Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Tankhun ♡ Pete


Tankhun zwołał do siebie chłopców, by pooglądali z nim telewizję. Robili to każdego wieczoru przed snem.

Arm: Proszę Pana, skończyliśmy na dzisiaj Twój serial?

Tankhun: Czemu pytasz?

Pol: Jesteśmy zmęczeni. Możemy się położyć?

Khun: Zostańcie jeszcze chwilę.

Arm: Pete, proszę zrób coś.

Pete: Panie Tankhun, pozwól im odejść. Ja z Tobą zostanę.

Khun: Dobrze, już dobrze... Możecie sobie iść, ale... nie wracajcie do mnie jutro z zapytaniem jaki był finał ostatniego odcinka, bo Wam nie powiem.

Pol<<nucąc pod nosem>>: Oglądaliśmy to już z 5 razy...

Khun: Co Ty teraz powiedziałeś??!

Arm: Nic proszę Szefa. On po prostu życzył Ci dobrej nocy. Proszę nam wybaczyć...

Arm i Pol opuścili pokój.

Pete: Szefie, puścić ostatni odcinek jeszcze raz?

Khun: Pete... Pamiętasz dzień, w którym Porsche włączył nam filmiki dla dorosłych?

Pete: Taaak? I co w związku z tym?

Khun: Chcę spróbować.

Pete: Chcesz spróbować obejrzeć porno?

Khun: Nie. Chcę spróbować to zrobić.

Pete: Chcesz zostać gwiazdą porno?

Khun: Wiesz co, Pete? Elizabeth i Sebastian są od Ciebie znacznie mądrzejsi. Chcę zobaczyć jak to jest. Chcę seksu idioto!!!

Pete: Szefie, chciałbyś żebym umówił Cię z jakimiś paniami?

Khun: Nie. Zanim przyprowadzisz mi dziewczynki, chcę to najpierw zrobić z Tobą.

Pete: Proszę Pana... że co.?!!! Nie! Nie mogę tego zrobić.

Khun: Oh... Pete... Nie jesteś jednak taki zabawny. Myślałem że mnie kochasz i że zrobisz dla mnie wszystko.

Pete: Szefie bo to prawda, ale akurat tego nie dam rady.

Khun: Okay, w porządku. W takim razie nie rozmawiaj ze mną nigdy więcej.

Pete: Khun Tankhun-

Khun: -Odejdź!

Przez głowę Pete'a przeszły pewne myśli...<<A w zasadzie, to czemu nie? To przecież... To nie tak, że nie spotykałem się wcześniej z facetami, bo to robiłem. Nie przeszkadza mi ten pomysł, tylko że... Po prostu przeraża mnie ten stuknięty wariat.>>

Pete: Niech Ci będzie. Zgadzam się.

Khun: Ooohhhh Pete... Wiedziałem że do mnie przyjdziesz.

Pete: A mam jakiś wybór?

Khun: Uhmmm... Nie. A teraz podejdź do tamtego zielonego pudełka i je otwórz.

Pete wziął w ręce pudełko, uchylił wieczko i okazało się, że pudło jest po brzegi wypełnione seks gadżetami. Znalazł w nim dildo, zatyczki analne, wibrator, kajdanki i masę innych zabaweczek.

Pete: Skąd Ty to wszytko masz?!!!

Khun: Od Porsche.

Pete: Porsche, Ty pieprzony zboczeńcu...

Khun: To skąd je mam, nie ma żadnego znaczenia... Możemy ich teraz użyć.

Pete: Chcesz ich teraz użyć? Na mnie?? Teraz???

Khun: Tak Pete, właśnie tak. Przestań już gadać i połóż się na łóżku.

Pete: Khun Tankhun, jesteś tego pewien?

Khun: Na litość boską Pete!!! Po co tyle gadasz, co? Ahhh... Irytujesz mnie.

Tankhun wyjął z pudełka kulki gejszy...

Pete: Co to do cholery ma być?

Tankhun: Nie wiem, ale wygląda na coś, co się wkłada... Tak. One pójdą prosto do Twojego tyłka.

Pete: Proszę, nie rób tego.

Khun: Daj spokój, Pete! Będzie fajnie! Jestem taki podekscytowany...

Pete: No tak oczywiście, czemu miałbyś nie być? Przecież to nie Twoja dupa zostanie naruszona...

Khun: KŁADŹ SIĘ i ściągnij z siebie ubrania.

Pete był zaskoczony tym, jak agresywnie i dominująco brzmiał Khun. Nigdy jeszcze nie widział go w takim wydaniu i... szczerze mówiąc, wcale mu to nie przeszkadzało. Tak właściwie, ta strona szefa nakręciła go tylko bardziej.

Pete położył się, ściągając z siebie wszystkie ubrania. Z początku było to dla niego krępujące, ale po chwili stwierdził, że to trochę zbyt późno na nieśmiałość.

Khun: A teraz, daj mi swój tyłeczek.

Pete uniósł pośladki, pozwalając by Tankhun zatopił w nim jedną z metalowych kulek.

Pete: Uhhh... Kurwa! To boli...

Khun włożył do wewnątrz również drugą i trzecią kuleczkę.

Pete: Ah! Przestań proszę... Nie dam rad-

Khun: -Dlaczego nie możesz po prostu pozwolić mi się pobawić?!

Pete: Bawisz się moim tyłkiem, więc proszę, miej to na uwadze.

Khun wyciągał kulki z dziurki Pete'a jedną po drugiej...

Khun: Co następne? Dildo?

Pete: Dlaczego nie użyjesz po prostu swojego własnego penisa, tak jak robi to każda normalna osoba?

Khun: Aahhh Pete, chcesz mnie w sobie?

Pete: Tak. Patrząc na to z mojego punktu widzenia, wolałbym mieć w sobie Ciebie, niż jakąkolwiek z zabaweczek Porsche.

Khun: Okay, skoro tak chcesz... Zrobię to.

Khun wyjął z zielonego pudełka prezerwatywę, założył ją na swojego penisa i w pośpiechu wsunął się w Pete'a.

Pete: Uhhh...

Khun zaczął uderzać mocniej...

Pete: Ohh Panie... Ahh... Cholera...

Khun: Jakie to uczucie?

Pete: Kurewsko dobre...

Pete był już tak twardy, że z główki jego penisa zaczął wyciekać preejakulat.

Khun: Uhmmm... Mi też się podoba. Twoja skóra jest taka gładka. Jakim cudem ma w sobie tyle delikatności? Twój tyłeczek tak samo... Jest mięciutki jak wata cukrowa.

Pete ochoczo przyjął komplement, podniósł się odrobinę i przechylił z lekka głowę w tył w oczekiwaniu na bliskość ust Tankhuna.

Pete: Chcę Cię pocałować...

Khun uznał, że to może być dobra zabawa, więc zainicjował pocałunek.

Ten pocałunek nie był ani zbyt gwałtowny, ani zbyt delikatny. Był po prostu gorący i to sprawiło, że Pete poczuł się jakby był pozbawiony emocji... Chciałby trwać w tym już na zawsze, jednocześnie nie chcąc odsuwać się od ust Khuna nawet na milimetr...

Pete był tak bardzo zaangażowany w pocałunek, że nawet zaczął wysuwać język... Khun od razu to zauważył i dołączył do tej zabawy liżąc jego usta i zasysając się na mięśniu chłopaka.

Pete: Khun, całujesz jak profesjonalista.

Khun: Miałem dużo czasu by się tego nauczyć.

Pete: Od teraz, możesz uczyć się tego ze mną.

Khun przyciągnął dłonią Pete'a za szyję szepcząc mu do ucha "Moje usta są Twoje i tylko Twoje..." Zatrzymał się na moment, by za chwilę dodać "...mój kutas również."

Pete usłyszał te słowa i się zatracił... Zmienił ich pozycję. Teraz to on górował nad leżącym na plecach Tankhunem.

Pete: Teraz ja się tym zajmę.

Khun: Co zamierzasz?

Pete: Zamierzam Cię ujeżdżać.

Pete sięgnął do zielonego pudełka i mieszał w nim tak długo, dopóki nie odnalazł pierścienia erekcyjnego. Nałożył go na nasadę penisa Khuna, by następnie zsunąć go w dół aż do jego podstawy.

Khun: Co to jest?!

Pete: Pierścień na penisa. Takie wibrujące kółeczko. Zakładamy go właśnie tutaj, a potem włączamy wibracje. To maleństwo daje nam obu przyjemność. Stymuluje Twojego kutasa, a zarazem moją dziurkę jednocześnie.

Khun: Wow... Myślałem że nie jesteś zainteresowany tym badziewiem.

Pete: Zazwyczaj tego nie lubię. Ale teraz jest inaczej.

Khun: Dlaczego inaczej?

Pete: Bo teraz tak bardzo Cię pragnę...

Pete chwycił erekcję Khuna nakierowując ją na swoją dziurkę, po czym opadł na nią przyjmując całym sobą penisa.

Pete i Khun w tym samym momencie wydali z siebie jęki przyjemności "Ahhh- cholera tak..."

Przez ich ciała przechodziły dreszcze.
Oboje nie mogli sobie z tym poradzić. Dźwięki wychodzące z pokoju brzmiały tak, jakby w środku toczyła się iście królewska bitwa... Pete poruszał się w górę i w dół podskakując na Khunie.

Pete: Wciąż nie mogę się Tobą nasycić...

Khun: ...Nigdzie się nie wybieram.

Pete: Pocałuj mnie jeszcze.

Khun podniósł się trochę na łóżku, nie przerywając jednak Pete'owi, gdyż ten ujeżdżał go jak szaleniec na wyścigach.

Całowali się długo... Tak długo, że tylko Bóg raczy wiedzieć ile czasu minęło zanim oderwali się od swoich ust.

Khun: Pete... Czuję że dochodzę.

Pete: Czekaj!

Pete wyciągnął z siebie penisa i zszedł z Tankhuna. Usiadł na łóżku pomiędzy jego nogami.

Pete: Chcę Cię ssać dopóki nie dojdziesz.

Pete pozbył się prezerwatywy z przyrodzenia Khuna i rozpoczął to, co sobie zaplanował. W pierwszej kolejności posmakował samego czubeczka, co z lekka rozśmieszyło Khuna. Następnie polizał go kilkukrotnie po całej długości, by ostatecznie wziąć go w usta i się na nim zassać.

Khun: Pete, doprowadzasz mnie do szału.

Pete <<krztusząc się penisem>> : Myślałem, że już jesteś szaleńcem.

Khun: W ten sposób traktujesz swojego szefa, co?? Wstydź się Pete. Już ja Cię nauczę manier.

Pete: Przestań gadać i pozwól mi się rozkoszować.

Pete niczym pracownik miesiąca ssał penisa swojego szefa, często się zatrzymując po to by go pocałować, a następnie wrócić do zasysania sie na jego męskości.

Khun: Jestem blisko... A Ty?

Pete: Też, ale... Potrzebuję pomocnej dłoni... Oddasz mi przysługę?

Khun: Pete... Nie włożę Twojego... "tego" do swoich ust!

Pete: Nie musisz, po prostu... użyj ręki.

Pete cały czas ssał penisa Khuna, a Khun w zamian poruszał dłonią po długości Pete'a. Oboje jęczęli głośno z przyjemności będąc coraz bliżej spełnienia.

Khun: Uhhh... Pete. Dochodzę...

Pete usiadł na kolanach wytykając język, tym gestem zaznaczając że chce, by Khun spuścił mu się na twarz. Khun natomiast zignorował niemą prośbę ochroniarza, w zamian za to tryskając spermą na jego podbrzusze.
Khun położył się na chwilę, a następnie ponownie skierował swoją dłoń na penisa Pete'a chcąc sprawić, by i on doczekał się orgazmu.

Pete: Już prawie... Nie przestawaj...

Khun nie miał siły się nawet odezwać, wciąż łapiąc oddech. Minęło niecałe pół minuty... Tyle właśnie potrzebował Pete by dojść, po czym opadł na łóżko obok Tankhuna.

Pete: Uh... To było szalenie dobre.

Khun: Oczywiście że było dobre, Pete. Kiedy coś robię, robię to dobrze.

Pete: Ale... Mam pytanie.

Khun: Śmiało.

Pete: Bo ja... Wytknąłem język, a Ty... Nie zrozumiałeś mojej wskazówki?

Khun: To by nie było w porządku. Musiałbyś ją gdzieś potem wypluć. Oszczędziłem Ci więc problemu.

Pete: Nie zamierzałem jej wypluwać. Chciałem wiedzieć jak smakujesz.

Khun: Może następnym razem?

Pete: Mogę tutaj spać, czy powinienem wrócić do swojej sypialni?

Khun: Zostań.

Pete: Mogę Cię pocałować?

Khun: Jak najbardziej...

Pete złączył na moment ze sobą ich wargi, po czym położył się w ramionach szefa mówiąc "Dziękuję Ci, Tankhun. Naprawdę tego potrzebowałem. Potrzebowałem Ciebie."

Niedługo po tym oboje zasnęli...

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro