𝘺𝘰𝘶𝘳 𝘷𝘰𝘪𝘤𝘦
Miałam odpuścić. Pozostać jeszcze w ukryciu, by móc w spokoju cię obserwować, ale ty...
Ty nie dałeś mi wyboru. Rzuciłeś go zbyt szybko na straty. A stało się to dokładnie wtedy, gdy pocałowałeś pełen emocji tą ładną dziewczynę. Sam kazałeś mi się ujawnić. Sprawić, że twoje życie po raz kolejny zmieni się przeze mnie.
I fakt, iż mogłam się w końcu do ciebie zbliżyć nie postawił mnie w tym cholernym poczuciu winy. Nie postawił, ponieważ stałeś się dla mnie w końcu namacalny. Mogłam spojrzeć ci w oczy i poczuć twój zapach od tak bardzo dawna. Nie musiałam poddawać się tym idiotycznym wodzą fantazji, bo po tylu latach,
Po twoim tchórzostwie i nic nie wartej ucieczce ty w końcu stanąłeś ze mną twarzą w twarz.
I kiedy milczenie związało nam usta, a szok zrobił z ciebie ludzki posąg. Wykorzystałam to, a ty mnie znienawidziłeś, choć wcześniej byłam wszystkim czego pragnąłeś.
Pocałowałam cię, bo nie mogłam się oprzeć. Kochałam to uczucie i byłam od niego uzależniona. I być może nie doszło by do tego gdybym poszła na odwyk i nauczyła się z tym żyć, ale porzuciłam to nieoczekiwanie. I to przez ciebie...
Też przez ciebie padłam przed tobą na kolana, gdy ty w nerwach mnie odepchnąłeś. Zabolało.
Zabolało niewystarczająco.
Więc usłyszałam twój głos, będący kolejnym krzykiem nawiedzającym mnie w koszmarach, w których jak w pętli odchodzisz i mnie zostawiasz.
I dziś zrobiłeś to po raz drugi. Zostawiłeś mnie. Sama i bez wyrazu wdzięczności. Pozostawiłeś mnie z echem twojego głosu i krzykiem moim własnych łez.
><><><><><><><
Była fajna aktywność wiec oto jestem i daje wam trochę dramaturgii, zanim zejdziemy w podnóża piekieł gdzie jest nieznośnie gorąco :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro