07. Heeseung
Rozmowa z Jiwoo przyniosła mi satysfakcję. Zgodziła się, choć widziałem, jak wielką walkę musiała stoczyć, zanim podjęła tę decyzję. Była dumna, to było widać. Ale jej duma nie miała tu znaczenia. Wiedziałem, że w końcu się złamie. Gdy postawiłem sprawę jasno, nie miała wyjścia. Taehyung wciąż był moim dłużnikiem, a ona... cóż, stała się częścią gry, którą zaczęła jej rodzina.
Przez chwilę po prostu patrzyliśmy na siebie. Atmosfera była gęsta, pełna napięcia, jakby każde słowo mogło eksplodować niczym granat. Wiedziałem, że jej nie ufałem, ale nie miało to większego znaczenia. Ona miała spełniać swoje zadanie, a ja swoje.
— Gdzie jest łazienka? — zapytała nagle, wyrywając mnie z rozmyślań.
Spojrzałem na nią z lekkim zdziwieniem. Czy naprawdę miała teraz zamiar brać kąpiel? W mojej rezydencji? Po tym wszystkim, co się wydarzyło? Ale z drugiej strony, musiała być wyczerpana. Emocjonalnie i fizycznie. A ja... ja mogłem przynajmniej pokazać jej, że trafiła w ręce kogoś, kto dba o szczegóły.
— Chodź za mną — powiedziałem chłodno, po czym ruszyłem korytarzem.
Jiwoo szła za mną bez słowa, a ja prowadziłem ją przez długi hol, oświetlony ciepłym blaskiem kryształowych lamp. Moja rezydencja była dokładnie taka, jak wszystko, co posiadałem — doskonale zaprojektowana, luksusowa, bez skazy. Kiedyś ten dom należał do mojego ojca, teraz był mój. Lubiłem ten przepych, tę dominację nad przestrzenią, w której się znajdowałem. To sprawiało, że czułem się, jakbym kontrolował każde drobne szczegóły swojego świata.
Otworzyłem drzwi do łazienki i wskazałem na przestronny pokój.
— Proszę, to tutaj.
Jiwoo weszła do środka, a jej oczy otworzyły się szeroko na widok wnętrza. Nawet jeśli próbowała ukryć zaskoczenie, nie mogła powstrzymać się od cichego westchnienia podziwu. I trudno się dziwić. Łazienka była równie elegancka, jak reszta domu — marmurowa posadzka lśniła w świetle, a ściany zdobiły subtelne wzory wykonane w złotym odcieniu. Na środku znajdowała się ogromna wanna, tak duża, że można było pomyśleć, iż służyła nie tylko do kąpieli, ale i relaksu. Obok była kabina prysznicowa, której szklane ściany nadawały wnętrzu lekkości. Luksus i piękno łączyły się tutaj w idealnej harmonii.
Zauważyłem, jak wzrok Jiwoo błądzi po szczegółach — złoceń na armaturze, miękkich ręcznikach przygotowanych na srebrnej tacy, zapachu drogich olejków, które unosiły się w powietrzu. Każdy detal w tej łazience był przemyślany. Przepełniało mnie zadowolenie, kiedy widziałem, jak zaczyna rozumieć, że znajduje się w zupełnie innym świecie, dalekim od tego, do którego była przyzwyczajona.
— Mam nadzieję, że to ci wystarczy — rzuciłem, udając nonszalancję, ale wiedziałem, że efekt robił swoje. — Weź kąpiel, odpocznij. Przyda ci się, jeśli chcesz jutro myśleć jasno.
Nie odpowiedziała od razu. Przez chwilę stała nieruchomo, jakby zastanawiała się, czy powinna tu być, czy to wszystko było jedną wielką pułapką. Ale nie powiedziała nic. Kiwnęła tylko głową, jakby z trudem przyjmując do wiadomości moją propozycję.
— Gdybyś czegoś potrzebowała, zawołaj — dodałem, zanim wyszedłem z łazienki, zamykając za sobą drzwi.
Stanąłem przed nimi na chwilę, wpatrując się w drewniane panele, jakbym mógł przez nie zobaczyć, co się teraz z nią dzieje. Była zdenerwowana, to było oczywiste. Ale jednocześnie była zdeterminowana. To nie była zwykła dziewczyna, którą można było łatwo zmanipulować. Jiwoo miała w sobie coś, co sprawiało, że była interesująca. I nie chodziło tylko o to, że była starszą siostrą chłopaka, który wpakował się w poważne kłopoty.
Ona miała w sobie siłę, której nie mogłem zignorować.
✯
Gdy zamknąłem drzwi od łazienki, odetchnąłem głęboko, próbując poukładać myśli. W głowie wciąż miałem obraz Jiwoo, jej spojrzenie pełne buntu, ale też lęku. Wiedziałem, że nie będzie łatwo z nią współpracować, ale nie mogłem sobie pozwolić na żadną taryfę ulgową. Musiała zrozumieć, że ja tu rządzę, a jej brat to tylko mała część większego problemu.
Usiadłem w fotelu w salonie, czując na sobie ciężar wieczoru. Myśli błądziły od jednej sprawy do drugiej, aż wyciągnąłem telefon, by sprawdzić wiadomości. W tej samej chwili urządzenie zawibrowało, a na ekranie pojawiło się imię Sunghoona. Zmarszczyłem brwi i odebrałem, już przeczuwając, że to nie będą dobre wieści.
— Heeseung, mamy problem — usłyszałem w słuchawce jego głos, jak zawsze rzeczowy, ale podszyty niepokojem.
— Co znowu? — syknąłem, choć już domyślałem się, co mogło pójść nie tak. W ostatnich dniach było zdecydowanie za dużo wpadek.
— Straty są większe, niż się spodziewaliśmy. Nasz magazyn w porcie... towar przepadł. Ktoś musiał nas wyprzedzić i wyczyścić wszystko, zanim zdążyliśmy zareagować. To nie tylko zwykła kradzież, Heeseung. To był planowany ruch. — Jego głos był poważny, a ja czułem, jak narasta we mnie gniew.
Zacisnąłem pięść na oparciu fotela, próbując zapanować nad sobą.
— Cholera! — wybuchłem, czując, jak adrenalina zaczyna przejmować kontrolę. — Czy ktoś wie, kto za tym stoi?
— Jeszcze nie, ale mamy trop. Nasz informator twierdzi, że ktoś z policji mógł być w to zamieszany. Oh Taehyung może być powiązany z całą sprawą bardziej, niż przypuszczaliśmy.
Wiedziałem, że Taehyung sprawia problemy, ale nie sądziłem, że aż takie. Chłopak był młody, głupi, ale do tej pory myślałem, że jego rola ograniczała się do niewielkich przestępstw, które mogłem zignorować. Teraz wyglądało na to, że pociągnął za sobą więcej, niż byłem w stanie przewidzieć.
— A co z tą koleżanką? — zapytałem, próbując zrozumieć, czy ten wieczór jeszcze bardziej się skomplikuje.
— Ewakuowałem ją. Jest bezpieczna, ale musiałem działać szybko. Nie mogłem ryzykować, że ktoś dowie się, kim ona jest i co mogła widzieć. Zabrałem ją do kryjówki, będzie tam do rana.
Mój gniew tylko narastał. Oczywiście, że sprawy musiały pójść w najgorszym możliwym kierunku.
— Cholera, Sunghoon, wszystko się sypie — powiedziałem przez zaciśnięte zęby, ale w głębi duszy wiedziałem, że to ja muszę zapanować nad sytuacją.
— Daj znać, jeśli coś się zmieni. I trzymaj siostrę Oh pod kluczem. Nie możemy sobie pozwolić na więcej wpadek.
Rozłączyłem się i wstałem z fotela, gniewnie wbijając telefon do kieszeni. W mojej głowie pulsowały myśli — jak mogło dojść do takiej porażki? Jak mógłbym tego nie przewidzieć?
Musiałem odreagować. W jednej chwili moje kroki skierowały się w stronę łazienki, w której Jiwoo zapewne sądziła, że jest bezpieczna, z dala od tego całego pieprzonego bałaganu. Ale nie mogłem już dłużej udawać, że nic się nie dzieje. Nie mogłem pozwolić, by dziewczyna była poza moją kontrolą, kiedy wszystko wokół mnie rozpadało się na kawałki.
Zapukałem raz. Oczywiście, nie odpowiedziała.
Zacisnąłem zęby, po czym bezceremonialnie otworzyłem drzwi. Gdy wszedłem do łazienki, zaparowało mi przed oczami, ale nie od gorąca, tylko od gniewu. Jiwoo była w wannie, obrócona plecami do mnie. Owinęła się pianą, jakby to miało stanowić barierę przed światem zewnętrznym. Jakby sądziła, że ten luksus, w którym się znalazła, może ją chronić.
— Heeseung, co ty robisz? — Jej głos był wypełniony przerażeniem i zaskoczeniem, ale ja nie miałem czasu ani chęci, by się tłumaczyć.
— Wstań — rozkazałem, patrząc, jak odwraca głowę, jej oczy pełne niepewności. — Musimy porozmawiać.
✯
Kiedy otworzyłem drzwi łazienki, pierwsze, co zauważyłem, to zapach lawendy. Para unosząca się znad wanny wypełniała całe pomieszczenie, ale nie mogła ukryć tego, co znajdowało się w środku. Jiwoo, zanurzona w wodzie, jej mokre włosy opadały na ramiona, a na twarzy widać było zaskoczenie i przerażenie. Przestała się relaksować w momencie, gdy zauważyła, że wszedłem. Nie obchodziło mnie to. W tej chwili cała ta sytuacja należała do mnie, a ona, tak jak wszystko inne, była częścią mojej gry.
– Heeseung! Co ty wyprawiasz? – jej głos brzmiał ostro, ale usłyszałem w nim strach. Wstała nieco, podciągając ręcznik bliżej piersi, jakby mógł ją uchronić przed tym, co planowałem zrobić.
Spojrzałem na nią dłuższą chwilę, nie kryjąc, że widok jej mokrej skóry i delikatnych linii ciała działa na mnie w sposób, którego nie zamierzałem hamować. Mimo jej krzyków, poczułem, jak pożądanie zaczyna płonąć w moich żyłach. To było silniejsze niż jakakolwiek moralność, którą mogłem odłożyć na bok dawno temu. Patrzyłem na nią i wiedziałem, że jeśli zechcę, mogę zrobić, co tylko mi się podoba. Ale nie o to w tym chodziło.
– Heeseung, przestań! – Zaczęła się poruszać, jakby w panice, trzymając ręcznik mocniej, ale wiedziała, że w tej chwili nie miała kontroli nad niczym. Jej ciało drżało, a w oczach pojawiła się mieszanka gniewu i bezradności.
Powoli, bardzo świadomie, zacząłem rozpiąć swoją koszulę. Pierwszy guzik, potem kolejny, patrząc jej prosto w oczy. Nie spuszczałem wzroku z jej twarzy, obserwując każdy ruch jej ust, każdy oddech, który stawał się coraz bardziej płytki. Próbowała zebrać siły, by postawić mi się, ale wiedziałem, że to na nic.
– Co ty robisz? Przestań, natychmiast! – krzyknęła, a ja tylko uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Mój głos był spokojny, bez cienia pośpiechu.
– To ja tutaj dyktuję warunki, Jiwoo – powiedziałem cicho, ale stanowczo. Jej oczy rozszerzyły się, gdy do niej dotarło, że naprawdę mogłem to zrobić.
Nie przyspieszałem jednak. To była część gry, w której to ja kontrolowałem tempo, a ona musiała poczuć tę bezsilność. Koszula powoli zsunęła się z moich ramion na podłogę, a ja zacząłem rozwiązywać pasek od spodni, widząc, jak jej twarz zmienia wyraz z gniewu na strach.
– Heeseung, dość... proszę – jej głos brzmiał teraz inaczej, miękko, ale nie potrafiłem się zatrzymać.
Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo to mnie bawiło. Ona sądziła, że mogła mnie powstrzymać. Że miała jakąkolwiek władzę w tej chwili. A ja mogłem zrobić, co chciałem. Ale nie zamierzałem tak łatwo dawać jej satysfakcji.
Zacząłem się uśmiechać zadziornie, widząc, jak jej usta lekko się zacisnęły, próbując powstrzymać słowa. Wtedy nagle odwróciłem się na pięcie, podnosząc koszulę z podłogi, jakby nic się nie stało. Spojrzałem na nią przez ramię, obserwując, jak jej wyraz twarzy zmienia się w zdziwienie.
– Nie dziś, Jiwoo. – Mój głos był ledwo słyszalny, ale wystarczająco wyraźny, by wiedziała, że wciąż miałem nad nią pełną kontrolę. – Zapamiętaj, że to ja tutaj decyduję.
Wyszedłem z łazienki, zamykając drzwi za sobą, ale słyszałem, jak odetchnęła ciężko, gdy zniknąłem jej z oczu. Cała ta scena była dla mnie nie tylko grą, ale też dowodem na to, że zawsze mogłem pociągnąć za odpowiednie sznurki. A ona, choć buntownicza i waleczna, była teraz częścią mojego świata. Świata, z którego nie miała ucieczki.
✯
Kiedy zamknąłem drzwi łazienki za sobą, moje serce wciąż biło szybciej, choć powinno już dawno wrócić do normy. Oparłem się o framugę i wziąłem głęboki oddech, próbując zapanować nad tym dziwnym uczuciem, które nie dawało mi spokoju. Coś w tej dziewczynie było inne. Zbyt inne. Zmusiła mnie do odwrócenia się w chwili, gdy powinienem był pokazać jej, kto tu rządzi. A jednak... jej widok, ta bezradność, którą próbowała ukryć pod maską gniewu, to wszystko sprawiało, że coś we mnie pękało.
Pokręciłem głową i zszedłem do salonu, w którym dominował ciemny wystrój, dopasowany idealnie do mojego gustu. Ciemnoszare ściany, minimalistyczne meble i złote akcenty, które nadawały wnętrzu luksusowego charakteru. Na stoliku czekała butelka whiskey, ta sama, którą zawsze otwierałem, gdy potrzebowałem chwilowego wytchnienia. Usiadłem na skórzanej kanapie, sięgając po szkło i nalewając sobie hojny łyk. Ciecz powoli wypełniła kryształową szklankę, a ja uniosłem ją do ust, pozwalając, by smak alkoholu rozlał się po moim podniebieniu.
Miałem nadzieję, że to mnie uspokoi, ale obraz Jiwoo wciąż powracał. Jej gniew, który zamieniał się w przerażenie, a potem znów wracał z siłą – to było jak gra, w której ona ciągle podważała moje zasady. Mogłem mieć każdą kobietę, którą chciałem, ale żadna z nich nie sprawiła, że moje serce biło w takim rytmie. Ona była inna. I właśnie to uczucie, to dziwne pulsowanie, irytowało mnie bardziej niż cokolwiek innego.
Z każdą sekundą, jaką spędzałem, siedząc tutaj, coraz bardziej przekonywałem się, że muszę coś z tym zrobić. Nie zamierzałem pozwolić jej odejść bez odpowiedzi na te pytania, które narastały w mojej głowie. A może po prostu chciałem zobaczyć, jak daleko mogę się posunąć, zanim naprawdę mnie odrzuci. Wiedziałem jedno – ta dziewczyna mnie intrygowała i zamierzałem się z nią zabawić.
Zerwałem się z kanapy, porzucając szklankę na stoliku. Alkohol już nie działał, nie mogłem skupić myśli na niczym innym niż na niej. Zaczynałem się śmiać z własnej naiwności – myślałem, że mogę mieć nad sobą kontrolę. Ale to ona teraz rządziła moimi myślami. Ciekawiło mnie, jak zareaguje, kiedy znów się przed nią pojawię. Już wiedziała, że nie mam oporów przed przekraczaniem granic, ale widziałem w jej oczach, że chciała walczyć.
Zawróciłem, kierując się w stronę schodów prowadzących do pokoju, w którym była Jiwoo. Nieznośne napięcie narastało w mojej klatce piersiowej. Czułem, jak krew szybciej krążyła w moich żyłach. Była wyzwaniem, czymś, czego dawno nie doświadczyłem. Może to była kwestia jej odwagi – tego, że nie bała się mi sprzeciwić.
Stanąłem przed drzwiami do pokoju, gdzie zapewne odpoczywała po kąpieli. Czy naprawdę myślała, że wystarczy jej chwilowa samotność, żeby uciec od tego, co właśnie się działo? Z uśmiechem na twarzy położyłem dłoń na klamce, czując, jak serce znowu przyspiesza. To było śmieszne, wręcz irracjonalne, ale wiedziałem jedno – nie mogłem się doczekać, by ponownie zobaczyć ten błysk w jej oczach, kiedy zdaje sobie sprawę, że nie ma żadnej kontroli.
Powoli otworzyłem drzwi. Światło z korytarza wpadło do wnętrza pokoju, oświetlając jej sylwetkę, siedzącą na łóżku. Spojrzała na mnie zaskoczona, ale już nie tak przerażona. Usiadła prosto, jakby gotowa na kolejny ruch z mojej strony. Wiedziała, że nie przychodzę po to, żeby przeprosić.
– Heeseung, co ty... – zaczęła, ale uniosłem rękę, przerywając jej słowa.
– Zabawmy się – powiedziałem cicho, ale stanowczo, robiąc krok w jej stronę. Jej oczy rozszerzyły się, jakby chciała uciec, ale jednocześnie wiedziała, że nie może.
Objąłem Jiwoo, zaskoczony tym, jak naturalnie moje dłonie znalazły się na jej talii. Jej ciało zesztywniało pod moim dotykiem, a jej spojrzenie zdradzało niepewność i bunt. Przez chwilę walczyła ze mną, próbując odsunąć się, jednak moja siła przeważyła nad jej oporem. Przyciskałem ją do siebie coraz mocniej, czując, jak protest w jej oczach zaczyna topnieć. Mogłem dostrzec, jak z każdą sekundą w jej obronnej postawie pojawia się rysa.
– Heeseung, przestań – wykrztusiła, próbując odepchnąć moje ramiona, ale nie puściłem jej. Moje ręce obejmowały ją mocno, a oddech przyspieszał z każdą chwilą, kiedy byliśmy tak blisko.
– Wiesz, że tego chcesz – powiedziałem szeptem, nie przestając patrzeć jej prosto w oczy.
Zaczęła się wyrywać, ale ja trzymałem ją mocno, jakbym nie zamierzał dać jej ani chwili wytchnienia. W jej oczach dostrzegłem walkę – z samą sobą, ze mną, z sytuacją. Wiedziałem jednak, że to tylko kwestia czasu. I rzeczywiście, jej opór słabł. Ostatecznie zatrzymała się, przestając walczyć.
Czułem, jak powoli poddaje się tej chwili. Jej ciało rozluźniło się, a ja pochyliłem się, by ją pocałować. Nasze usta spotkały się gwałtownie, a ja poczułem, jak całe napięcie ostatnich godzin topnieje, zmieniając się w coś znacznie intensywniejszego. Całowała mnie najpierw niepewnie, ale potem coraz śmielej. Jej dłonie wędrowały po mojej klatce piersiowej, a ja odchyliłem jej głowę do tyłu, pozwalając, by nasze wargi połączyły się jeszcze głębiej.
Ciepło jej ciała zaczynało działać na mnie jak narkotyk. Chciałem więcej. Czułem, jak moje ciało reaguje na każdy jej dotyk. Nie było już odwrotu. Delikatnie, ale zdecydowanie, pociągnąłem ją w stronę łóżka. Nie protestowała, przestała się opierać. Była w pełni moja. A ja nie zamierzałem się zatrzymywać.
Położyłem ją na pościeli, nachylając się nad nią, moje dłonie wędrowały po jej ciele, odkrywając każdą krzywiznę. Jej oddech stał się płytki, a ciało poddało się mojej woli. Jej protesty dawno zniknęły, zamieniając się w ciche westchnienia. Zaczęliśmy się kochać w sposób, który graniczył z szaleństwem – gwałtownie, intensywnie, bez zahamowań. Jej dłonie wbijały się w moje plecy, a moje ciało przyciskało ją do łóżka z siłą, której sam się nie spodziewałem.
Nie mogłem się nasycić. Jej skóra, jej zapach, dźwięk jej oddechu – wszystko to sprawiało, że traciłem resztki samokontroli. To była czysta namiętność, dzika i nieokiełznana. W tej chwili liczyło się tylko jedno – ona i ja, razem, spleceni w tym intensywnym akcie, który odcinał nas od rzeczywistości.
Kiedy wszystko dobiegło końca, Jiwoo leżała obok mnie, jej oddech powoli wracał do normalnego rytmu. Jej ciało rozluźniło się, a powieki zaczęły opadać. Patrzyłem na nią przez chwilę, jak zasypiała, wciąż pogrążona w emocjach, które dopiero co nami zawładnęły. Delikatnie pogładziłem ją po policzku, czując, jak moje serce znowu zaczyna bić w swoim własnym rytmie.
Zebrałem swoje ubrania, wstając powoli z łóżka, by nie zbudzić Jiwoo. Przypatrywałem się jej przez chwilę, jakby próbując zrozumieć, co właściwie się wydarzyło. W mojej głowie kotłowały się różne myśli, ale jedno było pewne – to była dopiero początek. Jiwoo myślała, że zrozumiała, w co się wplątała, ale jeszcze nie wiedziała, jak głęboko to wszystko sięga.
Wyszedłem z pokoju, zamykając drzwi za sobą. W salonie czekała na mnie butelka whiskey, ale tym razem nawet alkohol nie mógł uspokoić tego, co działo się w mojej głowie.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
P.S. Rozdział nie sprawdzony.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro