Rozdział 7
Niall pov
-Chodź, pojedziemy do lasu - uśmiechnął się do mnie zielonooki mężczyzna który pokazał mi moją ulubioną piłeczkę - będziemy ją rzucać..- kontynuuował owy mężczyzna. Od razu poczułem od niego coś niepokojącego, lecz nie chciałem się sprzeciwiać ponieważ nie chcę znów dostawać kary za sprzeciwianie się panu. Kiwnąłem głową, że się zgadzam. Blondwłosy facet podał mi dłoń, na co ja szybko ją złapałem. Pan ubrał kurtkę i buty, już miałem sięgnąć po swoje ubranie, które wisiało bezczynnie na wieszaku, lecz poczułem lekki ból w ręce. Mój pan uderzył mnie w rękę.
- Nie będzie ci potrzebne, pośpieszmy się - warknął. Zachowywał się inaczej niż zwykle.
Gdy tylko wsiedliśmy do samochodu, to stresowałem się i to strasznie, mój ogonek nerwowo drgał.
-Uspokój się!- krzyknął na co ja zareagowałem kiwnięciem głową. Facet westchnął z irytacją i przyspieszył pojazd... Zagryzłem mocno dolną wargę i zacząłem miałczeć, jedzie za szybko.
- Zamknij się niewychowany kocurze!- krzyknął i spojrzał na mnie w bardzo zły sposób.
Gdy byliśmy na miejscu pan nakazał bym za nim poszedł - Panie..? Dlaczego pan nie rzuca piłeczką? - zapytałem, na co ten za śmiał się. Przywarł mnie do drzewa i mocno mnie związał na co ja nie mogłem wziąć porządnego wdechu.. Było mi lekko duszno, więc brałem małe wdechy. Zacząłem głośno miałczeć gdy pan zniknął. Dlaczego on odszedł? Czy byłem, aż taki nie grzeczny by mnie przywiązał do drzewa? Przecież nic takiego nie zrobiłem... Kilka razy może byłem nie grzeczny, ale nie aż tak. Po kilku godzinach, może minutach? Zacząłem cicho szlochać. Miałem ogromną nadzieję, że mój właściciel przyjdzie po mnie.
Nagle poczułem okropny ból na ogonie - Auaa...- wyszlochałem, a mężczyzna na kierował na mnie latarką. W pierwszej chwili myślałem, że to mój pan, jednak niestety to nie był on, przegryzłem wargę mając łzy w oczach. Gdy ten wyciągnął do mnie rękę to nasyczałem na niego ostrzegawczo. Kiedy znowu próbował mnie dotknąć to ugryzłem go mocno. Nakrzyczał na mnie, na co ja spuściłem głowę i nią delikatnie pokiwałem. Rozwiązał mnie, i chwycił mnie za rękę.. Zacząłem się szarpać.
- Muszę poczekać na pana!- wykrzyczałem.
---------
Maraton rozpoczęty! Pojawią się dzisiaj jeszcze 2 lub 3 rozdziały! Jeżeli zobaczycie błąd, to mi napiszcie, a ja poprawię i zadedykuję tej osobie kolejny rozdział. Miłego wieczoru! 💚
Dziękuję za pomoc w pisaniu @x_juuzouwymień użytkownika
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro