"Pustynny wiatr"
Słońca chłodny blask pali mą twarz;
przeszywa na wskroś niczym miecz.
Sprawiedliwe i bezwzględne ostrze,
któremu nic nie jest przeszkodą.
Ciało rozszarpują wygłodniałe kruki.
Przerażenie nic tu nie znaczy.
Upadają idee oraz szlachetne cele.
szpony rozrywające popaloną skórę.
Ból pożera każdą twoją myśl.
Piasek drażni podrapaną twarz.
Lecz wszystko to w niwecz się obróci,
gdy otworzą się, jeszcze śpiące oczy.
Czy tego chcesz? Stracić swe sny?
Każdy koszmar pragniesz odrzucić?
Ktoś patrzy na to wszystko z góry.
Dlaczego?! Gdzie sens!?
Mrok codzienny po stokroć straszniejszy,
niźli najgorsze koszmary.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro