2.
Zapomniałam o dodaniu rozdziału w ciągu tego szalonego dnia, dlatego publikuje go w środku nocy....
😏
Każdy z nas ma takie dni, kiedy wkurwić nas potrafi nawet zbyt głośny oddech kompletnie przypadkowej osoby, która nic dla ciebie nie znaczy. Jedna z takich chwil dobijała mnie następnego dnia, po pierwszym spotkaniu z Harrym, w mojej pracy.
Czułem się rozsadzony psychicznie i nieziemsko skołowany. Gdzieś na końcu głowy miałem myśl o tym, że to, co stało się tamtego dnia, nie było właściwe. Zaś z drugiej strony, przecież nie zrobiłem nic złego, zwłaszcza, że Harry sam wykazywał chęci do naszego zbliżenia. Z resztą do niczego nie doszło. Miałem w sobie jeszcze resztki samokontroli, żeby nie przelecieć gorącego chłopaka w domu, gdzie świadkiem była moja bezbronna córka. I kiedy sądziłem, że ten dzień poza paroma opóźnieniami w firmie, na które nie zareagowałem zbyt dobrze przez swój wybuchowy charakter, nie może być gorszy, w moim biurze ujrzałem znienawidzoną gębę swojego współpracownika. Miał na twarzy jak zwykle ten kretyński uśmieszek, który dobitnie przekazywał wszystkim "jestem lepszy od was, możecie mnie cmoknąć w dupę". Wyraźnie miał do mnie jakąś sprawę, ponieważ trzymał w dłoni coś papierowego.
Najpierw wzrokiem owiałem jego strój. Błękitny garnitur wyglądał jakby szedł na bal, a nie do pracy w korporacji. Na ramionach miał białe łaty, co pewnie miało dodać jeszcze więcej ekstrawagancji jego kreacji. Tymczasem ja miałem na sobie zwyczajne dżinsy i koszulę w mlecznym odcieniu. Nie widziałem sensu w większym strojeniu się.
Włosy Matthew prezentowały się perfekcyjnie, ścięte krótko i ulizane do tyłu na żel.
Moja mina, widząc go, zrzedła, kiedy on wręcz cynicznie patrzył na mnie, promieniejąc.
– Dzień dobry, szefie – Matt przywitał się ze mną, cały czas nie spuszczając ze mnie swojego drwiącego spojrzenia. Ostatnie słowo sarknął pogardliwie.
– Mów co chcesz i nie przeszkadzaj mi już – mruknąłem, nie spodziewając się, że nagle na blacie biurka wyląduje gazeta, jaką mój dawny przyjaciel mi pokazał. Z głośnym wydźwiękiem sprawił, że prawie podskoczyłem na swoim wielkim, obrotowym fotelu. Nie tylko ja - Blair, mój asystent, którego biurko znajdowało się w połączonym pokoju, zastukał swoimi adidasami, zaglądając do mojego biura. Młody chłopak zawisł nad futryną drzwi, wzrokiem wędrując po mnie i moim pracowniku.
Z Matthew znaliśmy się od kilku lat. Na początku nasza współpraca była czymś perfekcyjnym. Tylko dzięki temu, że pracowaliśmy we współpracy, nasza firma stanęła na nogi. Niestety, wydarzenia z naszego życia prywatnego pokrzyżowały owocną przyjaźń, końcem końców. skutecznie ją rujnując.
– Wróć do siebie, Blair – uniosłem dłoń w kierunku rudego mężczyzny. – Zrób mi kawę. Czarną, bez mleka.
Po tym, gdy dostrzegłem kątem oka, jak chłopak kiwa głową, aby następnie się ulotnić, spojrzałem dokładnie na okładkę magazynu, gdzie widniało zdjęcie mojej lekko roznegliżowanej żony.
– No i? – zagadnąłem zniecierpliwiony do szczerzącego się mężczyznę.
Obserwowałem jak przysiada na moim biurku, o mało nie strącając zdjęcia mojej córeczki, które tam stało zaraz obok monitora. Wskazał swoim paskudnym, idealnie gładkim palcem na czerwony nagłówek, który tryskał podtekstem.
– Oh, Matt, Matt... – pokręciłem głową z fałszywie współczującym uśmiechem. – Jesteś takim starym koniem, a nie wiesz jak działają media? Zwłaszcza tabloidy?
– A ty na to pozwalasz? – parsknął.
– Myślę, że obaj wyraziliśmy się jasno, mówisz, że teraz łączy nas tylko biznes – zacisnąłem zęby, nie za mocno, by nie pokazać mu tego gigantycznego stopnia, w jakim się sfrustrowałem zdjęciem mojej żony u boku jakiegoś mężczyzny. – Moje życie prywatne dla ciebie ma nie istnieć. Tylko biznes.
– Jesteśmy partnerami i chcę mieć pewność, czy to, co dzieje się obecnie w twoim życiu nie wpłynie na firmę. To chyba jasne, nieprawdaż? – uniósł brew do góry. Sprytna hiena, ale nie bardziej niż ja.
Co za bezczelny kutas.
– Wszystko u mnie i w moim kwitnącym małżeństwie, w porządku – ostentacyjny uśmiech uformował się chyłkiem z moich ust; mówiłem słodkim tonem głosu. – Dzięki za twoje troski, bracie, a teraz możesz iść. Mam sprawy do zrobienia.
– W domu też jesteś taki zimny? – nie miał zamiaru sobie odpuścić, nim nie doprowadzi mnie do szału. – Wiesz, w tym wypadku wcale nie dziwie się Danielle...
– Wyładujesz na mnie swoje frustracje, ponieważ sam jesteś samotnym facetem po czterdziestce, który utrzymuje się z sukcesów firmy? A twój zwiotczały, do niczego nie nadający się... – mogłem kontynuować zawistnie z kpiącym wyrazem twarzy, gdyby nie moment, w którym coś przekonało mnie do tego, by zerknąć za ramię mężczyzny.
Blair niepewnie stanął nad plecami trochę posiwiałego faceta z filiżanką mojej ulubionej kawy.
– Ma pan spotkanie za piętnaście minut, dyrektorze – rzucił w stronę mojego wspólnika, nachylając się nad biurkiem, by położyć kawę pod moim nosem. – Powinien pan być na sali, sir.
Matthew spojrzał ze zmrużonymi oczami na mojego asystenta, a następnie posłał mi pożegnalny już uśmieszek, nim opuścił moje biuro.
– Dzięki, Blair – zwróciłem się do młodszego, mając nadzieję, iż wie, że nie mam tylko na myśli kawy. Gdyby nie on, pewnie dałbym się sprowokować, wypuszczając z ust zbyt wiele niekompetentnych zbereźności.
– Nie ma sprawy – wzruszył ramionami, robiąc krok w tył. – Poza tym spotkanie odbędzie się dopiero za wpół do szóstej. Może jakaś mała podwyżka za pozbycie się pańskiego wroga chociaż na chwilę? – uniósł brodę, naprawdę chętny podwyżki. Uśmiechnąłem się, ponieważ nie powiem, zaimponował mi tym.
– Pomyślę – rzuciłem na odchodne, zbliżając filiżankę do ust. Blair z dumą wrócił do swojego pokoju, pogrążony w odbieraniu telefonów od różnych agencji.
Rzuciłem okiem na kolorową gazetę z grobową miną, czytając tekst. Coś sprawiło, że nie było mi przykro. Nie byłem nawet zły. Moje ciało i mojego ducha owiała obojętność, ponieważ już wcale nie zależało mi na moim małżeństwie, a romans Danielle nie zrobił już na mnie wrażenia. Chciałem tylko żeby przestała działać pod moim nazwiskiem i z moim majątkiem.
***
– Panie dyrektorze... – zagadnął mnie Blair, podczas gdy byłem w trakcie przeżuwania mojej sałatki.
– Mhm? – mlasknąłem z pełną buzią.
– Nie spodoba się to panu, ale nowa dostawa nie przybędzie na czas...
Uniosłem twarz, patrząc na Blair'a ze skoncentrowaniem. Miałem jakąś minimalną nadzieję na to, że robi sobie żarty. To dobre, naprawdę zabawne, a teraz powiedz, że żartujesz. Myśli kłębiły się w mojej głowie, kiedy zacząłem chyba czerwienić się na szyi ze złości.
Delikatny wiatr muskał moje włosy, gdy usiadłem na firmowym tarasie, ówcześnie z pobliskiej restauracji zamawiając lunch. Miałem nadzieję, że trochę odpocznę od wypisywania papierków, bo na moim kciuku formował się chyba odcisk, ale nie. Nie mogłem odpocząć, bo dowiedziałem się, że ktoś znowu coś, kurwa, spartaczył.
– Kto się zajmował dostawą? – zapytałem przaraźliwie chłodnym tonem, resztkami sił starając się nie wrzasnąć, ponieważ pamiętałem, że znajdowałem się nie tylko wśród swoich pracowników, ale i obcych ludzi. – Ma przyjść do mojego biura jutro. Z samego rana. A ty wcześniej powiadom mnie, co to za łajdak.
– Dowiem się, panie Tomlinson – ścisnął jakąś teczkę w swojej prawej dłoni, szybko się ulatniający. Sięgnąłem po serwetkę ciężką dłonią, wycierając swoje usta z majonezu. Miałem nadzieję, że nie będę musiał siedzieć tu do wieczora, ale plany widocznie musiały się zmienić. Z ulgą przypomniałem sobie, że tego dnia to Danielle odbierała Amy z przedszkola i obie są już pewnie w domu.
Moje kolano zaczęło niespokojnie podrygiwac w miejscu, jako jeden z moich tików nerwowych, gdy kontynuowałem jedzenie. Czułem na sobie niespokojne spojrzenie moich ludzi; dobrze wiedzieli, że ktoś z nich ma mocno przechlapane.
Kiedy zjadłem swój posiłek, sięgnąłem do wewnętrznej kieszeni mojego żakietu tylko po to, by wyjąć z niej paczkę czerwonych Malboro. Włożyłem papierosa między palce, odnajdując zapalniczkę. Już przy pierwszym wdechu poczułem cudowną ulgę, która w postaci dymu osadziła się na moich zniszczonych płucach. Oparłem łokcie o barierkę, po tym, jak wstałem i nachyliłem się nad widokiem miasta.
Nie ukrywam, uwielbiałem tak po prostu przyglądać się temu, co działo się na zewnątrz firmy. Przeróżni ludzie, zaobserwowani własnymi sprawami pędzili każde w swoją stronę, a moją ulubioną rozrywką było odgadywanie tego, co czują.
Wypuściłem z pomiędzy lekko spierzchniętych warg biało-szary obłok dymu. Swoją żuchwę odchyliłem do tyłu, ciesząc się drobnymi promieniami słońca, które szczypały mój policzek. Wyłupiłem wzrok na dwie postaci, które przyciągnęły moje spojrzenie, stojąc obok przystanka autobusowego.
Był to piękny nauczyciel mojej córki we własnej osobie, który rozmawiał o czymś z przejęciem z jakąś dziewczyną, najpewniej, w jego wieku. Nie zdołałem dostatecznie zachwycić się tym, jak świeżo wyglądał przez jego zmartwiony wyraz twarzy.
Nie sądziłem, że mógłbym zobaczyć go tak blisko mojej firmy; nawet nie wiedziałem, w której części miasta mieszka. Mógł przechadzać się tędy codziennie, a ja dopiero teraz go tu ujrzałem.
Jeśli myślałem, że wczoraj był wyzywająco ubrany, dzisiaj wyglądał jeszcze bardziej słodko i seksownie.
Miał na sobie nie za gruby sweter chyba we wszystkich możliwych kolorach, jakie mogły mi w jednej chwili przyjść do głowy. Był na tyle długi, że zasłaniał co najmniej połowę jego dużych dłoni i (co ucieszyło mnie najmniej) jego pośladki, które musiały wyglądać zjawiskowo w tych niedorzecznie obcisłych rurkach.
Wyglądał jak maleństwo, choć z drugiej strony wywoływał u mnie dreszcze, spowodowane tym, jaki miał w sobie seksapil. Jego loki były puszyste, uda nadęte w tych obscenicznych spodniach.
Mój uśmiech jednak opadł po tym, gdy chłopak po powiedzeniu czegoś koleżance przekręcił głowę w bok, a jego warga zadrżała. Dziewczyna szybko objęła go, głaszcząc w pokrzepiającym geście gęste pukle.
Nie wiedziałem, co to może oznaczać, w końcu nastolatek jeszcze wczorajszego dnia tryskał energią. Wystarczyło spędzić z nim ten krótki czas, by przekonać się, że jest barwną osobą.
Obserwowałem ich w skupieniu. Mój wzrok namierzył samochód brata Harolda, który podjechał pod przystanek. Harry wraz z - jak mniemam - koleżanką, przywitali się z chłopakiem, który zgarnął ich do samochodu.
Cholera, pewnie jak zwykle przesadzam, pomyślałem, wzdychając. Przecież tutaj nie musiało wcale chodzić o coś naprawdę poważnego, a może raczej jakąś niewielką pierdołę, jaką przejmują się młodzi ludzie w tym wieku. Za godzinę mu pewnie przejdzie, sam pamiętam, jak to kiedyś wyglądało.
W czasie mojej przerwy obiadowej, mogłem jeszcze na chwilę się wyluzować. Wpadł mi do głowy niegłupi pomysł. Sięgnąłem po telefon, który leżał na stoliku obok pustego opakowania po lunchu.
Odblokowałem komórkę, wchodząc na Instagram. Byłem pewien, że Harry ma tę aplikację. To do niego w zupełności pasowało.
Jako pierwszy od razu wyświetlił mi się profil, którego same już zdjęcie profilowe było bardzo kolorowe, dokładnie w stylu chłopaka, a po ujrzeniu jakie zdjęcia się tam znajdowały, zrozumiałem, że się nie pomyliłem. Wszystkie z nich wyglądały bardzo estetycznie, zachowane w podobnych odcieniach. Na pewno spędzał dużo czasu na robieniu ich i obrabianiu. Tylko na niektórych była przedstawiona twarz chłopca, a raczej tylko jej części. Większa ilość zdjęć przedstawiała jego sylwetkę, piękne kreacje i... nagie ciało. Moje usta się rozchyliły, kiedy zobaczyłem zdjęcie, na którym chłopak najpewniej leży w pozycji na brzuchu. Kadr przedstawiał jego nagie ramiona, plecy i uda. Wypięty tyłek chłopaka również eksponował się na zdjęciu, a jakby tego wszystkiego było mało, zauważyłem na dolnej części ciała Harolda, na jego nogach i sprężystych pośladkach, zaciągnięte pończochy.
– O kurwa... – wyrwało mi się, lecz momentalnie zakryłem usta dłonią, czerwieniąc się jak nastolatek przez ciekawskie spojrzenia. Założyłem też nogę na nogę, starając myśleć o codziennych przykrościach, aby moja erekcja poszła w zapomnienie.
Przewijałem dalej zdjęcia widząc sylwetkę Harry'ego skalaną w intensywności kolorowych świateł. W dłoni trzymał drinka, a jego pozycja przedstawiała go w trakcie jakiegoś sensualnego tańca. Podpis nawiązywał do zabawy w klubie, nie szczędził również wesołych emotek.
Jedno ze zdjęć zdecydowanie było moim ulubionym. Kadr przedstawiał klatkę piersiową chłopca, obsypaną brokatem. I to wydawało się szalone, ale było seksowne, zarazem delikatne, takie łatwe, a jednak... efektowne. Kiedy przewijałem ekran palcem, zobaczyłem zdjęcie w takim samym stylu, tym razem przedstawiające pośladek chłopca ukryty w cienkim, białym materiale majtek, również błyszczący brokatem
Ok, oficjalnie już bylem pewny tego o czym tylko wczoraj fantazjowałem. To był najpiękniejszy chłopak... nie. Najpiękniejszy człowiek, jakiego kiedykolwiek miałem okazje ujrzeć. Był po prostu perfekcyjny i naprawdę nie potrafiłem znaleźć w nim choćby najmniejszej wady.
Zablokowałem telefon, odkładając go na stolik i schowałem twarz w dłoniach. Miałem stojącego penisa i w dupie to, że powinienem wyjaśnić jeszcze kilka spraw. Byłem pewien, że zaraz zwariuje. Musiałem znaleźć się w miejscu, gdzie choć na chwilę zapomnę o wszystkim innym i znajdę chwilę dla siebie i swoje potrzeby.
Po wysłaniu sms-a do Blaira, aby sam zajął się opóźnieniem związanym z dostawą towaru, wsiadłem pospiesznie do swojego porche i odszukałem w nawigacji najbliższy klub.
Tak. Właśnie miałem zamiar zdradzić swoją żonę z kimś kompletnie przypadkowym.
Nie wiedziałem, czy to, co robię jest właściwe. Z jednej strony nie chciałem zniżyć się do jej poziomu, a z drugiej, byłem pewien, że ona nie myśli o wyrzutach sumienia, kiedy idzie do łóżka ze słynnymi aktorami po, lub przed nagrywkami nowego filmu. Byłem pewien, że ona nawet nie ma wyrzutów sumienia podczas spełniania własnych fantazji.
Poza tym ja miałem w gruncie rzeczy swój mały cel. Wiedziałem, że muszę sobie ulżyć i zaspokoić swe rządze dzięki osobie, która będzie mi przypominać Harry'ego najbardziej jak było to możliwe.
Poruszałem się bezpiecznie po ulicy, nie byłem szaleńcem. Miałem nadzieję, że mimo wczesnej godziny, jaką była dwudziesta, znajdę w klubie kogoś, kto spełni moje oczekiwania. Nie pamiętam, kiedy ostatnio uprawiałem seks z Danielle, to mogło być jakieś trzy, może nawet cztery lata temu. Wszystko działo się mechanicznie. Tym razem chciałem znaleźć kogoś, z kim nie będę musiał się kontrolować.
W końcu zaparkowałem (co nie było łatwym wyzwaniem) jak najbliżej klubu i już na ulicy dało się słyszeć dudniącą, klubową muzykę, co sprawiło, że byłem jeszcze bardziej zdeterminowany, by to zrobić.
I kiedy znalazłem się między spoconymi, ruszającymi się do zmysłowego rytmu ciałami, naprawdę poczułem ochotę na seks.
Najpierw chcąc się rozgrzać podszedłem do baru. Autem mogłem zająć się w innym czasie, teraz potrzebowałem alkoholu.
Z trudem dotarłem do baru, dosiadając się na wysokim krześle. Oparłem dłonie o blat, wyciągając telefon, żeby upewnić się, że Amelia ma opiekę i nie będę jej potrzebny tego wieczoru. I tak powinna niedługo spać.
Do: Danielle
„Muszę załatwić jeszcze parę rzeczy w firmie i nie wiem, czy w ogóle wrócę na noc do domu. Amelia śpi?"
Po wysłaniu wiadomości, poprosiłem o zwykłe trzy kieliszki wódki.
Odpowiedź otrzymałem stosunkowo szybko. Dowiedziałem się, że Amy wraz ze swoją mamą oglądają bajki. To pozwoliło mi się trochę uspokoić. Chciałem wystukać jeszcze jedną wiadomość, ale poczułem jak ktoś odbiera mi telefon. Ze zdezorientowaniem spojrzałem na barmana, który wyrwał mi moją własność z dłoni. Zmrużyłem oczy na przystojnego mężczyznę, który głupio się do mnie uśmiechał.
– Przepraszam? – mruknąłem, patrząc na niego zdezorientowany i lekko zbity z tropu, gdy młodszy ode mnie co najmniej o pięć lat, meżczyzna bezwstydnie przyglądał się mojej sylwetce.
– Nie lubię być ignorowany – zacmokał, wbijając we mnie spojrzenie ciemnych tęczówek. Przez tę neonowe światła nie mogłem odgadnąć ich koloru, ale to stało się nieistotne. Położył telefon obok mojej dłoni, wskazując na shoty.
Sam pozwoliłem sobie na zlustrowanie barmana od góry do dołu, nim odezwałem się z dużo bardziej przychylnym tonem.
– Masz do mnie jakiś interes?
– Zastanawiałem się, co tu robisz – oblizał końcem języka swoje wargi. – Nie wyglądasz jak ci wszyscy ludzie, których tu widzę.
– Więc pracujesz tu długo?
– To mój pierwszy dzień – parsknął krótkim śmiechem, szczerząc się. – Zajebiście mi się tu nie podoba.
– Przynajmniej nie masz zbyt wiele do roboty i dostajesz łatwe pieniądze – przewróciłem oczami. – Ja codziennie wypruwam sobie flaki i staram sie nie zabić własnych pracowników.
– Wyglądasz na takiego – nachylił się na de mną, gdy wypiłem pierwszy kieliszek, krzywiąc się tylko trochę – który jest... ostry.
Na krótką chwilę zmarszczyłem brwi, potem zastępując to nikłym półuśmiechem, kiedy zrozumiałem, co insynuował brunet.
– Coż, to się zgadza, jestem całkiem ostry.
– I wyglądasz na silnego – kontynuował. – Na kogoś, kto ma dużo do zaoferowania.
– A chcesz się przekonać? – upiłem kolejny kieliszek. Nie miałem zamiaru się z nim zbytnio cackać, jeśli chciał tego co ja, nie było po co marnować czasu.
– Stracę pracę, jeśli odejdę od baru – zachichotał, przejeżdżając opuszkami palców po moim nadgarstku. – Ale przecież mówiłem ci, że jej nie lubię.
– Poproś kolegę o krótką zamianę i po kłopocie – uśmiechnąłem się, na kilka sekund łapiąc go za końce jego palców, nim on zabrał rękę i wycofał się od lady.
Wszystko działo się szybko, ale przecież własnej tego chciałem. Zaszaleć i wyluzować się. Brunet, który jak się okazało miał na imię Liroy, zdobył klucz do toalety dla personelu. Kiedy odszedł, ja wypiłem wszystkie shoty, a gdy wrócił, zaczął ciągnąc mnie we wskazane miejsce.
Po tym, gdy rozejrzał się po wnętrzu i zamknął za nami drzwi na wcześniej wspomniany klucz, został momentalnie przeze mnie przygwożdżony do ściany, gdzie zacząłem składac na jego szyi mokre pocałunki. Chciałem by wiedział, że to ja w tej chwili dyktuję mu co ma robić i jak.
– U-uh... Jak masz na imię? – spytał z delikatnym piskiem, kiedy szczędząc czas, wysunąłem dłoń w wewnętrzną część jego uda. Ściągnąłem je, widząc przed oczami cudowne zdjęcia Harry'ego. Kurwa.
– Dla ciebie William – zatopiłem nos w poskręcanych końcówkach jego karmelowych włosów, pachnących klubem.
Wsunąłem bez ogródek dłoń w jego bieliznę, caly czas pozostawiajac przy tym swoje oczy przymknięte, wyobrażając sobie, że to właśnie Harry jęczał tuż przy moim uchu.
– Jesteś taki jak mówiłeś? – zapytał, łapiąc mój kark, gdy, jak podejrzewam, mimowolnie, wypchnął swoją miednicę naprzeciw mojej dłoni, którą uścisnąłem jego biodro. – Pokaż mi.
Drugą rękę zanurzyłem w odmętach jego loków, naciskając wladczo na głowę chłopaka. On od razu zrozumiał o co mi chodzi i pod wpływem mojej siły, upadł przede mną na kolana, niemal odruchowo sięgając dłońmi do mojego rozporka.
Chciałem żeby w końcu się zamknął, nie ważne na jak wielkiego sukinsyna wychodzę. Nie mógłbym już być gorszym skurwielem patrząc na czyny, których dokonuję.
Popchnął mnie, bym oparł się o ściany, wkładając dłoń pod moje bokserki. Jego skóra była trochę zimna, co sprawiło, że mój penis od razu wyprężył się pod wpływem chłodnego dotyku. Zagryzłem mocno wargę, gdy spojrzał na mnie z dołu.
Z palcami cały czas wplątanymi w jego włosy, zacząłem napierać jego głową na mojego kutasa, którego on dzięki Bogu wreszcie objął swoimi całkiem ładnymi wargami.
Puściłem na chwilę jego włosy, żeby spuścić swoje dżinsy nieco bardziej w dół. Materiał już nie drażnić moich bioder, a opinał się na fragmencie ciała nad udami. Mokry i ciepły język owinął się w okół główki mojego penisa, a ja uśmiechnąłem się głupio, bo już tak dawno nie czułem przyjemności.
Oblizałem usta, mimowolnie ponownie w ciągu bardzo krótkiej chwili wracając myślami do nauczyciela Amelii. Kurwa mać, kto wie co te idealne wargi były w stanie zrobić...
Usłyszałem mamrot nowego znajomego, który zapewne doszukiwał się mojej uwagi, którą chciał na siebie zwrócić. Docisnąłem palce jednej dłoni do jego szyi, drugą pocierając skórę na trzonie swojego penisa.
– Ssij – nakazałem, pragnąc żeby skupił się na swoim działaniu. Zachęciłem go, gdy poruszył swoją głową w dół, biorąc więcej mojego kutasa. – Wiem, że możesz zrobić to genialnie.
Powstrzymałem się przed cichym chichotem, gdy moje słowa musiały go naprawdę zmotywować, ponieważ zaczął to robić dużo bardziej energicznie, mocno zasysając przy tym swoje policzki.
Oparłem głowę o ścianę wyłożoną bordowymi kafelkami. Moje nogi zmiękły body wpływem tego, jak barman chwycił swoją dłonią moje jądra. Złapałem jego włosy mocniej, pociągając tak, by nie wywołać za dużo bólu. Ostatecznie pchnąłem biodra, wyobrażając sobie, że to Harry przede mną klęczy i ssie mnie w sposób, w jaki umie to robić najlepiej.
Pozwoliłem na to, by z mojego gardła wydostał się cichy jęk, gdy ruchy moich bioder stały się płynne, a Liroy przyjmował to, jak pieprzyłem jego gardło z zadowolonymi westchnięciami.
Tylko jeden raz pchnąłem tak mocno, by wywołać jego odruch wymiotny. Miałem wrażenie, że mój penis dotknął jego migdałków. Zrezygnowałem za tym sposobem sprawiania przyjemności, bo myśl o tym, że jakiś chłopak może zarzygać mojego fiuta wcale nie wydawała się czymś atrakcyjnym.
– Wstań – powiedziałem ponownie swoim władczym tonem, przygryzając wnętrze policzka, gdy widziałem jak duże oczy chłopaka zaszkliły się a usta opuchły. – Odwróć się.
Wykonał z grzecznością moje polecenie, a wtedy popchnąłem go na umywalkę, nad którą zawisł. Naparłem na jego plecy dłońmi, wsuwając je pod czarny materiał koszuli. Złapałem za jego biodra, odpinając skórzany pasek.
– Powiedz, czy tego chcesz – nakazałem połszeptem, nachylając się nad jego uchem.
– Tak, kurwa, proszę... – wyskomlał. Mogłem praktycznie usłyszeć jego szybko bijące serce, kiedy opuściłem jego spodnie razem z bokserkami w dół, a on czując to, wypiął się.
Spojrzałem na krągłe pośladki. Liroy zdecydowanie był typem, który musiał ćwiczyć. Miał smukłe ciało, pod koszulką na pewno chowały się mięśnie, co wcale nie było tym, co uważałem za atrakcyjne. Nie miał tak cudownej sylwetki jak Harry, mógł być tylko jego marną kopią. Jego prężyste ruchy wskazywały na to, jaką małą jest dziwką.
W kieszeni moich spodni miałem prezerwatywę, którą zwinąłem z samochodu. Nie mogłem ryzykować jakimś syfem.
Obśliniłem swoje dwa palce, powoli wsuwając w barmana pierwszego, podczas, gdy drugą ręką wyciagałem z kieszeni kondom.
– Will... – wyskomlał cicho, jedną z dłoni ugniatając swój drugi pośladek. Rozsunął go, bym miał lepszy dostęp do jego dziurki. Położyłem zawiniętą w srebrną folie gumkę na umywalce.
Po chwili wsunąłem też powoli w niego swój palec środkowy, przymykając powieki, kiedy brunet sapnął głośno, praktycznie nabijając się na moje palce.
– Jesteś taki, kurwa, dziwkarski – powiedziałem do jego ucha, co zdawało mu się spodobać. Po kilkukrotnym krzyżowaniu palców, usłyszałem pozwolenie na pieprzenie tego małego chłopaka.
Po upewnieniu się, że śliska prezerwatywa nie miała szansy się zsunąć z mojego członka, zacisnąłem palce po bokach potrzebującego barmana, następnie wsuwając się w niego z czuciem.
Nasłuchiwałem jego jęków z przymrużonymi oczami, prawie się na nim kładąc. Dyszałem między jego łopatki, wciskając dłonie w kości biodrowe. Znajdując się już całkiem w chłopaku, który był idealnie ciasny, odchyliłem się, trochę prostując.
– Teraz nie będę delikatny – uprzedziłem go, wysuwając się i po chwili pchnąłem mocno biodrami, sprawdzając na ile mi pozwoli, a o zdawał się to, kurwa, kochać.
– O m-mój Boże... – jęczał bezwstydnie, niemalże pornograficznie, gdy ja w jednym rytmie zacząłem się mocno w niego wbijać, zaciskając przy tym zęby. Kurwa, to było czuć po tak długim czasie jak niebo.
Zacisnąłem swoje powieki, czując jak mój penis rozpycha ciasną przestrzeń. Dosłownie za każdym razem zaciskał się na mnie bardzo dobrze, kiedy byłem coraz bardziej szybki i ostry, nie chcąc by to trwało dłużej. Pompowałem swojego penisa na ciasnej dziurce, nasłuchując jęków.
– Nie przestawaj, proszę – był tak zbereźnie głośny, wypinając się naprzeciw ruchom moich bioder jeszcze bardziej. Wyciągnąłem rękę, aby złapać go mocno za potargane loki, które pociągnąłem.
To wydawało wydłużone stękniecie, gdy mój penis zaczął pulsować, a brunet sam z małym problemem, bo przecież był ściśnięty do umywalki, sięgnął po swoją męskość.
– Jestem blisko... – zakomunikował mi, na co ja zareagowałem natychmiastowym przyspieszeniem swoich ruchów, brutalnie już teraz pieprząc barmana.
Mój orgazm nadszedł w tej samej chwili, w której Liroy wytrysnął nasieniem w swoją dłoń i na umywalkę. Przedłużając swój szczyt, poruszałem się w nim jeszcze chwilę, trochę wolniej. Mój oddech przypominaj ten, który mógłby towarzyszyć mi po przebiegnięty maratonie. Liroy brzmiał podobnie, gdy się z niego wysunąłem.
Oparłem wtedy czoło o kafelki, starając się jak najszybciej unormować swój oddech. Euforia towarzysząca mi po orgaźmie zaczęła zanikać, uświadamiając mi co ja właściwie kurwa zrobiłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro