Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Telling all your friends how much you hate me

Vol. 2

Cała trójka kierowców trafiła do jednego hotelu, spotykając się ponownie w jego lobby. Przewracając oczami od razu powolnym krokiem skierował się w stronę windy, czekając na Carlosa, który poszedł po klucz.

Widząc jak młodszy kierowca macha w jego stronę kluczami, uśmiechnął się, ale słysząc po chwili słowa Hiszpana, zrzedła mu mina.

— Jak to masz klucz od pokoju jednoosobowego? Żartujesz sobie?

Carlos wzruszył ramionami, mamrocząc że spotkają się później i ruszył do windy. Nie dziwił się kierowcy Ferrari, że prawie biegiem ruszył do pokoju, przespał całą drogę w samolocie po czym nie był w stanie wstać z niewygodnego fotela gdy jego ciało zdrętwiało.

Łapiąc za rączkę dużej walizki, podszedł do recepcji, cierpliwie czekając na swoją kolej. Po przedstawieniu swojego problemu mężczyźnie, który stał za dębową ladą, ubrany w idealnie dopasowany garnitur, szczęka opadła mu aż na dywan w szampańskim kolorze.

— Do jakiego pokoju jestem przypisany? Przecież wiem co bookowałem!

Zszokowany, zaciskał dłonie na kancie lady. Ten pingwin coś pomylił, przecież to nie możliwe, że będzie w pokoju razem z Holendrem! Burknął coś pod nosem i łapiąc za klucz z numerem dwieście trzydzieści trzy, po czym skierował się do windy, jadąc nią razem z kobietą z dwójką dzieci, które darły się całą drogę na trzecie piętro.

Wychodząc z windy o mało nie wywalił się przez dywan, nie umiał trafił kluczem, drzwi się zacięły to jeszcze chwilę po nim do pokoju wpadł Verstappen.

— Danny, jak podoba ci się pokój?

Podniósł swoją walizkę, kładąc ją na łóżku z zamiarem rozpakowania jej zawartości do szafy. Spędzą tu w końcu trzy tygodnie, a on był zbyt leniwy by dziennie wyciągać sobie ubrania.

— Nie no, jest zajebiście, gdyby nie fakt, że miałem mieć innego współlokatora.

Mruknął do chłopaka z grymasem wypisanym na twarzy. Nie był z tego faktu zbytnio zadowolony, ale nie zamierzał utrudniać życia młodszemu kierowcy. Zamierzał po prostu odpocząć, nie przejmując się tą przeszkodą.

Niedługo później ubrany w lnianą koszulę i kremowe spodenki, opuścił pomieszczenie kierując się na parter gdzie mieściła się restauracja, w której razem z Carlosem mieli zjeść długo wyczekiwany obiad.

Wchodząc do dużej sali, szybko zauważył Carlosa razem z którym siedziały dwie osoby, które po chwili szybko rozpoznał. Obok kierowcy z włoskiej stajni siedział Lando, który teraz żywo opowiadał o czymś, gestykulując tak, że prawie po zrzucał talerze ze stołu. Na przeciwko Carlosa, tyłem do drzwi siedział ktoś odziany w dobrze mu znaną czarną koszulkę z jego własnym autografem na plecach, napisanym białym markerem.

Doskonale pamiętał moment wykonania tego podpisu...

Po ostatnim wyścigu wszyscy kierowcy zostali zaproszeni na imprezę urodzinową Kimiego Raikonena, któremu nie przeszkadzał fakt, że zorganizował urodziny w środku tygodnia. Uważał że przecież nie będą tyle chlać. Trochę przecenił umiejętności swoich kolegów w piciu.

— Dawajcie, gramy w butelkę! Nando weź tam jakąś, która się dobrze kręci.

Po salonie rozniósł się krzyk Gasly'ego, który z entuzjazmem przeskoczył nad kanapą, siadając pośpiesznie na podłodze, łapiąc za butelkę, którą przyniósł Hiszpan.

— Ja kręcę!

Krzyknął Leclerc i łapiąc za szklaną butelkę po bimbrze, położył ją na ziemi i zakręcił. Każdy śledził szybkie ruchy szklanego naczynia, które po chwili zatrzymało się, wskazując na Australijczyka.

Widział posyłane my spojrzenia i znaczące uśmiechy, a także klasyczny tekst tego typu gier: pytanie czy wyzwanie?

— Wyzwanie..?

Mruknął deczko nie pewnie, będąc lekko przerażonym zachowaniem przyjaciół. Nie zdawał sobie sprawy, że ponad połowa z nim chciała zeswatać go z holenderskim kierowcą, a Charles miał wymierzone jak mocno musi zakręcić żeby padło na któregoś z nich.

— Pójdziesz do pokoju razem z Maxem na czterdzieści minut.

Powiedział pewny siebie Pierre i oparł się o kanapę.
Daniel westchnął zrezygnowany i podniósł się z drewnianych paneli, kierując się do jednego z pokoi gościnnych w domu należącym do Fina.

Jednocześnie patrzył na młodszego kierowcę ze swojego zespołu, który wydawałby się tam przerażony jakby miał zaraz uciec, najpewniej wyłamując drzwi z zawiasów. Max usiadł na łóżku, zakładając nogę na nogę, zapewne nie przewidując, że starszy opadnie na łóżko tuż obok niego, bo na ten ruch aż podskoczył.

— Zapewne będę tego żałował, ale... Maxie odkąd jeździsz dla Red Bulla nie mogę oderwać od ciebie wzroku i cholernie mi się podobasz.

Wypowiedział te słowa na jednym wdechu, wbijając wzrok a biały sufit. Nie dostał odpowiedzi, ani teraz, ani przez pozostałe dwadzieścia siedem minut.

Na samym końcu ich wyzwania, gdy Daniel już stał przy drzwiach, młody Holender stanął za nim i łapiąc za biodra, przyciągnął do siebie, cmokając go w szyję.

— Ty też mi się podobasz...

W tym momencie drzwi odtworzyły się gwałtownie na co obaj kierowcy czerwonych byków odskoczyli od siebie...

Od tamtego momentu tylko raz poruszyli ten temat, co zakończyło się kłótnią stulecia, gdzie nawet Horner nie był w stanie pomóc. Nie rozmawiali ze sobą wcale, a na torze jedne drugiego chciał wyeliminować, co mocno odbiło się na zespole.

Jednocześnie we wczesnym etapie imprezy Max poprosił go o podpis na swojej koszulce, którą potem założył i chodził napuszony jak paw.

Teraz nie odrywając wzroku od jego pleców, podszedł do stolika i usiadł obok kolegi z drużyny. Max posłał mu dość znaczące spojrzenie po czym dołożył do niego swój komentarz.

— Dowiedziałem się, że mówisz wszystkim swoim przyjaciołom, jak bardzo mnie nienawidzisz...

W tym momencie zrobił się wręcz purpurowy ze wstydu i spuścił wzrok na swoje dłonie, oparte o kolana. Ze wstydem mógł przyznać, że bardzo szczerze zwierzał się głównie Carlosowi, choć nie tylko jemu. I ktoś musiał mu powiedzieć... Hamilton!

Zaklął w myślach, nie podnosząc wzroku na Maxa. Zamorduje Lewisa, choćby gołymi rękami. Z drugiej strony przecież wiedział, że siedmiokrotny mistrz świata to największa plotkara w padoku i równie bardzo ma najsłabszą głowę, więc to w stanie mocnego upojenia musiał to wypaplać.

— To my was zostawimy..

Lando złapał Sainza za ramię i ciągnąc za sobą, wyprowadził z sali restauracji. Wiedział co się kroi, zresztą pomagał zbierać informacje Lewisowi, mając nadzieję, że w końcu ich się uda.

— Skoro w końcu udało mi się ciebie złapać i raczej nie uciekniesz to teraz daj mi powiedzieć i proszę nie przerywaj.

Ricciardo skinął głową i tym razem opuścił luźno ręce, które zaczęły się pocić ze stresu, co Max może mu powiedzieć? Holender wziął głęboki wdech i patrząc na starszego mężczyznę, zaczął.

— Od dłuższego momentu, chciałem ci powiedzieć, że podobasz mi się i najchętniej spróbowałbym z tobą czegoś więcej... Ale jest to pierwsza nasza rozmowa w cztery oczy od ponad pół roku...

Otworzył szerzej oczy słysząc jego słowa i prawie spadł z krzesła. Nie wiedział, że aż tak podoba się młodszemu kierowcy, w końcu od tamtej pamiętnej imprezy głównie się kłócili.

— I mimo naszych kłótni czy rękoczynów kocham w tobie wszystko, zaczynając od uśmiechu, a kończąc na cudownym poczuciu humoru i opiekuńczości.

Te słowa zdziwiły go jeszcze bardziej, a jeszcze bardziej to uczucie się spotęgowało gdy Max objął go ramieniem, przyciągając do siebie.

— To co, spróbujemy? Obiecuję pogadać z Christianem, nie wyobrażam siebie gdybyśmy mieli jeździć w innych zespołach.

Skinął lekko niepewnie i całkowicie rozczulony oparł głowę o jego ramię, uśmiechając się gdy ten cmoknął go w policzek. To że był zadowolony było niedopowiedzeniem i w dużej mierze cieszył się, że to młodszy postanowił przejąć inicjatywę co do zapoczątkowania ich głębszej relacji.

W tym momencie oba telefony wydały z siebie charakterystyczny dźwięk informujący o przychodzącej wiadomości. Daniel wyciągnął telefon i wszedł na ich grupę.

Lando
Na stoliku leżą klucze od apartamentu na ostatnim piętrze, jest wolny

Ta krótka wiadomość wywołała istny wybuch na grupie, gdzie momentalnie wszyscy się zaczęli tym interesować.

A co zrobili obaj kierowcy Red Bulla? Złapali klucze i skierowali się do windy, gdzie Max został przyparty do metalowej ściany, Daniel nacisnął guzik i winda wzruszyła na jedenaste, ostatnie, piętro...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro