18.
Obyście na następny nie musieli czekać już tak długo...
Mimo małych komplikacji, rozdział w końcu jest. Do połowy napisany przeze mnie samą.
Przez moją głowę uciekały najbardziej mroczne obrazy, kiedy Harry spoglądał na mnie z nisko pochyloną brodą i założonymi za plecami dłońmi. W jego szklistych tęczówkach było coś ciemnego i widziałem jak niepokój ogarną nawet jego upadłe kąciki ust. Dopiero teraz przyjrzałem się jego niezwykle zwykłej stylizacji, jeśli miałbym porównać jego strój do kreacji, jakie miałem możliwość widzieć przez cały czas znajomości mojej i chłopca. Teraz wydawało mi się, że wygląda naprawdę dziwnie w zwykłych, czarnych rurkach i najzwyklejszym białym t-shircie. Włożył dłonie do kieszeni spodni, wychylając kolano do przodu.
Rozchyliłem swoje wargi, stojąc za biurkiem tuż naprzeciw kędzierzawego bruneta i zamrugałem. On chyba zauważył panikę, która ogarnęła moje ciało i natychmiast zgarbił się, prostując ramiona.
– Nie chciałem cię wystraszyć – pokręcił głową. – Amelia po prostu zrobiła mi awanturę.
Zmarszczyłem brwi, oczekując od niego rozwinięcia wypowiedzi.
– Postanowiła, że nie będzie się ze mną uczyć, dopóki z tobą nie pomówię. Oburzyła się i zamknęła za sobą drzwi do jej pokoju.
Harry spuścił wzrok, zbliżając się o krok. Odgarnąłem dłońmi stertę papierów, żeby przysiadł na rogu mojego biurka. Wewnątrz siebie odetchnąłem w duchu z ulgą, ponieważ przed oczami widziałem najbardziej mroczne sceny, gdzie moja córka spada ze schodów, albo coś jeszcze gorszego. Tymczasem po prostu wymyśliła sobie, że wszystko musi być po jej myśli i znowu pokazała, jaką ma w sobie upartość.
Ciekawe po kim.
Westchnąłem mało dyskretnie, gdy Harry znów błądził wzrokiem po ścianach pomieszczenia.
– Nie dodawajmy tej chwili więcej niezręczności – oczyściłem gardło, a on ulokował swoje spojrzenie na mnie. – Mówiłem już, że jesteśmy dorosłymi ludźmi. Myślałem, że oboje jesteśmy dojrzali Harry. Jeśli się za takiego uważasz, wytłumacz mi zwyczajnie, czego chcesz.
On zmarszczył brwi, kiedy przycisnąłem kciuk do swojej żuchwy, pocierając opuszek o szorstki zarost.
– Wiem, że oboje zaskoczyliśmy się... tamtej nocy i ja rozumiem rzeczy, które zrobiłem źle. Potrafię ci się wytłumaczyć, ale nie myśl, że będę się przed tobą płaszczyć – poruszyłem głową na boki – bo wiem, że nie tylko ja popełniłem jakiś błąd. Ty również zraniłeś mnie i oczekuję wyjaśnień. Po prostu powiedz mi, do czego myślałeś, że dążymy... w naszej relacji. Jeśli okaże się, że od początku nie byliśmy zgodni to, uch, uznamy prawdopodobnie, że to wszystko, co się działo, nie miało w ogóle miejsca. Chcę wiedzieć na czym stoimy, Harry. Bez naciskania, ale- ale jednak muszę wiedzieć, bo zbyt długo wariowałem. A ty teraz przyszedłeś jak nigdy nic na lekcję z taką ignorancją i- ty- wiesz, że nie powinieneś się tak zachować?
Wiedziałem, że sam zaczynam się gubić w swoich słowach. Nie potrafiłem mową określić w stu procentach tego, co mam na myśli, ale wierzyłem, że Harry jest na tyle inteligentną osobą, by odczytać moje intensje. Przecież nie chciałem dla nas źle. Wciąż marzyłem o posiadaniu Harry'ego, ale jeśli on chciał tylko seksu, albo moich pieniędzy, a nie sympatii, nie było sensu w tym tkwić.
Po chwili ciszy on wciąż się nie odezwał, patrząc na swoje stopy z twarzą przysłoniętą brązowymi puklami, więc uznałem, iż pozwala mi kontynuować.
Wplątałem dłoń w swoje włosy.
– Wiem, co jest ze mną nie tak. Tak jakby – westchnąłem. – Znam swoje wady. Mam wybuchowy charakter, który uformował mnie przez nieudane małżeństwo. To z kolei, ono, bardzo mnie zraniło. Myślę, że to wszystko sprawiło, że przez tyle lat straciłem część zaufania do innych, dlatego, kiedy tamtej nocy powiedziałem ci, co czuję, a ty nie odpowiedziałeś mi tym samym, uznałem, że znów zbłądziłem i prawdopodobnie nie liczę się dla ciebie tak jak ty dla mnie. Nie znalazłem w sobie tyle zaufania dla ciebie, by dać ci możliwość sensownego wytłumaczenia się.
Potarłem dłonią swoje czoło, biorąc wdech, bo chyba nigdy aż tak nie tworzyłem się przed Harrym, a teraz chciałem, żeby wiedział o mnie wszystko. Tylko w ten sposób mogliśmy określić, co z nami będzie.
– Przepraszam, że wtedy wybuchłem – zdołałem się w końcu na to słowo. – Nie powinienem cię tak potraktować, zwłaszcza, że... naprawdę mi na tobie zależy. Starałem się przez te wszystkie tygodnie cię zdobyć. Może zbyt bardzo i w zbyt szybkim tempie zacząłem się angażować, tak naprawdę nie wiedząc, w jakim kierunku ty chcesz zmierzać, ale myślałem- byłem pewien, że myślisz w podobny sposób, jak ja, bo przecież przyjmowałeś mnie. Brałeś wszystko, co ci dawałem, umawiałeś się ze mną, mieliśmy stały kontakt. Stałeś się częścią mojego życia i naprawdę nie mogłem nawet pomyśleć o tym, że jesteś przeciwny. Czego chciałeś, Harry? Powiedz mi, ja straciłem już zasób tego, co pomogłem ci wyjawić i oczekuję, że teraz to ty nam pomożesz.
Po tym wszystkim, kiedy czułem, że skończyłem, zerknąłem na Harry'ego.
Wciąż jego włosy przysłaniały profil chłopca i mogłem jedynie słyszeć jak oddycha równo i bawi się swoją bransoletką.
W końcu pociągnął nosem, unosząc lekko głowę i wtedy zauważyłem, że jego policzki i nos poczerwieniały i on sam wyglądał na bardzo zagubionego. Przecież starałem się być delikatny.
– Przez ten cały czas starałem się być dla ciebie dobry, bo mieliśmy z tego korzyści, ale później ja sam zacząłem czuć coś więcej i nie broniłem się przed tym, ale spanikowałem, kiedy to ty pierwszy... powiedziałeś mi... tę rzecz.
Chciałem widzieć twarz Harry'ego, ale bałem się, że złamię drobną sylwetkę chłopca, kiedy tylko się zbliżę. Tkwiłem w miejscu, mrugając kilkukrotnie.
– A teraz dotarłem do najgorszego, b-bo na pewno myślisz, że liczył się dla mnie tylko twój ma-jątek i seks.
– Harry... – okazałem swoje skruszenie miękkim tonem. – Naprawdę myślisz, że mam o tobie tak niskie mniemanie? Wciąż cię szanuję. I może taka myśl przeleciała mi przez głowę, gdy byłem naprawdę zirytowany twoim wejściem, ale tak naprawdę wiem, jaki jesteś, znam cię i nie mógłbym cię osądzić o to gówno.
– A-ale... dałem ci powody, żebyś myślał w ten sposób – sięgnął lewą dłonią do swojej twarzy. – Wstydziłem się tej całej sytuacji, bo od razu założyłem, że już nie chcesz mieć ze mną nic do czynienia. Nie chciałem, żebyś poczuł się wykorzystany. Ja wcale nie chciałem już tych pieniędzy i spotykałem się z tobą, bo cię polubiłem, ale nie potrafiłem przyznać tego tej nocy, bo ja- ja już tak wiele razy zostałem zraniony... Bałem się.
Ostatecznie odepchnąłem się od biurka, stając naprzeciw Stylesa. Przekręciłem swoją głowę, jednak nie zmuszałem go do tego, żeby na mnie spojrzał.
– Czy kiedykolwiek dałem ci powód do tego, że cię zranię w taki sposób? – spytałem. – Harry, oszalałem na twoim punkcie już na samym początku. Ale dlaczego pozwalałeś mi się do siebie zbliżać, kiedy wciąż... wciąż byłeś tak daleko. Jesteś – poprawiłem się. – Mam wrażenie, że ciągle jakoś przede mną uciekasz. Unikasz poważnych rozmów i mówienia o sobie, a to przecież jest równie ważne.
– Mam pewne problemy osobiste, o których nie chciałem ci wspominać, bo nie lubię o tym rozmawiać i jest mi ciężko – pociągnął nosem, oddychając z drżeniem, a wtedy ja totalnie się złamałem. – Wiem, że to nie może być moim usprawiedliwieniem, ale to może dlatego nie czułeś mojej obecności w stu procentach.
– Nie płacz, Harry – szepnąłem, kładąc dłoń na jego ramieniu On drgnął nieprzyjemnie, zanosząc się urwanym oddechem. Położyłem obie dłonie na tyle jego głowy, widząc, że mnie potrzebuje. – Czy to jest ten powód, przez który uciekasz, gdy tylko zadzwoni do ciebie Gemma? – pokiwał głową twierdząco. – To twoja siostra, prawda? – znów przytaknął. Uniósł na mnie swoje złamane spojrzenie. Zacząłem natychmiast ocierać jego ciężkie łzy, tworzące rumiane policzki.
– Właśnie o to chodzi, Louis – Harry zmarszczył brwi. – Jesteś dla mnie taki dobry, a ja nie wiem, jak na to reagować. Nie wiem jak mogłem powiedzieć ci, że... nie wiem, ja, jestem przerażony, że tak cię zraniłem, a teraz ty wciąż mi pomagasz – pociągnął nosem, pozwalając łzom wydostać się z oczu.
– Hej, ja też spieprzyłem tę rzecz tamtego wieczoru – spojrzałem na podłogę. – Nie obwiniaj się aż tak Harry. Już się nie gniewam – skłamałem, bo wciąż czułem urazę w jakimś małym stopniu, ale starałem się o tym zapomnieć, bo teraz Harold naprawdę wydawał się mnie potrzebować.
– Ale... przecież – westchnął drżąco. – Jesteś taki zraniony po rozwodzie Louis, jesteś taki zraniony, a ja cię dobiłem. Czuję się okropnie. I właśnie z tego powodu było mi wstyd się do ciebie odezwać.
– To w porządku, że rozumiesz swój błąd, ale na tym nie kończy się życie, Harry. Powiedz mi wszystko. Co jest nie tak?
– Ja... – jego ton głosu w przeciągu tej krótkiej chwili zrobił się dużo bardziej płaczliwy. – Mój tata jest chory, Louis – po tych słowach rozpłakał się na dobre.
Patrzyłem na niego w chwilowym zmieszaniu, obserwując z dołu jak sięga dłońmi do swojej twarzy, która zalewała się łzami. Rozchylałem i zamykałem usta, powoli łącząc wszystkie fakty razem. Stąd Niall znajdował się pod budynkiem szpitala i stąd te pilne telefony, które Harry dostawał kilka razy w mojej obecności. Wydąłem wargi, będąc naprawdę beznadziejny w pocieszaniu, dlatego jedyne, co przez chwilę robiłem, to pocierałem włosy Harry'ego.
– Już dobrze, spokojnie – ścisnąłem jego boki, okryte pod długim, bawełnianym swetrem. – Usiądź na fotelu, proszę Harry. Uspokój się – wstał posłusznie, kierując swoje kroki w stronę stabilniejszego siedzenia. Kucnąłem przy nim, kiedy już siedział na fotelu. – Opowiesz mi?
– No bo... – po raz pierwszy widziałem chłopaka w stanie tak absolutnej histerii jak teraz. Pozwoliłem mu przytulić się do mnie. – Tata pół roku temu miał straszny wypadek na motocyklu, po którym ma uszkodzony mózg... I to w sposób tak poważny, że aby go wyleczyć, potrzebne jest całe mnóstwo pieniędzy na operacje. Nie mamy tylu pieniędzy...
– Pół roku temu? – zdziwiłem się, bo przecież Harry wcale nie robił przy mnie wrażenia kogoś, kto przeżywa chorobę bliskiej osoby.
– Tak – przytaknął niewyraźnie. – Wypadek był pół roku temu. Jeszcze niecałe dwa miesiąc temu mieszkałem w małym miasteczku z moją siostrą Gemmą i z rodzicami. Dojeżdżałem tu tylko na studia, jeździłem pociągiem. Ale tamci lekarze nie chcieli robić absolutnie nic, co pomogłoby mojemu tacie. Wtedy jeszcze chodził, rozumiesz? Chodził jeszcze dwa miesiące temu. Chodził całkiem sprawnie, mówił i widział. Ale lekarze wykryli w jego mózgu pourazowego guza. Ten guz zaczął naciskać na pewne... nerwy odpowiadające za te wszystkie sprawności. I tata to wszystko utracił. Jest całkowicie niepełnosprawny i nieprzytomny. Jest podłączony do przeróżnych maszyn i chyba tylko to i mama trzyma go przy nas.
– Ja pierdolę – tylko tyle było w stanie opuścić moje usta przez szok, jaki opanowywał moje mięśnie z każdym kolejnym słowem wypowiedzianym przez Harry'ego. – Czy jest szansa na to, by wrócił do pełni zdrowia?
– Po operacji ma osiemdziesiątych procent, by w ogóle przeżył, a... a później są jeszcze rehabilitację i leczenie. Będzie na nowo uczył się wszystkiego, ale- ale szanse na to, że kiedykolwiek wstanie na nogi jest prawie... właściwie to jest tak minimalna, ze to nie jest możliwe. Ja chcę tylko żeby przeżył, bo to wszystko tak strasznie sprowadza mnie w d-dół.
Nie zastanawiałem się nad swoim pytaniem nawet kilka sekund, nim po prostu zapytałem: – Ile kosztuje opłacenie operacji i rehabilitacji?
– Operacja kosztuję piętnaście tysięcy, a rehabilitacji? Trudno określić... rehabilitacja musi trwać aż do jakiś skutków, może to być nawet potrójna cena operacji.
Odsunąłem Harry'ego od swojego ciała i nawet na niego nie patrząc, okrążyłem swoje biurko, aby sięgnąć po laptopa. – Podaj mi numer swojego konta bankowego.
– Chcesz dać nam tyle pieniędzy?! – Harry wstał nagle z fotela, wybuchając. Zająłem jego miejsce, wchodząc w oficjalną stronę bankową po wpisaniu adresu.
– Kochanie, chyba naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile zarabiam - pokręciłem głową, zbyt zdeterminowany, żeby zauważyć jak Harry łapie się za głowę i krąży wokół własnej osi.
– Louis, kurwa, ty... – zaczął się jąkać. – Przecież ty nie możesz przelać nam tylu pieniędzy.
- Mogę i to robię. Daj numer konta.
– Dla-dlaczego to robisz? – spytał, patrząc na laptop z przerażeniem, gdy zalogowałem się na własne konto bankowe. – Nie możesz później myśleć, że sprowadzałem to wszystko do tego, żebyś dał mi pieniądze. Lou...
Przerwałem jego chaotyczne biadolenie. – Jesteś obecnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu i chcę ci pomóc. Dlaczego tego nie przyjmiesz? – spojrzałem na niego jak na idiotę.
– Minie naprawdę dużo czasu nim ja i moja rodzina oddamy ci pieniądze – przetarł swoje mokre oczy, powstrzymując drżenie wargi.
– Nic mi nie macie oddawać, jasne? – złapałem go za rękę, patrząc w te wciąż intensywnie szmaragdowe oczy. – Zabraniam otrzymania od was choćby złamanego grosza.
– Moja mama nie pójdzie na ten układ – Harry zachichotał, naciągając swoją powiekę. W końcu zobaczyłem jego uśmiech.
– Harry, jeszcze kilka lat temu przechodziłem bardzo podobną sytuację, w jakiej jest twoja rodzina właśnie teraz – zacząłem trochę z innej strony. – Ojciec odwrócił się od nas, a ja i moja siostra nie mieliśmy jak uratować mamy. Może gdybyśmy mieli pieniądze teraz by żyła... Pozwól mi uratować twojego tatę.
– Ja... – Harry na chwilę umilkł, przypatrując się przez co najmniej dziesięć sekund mojej twarzy, nim nie rzucił się na mnie, wskakując mi na kolana. Przytulił mnie naprawdę mocno, obejmując mój kark ramionami. Nabierał powietrze, szlochając cicho z brodą wciśniętą w moje ramię.
Zacząłem nucić szeptem, by tylko się uspokoił.
– Tak długo starałem się coś zrobić, ale- ale byłem bezradny. I- i w niedzielę mój tata poruszył policzkiem i to dało nam taką nadzieję, ale przyszedł lekarz i powiedział, że to tylko reakcja mięśniowa, rozumiesz? A-a teraz ty chcesz nam pomóc, a ja cię potraktowałem dzisiaj tak chłodno przez mój beznadziejny humor, bo nie mogłem wczoraj spać. Jestem okropny, a ty wciąż mnie lubisz i wspierasz. Za dobry dla mnie.
– Już dobrze, kochanie, tylko błagam nie płacz – szepnąłem mu na ucho. – Nigdy więcej nie chcę, abyś płakał, proszę – odgarnąłem jego loczki z twarzy, z ciepłym uśmiechem głaszcząc policzki chłopaka.
Odchylił się, patrząc na mnie i od razu zaczął wycierać swoje oczy. Ssał swoją dolną wargę, żeby uniknąć drgania, a ja potarłem jego plecy, chcąc go uspokoić, tylko nie wiedziałem jak.
– Przepraszam za to jak zachowałem się dzisiaj, cztery dni temu i po prostu za odcięcie się od ciebie – załkał. – Czy damy sobie drugą szansę?
– A zależy ci na mnie tę odrobinkę? – zaśmiałem się, trzymając biodro Harry'ego i jedną z jego wypielęgnowanych dłoni.
Pokiwał głową, przełykając nadal ciężko swoja ślinę. Uśmiechnąłem się, całując czoło bruneta.
– Porozmawiamy o tym, Harry? Chcę wiedzieć na czym stoję. Chcę wiedzieć dokładnie.
– No bo ja się boję – wyznał cicho. – I to jest tak bardzo ciężki dla mnie czas. I- i byłem tyle razy zraniony, po prostu boję się angażować. Jak cię poznałem myślałem, że chcesz po prostu rozrywki i ja też tego chciałem i to było takie beztroskie, ale później nie mogłem przestać tu przychodzić i myślałem: "zadzwoń i powiedz, że już za mną tęsknisz mimo, że widziałeś mnie wczoraj. Zadzwoń i powiedz, że chcesz mnie zobaczyć i mam do ciebie przyjechać" – uśmiechnął się. – A wtedy, po tym jak uprawialiśmy seks, wystraszyłem się. Powiedziałeś, że jesteś taki szczęśliwy, a ja... ta sytuacja rodzinna ciągnie mnie w dół.
– Ale czy po tym jak wam teraz pomogę... – przygryzłem wnętrze policzka, niepewnie patrząc mu cały czas w oczy. – Czy byłbyś gotów spróbować?
Harry zgarnął kosmyk swoich włosów za ucho, kiwając głową twierdząco. – Bardzo bym chciał, tylko mam kilka obaw. Ale tak, tak, odpowiedź brzmi "tak".
Bylem przekonany, iż mój uśmiech w tym momencie musiał być wręcz przerażająco nienaturalnie szeroki.
– Jakie to są obawy, Harry?
– No... Ale nie chcę cię znów urazić – zarzekł szybko. – Więc- bardzo się od siebie różnimy. To jest po prostu to. Mamy zupełnie inny styl życia, jestem przy tobie jeszcze dzieciakiem. Ty masz wielki dom i rodzinę, Amelia jest twoją rodziną. Masz pracę, prowadzisz poważne życie. Co jeśli któregoś dnia zdecydujesz, że jednak chcesz spędzać czas z kimś dorosłym? Znów za bardzo wybiegam w przyszłość – pokręcił głową. – Znowu to robię, naprawdę robię?
– Myślenie o tym, co będzie nie jest złe. Jesteś dużo dojrzalszy i poważniejszy niż większość osób dorosłych jakich kiedykolwiek spotkałem i już ci to mówiłem – pogłaskałem skórę głowy bruneta. – Powiedz mi proszę, czy kiedykolwiek z mojej winy poczułeś się gorszy przez to, że dużo zarabiam?
– Nie, to mnie kręci – zaśmiał się, wiercąc. Nie wierzyłem, że to powiedział i przez chwilę patrzyłem na niego dużymi oczami. – Każdego kręcą dorośli, zamożni mężczyźni, Lou! Ale co z Amelią? Wyobrażasz sobie jak za kilka lat mówi mi "tato"? – prychnął.
– A czemu nie? – wzruszyłem ramionami. – Może i jesteś młody, ale dla niej nie ma to znaczenia, ma z tobą zbyt bliską więź. I to, jak będzie się do ciebie w przyszłości zwracać zależy od waszego poczucia komfortu. To są sprawy pomiędzy tobą i Amelią i ja nie będę na nic namawiał was dwoje.
– Więc chcesz być ze mną w otwartym związku? – spytał. – Gdy spędzisz ze mną więcej czasu zobaczysz, że bałaganie.
– Harry, zadurzyłem się w całym tobie – uśmiechałem się. – Kocham wszystkie rzeczy jakie cię tworzą, zarówno te pozytywne jak i negatywne, rozumiesz?
– Chcę cię tylko uświadomić, że nie znasz jeszcze większości moich negatywnych cech – zaczął bawić się moimi włosami.
– Każda cecha ma dwie strony. Jeśli tak na siebie narzekasz to zwyczajnie zdradź mi je – uniosłem brew do góry, rzucając mu to całkiem zabawne wyzwanie. – Przyjmę to na klatę.
– Poznasz je... w praktyce – uśmiechnął się głupio. – Musisz kiedyś spędzić ze mną kilka dni, wtedy zobaczysz. Mam nadzieję, że i tak będziesz mnie chciał, bo również jestem w tobie bardzo zakochany... W Amelii również.
– Czekaj, czekaj. Zrozumiałem dobrze to, co zrozumiałem? – położyłem palec wskazujący na wargach bruneta. – J-jesteś we mnie zakochany? W Amelii też?
– Myślałem, że to dla ciebie oczywiste – wziął moją rękę, gdy dłoń przeszkadzała mu w mówieniu. – Ja- już dawno to wiedziałem, nie chciałem tylko popełnić kolejny raz tego samego błędu i przyznać się do tego... zbyt szybko. Przywiązałem się do ciebie i chcę to ciągnąć, nie tylko seks. To wcale nie jest dla mnie najważniejsze.
– Podaj mi ten pieprzony numer konta w banku zanim cię uduszę z tej miłości! – potrząsnąłem nim.
– Muszę pójść po swoją torebkę, do salonu. Muszę też zadzwonić do mamy. Lou, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co właśnie robisz – pokręcił głową, kładąc dłonie na moich ramionach.
– Już ci mówiłem, chcę pomóc twojemu tacie. Chcę uszczęśliwić ciebie i całą twoją rodzinę, bo przysięgam kurwa, że nikt nie zasługuje na to tak bardzo, jak właśnie ty.
– Moja rodzina będzie chciała się poznać – wyjawił, opierając swoje czoło na moim. – Mama zwariuje, a rodzeństwo ciągle mi dokucza. Chciałbyś ich poznać, kiedy będę mógł przedstawić cię jako mojego chłopaka?
– Ty chyba sobie żartujesz! – zawołałem. – Jasne, że chcę ich poznać! Marzę o tym od tak dawna i... już termin zacznijcie ustalać!
– Więc ty ustal termin, w którym zostanę twoim chłopakiem, głupku – oparł wilgotną twarz o mój policzek. – Teraz możesz mnie pocałować.
– Moim chłopakiem jesteś tak naprawdę od momentu, w którym wreszcie powiedziałeś, że byłbyś gotów spróbować – rzekłem, opierając o siebie nasze czoła.
– A jeśli chodzi o tę drugą sprawę? – spytał figlarnie, kładąc dłonie na mojej klatce piersiowej.
Uśmiechnąłem się, wiedząc, że ma na myśli nasz pocałunek. Chciałem jak najlepiej przypieczętować nasz związek, dlatego lekko, dwoma palcami odchyliłem brodę Harry'ego i uniosłem własny podbródek, żeby nakierować na siebie nasze wargi. Jednakże jak zwykle nie mogło być przecież tak magicznie i bajkowo, ponieważ nagle do mojego biura, bez pukania wtargnęła Amelia.
– O nie! Robicie rzeczy dla dorosłych! – wrzasnęła na tyle głośno, że Harry siedząc na moich kolanach prawie z nich spadł i tylko mój mocny uścisk zatrzymał go przed tym feralnym wypadkiem. Odwrócił się w stronę Amelii, tak samo jak ja wpatrzony w to, jak dziewczynka sięga dłońmi do swoich oczu, zakrywając całą twarz.
– Tak się kończy, kiedy nie słuchasz tatusia i wchodzisz bez pukania! – skarciłem ją. – Niegrzeczna dziewczynka.
– Nie krzycz na mnie! Nie chciałam być sama – powiedziała płaczliwym głosem, niepewnie odkrywając swoją czerwoną buzię. Jej brewki ostro się marszczyły, gdy wywinęła usta w podkówkę, a jej broda zaczęła drżeć.
– Ale ty się popisujesz przy tym Harrym – zmrużyłem na nią oczy, a jej drżąca bródka natychmiast ustała, zamieniając się w obrażony grymas. – Jesteś ostatnio okropna, Amy.
– Czemu tak mówisz? – Harry klepnął mnie w ramię, siadając na moich kolanach bokiem.
– Cicho, wiem kiedy udaje. Mam wszystko pod kontrolą – szepnąłem do niego.
– Nie możecie się ze mną pobawić? – spytała dziewczynka. – Tato, mnie nikt nie lubi! Nie mam żadnych koleżanek, nikt mnie nie lubi.
– Ja i tata cię kochamy – odparł Harry, schodząc z moich kolan i zbliżył się do dziewczynki.
Ona długą chwilę zastanawiała się nad słowami bruneta, ale widocznie je zrozumiała, kiedy posłała Harry'emu szeroki uśmiech, mocno go przytulając. – Zostaniesz moim jedynym najlepszym przyjacielem, Harry? Albo drugim, bo tatuś jest pierwszy, ale on jest czasem dla mnie niemiły.
– Bo się pogniewamy! – ledwo ukrywałem uśmiech, grożąc jej.
– Oczywiście, że będę twoim przyjacielem, skarbie – ucałował wierzch jej dłoni. – A tata musi być czasem bardziej srogi, Amy. Dba o ciebie i wychowuje na mądrą i dobrą kobietkę.
Amy ucałowała policzek Harry'ego. – Pobawisz się ze mną w księżniczki? Albo w dom lalek? Albo pomalujesz mi paznokcie? Mama kupiła mi lakier!
– Ja też mam być księżniczką? – zachichotał brunet, podając jej rękę, gdy wstał.
– Tak! Jesteś najładniejszym panem na świecie!
– Księżniczka Harriet? – podniosłem brwi, kpiąco, wstając z fotela. Stanąłem obok nich, kładąc dłoń na taki Harry'ego i pocałowałem szybko jego usteczka.
– A może tacie pomalujemy paznokcie? – Harry patrzył na mnie wyzywająco. – Co ty na to, mała księżniczko?
– Tak! – pisnęła dokładnie w tym samym momencie, w którym ja krzyknąłem "nigdy!".
– Więc postanowione – Harry potarł dłonie.
– Nie zrobicie mi tego – zaśmiałem się, kręcąc głową. Harry patrzył chytrze. – Dobra, idźcie do pokoju Amelii, a ja w tym czasie zrobię przelew. Wyślij mi numer konta wiadomością, kochanie – potarłem lędźwie Harry'ego.
Ilość stresu, który czułem przez te wszystkie poprzednie dni, była warta tego, co dzisiaj się wydarzyło. Poczułem, że w końcu znam całą historię Harry'ego i możemy zbudować coś stabilnego. I tak, było warto, nawet gdy później musiałem wszystko tłumaczyć Amelii i nawet wtedy, gdy poszedłem do pracy z miętowymi paznokciami, a z mojego konta bankowego zniknęło ponad trzydzieści tysięcy funtów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro