Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Kim ♡ Macau

Kim nigdy nie był w złych relacjach z Macau, co nie tyczy się Vegasa, którego Kim od zawsze nienawidził.
Nawet nie wiedział dlaczego, On po prostu dorastał, a wraz z nim wzrastała niechęć do mężczyzny.

Być może był to wpływ Kinn'a, który również nienawidził Vegasa całym sobą. Kim jednak uważał, że Macau był całkiem w porządku. Wszyscy go kochali, oprócz Tankhuna oczywiście.
Tankhun nienawidził wszystkiego, co miało jakiekolwiek związek z drugą rodziną.

Pewnego razu Kim poszedł do baru i zaraz po wejściu zauważył Macau siedzącego samotnie. Postanowił podejść do chłopaka...

Kim: Hej Cau, jesteś tu sam?

Macau: Miałem się spotkać z przyjaciółmi, ale w ostatnim momencie zrezygnowali.

Kim: Mogę do Ciebie dołączyć?

"Stary, od kiedy stałeś się nagle taki uprzejmy?!" - wykrzyknął Macau.

Kim: Nie lubisz gdy faceci są uprzejmi, hmm?

Macau: Czy zdajesz sobie sprawę, że właśnie bezwstydnie założyłeś, że interesują mnie mężczyźni?

Kim: No cóż, tak myślałem i chyba mam rację.

Macau: No tak, ale... skąd wiedziałeś?

Kim: Mój gejowski radar działa na pełnych obrotach.

"Kim, kochanie, musisz być gejem, żeby opanować umiejętność czytania gejów." - zażartował Macau.

Kim: A kto powiedział, że nim nie jestem?

Macau: W prawdzie, to nikt nic o Tobie nie wie... ale tak na poważnie... Ty wolisz chłopców?

Kim: Cóż, ja... Nie odczuwam potrzeby, by się określać. Jeśli ktoś mnie interesuje, po prostu próbuję swojego szczęścia.

Macau: W takim razie... Uważasz, że jestem atrakcyjny?

Kim nigdy nie był nieśmiały, nigdy też nie zostawał za kimkolwiek w tyle. Jeśli czegoś chciał - szedł po to. Pytanie które zadał mu Macau bardzo go zaskoczyło.

Kim: Czy byłoby w porządku, gdybym powiedział, że tak?

Macau: Nie pytałbym, gdyby to nie było w porządku.

Kim: Okey, więc tak. Uważam, że jesteś cholernie atrakcyjny, a nawet seksowny...

Macau: Stary, Ty naprawdę jesteś pewny siebie jeśli chodzi o swoją seksualność.

Kim: Nie ma się czego wstydzić, prawda? A ty? Pociągam Cię choć trochę?

Macau: Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo dziewczyny i chłopcy na moim uniwersytecie za Tobą szaleją!

Kim: Nie obchodzi mnie to. Chcę znać Twoje zdanie.

Macau: Oczywiście, że jesteś atrakcyjny. Jesteś niesamowicie gorący i tak szczerze mówiąc... na pewno bym to z Tobą zrobił, gdybym tylko miał ku temu okazję.

Kim zazwyczaj lubił towarzystwo Macau i czuł się swobodnie w jego obecności. Zawsze go lubił, ale nigdy nie zdawał sobie w pełni sprawy, że lubi go W TEN sposób! Być może to była męska aura, którą roztaczał wokół siebie Macau, może to go właśnie do niego przyciągało? Kim nie wiedział, ale właśnie postanowił się o tym przekonać.

Kim: Jaka byłaby Twoja odpowiedź gdybym Ci powiedział, że mogę spełnić Twoje życzenie?

Macau: Słucham?

Kim: Spędźmy razem noc. Tylko seks, bez presji, bez zobowiązań...

Macau: Pewnie że chcę się z Tobą pieprzyć, ale... czy to na pewno dobry pomysł?

Kim: A dlaczego nie?

Macau: Nie wiem, stary... Boję się, że to skomplikuje naszą relacje. Lubię myśleć, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i nie chcę tego popsuć.

Kim: Powiedziałem Ci, że to nie będzie nic znaczącego. To nie tak, że mamy się umawiać czy coś.

Macau: No nie wiem.

Kim: Cau, daj spokój.

Macau: Czy możesz przestać mówić do mnie per Cau?

Kim: Dlaczego, co jest z tym nie tak?

Macau: Stary, to po angielsku brzmi jak "krowa".

Kim: Oho, no tak... Zapomniałem, że Ty i Vegas lubicie się chwalić, że mówicie po angielsku jakby to był wasz drugi, ojczysty język.

Macau: Niczym się nie chwalę. "Krowa" to słowo, które zna każdy przedszkolak.

Kim: W każdym razie... zrobimy to, czy nie?

Macau: Myślę, że zrobimy.

Kim: Okey, a gdzie?

Macau: Masz swoje ciche gniazdko, pójdziemy tam.

Kim: A może do Ciebie?

Macau: Mieszkam w domu rodzinnym, Kim... Nie chcemy chyba, żeby ktoś nas przyłapał.

Kim: Nie dbam o to. Dobre ryzyko nie jest złe.

Macau: Tak bardzo perwersyjny?

Kim: Tylko w łóżku.

Macau: Zatem....przekonajmy się o tym. Idziesz?

Mężczyźni dotarli do domu drugiej rodziny, opuścili samochód Macau i weszli na posesję bardzo cichutko, starając się nie dać nikomu zauważyć.

Macau: No chodź... Podążaj za mną. - Kim dał się pokierować Macau i kiedy tylko dotarli do jego pokoju - usiadł na łóżku.

Kim: Jest coś, co mnie nurtuje.

Macau: Co takiego?

Kim: Top, czy bottom?

Macau: To zależy.

Kim: Od?

Macau: Jeśli wystarczająco podoba mi się facet z którym jestem, to pozwalam mu się na mnie rzucić.

Kim: A gdzie ja wpisuję się w tą skalę?

Macau: Przestań z tym bełkotem, Kim... Wiesz już, że Cię lubię... - bardzo.

"To bardzo" które nastąpiło po "Lubię Cię", było tym, co zadziałało na Kima. Zaznał potrzeby, by spróbować Macau smakując wszystko, do czego jego dłoń i usta miały dostęp.

Kim: Macau?

Macau: Co?

Kim: Chcę Cię pocałować.

Macau: Co Cię powstrzymuje?

Kim: Podejdź bliżej.

Macau podszedł do łóżka, usiadł na kolanach Kima i zainicjował pocałunek. Jego pełne usta były doskonałym posiłkiem dla głodnego ust, Kima. Kim zachłannie się nimi posilał. Macau pozwolił swojemu językowi wędrować między ich wargami...

Kim: Do cholery! Smakujesz tak dobrze!

Macau po tych słowach natychmiast się odsunął... Wyglądało to tak, jakby tym niemym gestem chciał przekazać "Lubisz smak moich ust? No to teraz sprawię, że za nimi zatęsknisz..."

"To będzie najlepszy czas w Twoim życiu..." - szeptał Macau wprost do czerwonego ucha chłopaka. Zdjął powoli jego koszulkę, trwało to może z jakieś 5 sekund, ale sposób w jaki to robił wydawał się być dla Kima wiecznością.

Macau chciał, aby starszy odczuwał związane z tym napięcie. Zaczął poruszać językiem po jego całej klatce piersiowej. Gryzł sutki, pozostawiając je twarde i spuchnięte. Lizał każdy centymetr skóry, na którym jego język się zatrzymywał... nagle zaprzestał i przeniósł się w górę na szyję Kima, zostawiając na jędrnej, żyłkowanej szyi setki pocałunków, lizał ją, ssał i podgryzał...

Zapach Kima wdarł się do nozdrzy Macau. Było to coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie czuł, a wąchał naprawdę dużo męskich perfum. Zapach Kima był inny. Był wyjątkowy i przytłaczający,  świeży, lecz egzotyczny. Może Kim tak właśnie pachniał? Może to jego naturalny zapach? Wszystko co wiedział, to że ten przyjemny aromat będzie mu towarzyszył przez kolejne kilka dni. Po delikatnym pocałunku zostawionym na jego szyi, którym wywołał ciche jęki i westchnienia starszego... wrócił z pieszczotą do jego torsu sprawiając, że sutki mężczyzny które przez moment zostały porzucone na rzecz "Jej Wysokości Szyi" - ożyły ponownie.

Macau: One są tak wrażliwe. Twardnieją natychmiast, gdy tylko mój język je dotyka.

Kim: Czego się spodziewałeś? Nie dajesz im czasu na odpoczynek.

Macau postanowił posłuchać rady Kima i zostawić spuchnięte sutki w spokoju. Przesunął język w dół po jego brzuchu, liżąc i całując umięśnioną klatkę piersiową. Następnie zszedł językiem trochę niżej, zahaczając o pępek.

Niespotykane uczucia przeszyły kręgosłup Kima. Był tak podekscytowany widokiem Macau który pieścił go od stóp do głów. Macau wstał tuż przed tym, nim dotarł językiem do jego penisa. Zdjął swoją koszulę i uklęknął na końcu łóżka, stając naprzeciwko nóg Kima.

Macau: Rozchyl je.

Kim: Brzmisz tak, jakbyś miał zamiar mnie zaraz przelecieć.

Macau: Bycie na górze to stan umysłu, a nie tylko pozycja. Mogę Cie pieprzyć, nawet Cię nie pieprząc, wiesz?

Kim: Mam desperacką potrzebę, żeby za Twoją niegrzeczniść zbeszcześcić Twoją twarzyczkę.

Macau: Zamiat tego możesz dać mi klapsa.

Kim: Twoje życzenia są dla mnie rozkazem, kochanie.

Macau: Proszę Kim, nie "kochaniuj" mi tutaj.

Kim: Nieśmiały? A co powiesz na skarba? Mogę Cię tak nazywać?

Macau: A możesz po prostu mówić na mnie P'Macau?

Kim: P'Macau? To się nigdy nie zdarzy.

Macau: Sprawię, że to powiesz, wierz mi. -  Macau wypowiedział te słowa jakby był pewien, że Kim prędzej czy później i tak to zrobi. No cóż... Macau był pewnym siebie skurczybykiem.

Macau zsunął spodnie Kima, następnie to samo robiąc z jego bielizną i tym samym odsłonił wyraźnie widoczną erekcję.

Macau: Ładny penis.

Kim: Uwierz mi, że wcale nie jest ładny. - Macau lubił ograniczać swoje rozmowy do minimum, więc kiedy powiedział "ładny penis", to tak naprawdę miał na myśli "O Matko Boska! Jaki ogromny kutas!
I te szalone, wybijające się żyły! Ten kutas mnie zniszczy."

Macau zaczął od smakowania różowego i nabrzmiałegi czubka penisa, który tak gładko owijał się wokół jego cudownego języka. Cały czas patrzył w oczy Kima, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego nawet
na chwilę.

Kim zawsze prosił swoich kochanków, aby kiedy mają w ustach jego penisa patrzyli mu w oczy. Lubił widzieć, jak bezsilnie wsuwają całą długość głęboko w gardło, ale... będąc z Macau, Kim nigdy nie musiał prosić. Macau robił to sam z siebie, z tym że...  rzecz w tym, że Macau wcale nie miał tego bezsilnego spojrzenia. Jego oczy wręcz krzyczały o dominację! Kim był zaintrygowany każdym wyrazem twarzy chłopaka.

Macau tak dobrze ssał jego penisa, że ciało Kima zaczęło się wyginać z rozkoszy. Kilka dźwięków niechcący wydostało się z jego ust. Za każdym razem kiedy Macau słyszał jęki lub pomrukiwania - przyspieszał tempa i gdyby Kim go nie zatrzymał, trwałoby to dalej.

Kim: Teraz się rozbierz.

Macau nie miał już na sobie koszulki, więc zaczął zrzucać z siebie resztę ubrań. I stało się - dwóch nagich mężczyzn razem... Penis Kima twardy jak nigdy dotąd. Krople prejakulatu spływające z penisa Macau. Oboje z myślami popełnienia czynów, które do świętych nie należały.

Kim: Podejdź i wsiadaj.

Macau: Nie, zamiast tego chcę, żebyś wziął mnie od tyłu.

Kim uwielbiał fakt, że Macau w przeciwieństwie do innych chłopców i dziewczyn z którymi był - nie podporządkowywał się wszystkiemu co mówił.

Kim: Lubisz ostro, co?

Macau: Cóż, gdybym lubił delikatnie, nie ruchałbym facetów, prawda?

Kim wstał i popchnął chłopaka do ściany przyszpilając go tyłem do siebie. Pieścił jego pośladki, by po chwili dać mu mocnego klapsa. Ślady jego dłoni odciskały się na skórze młodszego.

Macau: uhhh-

Kim: -prosiłeś o to, pamiętasz?

Macau: Nie zaprzeczam.

Kim: Najpierw przygotuję Twoją ciasną dziurkę, okay?

Kim rozejrzał się dookoła i bez pytania podszedł do szafki koło łóżka, otworzył pierwszą szufladę i wyciągnął z niej to, czego szukał... Buteleczka lubrykantu i garść przeróżnych gumek... Ktoś taki jak Macau - to chyba oczywiste że ktoś taki jak On będzie trzymał takie rzeczy w górnej szufladzie.

Kim: Znalazłem.

Kim wrócił do wciąż przyciśniętego do ściany Macau. Nasmarował środkowy palec i wsunął go do pięknego otworu przed sobą. Macau westchnął zanim Kim włożył kolejny palec. Kim musiał go rozciągnąć przed przyjęciem ogromnego penisa.
Macau musiał przyznać, że to było jedno z najlepszych doznań w jego życiu. Palce Kima skręcające się wewnątrz niego robiły lepiej, niż większość penisów (choć było ich niewiele), które do tej pory miał okazję przyjąć.

Kim: Jest Ci dobrze?

Macau: Tak, cholernie dobrze.

Kim: Gotowy?

Macau: Uhmm, zrób to.

Kim: Powiedz "proszę".

Macau: Nie będę błagał o penisa.

Kim: Oh, naprawdę?

Kim uwielbiał wyzwanie, jakim był Macau. Chwycił go za ramiona i zgiął w pół nad biurkiem. Jedną ręką założył na siebie prezerwatywę, drugą zaś, cały czas przytrzymywał młodszego.

Posmarował swojego penisa żelem, po czym nakierował go w stronę gdzie za chwilę miał się znaleźć. Macau drgnął na ruchy męskości będącej tak blisko jego dziurki. Kim nie tracąc czasu wepchnął go do środka.

Macau: Ahhh- o cholera...

Kim: Taaaak?

Macau: Tak, uhh- kontynuuj.

Kim utrzymywąl stałe tempo, powoli wchodząllc i wychodząc, co jakiś czas uderzając pośladki chłopaka. Ciało Macau przeszywały różne mieszane doznania - od bólu i przyjemności, poprzez uczucie gorąca i praktycznie wszystkiego, co seks ma do zaoferowania.

Dla obojgu z nich były to niebiańskie odczucia. Macau nie mógł powstrzymać swojej przyjemności, nawet jeśli zazwyczaj był cichszy w sypialni. Zazwyczaj to Macau był tym, który sprawia że inni byli głośni, a teraz to On sam prawie krzyczy nie mogąc znieść tego, co robi z nim gorący kutas Kima. Nie mógł znieść tego, jak bardzo czuł się kompletny... To było tak, jakby ten penis nigdy nie miał już wchodzić gdziekolwiek indziej... Pasowali do siebie idealnie. Harmonia między ich ciałami była imponująca.

Macau: Uhh-  mocniej...

Kim poddał się posłusznie. Starszy musiał zaakceptować fakt, że to Macau sprawował kontrolę oraz to, że go to (bez żadnego konkretnego powodu) naprawdę podniecało.

Kim wchodził w niego głębiej, kilkakrotnie uderzając w jego prostatę, czego skutkiem były dreszcze na całym ciele chłopaka. Macau przesuwał dłonią po swoim penisie w tym samym czasie, kiedy był brutalnie brany od tyłu. Przyjemność, którą odczuwał, była nie do zniesienia. Stymulacja Kima sprawiała, że czuł się jakby utknął w ślepym zaułku.

Pod Macau już prawie... powoli uginały się kolana, podczas kiedy Kim...

Kim: Kurwa. Macau. Zaraz dojdę...

Macau wiedział, że to jest odpowiedni moment, by zmusić Kima do uległości... Odsunął się od starszego, wysuwając się z jego wnętrza.

Kim: Co do kurwy?!!

Macau: Mów do mnie P'Macau.

Kim: Macau, przestań. To nie jest zabawne.

Macau: Powiedziałem Ci, że sprawię, że to powiesz. Teraz jest ten czas.

Kim: Daj spokój, człowieku...

Macau: To nie takie trudne. Powiedz po prostu "Proszę P'Macau, muszę dojść."

"PMacau, muszę dojść." - powiedział Kim z rezygnacją w głosie.

Macau: Nie usłyszałem "proszę".

Kim: Nie przesadzaj.

Macau pomyślał, że powinien go trochę popchnąć do działania. Pochylił się lekko, rozchylając swoje pośladki dla Kima, odsłaniając przed nim swoją piękną czerwoną dziurkę,
która tylko czekała na to by wypełnić ją spermą.

Macau: To jest twoja ostatnia szansa.

Kim nie potrafił się już dłużej opierać.
Pokaz, jaki właśnie dał mu Macau był nieziemski. Nie mógł tego pojąć,
jak można wyglądać tak męsko, jednocześnie rozchylając pośladki i zapraszając penisa do wejścia.

"P'Macau, muszę dojść, proszę..." - odparł Kim ulegle.

Macau: Oh, tak... Mój Kim, taki grzeczny chłopczyk...

Kim odebrał te słowa jako zgodę
na ponowne wtargnięcie do dziurki.
W pośpiechu wsunął swojego penisa z powrotem uderzając tak mocno, że Macau prawie powiedział mu, żeby przestał. Macau powstrzymał się jednak od tych słów, gdyż nie chciał ryzykować bycia nazwanym "słabym" lub "nie radzącym sobie", więc po prostu przyjął to jak mężczyzna.

Kilka sekund później Kim skończył, zalewając gorącym strumieniem wnętrze Macau. Kilka kropel spermy spłynęło wzdłuż jego wewnętrznych ud.

Kim wyszedł z niego i ledwo oddychajac położył się na plecach na podłodze. Wiedział, że musi się podnieść i zaspokoić Macau, ponieważ jeszcze tego nie zrobił, ale po prostu nie mógł się w tym momencie ruszyć. Kilka minut minęło, nim odzyskał siły i skierował się w stronę partnera.

Macau: Myślałem, że zapomniałeś, że ja też muszę dojść do finału.

Kim: Spokojnie, kochanie... Potrzebowałem chwili, by uregulować oddech... zmęczyłeś mnie.

Macau: Taaaa... gdy faceci są ze mną, zazwyczaj kończą bez tchu, tak jak Ty teraz.

Kim był trochę obrażony, ale nie mógł się sprzeciwić. Macau faktycznie potrafił wyciągać energię z ludzkich ciał.

Macau: A teraz chodź tutaj i się mną zajmij, dopóki nie wytrysnę.

Kim nie był w nastroju do kłótni, dlatego zdecydował się posłuchać
rozkazu Macau, i tak, owszem. To był rozkaz, a nie prośba. I to wkurzało Kima. Wkurzało, ale jednocześnie podnieciło.

Tak czy inaczej, to było ostatnie co mógł mu zaoferować po tym wspaniałym czasie, jaki Macau dostarczał mu przez całą noc.

Kim uklęknął przed chłopakiem i zlizywał każdą kropelkę prejakulatu wyciekającą z twardego penisa. To było cholernie seksowne. Macau
bardziej podniecał widok jak Kim go ssie, niż sam fakt otrzymywania lodzika.

Macau przytrzymywał głowę Kima, poruszając nią w przód i tył i głęboko wsuwał swojego penisa do jego ust. Kim walczył ze wszystkich sił z uczuciem dławienia, gdy gruby penis Macau obijał się o jego gardło. Kim złapał jądra Macau delikatnie je ściskając, co spowodowało bardzo głośny jęk ze strony tego drugiego.

Kim kontynuował pieszczoty, dopóki Macau zaczął tracić równowagę, dając tym samym Kimowi sygnał, że orgazm jest tuż tuż.

Kim: Blisko?

Macau: Tak, cholernie blisko.

Kim wyciągnął penisa z ust i
lekko się podniósł. Jedną ręką poruszał po erekcji chłopaka, podczas gdy druga trzymała mocno jego jądra.

Macau skończył na swoim brzuchu, wyginając się z ciężkim oddechem.
Kim chwycił za kawałekk ubrania, które były rozrzucone po podłodze i
wytarł nim brzuch Macau, a następnie zbliżył się do niego tak, jakby go przytulał i wytarł krople spermy z jego ud.

Podbiegli do łóżka i położyli się na nim, będąc totalnie wyczerpani po tym całym tym seksie, który właśnie mieli. Minęła chwila, gdy ktoś zapukał do drzwi.

Macau: Kurwa, kto tam?

Vegas: Mac, to ja.

Macau: Uh- uhmm... Nie wchodź,
proszę.

Kim (szeptem): Kurwa, On tu wejdzie...

Macau: Nie martw się, nie wejdzie.

Macau podziękował Bogu, że Vegas miał dobre maniery. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać że tak nie jest, ale Vegas nigdy nie wszedłby do pokoju swojego młodszego brata bez pozwolenia. Drzwi nie były całkowicie zamknięte, Vegas mógłby bez problemu po prostu przekręcić klamkę i wejść prosto do środka, ale tego nie zrobił. Vegas jest osobą, która szanuje prywatność. To jedna z niewielu rzeczy, których Macau się od niego nauczył.

Vegas: Wszystko w porządku?

Macau: Mam towarzystwo i nie jesteśmy odpowiednio ubrani, więc...

Vegas: Dobra robota, mini Mac! Jutro jak się obudzisz, to prosiłbym, aby pierwszą rzeczą którą zrobisz było przyjście do mojego pokoju. Muszę z Tobą porozmawiać, to pilne.

Macau: Jasne, jutro z rana do Ciebie wpadnę.

Vegas odszedł, a Kim wciąż nie mógł się otrząsnąć ze zdziwienia, bo cóż..  Kim zawsze myślał, że Vegas to jebany debil, który robi cokolwiek chce, bo jego tatuś jest tam by go chronić. W rzeczywistości okazało się, że Vegas jest naprawdę porządnym gościem. To był moment, w którym Kim zaczął się zastanawiać, dlaczego przez te wszystkie lata tak bardzo nienawidził Vegasa.

Kim: Wydaje się, że jesteście blisko.

Macau: Jakbyś jeszcze nie zauważył to Ci powiem, że jesteśmy braćmi.

Kim: To nie jest tak oczywiste. Spójrz, ja nie jestem tak blisko z Kinnem, z Khunem też nie.

Macau: W drugiej rodzinie sprawy mają się inaczej. My jesteśmy prawdziwą rodziną. Ochroniarze i wszyscy razem wzięci... Każda osoba pod tym dachem jest uważana za członka naszej rodziny.

Kim: Nie musisz obrzucać mojej rodziny błotem. Wystarczy, że już sam to robię, mini Mac.

Macau: Hej! Tylko Vegas może tak do mnie mówić!

Kim: Okej, luz. Masz papierosa?

Macau sięgnął do górnej szuflady szafki nocnej, wyciągnął paczkę fajek i zapalniczkę. Wyjął jedną sztukę, odpalił ją i się zaciągnął, po czym przekazał papierosa Kimowi.

Kim: Sam bym sobie z tym poradził.

Macau: Musisz być wyczerpany, więc chciałem to zrobić dla Ciebie. Zaopiekować się Tobą po wszystkim i takie tam...

Macau był bardzo troskiwy, mimo że lubił udawać że jest wręcz przeciwnie. Kim uwielbiał to, jak bardzo czuły potrafił być Mac.

"Dziękuję, Macau." - westchnął Kim

Macau: Za co?

Kim: Za Twoją obecność.

Macau: Chciałbym to powtórzyć i mam nadzieję, że Ty też chcesz.

Kim: Naprawdę chcę...

Kim nie miał pojęcia co by zrobił, gdyby Macau nie powiedział tego, co właśnie powiedział. Kim naprawdę chciał z nim być. Chciał się do niego zbliżyć i to co czuł, mogło być już trochę bardziej znaczące. Kim był strasznie zdezorientowany, bo jeszcze kilka godzin temu nie pomyślałby, że spędzi noc z Macau. A teraz tak jakby... czy mógł się w nim zauroczyć, po jednej wspólnej nocy? Och, umiejętności tego młodego mężczyzny przerażały Kima, jednocześnie go ekscytując.

Kim: Mogę zostać na noc? Obiecuję, że wyjdę wcześnie rano.

Macau: Okej, ale pod jednym warunkiem.

Kim: Jakim?

Macau: Pocałuj mnie.

Kim zbliżył się do Macau, pogłaskał go po jego lśniących włosach i złożył najdelikatniejszy pocałunek na jego ustach.

Macau szybko przycisnął swoje usta do Kima w obawie, że starszy oddali się po jednym, małym pocałunku.
Macau zaczął z pasją oddawać pocałunki, jednym razem podgryzając wargi Kima, innym razem zasyssając się na jego języku...

Całowali się przez dobre 5 minut do momentu, aż poczuli odrętwienie warg... Położyli się obok siebie pozwalając, by ich powieki opadły...  Pozwalając oddalić się razem w głęboki sen...

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro