𝘺𝘰𝘶𝘳 𝘦𝘺𝘦𝘴
Plotki szybko się rozeszły i dotarły do niej. Wpadła w szał, a jej krzyki słyszałam na ławce pod twoją kamienicą. Była wściekła tym całym zajściem i nie chciała ci uwierzyć, że to ja zainicjowałam tę bliskość. Znała ciebie zbyt dobrze, a nie uwierzyła w twoją mentalną zmianę. Nie umiała zrozumieć, że przecież kochasz tylko ją i nikogo więcej. Nic nie robiła sobie z twoich wytłumaczeń i faktu, iż odepchnąłeś mnie tak boleśnie. To się dla niej nie liczyło, bo złamałeś jej serce, zdradzając ją ze mną.
Oh kochanie skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie tego oczekiwałam. Bo odkąd zaczęłam wypalać papierosy z starej paczki Marlboro pod twoim oknem to tylko czekałam na jej krzyk.
I gdy dotarł do mnie, uśmiechnęłam się.
Diabolicznie i zupełnie szczerze, lecz nie na długo...
Przełknęłam ślinę, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja z tak wielkiej odległości ujrzałam twój ból. I pieprzone łzy.
Twoje oczy patrzały na mnie z wyrzutem, gdy wokół ciebie był chaos. Było w nich tyle nienawiści. Zbyt wiele bym mogła ją samodzielnie udźwignąć, a także uciec od niej już bezpowrotnie.
Nienawidziłeś mnie, a twoje oczy stały się moim wzgardzonym zwierciadłem, kiedy wcześniej były lustrem niepohamowanej namiętności.
...Zwróć mi to za czym tak latami tęsknie...
><><><><><><><
No trochę mu się nie dziwie, nie wiem jak wy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro