Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20. - Malutki Harry Potter.

Sierpień 1981r.

Lily już trzeci raz tej nocy została obudzona przez głośny płacz swojego już rocznego synka. Zaspana, z cieniami pod oczami, wstała z łóżka i podeszła do łóżeczka. Wciąż nie mogła napatrzeć się na malutkiego Harry'ego. Był niemal całkowitą kopią Jamesa, lecz oczy miał takie jak ona. Zarumienione policzki chłopca były mokre od łez. Podniosła go i przytuliła. Mały znów miał koszmary. Wyczuwała to.

- Cśśś... - próbowała uspokoić Harry'ego. Popatrzyła na męża. James chrapał sobie w najlepsze. Pół nocy czuwał przy łóżeczku, zasługiwał na odpoczynek.

Przed południem planowali iść do Longbottomów. Dzieciaki, choć malutkie, cieszyły się niezmiernie na swój widok. Ich rodzice przyglądali się tylko, mając w głowie myśl, że któreś z nich zginie z rąk Voldemorta. Nie chciały dopuszczać tego do siebie, ale jednak to martwiło najbardziej.

Gdy Lily uspokoiła syna, postanowiła obudzić męża. Tak naprawdę za godzinę miał ich odwiedzić Dumbledore, Peter i Syriusz. Miała dziwne przeczucie, że dyrektor Hogwartu nie przyniesie dobrych wieści. Ba!, była tego stuprocentowo pewna.

- James, kochanie, wstawaj - wyszeptała.

- Co się dzieje? Która godzina? - wymamrotał.

- Niedługo przyjdą i - spojrzała na zegar - dochodzi piąta.

- Oszalałaś, Evans - mruknął.

- Noszę teraz twoje nazwisko, Potter - odgryzła się.

Usiadła na nim okrakiem i zdjęła z jego twarzy poduszkę, którą właśnie się nakrył. Pocałowała go, a on, otwierając jego oko, lekko się uśmiechnął. Następnie pufnął i odwrócił się na drugi bok, zwalając z siebie żonę.

- Jesteś idiotą - rzuciła i zerwała z niego kołdrę. - Gdyby nie fakt, że dopiero uspałam Harry'ego, wydarłabym ci się do ucha, że masz wstawać.

- Dlaczego cię poślubiłem, rudzielcu?

- Bo mnie kochasz. Teraz wstawaj, już!

Półprzytomny podniósł się z łóżka. Podszedł do śpiącego synka i pogładził go po główce.

Godzinę później ktoś zapukał do drzwi. Zestresowana Lily otworzyła drzwi. Zobaczyła Dumbledore'a oraz dwoje przyjaciół. Czuła dziwną pustkę, nie widząc obok nich Remusa. Wysyłał co miesiąc listy, że żyje i dalej szuka. Ponoć natrafił gdzieś na jakąś wioskę i tam się zatrzymał. Wszyscy chcieli, żeby wrócił już do Wielkiej Brytanii.

- Wejdźcie - powiedziała. Peter uniósł kącik ust i oboje z Syriuszem przytulili Potterów.

- Złe wieści? - wywnioskował James, siadając na krześle.

- Tak - mruknął Albus. - Dowiedziałem się, że przepowiednia tyczyła się właśnie Harry'ego.

- Co? - zbladła Lily.

- Voldemort jest półkrwi, tak jak Harry. Neville ma czystą krew, co oznacza, że wasz syn jest równy Sami-Wiecie-Komu.

- Dokładnie - potwierdził Peter.

Lily przyłożyła dłoń do ust. Po jej policzku spłynęła łza. Była jak w transie. James objął ją ramieniem i pocałował w czubek głowy. Sam miał łzy w oczach.

- W-więc co teraz?

- Po pierwsze, powinniście ochrzcić małego. Być może Bóg go ochroni. - zaproponował Syriusz.

- Nie bredź - żachnął się Pettigrew.

- Jesteście gotowi, żeby w tej chwili iść z Harrym do kościoła na chrzest? - spytał Dumbledore. - Załatwię to.

Pokiwali głowami. Nie mieli innego wyjścia.

- Chcielibyśmy, żebyś to ty, Syriuszu, został ojcem chrzestnym naszego syna. - powiedział James.

- Z największą przyjemnością uczynię ten zaszczyt. 

__________

Aj, jaki czasowy przeskok ♥. Zaskoczeni?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro