Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5. - Starcie z Petunią.

Panna Evans złapała za klamkę drzwi wejściowych do swojego domu. Gdy tylko zobaczyła czarne adidasy Vernona, westchnęła głośno. Wiedziała, że zacznie się wyśmiewanie zdolności magicznych Lily, jak zawsze, gdy cała trójka się na siebie natknie. Masakra.

— Mamo, wróciłam — powiedziała do kobiety w kuchni. Ta kiwnęła głową i podeszła do niej. Przytuliła ją i pocałowała w policzek. Lily zawsze miała z matką serdeczne stosunki.

— I jak, zgodzili się? — zapytała podekscytowana. Pani Evans była szczęśliwa, że jej córka wychodzi za mąż.

— Pewnie — uśmiechnęła się Lily. — Syriusz tak strasznie się ucieszył...

— No, a jak w Uniwersytecie? Byłaś? Załatwiłaś coś, kochanie?

Nastolatka przełknęła ślinę. Nie mogła powiedzieć mamie, że prawie została zabita, bo ta nigdy więcej nie wypuściłaby jej z domu. Musiała grać na zwłokę.

— Byłam, przyjęli mnie.

Na jej słowa do kuchni wpadła Petunia. Wzięła z miseczki słupek marchewki i zaczęła go chrupać, patrząc wrednie na siostrę.

— Jak tam twój świr? Dobraliście się. Świr i wariatka. Lepiej być nie mogło — zaszydziła.

— Stul dziób i nie waż się obrażać Jamesa w mojej obecności — Lily wyjęła różdżkę i ze zmrużonymi oczami podsunęła ją do podbródka siostry.

— Bo co? Zaczarujecie mnie? — prychnęła. Za nią stał Vernon, który nie wiadomo kiedy się pojawił.

— A chcesz? Mogę rzucić na ciebie tak paskudną klątwę, że w żadnym szpitalu ci nie pomogą i zdechniesz ze zmęczenia — wysyczała ruda. Koniec jej różdżki wbijał się w szyję Petunii.

Ręka pani Evans uciszyła dyskusję i zapobiegła dalszemu jej rozwojowi. Petunia odsunęła się i poprawiła skórzaną kurteczkę. Popatrzyła na nią mieszanką przerażenia i pogardy, złapała dłoń Vernona i poszła na górę. Wyszeptała tylko "wariatka", co niestety usłyszała jej młodsza siostra.

Glisseo — machnęła różdżką. Para, która była na schodach, zjechała po zjeżdżalni. Lily z dumą schowała różdżkę i, korzystając z Zaklęcia Przyczepnych Butów, ominęła Petunię i Vernona udając się na piętro. — Skończyły się czasy, gdy mogłaś ze mnie szydzić. Teraz osiągnęłam pełnoletność i mogę się obronić.

Wpadła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Nie mogła uwierzyć, że dopiero co kupowała swoją pierwszą różdżkę, a teraz miała osiemnaście lat. Przyszło jej wziąć ślub z ukochanym i w dodatku brać udział w Pierwszej Wojnie Czarodziejów.

— Lily, jutro niedziela. Może zaprosisz Jamesa na obiad? — zapytała pani Evans.

— Jasne — mruknęła w odpowiedzi. Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent to nie mogło skończyć się dobrze.

______________

Tak jak pisałam w MGN, rozdziały miały być wczoraj, ale nie było mnie w domu. Zajączek wielkanocny Wam je przyniósł! Btw, wesołych Świąt Wielkanocnych! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro