Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog ℘


   Oparłem się o balustradę balkonu, mozolnie spoglądając w niebo. W oddali roznosił się uspokajający szum fal, rozbijających się o brzeg morza. Rozciągająca się nieopodal toń odbijała blask księżyca i gwiazd, dając poczucie bezkresu oraz osamotnienia. Chłodny wiatr otulał moją rozgrzaną skórę, powodując na niej przyjemny dreszcz. Odpaliłem papierosa, delikatnie się nim zaciągając i wypuszczając kłębek dymu wprost w rozpościerający się przede mną krajobraz.

   Cycki i gwiazdy to dwie najlepsze rzeczy, jakie stworzył Bóg* - pomyślałem, a na mojej twarzy zagościł subtelny uśmiech, gdy przypomniałem sobie o wydarzeniach dzisiejszego dnia.

   Jako mały chłopiec zawsze wierzyłem, że gwiazdy to tak naprawdę nasze marzenia. Można powiedzieć, że od dziecka miałem na ich punkcie małego świra.

   Gdy nocą spoglądałem w niebo, zawsze zachwycała mnie ich niezliczona ilość, a także to, iż ludzie tak dużo marzą. Wiedziałem, że bardzo trudno jest nam ich dosięgnąć, dlatego też potrzeba niezwykle wiele wysiłku, by zdobyć chociażby jedną z nich. I dopiero, gdy napracujemy się wystarczająco dużo, nasze marzenie w końcu się spełni, a wraz z tym z nieba spadnie gwiazda, która go strzegła. Zawsze, kiedy widziałem jedną z nich, spadającą na tle ciemnogranatowego sklepienia, uśmiechałem się i wypowiadałem swoje marzenie z nadzieją, iż spełni się tak samo, jak czyjeś.

   Dziś jednak widząc gwiazdę szybującą po niebie, nie zrobiłem tego. Nie zrobiłem tego, ponieważ nie wiedziałem nawet jakie mógłbym wypowiedzieć życzenie.

   Czy posiadam w ogóle jeszcze jakieś marzenia?

   Chwilę zajęło mi zastanowienie się nad tym. Prawda była taka, że człowiek nigdy nie przestaje marzyć. Nawet ci, co wielce stąpają twardo po ziemi, nie są w stanie zaprzeczyć samym sobie, że tak naprawdę tego nie robią. Każdy skrywa w sobie jakieś pragnienie.

   Morze się uspokoiło - tak samo, jak moja walka z myślami. Z ręką na sercu mogę rzec, że jestem w dobrym momencie życia i na odpowiedniej drodze. Nie potrzeba mi w nim nic więcej. Szczerze mówiąc, nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek do tego dojdzie. A jednak. Tak jak te małe punkciki na niebie, mają powód by świecić dla nas co noc, tak i ja odnalazłem swój powód, by w końcu zacząć żyć, a nie tylko trwać.

   I chociaż nie jestem już dzieckiem oraz wiem, że gwiazdy to tylko ciała niebieskie zbudowane z materii, to lubię wierzyć w swoją nie mądrą teorię z tych odległych czasów. Ponieważ jest ona o wiele bardziej magiczna i pokrzepiająca, niż zwykła, szara codzienność.

   Ostatni kłąb dymu opuścił moje płuca, rozpraszając się powoli w przestrzeni. Zgasiłem papierosa, jeszcze raz zerkając w niebo i wzdychając. Gdy odwróciłem się w stronę drzwi balkonowych, na mojej twarzy zagościł delikatny, szczery uśmiech, a nad ciałem zapanował spokój, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyłem.

   Ruszyłem w stronę łóżka, starając się nie obudzić osoby, która się w nim znajdowała. Stawiając wolne kroki, przyglądałem się nagiemu ciału, okrytemu jedwabną kołdrą. Klatka piersiowa dziewczyny unosiła się i opadała rytmicznie, a jej ramiona wyróżniały się na tle blasku księżyca. Chwilę tak studiowałem obraz rozciągający się przede mną, aby nie przegapić ani najmniejszego szczegółu, po czym ze zwinnością podniosłem materiał i ulokowałem się pod nim. Już po kilku sekundach mogłem poczuć jak delikatne ciało blondynki przylega do mnie, a jej smukłe dłonie odnajdują drogę i łączą się w jedność wraz z moimi.

- Czyżby cigarettes after sex..? - zaspana mruknęła wprost w moje plecy, wywołując u mnie ten autorski uśmiech, którego wręcz nie mogłem pohamować.

- Tak, dokładnie.








*cytat - Maciej Pieprzyca

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro