Rozdział 9. - Będziemy walczyć.
- Polać ci, Syriuszu? - zapytał James, nieźle wstawiony.
- Syriusz podziękuje - warknęła Dorcas, piorunując wzrokiem Blacka, który zaledwie piętnaście minut temu szedł do toalety slalomem.
- Daaaj spokój, Dor - zachichotał. - To wesele mojego najlepszego kumpla.
Wszyscy świetnie się bawili. Alkohol lał się strumieniami, tańczyli, jedli, śmiali się. Lily była cały czas w ruchu. Każdy chciał zatańczyć z panną młodą. Jednak gdy nadszedł czas na ponowny taniec Jamesa i Lily, wszyscy odsunęli się na bok, zostawiając parze dużo wolnego miejsca.
Poszły pierwsze takty romantycznej piosenki. James położył lewą dłoń na plecach Lily, a prawą złączył z ręką żony. Kołysali się w rytm muzyki, by po chwili przeskoczyć w coś bardziej skocznego. Melodia się zmieniła na bardziej żywą, więc małżonkowie skakali, robili piruety, śmiali się i wygłupiali.
Zmęczeni usiedli przy stole. Świtało już. Impreza jeszcze chwilę potrwała, aż w końcu goście zaczęli się zbierać.
- Upojnej nocy - Remus puścił im oczko i wziął na ręce Claire, która nieco za dużo wypiła.
- Bawcie się dobrze! - krzyknęła Dorcas.
Zostali sami.
* * *
Koło drugiej po południu zostali obudzeni przez śmierciożerców. Nad twarzą Jamesa wisiała Bellatrix, patrząca bezczelnie w jego oczy. Lily, która była owinięta tylko kołdrą, została pociągnięta w stronę kuchni przez Avery'ego. Śmierciożerca obłapiał ją wzrokiem. Związał jej zaklęciem ręce, zanim cokolwiek mogłaby zrobić. Zaczęła piszczeć i krzyczeć, gdy dotknął jej dekoltu.
James wpadł do kuchni jak bomba. Rzucił się na Avery'ego z pięściami. Śmierciożerca zemdlał.
- Już nigdy nikt nie tknie mojej Lily - powiedział i mocno przytulił płaczącą i roztrzęsioną ukochaną. Sam drżał na myśl o tym, co śmierciożerca mógłby jej zrobić.
- Tu nie jest bezpiecznie. - wychlipiała.
- Nigdzie nie jest. Musimy zebrać chłopaków i dziewczyny. Będziemy walczyć!
* * *
- Nie będzie after party. Weźmiemy się w garść, dołączymy gdzieś do jakiejś organizacji, byleby nie siedzieć bezczynnie. - oznajmiła Lily, gdy cała paczka przyjaciół się zebrała. Nawet przyszedł Peter.
- Zerwałem z Bellatrix. Przepraszam za wszystko, nie opuszczę już was. - powiedział bez mrugnięcia okiem. Potarł przedramiona.
- Możemy wstąpić do Zakonu Feniksa. Słyszałem, że Dumbledore go utworzył właśnie dla tych czasów, co nastały teraz - zaproponował Syriusz.
- Dobra. Zakon Feniksa, to jest to. Wiesz coś więcej? - zapytała Dorcas.
- Kwatera Główna miała być w moim domu, ale tam jeszcze mieszka moja rodzina, więc wątpię. Napiszmy do Dumbledore'a.
- Więc wyciągaj kartkę i pisz - zarządził Peter. Black zmierzył go wzrokiem.
- Zróbmy to.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro