Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8.

Parę dni później, wyczekując na przyjście Harry'ego z niesłychaną niecierpliwością, w momencie, w którym tylko usłyszałem dzwonek do drzwi, popędziełem do przedpokoju. Wcześniej tylko przejrzałem się w lustrze (czwarty raz), nim otworzyłem je na oścież z uśmiechem.

Zaproponowałem spotkanie przez wiadomości wczorajszego dnia. Wciąż trzymałem się tego samego argumentu, chciałem poznać Harry'ego bliżej. Chciałem wiedzieć czym się interesuje, czy uprawia jakiś sport, poznać jego ulubione książki, filmy i potrawy. Chciałem spędzić z nim czas; byłem na to niezwykle podekscytowany. Przygotowałem nawet butelkę wina i zamówiłem już sushi.

Przygotowałem się rzecz jasna na to, że chłopak zapewne postara się ze swoim ubiorem bardziej niż zazwyczaj, ale w najśmielszych snach nie śmiałem sobie wyobrazić go aż tak kolorowego. Miał na sobie pudroworóżowe rurki z dziurami na kolanach, spod których byłem w stanie zobaczyć śliczne kabaretki. Na jego torsie spoczywał lekki, prawie przezroczysty podkoszulek w jasnoniebieskiej barwie.

Zastanawiałem się, jak to możliwe, że chłopiec narzuca na siebie tyle barw, a to wszystko wciąż ze sobą współgra. To po prostu mu pasowało razem z czarnymi botkami, które już widziałem na jego stopach. Wyglądał olśniewająco i właśnie taki był, lśniący. W dodatku nałożył trochę połyskującego różu na policzki. To wydawało mi się nieco abstrakcyjne, bo przecież i tak naturalne rumieńce pojawiały się nad jego kośćmi policzkowymi co chwilę.

– W porządku?

Po jakimś czasie wgapiania się w jego twarz zauważyłem, że pełne wargi się poruszyły, wypuszczając z siebie parę pięknych dźwięków.

– Teraz jak już ciebie widzę, jest idealnie – odparłem kokieteryjnie, a potem Harry wyjrzał za mnie, zapewne w poszukiwaniu Amelii, ponieważ od razu przywitał mnie pocałunkiem.

Z impetem wpił się w moje wargi, krótko chociaż intensywnie ich smakując. Nie zdążyłem zareagować, wciąż trzymając klamkę drzwi. Osunął się ode mnie, a ja tylko przełknąłem dyskretnie ślinę.

– Cieszę się, że mnie zaprosiłeś – wyjaśnił.

– A ty za ten strój powinieneś dostać co najmniej pięćdziesiąt funtów, jak nie sto – wypaliłem, biorąc między palce materiał jego bluzki.

– Może zamknij drzwi, Louis – zachichotał, a ja uniosłem brwi. Czyżby grał dzisiaj niedostępnego? W porządku, mógł być moim wyzwaniem.

Na jego uwagę natychmiast zamknąłem drzwi, a Harry wyglądał na bardzo podekscytowanego każdym ruchem mojego przedramienia, które obserwował. Może to przez tatuaże, których wówczas nie miał okazji widzieć, albo to przez sposób, w jaki moje mięśnie uwydatniały się nas skórze przy wyciąganiu ręki.

– Napiłbyś się czegoś? – zapytałem go czule, obejmując pulchną talię. Szczerze? Nie obchodziło mnie do końca, co Amelia pomyśli widząc jak się obejmujemy. Wiem, że to zaakceptuje. Najważniejsze dla mnie było, aby po prostu nie zobaczyła... zbyt wiele.

– Chętnie bym się czegoś napił – wręcz lgnął do mojego uścisku, choć starał się zataić swoje nieposłuszne ciało, które samo pchało się w moje ramiona. To było przyjemne, obejmowanie. Poczucie bliskości i ładnego, trochę waniliowego zapachu. – Usiądziemy w salonie? A Amy?

– Amy w tym momencie siedzi w swoim pokoju i robi kolorowanki, więc można powiedzieć, że mamy ją z głowy – zaśmiałem się krótko.

– Okropny ojciec – skarcił mnie prześmiewczo.

– Wiem – uniosłem brwi, kręcąc głową, bo przecież oboje żartowaliśmy. W końcu zajęliśmy miejsce na kanapie, a w telewizji leciał jakiś program muzyczny, więc nie było niezręcznej ciszy.

– Ale może upewnisz się, czy na pewno wszystko u niej w porządku?

– Zabroniła mi wchodzić do jej pokoju – przyznałem rozbawiony.

– Jak to? – zmarszczył brwi.

– Uważa, że potrzebuje teraz bardzo dużo prywatności, bo jest już prawie nastolatką – wytłumaczyłem mu śmieszny kaprys mojej małej córki. – Nie wchodzę tam odkąd wraca z przedszkola, aż do dwudziestej, gdy musi szykować się do spania.

– Och... – Harry zaraz po tym zaśmiał się, trącąc łokciem ozdobną poduszkę. – Więc miałeś dla mnie coś do picia...

– Mam kolekcję wina w piwnicy – przegryzłem wargę. – Miałem ochotę na coś słodkiego, ale nie musimy pić alkoholu. Mogę ci zrobić nawet herbatę.

– Jestem dużym chłopcem, spokojnie, wiem kiedy przestać pić – zapewnił z pewnym siebie uśmieszkiem, co zmotywowało mnie do szybkiego skierowania się w stronę piwnicy.

Wszedłem po niewielkich schodkach natrafiając na winniczankę. Miałem tu naprawdę duży wybór win, które kiedyś od kogoś dostałem, lub sam je kupiłem. Wziąłem w rękę to, które zdobyłem dzisiejszego dnia. Czerwone, bardzo delikatne. Od razu wszedłem do kuchni, zabierając ze sobą dwa kieliszki.

Krocząc dumnie i mam nadzieję, zalotnie w stronę chłopaka podziwiałem to, jak lustrował całą moją sylwetkę od góry do dołu z przygryzioną wargą. To nierealne, że po tak krótkiej znajomości pożądanie czaiło się w nas, wcale nie tak dyskretnie. Napięcie wisiało między nami.

– Studiujesz, masz brata, zawsze niesamowicie się ubierasz, więc to musi być powiązane z twoimi zainteresowaniami – zacząłem temat, korkociągiem otwierając wino. Stałem nad stołem, mówiąc do Harry'ego, który na każdą wymienioną rzecz przytakiwał. Jego noga podrygiwała w rytm muzyki – masz francuskie korzenie i dobry gust do literatury. Tyle o tobie wiem, Harold, i to mało, cholernie niewystarczająco.

– Nie lubię mówić o sobie... – przyznał, bawiąc się tymi najbardziej niesfornymi loczkami.

– To kolejny nowy fakt o tobie! – zaświergotałem.

– Zapytaj mnie o coś, wtedy ja ci odpowiem...

– Powiedz mi o czymś, co lubisz.

– Lubię ciebie!

– Harold... – pokręciłem głową, wyjmując korek z butelki z cichym "pop", gdy był na tyle wysunięty z gwintu, że po prostu pociągnąłem go palcami.

– Sam już wymieniłeś prawie wszystko to, co kocham.

– Prawie? – uniosłem do góry brew.

– Oprócz tego mam słabość do muzyki. I nie pytaj, proszę, o konkretny gatunek, ponieważ nie jestem ograniczony, by słuchać tylko jednego przedziału w muzyce, która w każdej swej odsłonie jest przecież piękna.

– W porządku – zacząłem napełniać jeden z kieliszków. – I czytasz książki, prawda? Wolisz to, czy oglądać filmy?

– Jak można woleć filmy? – zmarszczył brwi z wyraźną w głosie kpiną. – Nie wywołają w tobie nawet w połowie tego, co chciażby naprawdę przeciętna książka.

– Wiesz, książki są dla tych, którzy potrafią bawić się własną wyobraźnią – podałem mu kieliszek. – To znaczy, że twoja jest na pewno bardzo ciekawa.

– Czasami wręcz zbyt wybujała – przewrócił oczyma na wszystkie strony. – Nigdy nie byłem przez to zbytnio lubiany, wiesz, pokładałem w ludziach zbyt wielkie nadzieje, jakie powstawały w mojej głowie, a potem czułem wielki zawód.

– Chyba wiem, o czym mówisz – uniosłem kąciki ust, wraz z kieliszkiem bordowego trunku. – Zostałeś zraniony, to nie fair. Jesteś przecież mężczyzną, którego chciałby mieć każdy.

– Moja była, całkiem chwilowa, fascynacja chyba myślała inaczej – zaśmiał się. – To znaczy- doszło między nami do randkowania, więc, wow, to już było coś, ale okazał się być totalnym skrzyżowaniem muła i taborety na drugim spotkaniu. A może wcale nie był taki głupi, tylko to ja jestem inny. Za szybko angażuje się w to wszystko i przez to często nie dogaduje się z facetami. A od pewnego czasu zacząłem skreślać każdego, kto tylko stanął na mojej drodze. Przez te wszystkie niewypały znieczuliłem się na flirty i adoracje. A cytat z pewnej książki mówił „jeśli nie uleczysz tego, co cię zraniło, będziesz krwawić na ludzi, którzy cię nie skaleczyli". To się zgadza – upił łyk wina, wciąż patrząc mi w oczy.

– To, co mówisz jest naprawdę osobliwe, ponieważ mam wrażenie, że przede mną nie miałeś takich chwil niepewności – zauważyłem.

– Ty jesteś inny – odpowiedział bez chwili namysłu albo zawahania. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakie ciepło i otwartość na innych ludzi od ciebie bije. Sam fakt, że uważałeś mnie od początku za ciekawego świadczy o tym, jak tolerancyjny jesteś i jak otwarty masz umysł na wyjątkowe rzeczy, ludzi i zdarzenia.

– Cóż... – przygryzłem wnętrze policzka na te komplementy. – Ja sam w twoim wieku zawsze odstawałem od reszty i tak, jak zawsze byłem duszą towarzystwa i z jakiegoś powodu przyciągałem do siebie ludzi, rzadko kiedy naprawdę czułem się przy kimkolwiek swobodnie... Jedynym takim wyjątkiem w tym czasie była mojej świętej pamieci mama.

– To coś świeżego? – zmartwił się, co wydawało mi się kompletnie urocze.

– Niekoniecznie – uśmiechnąłem się uspokajająco. – Minęło już sześć lat. Amelia jej nie pamięta.

– W jakim wieku ona...? – zapytał z widniejącym w oczach współczuciem. – I przepraszam, jeśli nie chcesz o tym rozmawiać...

– Wszystko jest w porządku, Harry – upiłem łyk wina. – Miała czterdzieści – zastanawiałem się chwilę patrząc lekko w górę i zamknąłem jedną powiekę – trzy lata.

Uśmiechałem się na myśl o mamie.

– Myślę, że anioły w niebie po prostu zazdrościły mojej rodzinie kogoś tak wspaniałego. Niebo zabrało mamę, bo ona... była zbyt dobra na tę stronę świata, wiesz kochanie?

– Musiała być wspaniała – powiedział, przyciągając moją głowę do swojej piersi, a ja nie protestowałem przed tym uściskiem, uważając cały czas na wino. To było niesamowite, to uczucie bliskości jakiego nie doznałem od lat. – Skoro wychowała kogoś takiego jak ty, musiała być cudowną kobietą.

– Była cudowna – uważałem, żeby nie rozlać wina na jasną tapicerkę. – Dwa lata później straciłem też siostrę – odchrząknąłem. – To jest niszczące. Oni zabierają najlepsze osoby.

– To straszne – zipnął, zanurzając nos w moich włosach. – Ale pamiętaj, że one zawsze będą przy tobie, nieważne co by się stało.

– Oczywiście – zaśmiałem się. – Spieprzyłem. Nie chciałem żeby było smutno.

– Przecież nic nie zrobiłeś – zmarszczył brwi. – Poznajemy się. Odpowiedziałeś mi o czymś, co na pewno odcisnęło na tobie ogromne piętno. Jestem za to wdzięczny. A teraz... Zapytaj mnie znowu o coś. O cokolwiek, poważnie – zaproponował.

– Ulubiony kolor? – zagryzłem wargę, patrząc z rozbawieniem na tego ładnego chłopca. To pytanie wydało się trudne dla Harry'ego, który przybrał poważną minę.

– Jak śmiesz zadawać mi tak skomplikowane pytania? – spojrzał na mnie niemalże z wyrzutem. – Wszystkie są piękne i kocham je. Tylko za szarym nie przepadam.

Zaśmiałem się. – Ja lubię czerwony – skinąłem głową na kieliszek. – Kurwa, zastanawiam się czy nie robię właśnie tego, co zrobiła Danielle.

– Louis, ta sytuacja jest zupełnie inna – natychmiast zaczął mnie uspokajać. – Jest dopiero dziewiętnasta, a drzwi jej pokoju nie są zamknięte. Słyszę muzykę co jakiś czas – zmrużył oczy milknąc i spowodował tym krótkie kaskady mojego śmiechu, gdy usłyszałem stłumioną melodię czołówki jednej z ulubionych bajek Amy. – Ona może do nas w każdej chwili przyjść! Jeśli się naprawdę tak źle z tym czujesz, możemy do niej iść.

– Jej komfort jest dla mnie naprawdę ważny... – westchnąłem, widząc jak chłopiec patrzy na mnie... tak kojąco.

– Jestem w stanie to zrozumieć – uparł się. – Chodźmy, pośpiewamy z nią piosenki Elsy – zachichotał.

– Na pewno? – zmrużyłem oko, uśmiechając się na jego pomysł.

– Absolutnie – pokiwał głowa i sam złapał mnie za rękę, aby pociągnąć moje wiotkie ciało za sobą do pokoju mojej córki. Byłem podekscytowany na to, co jeszcze mogło się dzisiaj wydarzyć. Na pewno nie spodziewałem się brokatu na całej mojej twarzy i tego, że wraz z Amelią będziemy robić laurki dla Harry'ego, a on zrobi dwie małe dla nas. Mogłem nimi obkleić całą lodówkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro