Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.

Następny rozdział ma 5K słów... chcecie go w całości, czy podzielić na dwa?

200 komentarzy = next. 👽


Wiedziałem, że potrzebuję jakiegoś oderwania się od tego całego gówna, gdy każdy dzień zaczął mi się nieubłaganie ciągnąć. Wciąż nie czułem się zbyt dobrze pod kątem mojej psychiki, jakbym cały czas był zmęczony. Oczywiście nie mogłem pozwolić sobie na to, by Amy zauważyła, że coś jest nie tak. Ona teraz była taka szczęśliwa, gdy wygrała konkurs z plastyczny i skupiła się na rozwijaniu w tym kierunku. Była szczęśliwa, bo jej obawy odeszły w niepamięć. Bała się, że po rozwodzie jej rodziców straci któreś z nas, ale ja pokazałem jej, że tak nie będzie. Każdego dnia udowadniałem jej rozmową i gestami, że nawet jeśli ja i Danielle nie jesteśmy już razem, jest bezpieczna i kochana.

Nie mogłem dać po sobie poznać, że jest ze mną słabo i gorzej się czuję.

Więc postanowiłem ukoić swoje zmartwienia za sprawą tej słodkiej kreatury, z którą swoją drogą podtrzymywałem kontakt tylko za sprawą wiadomości, niestety. Ja już nie pamiętam jak to było na studiach i przypomniałem sobie ile z tym zachodu i syfu dopiero wtedy, gdy Harry zaczął odwoływać nasze spotkania. Szkoła tak strasznie go ogranicza! To takie niesprawiedliwe.

Chciałem nam obu wynagrodzić stracony czas.

Ostatni raz rozmyślałem nad tym, czy to, co robię jest właściwe. Spojrzałem na koronkowe, czerwone majtki jeszcze chwilę, nim postanowiłem wrzucić je do pudełka. Z nikłym uśmiechem, chwyciłem notes, który leżał na moim biurku i sięgnąłem również po długopis. Napisałem krótką notkę, chcąc jeszcze dziś wysłać paczkę pod adres Harry'ego.

„Nie widzieliśmy się tydzień! Mam nadzieję, że załatwiłeś już swoje szkolne sprawy. Amelia jest cały weekend u swojej matki. Tęsknię.".

Dodałem serduszko obok niewielkiego "L" i postanowiłem podrzucić paczkę pod same drzwi Harry'ego. Mogłem to zrobić przy okazji, gdy będę odwoził dziewczynkę do jej mamy. Danielle uparła się, że chce, żeby nasza córka była u niej w każdy weekend, a ja nie mogłem jej odmówić, widząc że naprawdę coś ją ruszyło i zaczęła się starać być dobrą matką. Może myśli, że do drugiej rozprawy jaka nas czeka nie dojdzie, ale w takim razie myli się, ponieważ ja i tak sprawie, że córka będzie pod moją prawną opieką.

– Amy! – zawołałem dziewczynkę, zawiązując wokół kartonowego, niedużego pudełka wstążkę. Do środka wsypałem płatki róż. To mogło być trochę zbyt tandetne, ale wiedziałem, że Harry kocha takie rzeczy. – Jesteś spakowana?!

– Tatuś, ja nie chcę tam jechać jeśli ten pan tam jest! – wyjrzała do salonu, z lekko wydętą warga.

– Facet mamy wyjechał na kilka dni, kochanie, i będziecie tam same – zapewniłem ją.

– Na pewno?

– Stokrotko, czy ten pan zrobił ci jakąś krzywdę? – spytałem ją poważnie, porzucając dekorowanie pudełka i uklękłem na jednym kolanie przed dziewczynką, która dzierżyła w dłoniach swój plecak.

– Nie – od razu zaprzeczyła, a ja wewnętrznie odetchnąłem z ulgą. – Ale on mnie nie lubi, ja to wiem!

– Dlaczego tak uważasz? Porozmawiaj ze mną szczerze – rozkazałem, odbierając od niej plecak, by przekonać się, czy na pewno ma w nim wszystkie niezbędne rzeczy.

– Bo się do mnie ani razu nie uśmiechnął i kazał być cicho, kiedy mówiłam coś do mamy – mruknęła. – A przecież ja nie rozmawiałam nawet z nim!

– Tata porozmawia z tym panem, okej? Nie pozwolę żeby cię tak traktował, bo to bardzo niemiłe. Pewnie się wystraszyłaś co? Mój motylku.

Dziewczynka pokiwała głową.

– Już więcej nie będziesz się go bać, obiecuję. A teraz weź z powrotem swój tornister i wrzuć tu jeszcze szczoteczkę do zębów.

– Muuuszę? – jęknęła.

– Bo policzę do trzech...

– Nie!

Zaśmiałem się miękko, a gdy Amy zniknęła mi z oczu, poczułem wibracje w swej kieszeni.

Od: Harry ♡

„Pierdolę studia, będę pracował w młynie!"

Do: Harry ♡

„Co się stało, kotku? Przecież jest już piątek!"

Od: Harry ♡

„Pół mojej pracy na koniec jest do poprawy! :("

Od: Harry ♡

„Jesteś pewien? Może to jakaś pomyłka?"

Oczekiwałem wiadomości, finalnie zawiązując wielką kokardę na środku pudełka.

Od: Harry ♡

„Niestety... Jakiś miesiąc temu niechcący usunąłem plik z całą moją pracą i chciałem rzucić studia, wywalić komputer przez okno i się zabić, ale ostatecznie napisałem wszystko od nowa... Teraz widać tego skutki."

Do: Harry ♡

„Moje biedactwo. Masz szansę to poprawić?"

To niesamowite, jak szybko miękłem. Sam zasmuciłem się, wiedząc, że Harry ma zły humor.

Od: Harry ♡

„Mam spokojnie dwa tygodnie. Ale teraz nie mam zamiaru nawet o tym myśleć. Muszę się jakoś wyluzować."

Do: Harry ♡

„Może wyrwij się z domu, co? To ci dobrze zrobi! Sam mówiłeś, że już dawno nie miałeś chwili dla samego siebie. Możesz wyjść na spacer i porobić piękne zdjęcia!"

Szczerze, chciałem pozbyć się Harry'ego z jego mieszkania, by móc podrzucić pudełko jego współlokatorom. To takie głupie, ale naprawdę pragnąłem polepszyć mu humor.

Od: Harry ♡

„Chyba masz rację. Spacer dobrze mi zrobi... Wybacz, że cię zamęczam tym wszystkim."

Do: Harry ♡

„Twoje problemy stają się również moimi. Przeżywam to wszystko z tobą. xxx Muszę rozprawić się z moją byłą żoną, zanim jej chłopak skrzywdzi moją córkę."

Od: Harry ♡

„CO?! JAKIŚ FIUT ŚMIE ROBIĆ KRZYWDĘ MOJEJ RÓŻYCZCE?!"

Uśmiechnąłem się momentalnie, widząc co, niemal błyskawicznie, odpisał.

Do: Harry ♡

„Jest dla niej wredny, ponadto nie pozwala jej się odzywać i samą Danielle traktuje tragicznie! Nie wiem co do reszty odbiło tej kobiecie."

Od: Harry ♡

„Jak on się nazywa?"

Prychnąłem.

Do: Harry ♡

„I tak ci nie powiem, H. Ja to załatwię."

Od: Harry ♡

„Nie możemy zabić go razem? Lou, tu chodzi o zdrowie psychiczne Amelii!"

Od: Harry ♡

„A ja dam sobie radę, kochanie. O wszystkim powiem ci na bieżąco, nie martw się i idź na spacer."

Od: Harry ♡

„Typowy facet. Idę już sobie. xxxx"

Przewróciłem czule oczami. Biorąc pudełko pod pachę, zaglądałem do łazienki, nie widząc tam Amelii. Dziewczynka natomiast siedziała w swoim pokoju, starając się zawiązać swoje nowe, sznurowane buciki ale niezbyt jej to wychodziło. Znalazłem jednak w jej dłoni coś dziwnego.

– Amelia, co ty robisz?

Podszedłem do niej, widząc w jej ręce klej.

– Nie mogłam zawiązać, więc użyłam kleju. Patrz, są kokardki!

– Boże, córuś... – wybuchłem śmiechem, zabierając jej z rąk sztyft. – Nie możesz tak robić! Zawsze przecież możesz mnie zawołać, a ja pokaże ci jak to się robi we właściwy sposób.

– Chciałam sama. Źle jest?

– Patrz, wystarczy dotknąć i się rozwiążą.

– Bo ty popsułeś! – zaśmiała się z machając stopami aż lekko posklejane sznurówki się odkleiły. – Teraz są brudne. I co zrobimy, tatku?

– Teraz tata wyciągnie pieniążki ze świnki...

– Nie! – zaprotestowała uciekając ode mnie.

– Wróć tu i załóż drugie buciki. – prychnąłem. – Ja te wrzucę do prania.

– A jakie mam ubrać?

– Amy, proszę cię, nie denerwuj mnie, bo nie mam dużo czasu. Muszę wrócić do firmy.

– Ubiorę różowe!

– Efekt Harry'ego – parsknąłem pod nosem, jednak tak cicho, że Amelia mnie już nie słyszała.

Dziewczynka ściągnęła swoje białe trampki, układając je na łóżku i pobiegła na korytarz, szukając w komodzie swoich butów. Wziąłem z łóżka jej plecak i pudełko, ruszając za jej śladami.

***

– Amelia skarżyła się na twojego chłopaka. Wiem, miałem się nie wtrącać, ale to ważne – powiedziałem na wejściu, widząc Danielle. Wepchałem się z naszą córką do jej mieszkania, nie puszczając maleńkiej dłoni. Czułem, że muszę to wszystko wyjaśnić, ale w taki sposób, by Amy nie przeżyła tego drastycznie. Jest zbyt delikatną duszą na więcej konfliktów i nieprzyjemności. – Wpuścisz nas oboje? Z resztą, już weszliśmy.

Brunetka przewróciła oczyma aczkolwiek pozwiliła nam wejść do środka i zamknęła za sobą drzwi. – O czym ty do cholery mówisz, Louis?

– Kochanie, powiedz mamie – pogłaskałem ramię dziecka, gdy dziewczynka zrzuciła ze stóp swoje stare baletki i zdjęła z barków sweterek.

– Twój chłopak jest dla mnie niemiły i mnie ucisza – wydęła wargę. – Ale nie obrażaj się na niego. On po prostu mnie nie lubi i nie wiem czemu!

Widziałem jak Danielle przełyka ślinę, odgarniając swoje włosy za ucho. Patrzyła na dziewczynkę z góry, krzyżując ramiona na piersi. Widziałem, że kontrolowała się przed tym, by nie zakpić. – I to ci sprawia przykrość?

– Mam tyle lat – pokazała jej osiem palców – no raczej, mamo!

Uśmiechnąłem się rozczulony, szybko jednak poważniejąc. – Daj mi do niego numer. Wyjaśnię mu jak ma się zachowywać przy moim dziecku.

– To nie będzie potrzebne Louis – Danielle rozplątała kucyk zawiązany na czubku głowy dziewczynki, widząc że Amy ma z tym problem i chce pozbyć się gumki.

– Nie pozwolę na złe traktowanie mojej córki, daj mi! – rozłożyłem ramionami.

– Louis, to naprawdę-

– Danielle, naprawdę nie chcę się kłócić przy dziecku.

– Rzuciłam go, dobra? – wyrzuciła nagle, zaciskając usta w cienką linię. – Amy już go nie zobaczy. Ja też nie – prychnęła, odwracając wzrok i zamilkła. – Możesz już iść?

– Oh... – tylko tyle byłem w stanie z siebie wyrzucić.  – Cóż, bardzo dobrze się stało. Nie wiem czemu stawiasz sobie poprzeczkę tak nisko. Na pewno nie był dobrym facetem.

– Zapewne nie sprawdzał się w kilku rzeczach – widziałem, że jest jej ciężko utrzymać spojrzenie na jednym punkcie. – Pokolorujemy? – spytała dziewczynkę, więc to zapewne był czas, w którym powinienem wyjść. Zanim to zrobiłem westchnąłem ciężko. Nie byłem przecież człowiekiem bez serca i widząc że to wszystko sprawia Danielle taką samą trudność jak mi, chciałem jej pomóc. Pomimo naszej przeszłości.

– Wiesz, że zawsze możesz zwrócić się do kogoś o rozmowę? – zapytałem retorycznie, stając przed drzwiami.

– Ciebie? – uniosła prześmiewczo brew.

– Są ludzie od tego – wywróciłem ślepiami. – Sam chciałem zwrócić się z Amy do jakiegoś psychologa. Wiem, że ona to przeżyła i widzę to chociażby po tym, jak zamilkła w ostatnim czasie.

Amelia uciekła między krótkim korytarzem, wbiegając do jakiegoś pokoju. Przymknąłem powieki, sięgając po klamkę, ale nie otworzyłem drzwi.

Kontynuowałem. – Masz problem Danielle. I według mnie potrzebujesz kogoś, kto nakieruje cię na właściwą drogę.

– Od rozmów mam przyjaciół. – uparła się, ignorując to, że właśnie usiłuję choć trochę załagodzić nasz konflikt. – Nie jestem dzieckiem, nie potrzebuję psychologa.

– Jak uważasz – sarknąłem przez zęby, bo cholera, do niej nic nie docierało, a ja nie byłem osobą, która powinna jej pomagać. Poddałem się, chcąc wyjść stąd jak najszybciej, bo czułem tylko upokorzenie.

Pożegnałem się wylewnie z córką i poprosiłem by była grzeczna, a następnie opuściłem apartament mojej byłej żony. Widziałem już wszystkie twarze Danielle; była według mnie naprawdę znakomitą aktorką. Miałem wrażenie, że cały czas przyjmowała inną maskę, dlatego ciężko było mi stwierdzić, czy jej smutek był prawdziwy. Z resztą, przecież była z tym facetem tylko tydzień. Nie mogło być jej przykro z powodu tygodniowego związku, to niedorzeczne.

Zacząłem kierować kroki w dół, ponieważ teraz musiałem wrócić do pracy.

Poczułem wibracje w kieszeni marynarki i wyjąłem telefon, mrużąc oczy.

Od: Harry ♡

„Postanowiłem pójść biegać. Założyłem swój sportowy (bardzo seksowny, opinający moje ciało) strój i wyszedłem z domu. Kiedy wróciłem, zobaczyłem trzy twarze wiszące nade mną z przyklejonymi uśmieszkami. Podali mi pudełko. TO PREZENT LOUIS I JESTEM PEWIEN, ŻE TO OD CIEBIE. Boję się otworzyć, Boże!"

Mój uśmiech podczas czytania tego był zdecydowanie zbyt szeroki.

Do: Harry ♡

„Otwórz go! I od razu napisz czy nie zwariowałem."

Pchnąłem wielkie, oszklone drzwi, czując jak z ekscytacji zaczynają pocić mi się ręce. Skierowałem się do swojego samochodu, zasiadając na miejscu kierowcy i dopiero wtedy odczytałem odpowiedź Harry'ego.

Zacząłem oddychać dużo ciężej, gdy w powiadomieniu ujrzałem, iż wysłał mi zdjęcie.

Od: Harry ♡

„Są piękne, Louis... Czy ty mi coś w ten sposób sugerujesz?"

[załącznik]

Otwórz✓

Kurwa mać, nie byłem gotowy na ujrzenie jego boskiego tyłka w tej bieliźnie w miejscu publicznym.

Do: Harry ♡

„Po prostu przyjdź do mnie jutro... w nich. Wyglądają na tobie lepiej, niż sobie to wyobrażałem Harold, przysięgam na Boga...."

Od: Harry ♡

„A więc mówisz, że Amelii nie będzie cały weekend... Czego mam się spodziewać... tatusiu?"

Do: Harry ♡

„Bądź gotowy na wszystko Harry. Na absolutnie wszystko. Kończę pracę o 21. Mam po ciebie przyjechać?"

Od: Harry ♡

„Mam akurat trochę po 21 autobus, więc nie. xx Już nie mogę się doczekać."

Wysłałem Harry'emu ciąg całusów, ruszając z piskiem opon w stronę firmy. Miałem tylko nadzieję na to, że nikt mnie nie zirytuje, a w aptece nie trafię na nikogo znajomego, gdy będę kupował prezerwatywy i lubrykant.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro