Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19.


Jak myślicie, ile jeszcze rozdziałów do końca?

100 komentarzy proszę!



– Amelia, przysięgam, że zaraz już nie będę taki miły – lekko podniosłem głos do reszty zirytowany jej marudzeniem przy śniadaniu. Uparła się, że nie będzie jeść, bo musi dbać o linię. Byłem tak wkurzony, ponieważ domyślałem się, skąd w jej głowie biorą się takie rzeczy. Chciałem najpierw wyjaśnić to na spokojnie, żeby nie popsuć sobie humoru, który był niesamowicie dobry po tym jak wziąłem poranną kąpiel przyszykowaną przez Harry'ego. Uparł się, że chciałby zrobić coś dla mnie, więc przygotował wannę pełną pachnących płynów i piany, a jedyne, czego mi brakowało to on sam, ale wtedy postanowił zająć się Amelią. Obudził ją, pomagając jej przywrócić się do porządku po upojnej snem nocy i to było w porządku. Amy nie czuła się spychana na bok, ponieważ ja i Harry bardzo angażowaliśmy się w to, by było jej dobrze mimo tej nowej sytuacji.

Ale w tej chwili, nerwy mi puszczały.

Poczułem dłoń na swoim kolanie, więc automatycznie spojrzałem na Harry'ego, który ubrał jedną z moich bluz. Nawet nie wiem, skąd ją wytrzasnął. Była jaskrawa i różowa, a kiedy powiedziałem, że może ją zatrzymać, wziął nożyczki, twierdząc, że zrobi z niej cropp top - i zrobił, przy czym wyglądał genialnie. Bluza odkrywała jego brzuszek na wysokość pępka. Wyglądał świetnie, w tym, i swoich dżinsowych spodenkach z koronką na kieszeniach i z wysokim stanem, cokolwiek to znaczy.

– Nie denerwuj się, Louis – poprosił mnie brunet.

– Skoro jesteś taki hop do przodu, sam ją do porządku przyprowadź – burknąłem.

– Och, jasne. Zrobię to – wytknął mi język, przyjmując każde wyzwanie, jakie mu rzucałem. Sam zająłem się jedzeniem jajecznicy. – Więc... Amy. Wiem, że jesteś mądrą dziewczynką, a każda mądra dziewczynka wie, że trzeba dużo jeść, żeby rosnąć. Proszę, zjedz posiłek, tak jak ja i tata. Widzisz? Ja już zjadłem swoją porcję, a wezmę sobie nawet dokładkę! – oznajmił dumnie, nabierając więcej jajecznicy na swój talerz z patelni, która leżała na środku stolika. Amelia patrzyła na niego uważnie, aż Harry zaczął jeść zachwycając się obscenicznie potrawą. W końcu dziewczynka chwyciła widelec, a chłopiec ukradkiem wyrzucił wszystko ze swojego talerza na mój, w chwili jej nie uwagi.

Prychnąłem, mrużąc na niego oczy. Nie tylko przez fakt jak chamsko podrzucił mi swoje jedzenie, ale też przez to, że Amelia zawsze go słuchała. Po prostu zawsze! Częściej niż mnie.

– Nie obrażaj się na mnie – fuknął, gruchając do mojego ucha. – Musisz być dla niej tylko troszkę delikatniejszy. To jest dziecko, Lou. Wiem, że jesteś cudownym ojcem, tylko bądź bardziej cierpliwy, bo ona coraz częściej będzie stawiała się przeciwko tobie – znów ucałował mój policzek. – Pozmywam po sobie.

– Najwyżej jak będzie się buntować jeszcze bardziej, zrobię to samo, co mój ojciec mi i moim siostrom jak dojrzewaliśmy – wzruszyłem ramionami. – Wyjmę jej drzwi z zawiasów.

– Jesteś głupiutki – pokręcił głową, wstając od stołu ze swoim talerzem. Patrzyłem na to, jak ręcznie myje talerz, mając gdzieś to, że obok jest pieprzona zmywarka. Harry był moim aniołkiem.

– Więc skąd pomysł z głodówkami, Amy? Możesz mi powiedzieć. Nie będę zły – zwróciłem się do dziewczynki, kopiąc ją lekko pod stołem. – Jesteś smutna? Przez to, że podniosłem głos?

– Ja po prostu widziałam w internecie, że aby być ładną i podobać się chłopakom, trzeba być chudą – mówiła nieśmiało.

– W internecie? – zmrużyłem oczy. – W jaki sposób użyłaś internetu? Bawiłaś się tabletem?

– Tak – pokiwała głową. – Tam była jakaś reklama tato! Taka jak w telewizji, gdzie występuje mama. I ona mówiła te różne rzeczy, nawet wtedy, gdy byłam u niej na noc. Mama jest szczęśliwa, bo mało je, prawda? I podoba się innym, bo jest chuda – zmarszczyła brwi.

– To bzdura, kochanie – pokręciłem głową. – Żeby być szczęśliwym człowiekiem trzeba mieć takiego super tatę, jakim jestem ja! – zawołałem, nagle podchodząc do niej i podniosłem ją. – Poza tym, nie pozwoliłem ci wchodzić na strony dla dorosłych. Możesz oglądać tylko bajeczki, pamiętasz? – wycisnąłem pocałunek na jej czole, czując na sobie wzrok Harry'ego. – A po drugie – westchnąłem – muszę pomówić z twoją mamą. Nie powinna mówić ci takich szlauchów.

– Ale tato... – Amy kopnęła mnie pod stołem, nachylając się do mnie. Chciała chyba, żebym zrobił to samo, więc zgarbiłem się, mrużąc oczy. – Nie da się zrobić tak, żebym nie musiała widzieć mamy? – szepnęła, rumieniąc się.

Zamrugałem kilkukrotnie, przełykając ślinę.

– Co ty wygadujesz, skarbie? – zamrugałem, łapiąc jej małą rączkę.

– Bo ja dużo bardziej lubię być z tobą. A teraz mamy jeszcze Hazze i jest jeszcze fajniej! – wyszczerzyła swoje rosnące ząbki. – A u mamy nie czuję się tak fajnie. Nie mam tam co robić, a mama mówi mi ciągle jakieś głupie rzeczy i wcale mnie nie kocha.

– Amy... – byłem skruszony i zdezorientowany jej wyznaniem. – Przecież mama się stara.

– Przy tobie – podparła policzek na dłoni, bawiąc się jedzeniem. Nabierała jajecznicę na widełek i uderzała nim o talerzyk. Zetknąłem na Harry'ego, który był tak samo zmieszany jak ja. – A jak cię nie ma to mówi niemiłe rzeczy. Nie chcę już z nią być.

– Dobra, dobra. Spokojnie Amy, już we porządku – potarłem kciukiem swoje czoło, drugą dłoń kładąc na karku Amelii. – Załatwię jakoś to wszystko. My dwoje będziemy również rozmawiać o tym jeszcze innym razem, wiesz? Bo wiem, że to wszystko jest dla ciebie trudne i chcę ci wytłumaczyć pewne rzeczy.

Amelia posłała mi uśmiech, więc wiedziałem, że już jest dobrze.

– A teraz ładnie zjesz i razem z Harrym pójdziemy do parku. Dzisiaj masz wolne od przedszkola.

– Naprawdę?! – krzyknęła w ekscytacji, skacząc do moich ramiona, na co ja zaśmiałem się miękko, głaszcząc kciukiem jej lędźwie.

– Podziękuj Harry'ego, to on mnie namówił – szepnąłem do niej, na tyle głośno, by Styles mnie usłyszał.

– Dziękuję, Harry! – wykrzyczała, zeskakując ze mnie, aby następnie podbiec do chłopaka, do którego również się przytuliła.

– To była trudna rozmowa z twoim tatą – powiedział szczerze, głaskając głowę Amelii, która przytulała jego brzuch. – Zjesz teraz śniadanie?

– Ale co, jeśli przez to żadnemu chłopcu nie będę się podobała? – wydęła wargę.

– No to pieprzyć ich! – Harry wypowiedział wyjątkowo mocne jak na niego słowa przy dziewczynce. – Poza tym, ty dopiero rośniesz, kwiatuszku. Zmienisz się jeszcze sto razy.

Dziewczynka kiwnęła głową. – A czy w tym czasie możesz mnie uczesać? – zrobiła znów maślane oczka, zdejmując gumkę do włosów ze swojego nadgarstka.

– Zawsze! – uśmiechnął się szeroko, przyjmując od dziewczynki jej gumkę do włosów i zaczął przeczesywać jej długie pasma palcami.

Kochałem to, jak Amy traktowała Harry'ego. Była nim aktualnie zafascynowana i nie sądziłem, by to uległo zmianie. Wiedziałem, że traktowała mojego chłopaka dosyć jak, cóż, coś w stylu atrakcji, ale wierzyłem, że jak ja i Harry przetrwamy, to to się wyrówna i będzie traktować go tak samo, jak mnie. Tymczasem nie mogłem się napatrzeć na tych dwoje razem. Wyglądali jak stworzeni dla siebie. W pewnych momentach mógłbym stwierdzić, że... jak córka i młody tata. Harry wyłapał moje spojrzenie, kręcąc biodrami do rytmu piosenki, która leciała w radiu. Posłał mi buziaka, dzieląc włosy Amelii na trzy pasma, gdy ja podszedłem do niego, obejmując go od tyłu.

– Tatusiu, bo Harry zrobi mi krzywo warkocza! – wystraszyła się szatynka, widząc mnie kątem oka.

– Przecież nic mu nie robię. Nie panikuj – przewróciłem oczami.

Przytuliłem się do pleców Harry'ego, zostawiając delikatny pocałunek na jego karku. Przymknąłem oczy, nasłuchując jego rozmowy z Amelią o różnych fryzurach. Kiedy byli pochłonięci rozmową, tylko ja spostrzegłem, że jego telefon zawibrował. Chwyciłem komórkę, leżącą na stole i spojrzałem w wiadomość wyświetlającą się na ekranie. Moje usta momentalnie rozchyliły się w pozytywnym szoku.

Od: Gemma 💕

„HARRY, TATA ZŁAPAŁ MAMĘ ZA RĘKĘ I LEKARZE MÓWIĄ, ŻE NIEDŁUGO TEŻ OTWORZY OCZY! JEGO STAN SIĘ POPRAWIA!!"

– I wtedy zacząłem zapuszczać włosy, nawet jeśli nazywali mnie dziewczynką, a przecież jestem chłopcem. Bo to nie wygląd wskazuje na męskość, tylko to, jak mężczyzna potrafi się zachować. To, jak traktuję innych ludzi, kobiety, a nawet zwierzęta-

– Harry, skarbie. Skończyłeś czesać Amy? – spytałem go, trzymając telefon przy swoim udzie.

– Już kończę, a co? – zapytał, przekręcając głowę w moją stronę. Zmarszczył brwi, widząc swój telefon w moich dłoniach. – Co robisz?

– Dostałeś wiadomość od Gemmy, mój diamenciku – zaświergotałem, widząc jak jego oczy zaczynają połyskiwać, gdy zakończył fryzurę, zawiązując warkocza gumką. – Twój tata poruszył dłonią. Jestem przekonany, że operacja nadchodzi.

– Co?! – wrzasnął i w praktycznie dwóch, wielkich susach podbiegł do mnie i zabrał telefon z mojej ręki, aby samemu przeczytać wiadomość. W jego oczach momentalnie pojawiły się łzy.

– Tylko proszę, nie płacz – zaśmiałem się, choć sam poczułem, że jestem bliski wzruszenia. Spojrzałem na Amelię, która nie wiedziała, co się dzieje, kiedy przytuliłem mocno chłopca. – Nie płacz. Operacja się uda, macie pieniądze, lekarze zrobią dobrą robotę. Nie płacz.

– Gdyby nie ty, nie byłoby na to szans... – pocałował mocno środek moich ust. – Nigdy nie będę w stanie ci się odwdzięczyć... – pociągnął cicho nosem.

– Przestań, przestań – złapałem jego policzki. – Oczywiście, że będziesz mógł to zrobić. Jeśli będziesz ze mną i z Amelią.

– Tato, dlaczego Harry płacze? – Amelia powoli, nieśmiało podeszła do naszej dwójki. – Co się stało, że jest smutny?

– Nie jest smutny, kochanie. Harry jest teraz bardzo szczęśliwy, bo jego tata wyzdrowieje – uśmiechnąłem się, czując jak Harry robi to samo, gdy chowa twarz w mojej szyi. – Musisz przytulić Harry'ego.

Kędzierzawy po moich słowach od razu ukucnął przed dziewczynką, rozkładając przed nią ramiona, w które ona z uśmiechem wpadła.

– A czemu twój tata jest chory?

– Bo ma robaka w głowie i muszą mu go wyciągnąć.

– Mój tatuś też na robaka? – zdezorientowała się, patrząc na mnie w szoku

– Nie – powiedziałem równocześnie z brunetem, śmiejąc się przy tym lekko.

– Skąd ten robak się wziął w główce twojego taty?

– Mój tata miał wypadek – wytłumaczył jej, ocierając policzek. – Opowiem ci innym razem, co? Miałaś zjeść śniadanie i ci tego nie odpuszczę. Zjedz, żebyśmy mogli szybko iść na plac zabaw.

***

Już niecałe dwie godziny później kierowaliśmy się wzdłuż prostej ulicy, by dotrzeć na plac zabaw. Trzymałem lewą dłoń Harry'ego, mając cały czas oko na Amelię, która dreptała w odległości kilku stóp przed nami.

– Harry, pobawisz się ze mną na zjeżdżalni? – zapytała, gdy plac zabaw już pojawił się w zasięgu naszego wzroku.

– Obawiam się, że się tam nie zmieszczę, Amy – skrzywił się, widząc plastikową, żółtą zjeżdżalnie. – Może za chwilę, dobrze? Chcę też porozmawiać trochę z twoim tatą – zaśmiał się.

– Ale tata jest nudny, bo tata uważa, że jest za stary, żeby się bawić – marudziła, wydymając dolną wargę.

– Więc pójdź się teraz bawić sama, a ja go spróbuję przekonać do tego, żebyśmy zaraz pobawili się w trójkę – dał jej pstryczka w nos. Dziewczynka pokiwała głową, rozglądając się po placu zabaw, aż w końcu skierowała kroki na zjeżdżalnię. Usiadłem z Harrym na ławce, trzymając jego dłoń blisko swojego uda. – Dlaczego nie chcesz bawić się ze swoją córką, Louis?

– Ona jest małym kłamcą – prychnąłem. – Bawię się z nią, ale nie mam kurwa dziesięciu lat i dostaję dużo szybciej zadyszki niż ten mały glut. A ona uważa, że na pewno robię to, bo mi się nie chce.

Harry zaczął się cicho podśmiewywać, łapiąc mój biceps. – Zadyszki od zabawy na placu zabaw! Więc jak dajesz sobie radę na siłowni, na którą... rzekomo... chodzisz?

– Tam podnoszę ciężary, a nie biegam bez celu – zmrużyłem na niego oczy. – Ty byś prędzej puścił bąka, niż uniósł to, co ja potrafię.

– Kłóciłbym się z tobą, ale obawiam się, że możesz mieć trochę racji – zachichotał, opierając skroń na moim barku. Ściągnął rąbek swojej bluzy lekko w dół. – Myślisz, że kolczyki w pępku są fajne, czy już nieco tandetne?

– Ja siebie na przykład nie wyobrażam w żadnym życiu z kolczykiem, ale jeśli tobie się takie coś podoba, to czemu nie?

– Zayn, jeden mój współlokator oraz chłopak mojego braciszka, jest pircerem. Mógłby mi zrobić kolczyki w każdej chwili, ale jednak się waham – unosząc na mnie wzrok, wydął dolną wargę.

– Wiesz... – podrapałem się po brodzie. – To jednak jest zawsze ryzyko. Najłatwiej w tym miejscu złapać jakieś zakażenie.

– Zayn jest porfesjonalistą – zapewnił mnie, oblizując swoje usta. – On jest świetny. Nikomu nie pasują kolczyki tak bardzo jak jemu. To trochę szalone. Mimo wszystko nie wyobrażam sobie mieć kolczyka na twarzy, ale te na pępku są całkiem seksowne, a ja często noszę koszulki z odkrytym brzuszkiem – powiedział, zerkając na Amelię i znowu na mnie

– Bałbym się w sumie... – przyznałem.

– Czego?

– Tego, że nieświadomie źle cię złapie i zrobię ci krzywdę.

– No weź, to nie goi się tak długo – zachichotał, całując przelotnie w moje usta. Położyłem dłoń na jego udzie, rysując wzorki na nagiej skórze. – Zrobię to. Może jeszcze dzisiaj!

– Chcesz, żebym dał ci trochę pieniędzy na kolczyk? – szepnąłem, finezyjnie przegryzając swoją dolną wargę.

– Wolę kupić jakiś dobry wibrator dla niego i Nialla. Za swoje pieniądze – parsknął. – Nie uważasz, że kiedy jesteśmy parą... ciągnięcie tej gry z pieniędzmi jest trochę, sam rozumiesz, co mam na myśli...

– Harry, ale czy ty nie rozumiesz, że ja pragnę płacić za ciebie tak po prostu, dla mojej własnej przyjemności? – westchnąłem. – Ja nie zbiednieję przez to.

– Wiem, ale... inni ludzie tego nie robią – pokręcił głową – a ja nie chcę mieć poczucia, że idę z tobą na randkę tylko po to, by dostać plik banknotów. Mamy przed sobą całe życie i wystarczająco sytuacji, we których będziesz wydawał na mnie pieniądze, a później ja na ciebie, gdy będę miał stałą pracę, bo tak już jest w związkach. Teraz możesz sobie odpuścić, Lou.

– Czyli mam odpuścić sobie dawanie ci pieniędzy za ładne ciuchy? – mruknąłem, w końcu niechętnie czekając na jego odpowiedź.

– Tak – kiwnął głową, odpowiadając krótko. – Ale wciąż możesz dawać mi podarunki. To mi się nigdy nie znudzi. Jesteś taki kochany, gdy robisz dla mnie tak wiele. I kocham to, gdy nazywasz mnie w taki sam pieszczotliwy sposób jak Amelię, bo wiem, ile ona dla ciebie znaczy.

Uśmiechnąłem się miękko, nachylając do pocałunku z brunetem, jednak zastygłem w połowie swojego ruchu przez nagły krzyk, który później zastąpił płacz mojej córki. Automatycznie ja i Harry przekręciliśmy głowy w kierunku zjeżdżalni.

– Cholera – mruknął od razu mój partner, zrywając się ze swojego miejsca, co zrobiłem zaraz po nim. – Przepraszam, zagadałem cię – powiedział wzruszony, widząc dziewczynkę, która siedziała na piasku pod zjeżdżalnią.

– Jezus Maria, moje kochanie, moja różyczko... – powtarzałem niczym mantrę, klękając przy drżącym od płaczu ciele dziewczynki, nie dbając przy tym rzecz jasna o moje spodnie.

– Co się stało? – spytał ją Harry, głaszcząc plecy dziecka z lekką paniką w głosie, wyciągając ze swojej pudroworóżowej torebki chusteczki higieniczne.

Amelia była zbyt zapłakana, aby powiedzieć cokolwiek, co miałoby sens i dałoby się ponadto zrozumieć. Przytulałem ją tkliwie do swojej klatkie piersiowej, czekając aż się uspokoi.

– Ja widziałem! – wykrzyczał mały chłopiec, na oko trochę młodszy od mojej córki. – Ona ją zepchnęła ze zjeżdżalni! – wskazał palcem na jakąś laleczkę, która właśnie zjechała na dół.

– Co do diabła? – mruknął Harry, kiedy starsza z długimi blond włosami dziewczynka pobiegła w kierunku ławki, na której siedziała - jak mniemam - jej matka, wyglądająca na tak samo dumką szychę jak jej, na oko, dziesięcioletnie dziecko. Jej opiekunka nawet nie zauważyła zdarzenia, dając dziewczynce drożdżówkę.

Harry musiał zauważyć jak moje brwi są ciasno zmarszczone, ponieważ położył dłoń na moim zaciskającym się nadgarstku. – Coś cię boli, Amy?

– Zaraz tę gówniarę zaboli – warknąłem, oddając brunetowi moją córkę, kiedy zerwałem się z klęczek i szybkim krokiem pognałem w kierunku tej małej blondyneczki.

– Louis! – usłyszałem wołanie za sobą, ale Harry nie zdołał mnie zatrzymać, zajmując się Amelią. Kiedy odwróciłem się patrząc na nich znad ramienia, Amy tuliła się do niego, spoglądają na mnie mokrym wzrokiem.

– Czy pani jest niepoważna jeszcze częstując swoją córę drożdżówką? – wrzasnąłem na wyraźnie zszokowaną kobietę, a w momencie, w którym jej córka spróbowała uciec, chwyciłem ją delikatne za rękę, ciągnąć w swoją stronę. – A ty co? Uciekasz, bo wiesz co zrobiłaś?

– Co pan wyprawi?! – zawołała młodsza ode mnie kobieta, stając naprzeciw mnie. Zgarnęła dziewczynkę do siebie, a ja westchnąłem głęboko, uspokajając swoje nerwy chociaż trochę.

– Widzi pani tamtą dziewczynkę? – wskazałem krótko palcem na Amelię. – Pani córka zrzuciła ją ze zjeżdżalni. I potwierdziło to kilkoro dzieci, więc proszę jej, broń Boże, nie bronić!

– Mamo! Ja nic nie zrobiłam! – dziewczynka szybko przybrała dramatyczny wyraz twarzy, zaczynając wyć. Nie wiem, czy naprawdę myślała, że to wygląda realistycznie, ale nawet jej pieprzona matka nie była przekonana.

– Ile lat ma pani córka? – parsknąłem.

– Jedenaście – powiedziała, widocznie zawstydzona zachowaniem swojego dziecka.

– Ja w jej wieku nawet bym nie pomyślał o uderzeniu swojego kolegi albo koleżanki – wycedziłem przez zęby. – Jeśli zaraz nie przeprosi mojej córki, to zgłoszę to tam, gdzie trzeba.

– Madeline... – matka odwróciła dziewczynkę w swoją stronę. Miała srogo ściągniętej brwi, więc pomyślałem, że da jej solidny opieprz. – Dlaczego to zrobiłaś?

– Bo nie chciała się przesunąć! – fuknęła. – I jest brzydka.

– Najbrzydsze są te dziewczynki, które są wredne dla innych – uśmiechnąłem się, nachylając przy tej rozpieszczonej małolacie. – Nikt nigdy nie będzie cię lubił, jeśli będziesz się tak zachowywała.

– Więc dlaczego pana córka bawi się sama? – wytknęła mi język, bezczelnie pyskując. – Ja mam dużo więcej koleżanek. Mama chodź.

– Jakbyś była moim dzieckiem... – mocno zacisnąłem palce na wewnętrznej części mojej dłoni.

– Louis, przestań! – wykrzyknął Harry, w tym samym momencie, w którym matka dziewczynki wyprostowała się jak struna, chcąc prawdopodobnie tak po prostu wyjść z placu.

– Chcę tylko żebyś przeprosiła moją córkę – odsunąłem się od dziecka, podchodząc do Harry'ego, który trzymał w ramionach przestraszoną dziewczynkę.

– Nie przeproszę jej – splotła ramiona na klatce piersiowej.

– Bardzo panią przepraszam – zwróciłem się do stojącej jak kołek kobiety. – Czy może pani jakkolwiek zareagować na odzywki pani dziecka? Albo pani ogarnie swoją... – powstrzymałem się od brzydkiego określenia – albo będzie miała pani poważne kłopoty, a stać mnie na to.

– Madeline, po prostu to zrób, albo dostaniesz karę na telefon – kobieta pchnęła swoją córkę w kierunku Amelii, kiedy Harry postawił dziewczynkę na trawie, chociaż Amy wciąż trzymała kurczowo jego nóg.

– Ja pierdolę, słyszysz to? – zetknąłem mną Harry'ego. – Dziecko ma telefon, świat się kurwa kończy... – wymamrotałem.

– Louis, idź zapalić – Harry złapał mnie za rękę. – Uspokój się.

– Nie zostawię Amelii – pokręciłem głową. – Czy tak trudno jest przeprosić? Co jeśli zjeżdżalnia byłaby większa? Amelia mogła się połamać, albo upaść na głowę. Niech ona po prostu przeprosi.

– Proszę cię... – Harry głaskał mnie w dole pleców.

– Jezu, dobra, przwpraszam – blondynka przewróciła oczami. – Moge już iść do domu?

– Macie podać sobię ręce. Twoje przeprosiny są nieszczere – zmrużyłem na nią oczy, a Amelia w tym samym czasie odwróciła się do Harry'ego, chowając w jego nogach.

– Ja chcę już iść – zapłakała dziewczynka.

– Lou, nie męczmy dzieci – westchnął Harry. – Amelia nie chce tu być i nie zmuszajmy je do niczego...

Spojrzałem na niego i na Amelię ze skruszeniem, poddając się. Amy bała się złośliwej dziewczyny i nie chciałem jej zmuszać do starcia z wrednym dzieckiem. Westchnąłem, biorąc Amelię na ręce i zwróciłem się do wyjścia z parku. – Już dobrze, Amy. Przepraszam, że nie zwróciłem uwagi na to, że źle się czujesz. Przepraszam, następnym razem się z tobą pobawię. Możemy iść do naszego ulubionego parku, tam, gdzie zawsze w lecie jest lodziarnia.

– Chcę do domu – powtórzyła drżącym głosikiem, wtulając sie mocno we mnie. Myślałem, że pęknie mi serce.

– Jesteś pewna? No dalej, poprawmy sobie trochę humor lodami – głaskałem jej plecy, stając w miejscu. – Kupię ci tym razem tyle lodów, ile tylko dasz radę zjeść i pozbieramy kwiatki.

– Kupisz mi ciasteczka? – zapytała z wielką w głosie nadzieją, a ja od razu pokiwałem głową. – Dobrze. Mogą być lody.

– Super, myszko. Jesteś dzielną dziewczynką – odstawiłem ją na chodnik, poprawiając jej włosy i otarłem jej policzki. Spojrzałem na rajstopy dziewczynki, widząc że nie są brudne, więc Harry musiał je wyczyścić. Pocałowałem mocno czoło Amelii, która uśmiechnęła się do mnie ostatni raz, nim zaczęła dreptać między nami, co jakiś czas odbiegając od nas na niedużą odległość. Spojrzałem na Harry'ego ze skruchą. – Przepraszam – szepnąłem do niczego. – Przepraszam, czasem jestem okropny bo- bo nie daje rady.

– Louis, zachowałeś się tak, jak zachowałby się w twojej sytuacji każdy rodzic – od razu powiedział. – A znam cię już trochę i jestem dumny z tego jak mimo wszystko zachowałeś stalowe nerwy.

– Czasem rodzicielstwo jest koszmarnie trudne – otarłem dłonią swoje czoło. – Amelia nie jest prostym dzieckiem. Jest nieśmiała i skrępowana przy rówieśnikami. Nie potrafi im się postawić, więc traktują ją jak szmacianą lalkę. Nie rozumieją tego, że jest małomówna i się boi. A ja zupełnie nie potrafię tego zmienić. Nie wiem jak ją ośmielić, żeby miała łatwiejsze dzieciństwo.

– Przecież żadna z tych rzeczy nie jest twoją winą, skarbie – chłopak zmarszczył brwi, biorąc mnie czule za rękę.

– Ale wciąż, to jest dla mnie trudne – pokręciłem bezsilnie głową. – Ona otwiera się w pełni tylko przy mnie i przy tobie. A dla mnie czasem to wszystko jest zbyt ciężkie, bo od zawsze miała, jakby nie patrzeć, tylko mnie i muszę zastępować jej mamę.

– Nie jesteś już teraz z tym sam, rozumiesz? – spojrzał mi głęboko w oczy. – Nie jesteś. I nie dopuszczę, abyś musiał już kiedykolwiek czuć się tak samotnym jak byłeś. Chcę ci pomóc.

– Jesteś cudowny – upewniłem się krótkim spojrzeniem, że Amelia przystanęła na chodniku parę metrów przed nami, zrywając kwiatka z trawy, i podszedłem do Harry'ego, obejmując go w talii. – To niesamowite, że chcesz uszczęśliwiać takiego gbura jak ja – zaśmiałem się.

– Nie jesteś gburem – od razu zaprzeczył. – No może czasem... – uśmiechnąl się figlarnie, za co dałem mu kuksańca w bok.

Spojrzałem na Amelię, która dobiegła już do budki z lodami. Skupiłem się w pełni na Harrym, sięgając jego miękkich ust, ówcześnie napierając dłońmi na jego nagie boki. Przymknąłem powieki, bardzo czule zasysając i rwąc dolną wargę pięknego i... mojego chłopca.

Parsknąłem cicho w jego usta, słysząc blisko nas gwizdania, a gdy odsunęliśmy się od siebie, okazało się, że była to jakaś grupka nastolatków. Harry przewrócił oczami, ale ja mimo wszystko nie mogłem się nie uśmiechnąć.

– Myślisz, że pomiędzy zakochaniem się, a kochaniem... jest duża granica? – spytał mnie, z dłonią wciąż ulokowaną na moim szorstkim policzku.

– Jeśli mam być szczery to nie do końca – pokręciłem głową. – To drugie po prostu przychodzi po jakimś czasie i już nie odpuszcza.

– Chciałbym to poczuć – wyjawił z czułym uśmiechem. – Żeby mieć po prostu pewność, że... to jest ta rzecz, że kocham.

Ja nic mu nie odpowiedziałem, jedynie przytulając go, z oczami utkwionymi w mojej córeczce. A słowa Harry'ego odbijały się w mojej głowie jeszcze przez bardzo długi czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro