Rozdział 19. - Rozdzierająca pustka.
Drogi Syriuszu!
Z okazji twoich urodzin chcę złożyć ci najserdeczniejsze życzenia!
Trzymaj się!
Remus
Syriusz zgiął kartkę na cztery i położył na stole. Uśmiechnął się. Zamierzał wyjść, ale usłyszał kroki. Złapał za różdżkę i powoli zszedł po schodach. Ujrzał Narcyzę. Była ubrana w czarny płaszcz oraz kapelusz w tym samym kolorze. Gdy się rozpięła przez jej koszulę można było zobaczyć nieco zaokrąglony, trzymiesięczny brzuch. Wbiła wzrok w zaskoczonego kuzyna.
- Przyszłam, w imieniu swoim i Lucjusza, prosić się o zostanie ojcem chrzestnym Dracona - odezwała się cicho, lecz pewnie. - Wiem, trochę to za wcześnie, ale...
- Dlaczego ja? Mało masz służków? Bella?
- Bądźmy szczerzy - żachnęła się pani Malfoy. - Bella lada dzień może trafić do Azkabanu, a chcę, żeby Draco miał chrzestnego na codzień, a nie od święta. - popatrzyła na niego przez kilka chwil i dodała - Masz czystą krew. Niech mój syn wychowuje się tak, jak chce Lucjusz, czyli w kręgu czystych czarodziejów.
- Niestety nie, dzięki - rzucił i poszedł w jej kierunku z zamiarem wyrzucenia jej za drzwi. - Nigdy nie zrobiłbym przysługi temu gnidzie. Możesz iść.
Usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami. Zaśmiał się głośno. Jeszcze czego.
***
- Powiedziałeś mi już w szkole, że odejdziesz od reszty tych przegłupów! - zapiała Bellatrix, siedząc na łóżku i patrząc, jak Peter zakłada koszulkę.
- Odszedłem. Czarny Pan jest dla mnie ważniejszy niż oni. Po prostu dziś jest jakieś ważne spotkanie u Potterów. Domyślam się, że dotyczy ono tej przepowiedni. Gdybym "nie przyjaźnił się" z nimi, gówno wiedziałabyś do tej pory!
- Zamknij się już i idź!
Pocałował ją w usta i pogładził jej włosy. Pomachał na pożegnanie i teleportował się do Doliny Godryka.
***
Remus siedział na zimnej skale obok ogniska. Claire kucała pod kamienną ścianą dobre kilkanaście metrów dalej. Znów się pokłócili. Wilkołak cicho do niej podszedł. Nie chciał, ale musiał to powiedzieć.
- Nie możemy być dłużej razem, Claire.
Uniosła na niego oczy pełne łez. Pokiwała głową. Spodziewała się tego. Któreś z nich musiało to zakończyć, dni ich związku były policzone.
Po policzkach Lupina spłynęły łzy w tym samym momencie co Claire. Przejechał kciukiem po jej twarzy, wycierając słone krople.
- Znajdziesz sobie innego, lepszego chłopaka ode mnie. Będziesz z nim... szczęśliwsza - wyszeptał, czując jak trzęsie mu się głos.
- Możesz mnie pocałować po raz ostatni, zanim rozejdziemy się na zawsze?
Przycisnął wargi do jej ust. Dygotała. Gdy odsunął się od niej, szepnęła tylko "cześć" i zniknęła. Remus poczuł rozdzierającą go pustkę. Łzy leciały mu jak oszalałe, jednak wytarł je rękawem bluzy i pociągnął nosem.
Został teraz sam w środku puszczy. Przed nim kilka miesięcy poszukiwań antidotum. Nie wyobrażał sobie tego w pojedynkę, ale oboje z Claire się męczyli.
___________
O mój Boże, zostały jeszcze trzy rozdziały do końca + epilog, którego jeszcze nie napisałam (zabieram się do tego od dwóch miesięcy). Zmotywujcie mnie, chcę, żeby ta historia zakończyła się z pompą XD.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro