4. Vegas ♡ Kinn <>
"Zniknęliście na dobrą godzinę. Pan Tay i Pan Time zdążyli już wyjść. Panie Vegasie, możesz się z nami zabrać. Podwiozę Pana do domu zaraz po tym, jak odstawię pod drzwi Pana Kinna." Pete wciąż jeszcze będąc z lekka skołowany zaproponował Vegasowi podwózkę.
Dwójka mężczyzn wsiadła do samochodu. Pete najpierw pojechał do głównej rodziny i wysadził tam Kinna. Następnie udał się do domu drugiej rodziny chcąc odstawić Vegasa.
Zanim jednak Vegas wyszedł z auta, musiał załatwić z Petem jedną sprawę.
"Pete, potrzebuje numeru telefonu do Kinna. Nasze rodziny urządzają wspólną imprezę. Ojciec poprosił, bym popracował z Kinnem nad planowaniem uroczystości."
Pete: Oczywiście proszę Pana. Wyślę Panu wiadomość.
I tak właśnie, Vegas otrzymał numer Pete'a zamiast Kinna. Na wiadomość z numerem Kinna musiał grzecznie poczekać. Vegas nigdy nie miał możliwości skontaktować się z chłopakiem telefonicznie. Za każdym razem kiedy próbował z nim coś załatwić, musisł osobiście pojawiać się w jego domu.
Pete pożegnał się z Vegasem i opuścił posiadłość drugiej rodziny.
Vegas po wejściu do domu udał się wprost do swojego pokoju. Ściągnął z siebie koszulę i marynarkę... Wyjął z kieszeni ubrudzoną spermą bieliznę.
Położył się na łóżku. Uniósł bokserki blisko twarzy rozkoszując się zapachem gorącego seksu, który chwilę wcześniej miał okazję konsumować z Kinnem.
Swoją dłonią objął penisa, poruszając nią szybko po całej długości.
Postanowił podzielić się tą informacją z chłopakiem i wysłać mu wiadomość.
"Dotykam go teraz mając Ciebie przed oczami..."
W związku z tym, że nie otrzymał żadnej odpowiedzi - postanowił zadzwonić, ale to również nie zadziałało. Wysłał więc kolejną wiadomość.
"Chciałbym żebyś tu ze mną teraz był... Mógłbyś wtedy zobaczyć, jak twardy jest mój penis kiedy o Tobie myślę."
Vegas i tym razem nie doczekał się odpowiedzi. Poczuł się tym faktem bardzo zawiedziony i stracił chęć kontynuowania tego co zaczął. Wstał z łóżka i poszedł pod prysznic. Po powrocie zasnął słodko w kilka sekund.
~ następnego dnia
Vegas: Tak ojcze. Udam się do tego domu i załatwię sprawy związane z uroczystością. Nie musisz się martwić.
Vegas pojechał do posiadłości głównej rodziny modląc się o to, by zastać tam Kinna, żeby mogli załatwić pewne sprawy.
Vegas dotarł na miejsce i zapytał ochroniarza czy Kinn przemyślał już szczegóły dotyczące planowania eventu.
Pete: Pan Kinn nie wychodził dzisiaj z pokoju. Wydaje mi się, że jeszcze nie wstał.
Vegas: W porządku, w takim razie sam go obudzę.
Pete: Proszę Pana... Bardzo przepraszam, ale... Jeśli wpuszczę Pana do pokoju, szef będzie na mnie zły.
Vegas: Bez obaw, jesteśmy teraz w dobrych stosunkach...
Vegas pośpieszył w kierunku pokoju Kinna, otwierając drzwi bez pukania. Kinn już nie spał, wciąż jednak odpoczywał w łóżku wpatrując się w sufit.
Kinn: Co Ty tutaj robisz?
Vegas: Nie odbierałeś ode mnie telefonu... Nie odpisywałeś na moje wiadomości... Przyszedłem Cię zobaczyć.
Kinn nie odezwał się ani słowem.
Vegas: Żałujesz tego co się stało?
Kinn: Możliwe...
Vegas: Wściekasz się, że Cię wyruchałem?
Kinn: Zważaj na słowa!
Vegas: Czy poczujesz się lepiej, jeśli w zamian i Ty mnie przelecisz?
Kinn bez chwili zastanowienia odpowiedział "Owszem."
Vegas: Szczerze mówiąc... Jeśli chodzi o seks... Mam gdzieś kto będzie na górze, dopóki mogę to robić z Tobą.
Kinn: Zamknij drzwi na klucz i podejdź.
Vegas zablokował zamek i podszedł do łóżka.
Kinn: Klęknij...
Kinn ściągnął z Vegasa koszulkę i szepnął mu do ucha "Co chciałbyś żebym z Tobą zrobił?"
Vegas: Wielokrotnie słyszałem jak dobry jesteś w łóżku. Chcę, żebyś mi to pokazał.
Kinn: Miejmy nadzieję, że temu podołasz.
Kinn zniżył się trochę, całując szyję Vegasa. Zassał się zostawiając w kilku miejscach malinki... Vegas pod wpływem przyjemności zaczął pojękiwać.
Kinn: Twoje jęczenie tak bardzo mnie nakręca...
Vegas: To jest silniejsze ode mnie. Przez Ciebie cały drżę.
Kinn schodził pocałunkami coraz niżej, łapczywie ssąc jeden z sutków, a drugi pocierając palcem.
Jęki Vegasa z czasem robiły się coraz głośniejsze.
Kinn schodził językiem jeszcze niżej, zostawiając mokrą ścieżkę prowadząca do podbrzusza. Zatrzymał się dopiero kiedy znalazł się centralnie nad jego kutasem. Rozpiął guzik w spodniach, a zaraz po tym rozsunął zamek uwalniając tym samym największy wzwód, jaki kiedykolwiek w całym swoim życiu widział.
Kinn: Vegas, jesteś taki wielki...
Vegas: Myślę, że to u nas rodzinne.
Kinn: Przestań poruszać ten temat! Nie mieszaj w to genetyki.
Vegas: Nie mieszam. Jesteśmy kuzynami. Kuzynami, którzy lubią się ze sobą pieprzyć. Czy to coś złego? Po prostu to zaakceptuj.
Kinn: Wiem co zrobić żebyś się zamknął.
Kinn liznął penisa Vegasa. Tylko sam czubeczek okrążając go językiem... Nie schodził niżej z pieszczotą, w zamian za to zażądał dominująco, by Vegas zmienił pozycję.
Kinn: Odwróć się teraz, chcę zobaczyć moją dzisiejszą kolację.
Vegas przewrócił się na brzuch tyłem do Kinna.
Kinn: Wypnij się troszeczkę.
Vegas wygiął plecy w łuk, eksponując przed Kinnem swój tyłek.
<<Kinn sięgnął ręką do szuflady w poszukiwaniu gumek>>
Vegas: Nie musisz...
Kinn: Na pewno?
Vegas: Tak, i możesz dojść we mnie...
Kinn: ...aż do teraz nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jesteś sprośny.
Vegas: Po prostu chcę, abyś zostawił we mnie cząstkę siebie...
Kinn: Okay, ale lubrykant...-
Vegas: ...-nie trzeba.
Kinn: Robiłeś to już wcześniej?
Vegas: Ale że co? Pytasz czy ktoś mnie kiedyś pieprzył? Nie, nigdy.
Kinn: W takim razie musisz mi zaufać, że jednak trochę trzeba.
Kinn wyciągnął buteleczkę żelu nawilżającego i wycisnął kilka kropel pomiędzy pośladki Vegasa, wcierając go delikatnie w jego dziurkę.
Vegas: Myślałem, że to nakłada się na penisa.
Kinn: Tak to prawda. To jest prawidłowa metoda. Aczkolwiek, mój sposób aplikacji wygląda inaczej. Najpierw nawilżę Twoją dziurkę, by następnie mój kutas stał się mokry od Twoich własnych soków.
Vegas: Zaufam Ci.
Kinn ostatecznie wbił się w dziurkę Vegasa, wywołując tym ruchem głośne jęknięcie.
Vegas: Ughhh... Kinn... Pieprz mnie mocno. Nie jestem w stanie się kontrolować. Tak bardzo Cię pragnę.
Kinn: Zostawię Cię nienasyconego.
Kinn po chwili postanowił jednak wbić się głębiej.
Vegas: Ahh- Kinn... Nie dam rady dłużej...
Kinn: Chcesz żebym przestał?
Vegas: Zabije Cię, jeżeli teraz przestaniesz.
Kinn wysunął się na moment z wnętrza Vegasa, by się z nim trochę podroczyć.
Vegas: Co do chuja?! Mówiłem przecież, żebyś nie przestawał.
Kinn: Tak szybko się niecierpliwisz. Spokojnie... Zamierzam to dalej kontynuować.
Kinn odwrócił się na plecy...
Kinn: Podejdź i usiądź na mnie. Chcę widzieć, jak skaczesz na moim kutasie.
Vegas: Mam zamiar go ujeżdżać, dopóki się nie złamie.
Vegas wstał i usiadł tyłem na biodrach chłopaka w ten sposób, że Kinn miał doskonały widok na jego pośladki.
Kinn przytrzymał penisa Vegasa, próbując zmienić pozycję i ustawił sie tuż nad nim, by móc wślizgnąć się do jego dziurki.
Vegas: Ughhh... Boli.
Kinn: Po tym wszystkim zapomnisz o bólu, a w Twojej pamięci pozostanie tylko uczucie przyjemności.
Vegas: Nieważne jak bardzo mnie to rani, dopóki Ty jesteś tym który sprawia ten ból, Kinn...
Vegas cały czas unosił się i opadał na penisie Kinna...
Kinn chciał w pełni wykorzystać ich pozycję... Pieprzył Vegasa, jedną dłonią pocierał jego sutki, a drugą umiejscowił na twardej erekcji i poruszał nią szybko, dając chłopakowi przyjemność. Przyssał się również ustami do jego szyi, zostawiając w tym miejscu kilka malinek, przez które Vegas będzie miał problemy gdy tylko jego ojciec je zauważy.
Vegas: Zaraz dojdę... Tak mi się wydaję...
Kinn: Wytrzymaj jeszcze troszkę.
Vegas: Nie dam rady.
Kinn: Zabraniam.
Vegas ze wszystkich sił starał się powstrzymać swój orgazm, by nie doznać spełnienia przed Kinnem.
Kinn: Jestem tak blisko...
Vegas: Proszę, pozwól mi dojść razem z Tobą.
Kinn: Nie. Dojdziesz dopiero wtedy, kiedy ja powiem że możesz.
Kinn doszedł zalewając Vegasa od środka, całe ciało chłopaka przeszyły dreszcze... Gorąca sperma rozlała się w jego wnętrzu i to było najgorętsze uczucie, jakiego miał okazję w życiu doświadczyć. Czuł się tak, jakby ogień zalewał jego najbardziej wrażliwe na dotyk strefy.
Vegas: A teraz mi pozwolisz?
Kinn w odpowiedzi znacznie przyśpieszył ruchy dłoni na jego erekcji.
Vegas: Teraz już możesz.
Kinn przez cały ten czas wciąż tkwił penisem w dziurce Vegasa. Vegas doszedł w kilka sekund i był to największy ładunek, jaki kiedykolwiek z niego wytrysnął.
Kinn: Jak się czujesz?
"Nie mogę złapać tchu..." Odpowiedział Vegas z trudem odzyskując głos.
Podczas kiedy Vegas chciał się podnieść, Kinn w swoich myślach miał nieco inne zdanie na ten temat <<Gdzie Ty się wybierasz, hmm? Jeszcze z Tobą nie skończyłem...>>
Vegas: Ja już... Zostało coś jeszcze do zrobienia?
Kinn: To...
Kinn chwycił ponownie lubrykant i rozlał kilka kropelek żelu na czubku penisa chłopaka.
Vegas: Kinn... Co Ty teraz robisz?
Kinn: Poczekaj... Zaraz zobaczysz co...
Kinn delikatnie masował główkę penisa, by za moment rozpocząć jeździć dłonią w szybkim tempie po całej długości, co jakiś czas zostawiając na niej lekkie ślady swoich paznokci...
Vegas: Nosz kuźwa... Kinn... Dlaczego czuję, jakbym znowu był blisko?
Kinn: Ponieważ jesteś. Ale... To nie będzie sperma. Sprawię, że zesquirtujesz.*
Vegas: Squirt?! Faceci też to robią?
Kinn: Sam się o tym przekonaj.
Kinn pracował swoją dłonią szybciej, mocniej ściskając jego przyrodzenie a zarazem jądra.
Vegas: Uh- Aahhh- Kinn, proszę przestań, nie mam nad tym kontroli.-
"-Ale ja mam." Przerwał mu Kinn zwiększając nacisk na genitalia.
Vegas: Kinn- uhh... Nie dam rady, błagam miej litość.
Kinn: Już Ci mówiłem, jest prawidłowy sposób i jest też mój sposób.
Vegas: Ale Twój sposób mnie zabija.
Kinn: Nie chciałbyś umrzeć w moich ramionach?
Vegas <<próbując zapanować nad głosem>>: Wolałbym żyć przy Twoim boku Kinn...
Kinn wykonał ruch ostateczny, w efekcie którego z penisa Vegasa wystrzeliła ogromną ilość przezroczystej cieczy. Vegas nie miał pojęcia co z niego właśnie wyszło, ale czuł się tak, jakby jego własna dusza opuściła na moment ciało.
Vegas: Uhmm... Kinn. Zabierz rękę. Twój ucisk jest zbyt silny.
Kinn jeszcze przez chwilę pracował dłonią wypuszczając cały płyn aż do ostatniej kropelki, po czym zabrał rękę.
Vegas: Nie mogę nawet poruszyć nogami. Nie ma ani jednego mięśnia w moim ciele, który by teraz działał jak należy.
Oboje opadli na łóżko, kładąc się na plecach i łapiąc w płuca oddechy.
Vegas: Kinn, proszę... Czy mógłbyś mnie przytulić? Nie chcę jeszcze tracić z Tobą kontaktu fizycznego.
Kinn zbliżył się do Vegasa i objął go mocno ramieniem.
Vegas: Chcę zostać tak na zawsze. Chcę móc kosztować Twojego penisa każdej nocy.
Kinn: Nigdy nie pozwolę Ci odejść, Vegas... Pragnę Cię tak samo jak Ty mnie.
Objęci w swoich ramionach, zasnęli...
***
T/N
*ku woli wyjaśnienia chcę dodaż, że w rzeczywistości squirt jest kobiecym wytryskiem. Kobiecym - nie występuje on u mężczyzn, aczkolwiek na potrzeby opowiadania ten fakt został przez autorkę opowiadania zmieniony.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro