10. Macau ♡ Arm <>
Kinn musiał wysłać kogoś do drugiej rodziny, by przekazać coś Khun Gunowi.
Wysyłanie kogokolwiek do tamtego domu było najbardziej nieprzyjemnym poleceniem. Żaden z ochroniarzy nie chciał tam iść, nie dlatego że byli źle traktowani czy coś w tym stylu... Chodziło głównie o to, że ich wizyta w tym miejscu kończyła się zazwyczaj walką Tankhuna. To nie do pomyślenia jak bardzo Tankhun nienawidził wszystkiego, co związane było z drugą rodziną, aczkolwiek...
...tym razem na ochotnika zgłosił się Arm!
I to wprawiło każdego w osłupienie, gdyż to właśnie Arm był tym, który najbardziej nie cierpiał pojawiać się w tym miejscu. Pete, będąc jego przeciwieństwem lubił się tam czasem wybrać, gdyż chłopak zaskakująco dobrze dogadywał się z Khun Vegasem.
Arm postanowił wziąć to na siebie mając w głowie tylko jedną myśl: chciał zobaczyć Macau i miał nadzieję, że gdzieś tam się na niego natknie.
I na jego szczęście tak się właśnie stało...
***
Gun i Vegas mieli jakieś sprawy do załatwienia na zewnątrz, więc zostawili dom pod opieką Macau zlecając mu odbiór paczki, którą miał dostarczyć Arm. Jeśli coś miało zostać dostarczone do domów zarówno głównej jak i drugiej rodziny, musiało to zostać przekazane do rąk własnych tylko członkowi rodziny.
W głównej rodzinie osobą odpowiedzialną za odbiór paczek był Korn albo Kinn, ale nie Tankhun. Raz się zdarzyło, że Tankhun otrzymał ważne dokumenty i użył ich do składania papierowego origami, dlatego właśnie najstarszemu z braci nie można było powierzać ważnych dostaw... ani w zasadzie niczego innego, co ma jakieś znaczenie.
Jeśli chodzi o rodzinę poboczną... Ich paczki musiały być przekazane Gunowi, Vegasowi lub Macau.
Macau czekał nie wiedząc który ochroniarz zostanie wysłany z dostawą, mimo to miał cichą nadzieję, że będzie to Arm.
I na szczęście tak się stało.
***
Twarz Macau pojaśniała, gdy tylko ujrzał Arma idącego w jego kierunku.
Arm: Khun Macau... Jestem tutaj, by przekazać coś Khun Gunowi.
Macau: Tak, wiem. Zajmę się tym.
Arm: Jasne... Oto przesyłka. Upewnij się proszę, że Khun Gun otrzyma ją do końca dnia, to ważne.
Macau: Przyjąłem.
Arm: Nie wybierasz się nigdzie? Mogę Cię tam zawieźć.
Macau: Eee, nie. Utknąłem w domu dopóki tamci nie wrócą.
Arm: Rozumiem. Będę się już zbierać...
Macau: Nie chcesz wejść na chwilę?
Arm: Nie mogę zostać na dłużej. Khun Tankhun dosłownie zgoli mi łeb jeśli szybko nie wrócę.
Macau: Zgłoś to Kinnowi. Powiedz mu, że potrzebuje w czymś Twojej pomocy, nie będzie miał nic przeciwko.
Arm: Umm... Macau... Naprawdę potrzebujesz mojej pomocy?
Macau: Tak.
Arm: Z czym?
Macau: Czemu nie porozmawiamy o tym na górze?
Arm wszedł do środka i podążał za Macau schodami na piętro. W międzyczasie napisał wiadomość Kinnowi, że potrzebuje w tym momencie conajmniej godzinnej przerwy w pracy... Miał nadzieję, że pomiędzy nim a młodszym znów wydarzy się coś ekscytującego.
Arm: W czym mogę Ci pomóc, Khun Macau?
Macau: Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś lub nie przyszedłeś? Tak bardzo mnie nienawidzisz?
Arm: Nie, proszę Pana. Ja... po prostu... Ja ummm- Ty do mnie nie dzwoniłeś, nie napisałeś też ani słowa, dlatego byłem pewien, że mnie nienawidzisz. Właśnie dlatego zdecydowałem się nigdy więcej nie poruszać tego tematu.
Macau: Byłem zajęty nauką, ale znalazłbym dla Ciebie czas, jeśli byś się ze mną skontaktował.
Arm: Naprawdę bardzo Cię przepraszam, Khun Macau. Wierz mi, że chciałem zadzwonić...
"Uwielbiam, jak nazywasz mnie Khun Macau... Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo..." - szepnął Macau zbliżając się do ucha Arma, wywołując tym samym rumieniec na policzkach ochroniarza.
Arm: Ja... ummm. Zawsze się tak do Ciebie zwracam. Coś się zmieniło?
Macau: Brzmi to o wiele lepiej, odkąd Cię przeleciałem.
Arm: To był tylko jeden raz.
Macau: Nie chcesz tego powtórzyć?
Arm: W inny sposób niż ostatnio.
Macau: Inny, czyli jaki?
Arm: Tym razem, ja chcę Cię pieprzyć.
Macau: Nie przeszkadza mi to, ale... Musisz mi udowodnić, że na to zasługujesz. Udowodnij, że możesz nade mną górować.
Arm: Czyli mogę to zrobić tak jak tylko zechcę?
Macau: Jeśli masz odwagę to oczywiście, czemu nie?
Arm: Jak mogę Ci udowodnić, że na to zasługuje?
Macau: Skarbie... Sam fakt, że mnie o to pytasz pokazuje, że nie jesteś tego wart.
Szczerze mówiąc, Arm byłby w stanie sobie z tym poradzić... Był wcześniej z wieloma dziewczynami i nie miał żadnych problemów z dominowaniem nad nimi czy kontrolowaniem przebiegu ich spotkań, ale Macau był jego pierwszym razem jeśli chodzi o stosunek z mężczyzną... i z jakiegoś nieznanego powodu czuł, że nie wie co robić... więc po prostu zgodził się na wszystko co powiedział Macau, stając się bierny.
Arm dopóki nie przespał się z Macau to nawet nie wiedział, że zainteresuje go mężczyzna.
Owszem, zdarzały mu się myśli, że Pete jest uroczy, a innym razem uważał, że Porsche jest dość atrakcyjny i może, tylko może, chciał wiedzieć, jakie to uczucie go pocałować, ale to nie było na poważne.
Teraz, gdy odkrył że może interesować się mężczyznami... postanowił to zaakceptować i stać się bardziej aktywnym wobec Macau, by odzyskać poczucie dominacji nad swoimi partnerami...
Arm: W porządku... Pokażę Ci teraz to, za czym zatęsknisz.
Macau: Zapraszam...
Arm wiedział, że ma tylko jedną szansę i nie chciał jej stracić. Stał już twarzą w twarz z Macau, więc nie musiał się przesuwać żeby być blisko niego... Spojrzał mu prosto w oczy, przesunął palcami po wargach młodego mężczyzny, a następnie zbliżył się i wyszeptał mu w szyję: "Brakowało mi smaku Twoich słodkich ust." Macau poczuł mrowienie w żołądku spowodowane szepczącym do niego Armem. Starał się to ukryć za wszelką cenę. Nie chciał, żeby Arm zauważył, że ma tak ogromny i natychmiastowy wpływ na jego zachowanie.
Ale oczywiście Arm wiedział. Poczuł to od razu, dając młodszemu fałszywe wrażenie, że tego nie zauważył.
Arm przyciągnął go w pocałunku, który doprowadzał ich do szaleństwa... Sapali w swoje wargi, nie chcąc przerywać pieszczoty, złapanie oddechu schodziło w tym momencie na drugi plan... Zaczęli oddychać przez pocałunek. Ich śliny się zmieszały, a poduszeczki ust były spuchnięte na czerwono po kilku minutach mokrego, dzikiego pocałunku.
Następnie Arm zerwał z Macau koszulkę i bładził dłońmi po jego klatce piersiowej.
"Jak często ćwiczysz, żeby mieć tak idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową?!" - wykrzyknął Arm, zniżając się trochę, aby zassać jeden z sutków Macau, jednocześnie ściskając delikatnie drugi.
"Mam taki sam plan treningowy jak Vegas." - odparł Macau z sapnięciem, odczuwając niebiańskie uczucie ciepłych ust owijających się na jego sutkach.
"Och, rozumiem. To dlatego..." - powiedział Arm między ssaniem i lizaniem torsu chłopaka.
Macau: Dlatego co?
Arm: No, że właśnie dlatego masz niewiarygodnie seksowną sylwetkę w tak młodym wieku.
Macau: Ty też nie jesteś taki zły.
Arm: Daj spokój, jeśli zamierzasz mnie komplementować, zrób to porządnie. Wydaje mi się, że zapomniałeś jak dobrze wyglądam nago.
Macau: Może mi przypomnisz?
Arm zaczął odpinać swoją koszulę powoli i uwodzicielsko, odsłaniając umięśnioną klatkę piersiową.
Macau był zbyt oszołomiony, żeby się odezwać. Pamiętał, że Arm był niezwykle atrakcyjny - dlatego też właśnie się w nim podkochiwał, ale nie przypominał sobie, że jest AŻ tak atrakcyjny... Jego sylwetka była wymodelowana i seksowna, więcej niż na ochroniarza przystało.
Arm: Podoba Ci się to co widzisz?
Macau: Czy to nie jest oczywiste?
Arm: Jest.
Macau: Ale to za mało, by mi zaimponować. Muszę zobaczyć co potrafisz.
Arm: A może Ty pokażesz mi swoje umiejętności i udowodnisz, że zasługujesz na przyjemność którą Ci zapewnię.
Macau: Mam pomysł. Pamiętasz zakład z poprzedniego razu?
Arm: Jak mógłbym zapomnieć, skoro przez niego skończyłem z rozerwanym tyłkiem?
Macau: Postawmy kolejny, będzie zabawnie.
Arm: Mów dalej.
Macau: Zassam się na Tobie i jeśli wytrzymasz 10 minut, pozwolę Ci się pieprzyć.
Arm: Tylko 10 minut?
Macau: Zaufaj mi, że nie będzie tak łatwo jak sobie tam myślisz. Chyba nie zapomniałeś, że ostatnim razem sprawiłem, że byłeś twardy jak skała zaledwie jednym poruszeniem języka. Nie będzie trudno doprowadzić Cię na szczyt w 10 minut. Tak szczerze mówiąc, 10 minut to strasznie długo... Potrzebuję tylko 5-ciu.
Arm: Nie. Przystańmy przy 10-ciu.
Macau: Niech będzie, więc... Jesteś gotowy?
Arm: Pokaż na co Cię stać.
"Pozwól, że najpierw pomogę Ci się pozbyć tego..." - powiedział Macau powoli zsuwając z bioder Arma spodnie, po czym popchnął go łagodnie na ścianę znajdując w niej oparcie.
Położył rękę na penisie Arma i dotykał go przez tkaninę bielizny, aż pojawiło się widoczne wybrzuszenie na jego kroczu.
Macau: Minutnik... Powinniśmy go włączyć? - Macau wyciągnął telefon z kieszeni i ustawił odliczanie 10-ciu minut na zegarku. Wcisnął start i odłożył telefon na szafkę nocną. Następnie jednym zamaszystym ruchem zdjął bokserki Arma, odsłaniając jego pół-erekcję.
Macau: Jesteś już twardy, a
ja ledwo Cię dotknąłem...
W tym momencie Arm zaczął brać zakład bardziej poważnie... Nie zdawał sobie sprawy, że nawet niewielki dotyk Macau może mieć na niego taki wpływ. Zrozumiał, że znalazł się w niebezpiecznym położeniu, ryzyko było duże. Co jeśli przegra zakład... znowu, jak jakiś ostatni tchórz...
Macau nie spodziewał się odpowiedzi od zawstydzonego mężczyzny, dlatego też kontynuował to co robił. Przełożył penisa pomiędzy swoimi palcami, kciukiem pieszcząc jego delikatną główkę i skórę pod nią. Arm westchnął przy lekkim dotyku... Macau był zaintrygowany każdą reakcją mężczyzny, gdyż był to znak, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa. Kropelki prejakulatu wypływały z męskości Arma. Macau polizał pulsującego penisa, by za chwilę go pogłaskać zanim znowu zatopi go w swoich ustach. Zaczął powoli zasysać się na erekcji, raz za razem wsuwając ją w swoje usta i wypuszczając na zewnątrz. Co jakiś czas używał języka, by pobawić się nim na czubku. Pół-erekcja zamieniła się w pełną.
Minęły już 3 minuty po których Macau stwierdził, że pora nadać temu odpowiedniego tempa, więc w pośpiechu zassał się na penisie mężczyzny wysuwając go po chwili. Arm zadrżał pod wpływem przyjemności.
Macau nie był do końca zadowolony z obrotu sprawy, więc wyjął członka z ust, w zamian za to na nowo używając swojej dłoni, dodatkowo też chwycił rękę Arma i włożył kilka jego palcy do swoich ust - głęboko aż po gardło i ssał je przez kolejne kilka minut. Widok który miał przed sobą Arm mógł bez problemu doprowadzić go do orgazmu, przez co musiał się ostro hamować.
Arm: Hey! Uhh- oszukujesz!
Macau: Powiedziałeś, że chcesz ujrzeć moje umiejętności. Właśnie Ci je pokazuje.
___
~ Arm's pov ~
'Cholera, Arm! Weź się w garść, koleś! Minęło dopiero 5 minut... Musisz wytrzymać jeszcze 5. No już, Arm! Spokojnie Arm, dajesz... Pomyśl o czymś innym. Myśl o swojej babci... Nie dasz rady dojść mając w głowie jej twarz. No już, ogarnij się... Dasz radę...'
Na szczęście to naprawdę zadziałało. Arm był prawie na granicy, ale myśl o swojej babci sprawiła, że jego członek prawie całkowicie opadł.
Macau: Poczekaj chwilę... jak to zrobiłeś? Wyciągnąłeś kartę odwrócenia uno czy coś?
Arm: Ty robisz to, co musisz i ja też robię to, co muszę.
Macau nie chciał marnować więcej czasu, więc kontynuował ssanie palców Arma, jakby od tego zależało jego życie. Masował przy tym jego penisa i pieścił jądra. Trwało to jeszcze jakieś 3 lub 4 minuty zanim poczuł, jak mięśnie Arma się napinają, co oznaczało, że jest blisko wytrysku. Macau pomyślał, że nadszedł czas na jego charakterystyczny ruch, aby zakończyć całą tę sytuację... Nie chciał tego robić wcześniej, bo nie byłoby to uczciwe.
Macau wyciągnął palce Arma z ust i właśnie wtedy, gdy miał zamiar zakręcić językiem wokół czubka i wewnątrz napletka jego penisa jako hołd dla swojego legendarnego ruchu 360°, alarm timera zaczął brzęczeć... 10 minut minęło.
Arm zwyciężył.
Martwa cisza rozbrzmiewała w pokoju, podczas gdy Arm uśmiechał się ze zwycięstwa i ulgi. Macau nie spodziewał się, że minutnik zadzwoni tak szybko.
Arm: Więc co teraz? Nie zamierzasz ustąpić, prawda?
Macau: Znasz mnie, dotrzymuję słowa.
Arm: Czyli mogę Cię teraz przelecieć?
Macau: Cóż, nie mam innego wyboru.
Arm: Dobrze - rozbierz się.
Macau zdjął spodnie, a następnie opuścił bokserki i stał w miejscu, czekając na dalsze instrukcje.
Arm: Na łóżko.
Macau poszedł we wskazane miejsce i położył się powoli. Arm podążył za nim i przewrócił go na brzuch.
Arm: Gdzie trzymasz prezerwatywy?
"W pierwszej szufladzie" - powiedział Macau spoglądając na szafkę nocną.
Arm pochylił się na bok i otworzył pierwszą szufladę, aby wyciągnąć prezerwatywę i małą buteleczkę żelu.
Arm: Najpierw się przygotujemy, dobrze?
Macau skinął głową. Arm miał żel na wyciągnięcie ręki i mógł go użyć, aby nasmarować palce... ale zdecydował, że ślina Macau jest w tym konkretnym momencie lepszą opcją.
Arm przechylił głowę Macau na bok i zmusił go do otwarcia ust, po czym wsunął w nie dwa palce wspominając w głowie niebiańską scenę sprzed dosłownie chwili, gdy Macau robił to samo kiedy się na nim zasysał.
Macau przyjął do buzi palce z radością płaczącego dziecka, które właśnie dostało upragnionego smoczka.
Macau zaczął powoli ssać palce, oblizując je językiem, zamykając oczy i ciesząc się uczuciem wypełnienia.
Arm wyciągnął nagle palce i przewrócił Macau na drugą stronę. Przesunął dłoń wzdłuż klatki piersiowej i brzucha chłopaka, następnie po jego tułowiu i wzdłuż krocza, aż w końcu dotarł do celu jakim była jego dziurka. Arm wsunął śliski palec głęboko do wnętrza Macau, co wywołało znaczący jęk młodego mężczyzny. Wkrótce potem dołożył kolejny wilgotny palec, wokół którego kurczące się wejście zacisnęło się jeszcze mocniej.
Arm nieustannie wpychał dwa palce do środka i wyciągał je z powrotem przez jakiś czas, czekając aż Macau się złamie.
Macau: Jestem gotowy. Teraz.
Arm: Co? Moje palce nie są
wystarczające? Potrzebujesz czegoś większego w swoim tyłku? - Macau słysząc te słowa z niedowierzaniem wyciągnął rękę i chwycił
Arma za szyję, mocno ją ściskając.
Macau: Nie przekraczaj granic. Nie zapominaj, do kogo mówisz.
Ton Macau zabrzmiał groźnie, ale...
chłopak wcale nie miał tego na myśli. No cóż, w pewnym sensie zrobił to celowo. Najzwyczajniej w świecie chciał sprowokować Arma. Macau zazwyczaj nie był pasywny, ale jeśli już się to zdarzało, to musiało to być z kimś, kto potrafił go opanować i pokazać mu, że ma kontrolę i
więcej siły od niego.
Niezwykłe jest to, że Arm przejrzał
całe to przedstawienie. Zrozumiał co Macau próbował osiągnąć, więc
postanowił podnieść stawkę
i podjąć wyzwanie.
Arm: Wiem z kim rozmawiam. Mówię do małej kurewki, która jest tak bardzo zdesperowana pragnąc trochę mojego kutasa.
Zamysłem Macau było sprawienie, by Arm był trochę bardziej brutalny i użył względem niego więcej siły... Zamiast tego otrzymaał całą masę obelg... i czy czuł się z tym w porządku? Owszem, czuł się z tym zaskakująco dobrze.
Macau nigdy nie miał słabości do degradacji... nie w ten sposób. Jeśli już, to miał fetysz pochwał. Uwielbiał, gdy jego partnerzy mówili mu, jaki jest dobry... Faktycznie był dobry i zasługiwał na każdy komplement. Z drugiej jednak strony, to On zazwyczaj degradował swoich kochanków i zawsze zastanawiał się, dlaczego to ich tak podnieca... Co jest takiego dobrego w byciu nazywanym słowami jak "dziwka" czy "suka" lub czymkolwiek w tym stylu? Dlaczego ktoś miałby czerpać przyjemność z bycia obrażanym? Nigdy tego nie rozumiał. Aż do teraz... kiedy po raz pierwszy w życiu został nazwany "kurwą".
To było dziwnie zabawne... Arm zupełnie nie wziął pod uwagę faktu, że Macau jest jego pracodawcą... jego szefem... jego Khunem... Skąd wziął odwagę, żeby tak po prostu wypowiedzieć do niego te słowa?
Może Arm faktycznie był tego wart...
Może ma to, czego trzeba... może...
Arm: Co? Czyżbym nie miał racji? Nie jesteś dziwką? Gdybyś mógł teraz zobaczyć to potrzebujące spojrzenie na swojej twarzy! Cholera! Wyglądasz tak pięknie... tak bardzo potrzebujący mojego kutasa... potrzebujący mnie.
Macau: Miałeś to samo spojrzenie, kiedy ostatnio Cię pieprzyłem.
Arm: Czy to jest Twój jedyny przywilej? Że mnie kiedyś przeleciałeś?
Macau: Ty nawet jeszcze mnie nie przeleciałaś, a już się tym chwalisz.
Arm: Celebruję moment...
Macau: ... który coraz bardziej przypomina terapię. Będziesz jeszcze długo gadać? Mam się ubrać i wstać?
Arm: Widzę, jak niecierpliwy się stajesz. Dokładnie dlatego uważam, że brzmisz jak potrzebująca suka.
Macau: Nie zaprzeczę, że tego chcę, ale nie będę o to błagać, jeśli o to Ci chodzi.
Arm: Nie potrzebuję żebyś o coś błagał... przynajmniej nie słownie. Twoja twarz mówi mi wszystko.
Arm zdecydował, że nadszedł czas, by to w końcu zrobić. Chwycił opakowanie z prezerwatywą, rozdarł je i wsunął gumkę na swego penisa, nakładając na niego trochę lubrykantu. Następnie ustawił się przy wejściu Macau i delikatnie wprowadził w niego część swojej długości. Macau zadrżał przy lekkim wniknięciu. Młody mężczyzna jęknął głośno, gdy Arm wszedł w niego całkowicie...
Macau: uh- ahh- Ja...
Arm: Co? Podoba Ci się, gdy jestem w Tobie?
Macau: uh- Tak...
"Jesteś taki spragniony tarcia?" - powiedział Arm, gdy mocno wbijał się w Macau.
W momencie kiedy Arm trafił w jego czuły punkt - słowa, które chciał wypowiedzieć Macau utknęły mu w gardle, więc młodszy kiwnął tylko głową w odpowiedzi.
Arm ani na chwilę nie przestawał uderzać w jego wejście, raz po raz trafiając wprost w prostatę chłopaka, w zamian za to otrzymując słodkie jęki Macau, które były jak muzyka dla jego uszu. Słuchanie westchnień Macau będącego w najwyższym podekscytowaniu sprawiło, że Arm poczuł pewien rodzaj przyjemności, którego nigdy wcześniej nie doświadczył.
Arm pochylił się, odbijając mokry pocałunek na ustach Macau, które smakowały jak wata cukrowa, między swoimi równie gładkimi i słodkimi wargami. Po minucie odciągnął się od pocałunku... Macau wyraźnie chciał więcej i nie był zadowolony gdy starszy się odsunął, aczkolwiek oparł głowę i przewrócił oczami, gdy Arm zszedł niżej i zaczął ssać jego sutki, przełączając się między ssaniem, lizaniem i szczypaniem.
Macau prawie krzyczał z nadmiernego podniecenia. Poczuł gorący przypływ w swoim penisie. To był znak.
Macau: Ja- uh- kurwa-- Docho.. Zaraz
skończę...
Arm: Zrób to dla mnie.
Macau doszedł natychmiastowo na swój brzuch, brudząc go spermą, dysząc i wciąż łapiąc oddech z satysfakcji, którą w tym momencie odczuwał.
Arm zerkał na zniszczoną seksem twarz Macau oraz na jego rozczochrane włosy i czuł, że też zbliża się do wytrysku... Spoglądanie na delikatnego, młodego mężczyznę, który nie mógł złapać tchu i wyglądał na tak bardzo zdezorientowanego - było piękne.
Arm: Jestem blisko... wytrzymaj jeszcze chwilę.
Arm przyspieszył tempo i kontynuował mocne i szybkie ruchy względem wyczerpanego chłopaka leżącego pod nim. Macau po prostu leżał nieruchomo i znosił to jak prawdziwy mężczyzna. Młodszy zachował cierpliwość, aż Arm osiągnie orgazm, wypuszczając swoją spermę do jego wnętrza. Arm zdjął pełną spermy prezerwatywę, zawiązał ją w węzeł i wrzucił do kosza na śmieci. Zszedł z Macau i przez chwilę leżał obok niego.
Macau leniwie wstał i sięgnął po czyste ręczniki. Wziął jeden dla siebie i rzucił drugi Armowi. Użyli ręczników, aby oczyścić resztki spermy i potu z ich ciał i przez chwilę odpoczywali, zanim ciszę przerwał dźwięk.
"To było... tak dobre." - oznajmił Macau zostawiając szybki, ale szczery pocałunek na usta Arma.
"Chcesz wziąc razem prysznic?" - zapytał Arm, wstając i kierując się do łazienki.
"Może..." - wymamrotał Macau atrakcyjnym głosem i pośpieszył do łazienki, znajdując się tam szybciej od Arma...
***
T/N
Kontynuacja Macau & Arm. Długo mnie nie było... Tęskniliście za rozdziałem? ^^ ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro