedną z dłoni na wewnętrznej stronie uda chłopaka, sunąc nią do jego męskości. Penis Vegasa idealnie wpasował się w jego palce.
Zaczął całować i lizać czubek penisa, schodząc delikatnie językiem do jąder również je pieszcząc. Powoli podniósł się z podłogi, będąc gotowy na dzisiejsze wyzwanie.

Vegas: No już... Po prostu weź go do buzi!

Tay objął go ustami, zassał się na nim kilkukrotnie i musiał przestać, bo zaczął męczyć go kaszel.

Tay: Uhmm... Przysięgam na Boga, że nigdy wcześniej się nie dławiłem, ale to przez to, że... Twój kutas jest dla mnie za duży...

Vegas: Spróbujesz jeszcze kilka razy i się do niego przyzwyczaisz.

Tay zrobił to, co wymagał od niego Vegas. Zaczął powoli się zasysać, kontrolując oddech. Usłyszał kiedyś, że jeżeli zaciśnie się mocno lewą pięć na lewym kciuku, to odruch wymiotny zniknie. Postanowił to sprawdzić na sobie i stwierdził, że to naprawdę działa.

Vegas: Widzisz? Jesteś coraz lepszy.

Tay nie przestawał. Sprawianie przyjemności Vegasowi w ten sposób było dla niego mega przyjemne. Może nawet przyjemniejsze to było dla niego samego, niż dla Vegasa. Po prostu... Uczucie wypełnienia przez dużego, ciepłego penisa w ustach było bardzo dobre.

Vegas: Patrz na mnie kiedy to robisz.

Tay uniósł spojrzenie, cały czas pieszcząc penisa.

Vegas: Oh tak! Właśnie tak... Chcę widzieć Twoją piękną buźkę.

Tay cały czas pracował ustami, dopóki Vegas nie odsunął się na trochę wysuwając się z jego gardła. Vegas zaczął przejeżdżać fiutem po twarzy chłopaka, uderzając go nim co jakiś czas w policzek.

Vegas: A teraz wstań i zdejmij już te spodnie.

Tay pozbył się dolnej części garderoby i nie czekając na dalsze instrukcje pochylił się nad łóżkiem wypinając pośladki, mówiąc "Vegas, jestem cały Twój."

Vegas: Za takie zachowanie należy Ci się nagroda.

Tay oparł się w ten sposób, że górna część ciała leżała na łóżku, a dolne partie spoczywały na podłodze. Vegas podszedł do Taya i usiadł za nim na kolanach na ziemi.

Splunął pomiędzy jego pośladki po czym wolał się upewnić "Jesteś czysty?"

Tay wiedział, że to pytanie może oznaczać tylko jedno. Vegas właśnie w tym momencie chciał pieprzyć językiem jego dziurkę, podczas gdy Time nigdy nie chciał tego robić...

Tay: Tak.

Vegas od razu się na niego rzucił. Wystawił język zaczynając lizać jego wejście.

Tay wydawał z siebie jęki, które jeszcze bardziej nakręcały Vegasa.

Tay: Uhh... Vegas... To jest takie przyjemne...

Vegas cały czas bawił się językiem przy jego dziurce, aż do momentu gdy uznał, że Tay jest już w tym miejscu odpowiednio mokry.

Tay: Vegas, nie dam rady dłużej. Pieprz mnie.

Vegas: Poproś.

Tay: Vegas... Czy mógłbyś?

Vegas: Postaraj się bardziej.

Tay: Kurwa! Vegas proszę. Błagam Cię. Po prostu go włóż.

Vegas: Zerżnę Cię kochanie... Jesteś takim dobrym chłopcem, więc zamierzam Cię za to nagrodzić.

Tay: Więc proszę, byś się pośpieszył. Potrzebuję go tu i teraz!

Vegas przycisnął chłopaka, by ten leżał płasko na brzuchu.

Vegas: Spójrz tylko. Twój tyłeczek jest cały mokry. Według mnie, nie potrzebujemy dodatkowego nawilżenia...

Tay: Nie... Błagam! Daj mi choć odrobinę. Nie jestem wystarczająco rozciągnięty aby Cię przyjąć.

Vegas wziął do ręki kilka prezerwatyw oraz swój ulubiony lubrykant pachnący brzoskwinią, po czym wrócił do łóżka.

Vegas: Wstawaj. Wsuń na mnie gumkę i ponownie kładź się na łóżku tyłem.

Tay wykonał polecenie.

Vegas: Rozłóż dla mnie swoje nogi Tay.

Tay: Tak, proszę Pana.

Vegas: A teraz powiedz mi, jak cholernie mocno tego pragniesz.

Tay: Kurewsko mocno. Ty we mnie... bardzo tego chcę.

Vegas: Czy jeżeli to zrobię, to będziesz dobrym chłopcem i weźmiesz ode mnie wszystko, niezależnie od tego jak daleko się posunę?

Tay: Przysięgam, że zrobię wszystko co tylko zechcesz.

Vegas wylał trochę żelu i rozsmarował go na dziurce, po czym drażnił przez chwilę Taya, wsuwając delikatnie sam czubeczek swojego penisa. Tay krzyknął impulsywnie nie chcąc dłużej czekać "Vegas... Proooszę!!! Włóż go w końcu!"

Vegas spełnił prośbę wchodząc w niego swoją długością. Tay jęknął głośno...

Vegas: Zniż się trochę.

Tay <<starając się znaleźć odpowiednie słowa>> : Ja... Ja, przepraszam. To dla mnie zbyt wiele...

Vegas wbił się mocniej, pojedyncza łza spłynęła po policzku Taya.

Vegas: To przez ból, czy przyjemność?

Tay: Uhh- przez oba... <<odpowiedział chłopak łamiącym się głosem>>

Vegas cały czas posuwał Taya, oparł się o jego ramię całując je i wsunął swoją dłoń pod jego ramieniem na klatkę piersiową, by uszczypnąć jeden z sutków.

Tay zamruczał gwałtownie... Nie był już w stanie tego dłużej znieść. Bez żadnego ostrzeżenia niespodziewanie wytrysnął.

Tay <<z zawstydzeniem>> : Wybacz mi. Tak wyszło... Przepraszam, że narobiłem tyle bałaganu.

Vegas: Nie szkodzi, najpierw złap oddech.

Tay: Właśnie próbuje...

Vegas: Jeśli chcesz bym w tej chwili przestał - powiedz tylko słowo.

Tay: Nigdy nie przestawaj.

Vegas: Oh, skarbie! Robisz to tak dobrze!

Tay: Jestem cały Twój, Vegas. Jestem Twoją dziwką i możesz zrobić ze mną cokolwiek tylko zechcesz.

Vegas: Zasłużyłeś na kolejną nagrodę. Gdzie mam Cię pocałować?

Tay: Chcę spróbować smaku Twoich ust.

Vegas: ...

Tay: Proszę...

Vegas szarpnął Taya za włosy, przyciągając tym ruchem jego głowę bliżej. Pocałował go tak dobrze, że chłopak musiał odsunął się po chwili, bo zaczynał tracić równowagę.

Vegas: A Ty myślisz, że gdzie się wybierasz? Nie skończyłem Cię jeszcze całować.

Vegas przyciągnął go ponownie do siebie wpijając się w jego usta, ale tym razem chłopak dał się ponieść chwili. Oddał w tym całego siebie. Zasysał się na języku Vegasa za każdym razem, gdy ten go tylko wysuwał. Ich usta pieprzyły się ze sobą w walce na języki.

Tay: Vegas... Jeszcze nigdy nikt nie wywołał swoim pocałunkiem u mnie takich emocji.

Vegas zaczął poruszać się wewnątrz chłopaka szybciej, uderzając mocniej niż dotychczas.

Tay: Vegas, błagam. Miej litość.

Vegas położył swoją dłoń na tej Taya, zaciskając na niej piąstkę.

Vegas: Nie ruszaj się i przyjmij to jak mężczyzna.

Tay: Tak, Panie.

Vegas: Twoja ciasna dziurka... To takie wspaniałe uczucie...

Tay: Nie tak wspaniałe, jak Twój kutas we mnie.

Vegas pieprzył chłopaka jeszcze kilka minut. Tay usilnie próbował uciszać swoje głośne jęki.

Vegas: Jestem blisko. Możesz dojść dla mnie ponownie?

Tay: Spróbuję.

Vegas obrócił Taya tak, by leżał na plecach.

Tay zaczął pracować dłonią na swoim penisie, chcąc raz jeszcze osiągnąć spełnienie.

Vegas: Nie... Przestań. Pozwól, że zrobię to za Ciebie.

Vegas chwycił w dłonie oba penisy złączając je ze sobą i poruszał ręką w jednym rytmie. Przyrodzenie Taya zrobiło się z powrotem twarde w zaledwie kilka sekund. Był On bowiem bardzo wrażliwy na dotyk który otrzymywał.

Tay: Proszę, kontynuuj to co teraz robisz. Mhmm...przyjemnie...

Vegas: Nie dochodź, zanim nie zapytasz mnie o pozwolenie.

Tay: Tak jest Panie Vegasie.

Vegas czując że jest już blisko, przyśpieszył ruchy dłoni.

Tay: Vegas, ja... jestem... już... proszę, pozwól mi.

Vegas: Ja również. Zróbmy to razem.

Oboje chwycili za swoje erekcje nakierowując je w jedną stronę. Wystrzelili po chwili połączeni wspólnym orgazmem... Ten moment był niczym kadr wyjęty z filmu... Pełna synchronizacja wytrysku... Sperma rozlewająca się dookoła... Kilka kropel na torsie Vegasa, jeszcze kilka na twarzy i brzuchu Taya... Ah, cóż za przepiękna sceneria...

Vegas: Chodź, wyczyścisz nas obu...

Tay: Mamy jakiś ręcznik pod ręką?

Vegas: Jest tu, ale... Chcę żebyś użył do tego swojego języka.

Tay: Tak Panie.

Tay podniósł się i zlizał każdą kropelkę nasienia z ciała Vegasa. Vegas natomiast zebrał palcem spermę brudzącą ciało Taya i palec ten pokierował wprost do buzi chłopaka. Wzmocnił uścisk na jego szczęce, zmuszając go do przełknięcia nasienia.

Vegas: Otwórz usta.

Tay rozchylił buzie i wytknął język, by upewnić Vegasa, że wszystko połknął.

Vegas: Jesteś grzeczną kurewką, Tay.

Oboje położyli się na łóżku ciężko oddychając.

Tay: Jesteś ze mnie zadowolony?

Vegas: Nie narzekam. Jesteś posłusznym chłopcem.

Tay: Dziękuję Ci za to, że mnie tak dobrze wyruchałeś.

Vegas: A Tobie jak było?

Tay: Czułem się... słabo. Jakby wyparowała ze mnie cała energia uniemożliwiając mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu. A kiedy włożyłeś swojego kutasa we mnie po raz pierwszy to, Oh! To niesamowite, jak od razu trafił w odpowiedni punkt.

Vegas nachylił się do jego uszu, liżąc jeden z płatków i szepcząc "Nie poznałeś jeszcze wszystkich moich sztuczek."

Tay: ... jeszcze?

Vegas: Nie chciałbyś zrobić tego ponownie?

Tay: Nie chciałbym już nigdy opuszczać Twojego pokoju.

Vegas: Więc nie opuszczaj.

Tay: Planowałeś to?

Vegas: Ale co?

Tay: Noooo... Przelecieć mnie ?

Vegas: A too, nieeee.... Ja po prostu chciałem wkurzyć Kinna zabierając gdzieś jego psiapsiółeczkę.

Tay: Czyli to nie tak, że miałeś na mnie wcześniej chrapkę?

Vegas: Czy Ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo seksowny jesteś? Oczywiście że miałem Cię na oku. Nie zamierzałem jednak wykonywać żadnego ruchu, dopóki Ty sam byś mnie o to nie poprosił.

Tay: Kinn się wścieknie kiedy zostanie poinformowany, że do Ciebie przyszedłem.

Vegas: Kinn dostanie furii gdy się dowie, co zrobiłem z Twoim słodkim tyłeczkiem.

Tay: Powiem mu, że mi się to podobało.

Vegas: Zawsze byłeś taki zdzirowaty?

Tay: Jestem skłonny być największą zdzirą ze wszystkich kurew tylko dla Ciebie.

Vegas: Myślałem, że mnie nienawidzisz.

Tay: No bo tak było, ale teraz? Hmm... nawet bym nie śmiał.

Vegas: Wciąż nie masz mnie dosyć, co?

Tay: Chcę, żebyś pieprzył moją dupę każdej nocy.

Vegas: Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, moja Ty napalona kurewko...

Vegas i Tay oddalili się w wytchnieniu do słodkiej krainy snów, czule się obejmując.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro