Rozdział 9
Pierwsze zajęcia
Lily czekała wraz z dwójką innych uczniów na lekcje transmutacji. Jak na złość nauczycielki nigdzie nie było, w końcu jeden Gryfon odważył się wejść do klasy, pozostała dwójka ruszyła za nim. W środku zastał ich dość ciekawy widok, na biurku siedział bury kot. Evans widząc go stanęła w miejscu zaskoczona, była to kotka, którą spotkała w lipcu. Niepewnie podeszła do niej i podrapała ją za uszkiem, ta wydała z siebie zadowolone pomruki.
- Pani profesor jeszcze nie ma? - zapytał ten sam uczeń, który jako pierwszy wszedł do klasy.
- Brat mi mówił, że zawsze na pierwszym roku ma ciekawe wejście. - wyjaśnił drugi Gryfon. Był to ten sam chłopiec, który wpadł dzień wcześniej do jeziora. Lily bez skrępowania wzięła kotkę na ręce, ta wydawała się nie mieć nic przeciwko. - Tak w ogóle to jestem Dennis Creevey. Mój brat też jest w Gryffindorze. - wyciągnął rękę w stronę Gryfonki, którą ona chętnie przyjęła.
- Lily Evans. - odparła uśmiechnięta, po czym zwróciła się w stronę drugiego chłopca. - A ty?
- Benedict Diggory. - również uścisnął im dłonie z szerokim uśmiechem.- Ale wystarczy Ben. Też mam starszego brata, jest w Hufflepuff' ie. Jak myślicie, co wymyśliła McGonagall?
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że to jej kotka. - stwierdził Dennis pokazując na zwierzę w ramionach Lily. - Filch też ma kotkę, podobno jest straszna. Co jeśli ta jest podobna?
- Wątpię, już ją kiedyś widziałam w Londynie. Była całkiem miła. - odpowiedziała dalej głaszcząc kotkę.
Powoli do klasy zaczęli się schodzić inni uczniowie, Gryfoni mieli zajęcia razem z Krukonami. Lily wraz z chłopcami dalej stała przed biurkiem nauczycielki, której nadal nie było. Kiedy już wszyscy przyszli, zaczęli rozmyślać nad tym, dlaczego nadal nie ma profesorki.
- Może coś jej się stało. - zaproponowała Ben siadając w trzeciej ławce pod ścianą.
- Wiedzielibyśmy o tym. - odparła Lily. Odłożyła kotkę na biurko, po czym razem z Dennis' em udali się w stronę zajętych przez kolegę miejsc. Gryfonka usiadła z Ben' em, a Dennis ławkę za nimi z jakimś Krukonem. W sali zaczęło robić się coraz głośniej, aż w końcu nie można było nic z tego zrozumieć, wtedy to kotka siedząca na biurku zamieniła się w nauczycielkę transmutacji. Miny uczniów wyrażały wiele emocji od podziwu przez szok i niedowierzanie. Lily dodatkowo czuła się głupio, wyszło na to, że przez piętnaście minut głaskała swoją nauczycielkę.
- Proszę o ciszę. - wszyscy, jak na komendę ucichli. - Wspaniale. Witam Was na naszych pierwszych zajęciach transmutacji. Jako że część z Was, pokuszę się o stwierdzenie większość nie wie co przed chwilą się stało pozwolę sobie wytłumaczyć. Ale może, jednak ktoś zajrzał do książek poza programem? - w klasie zaledwie pięć osób podniosło rękę, czworo Krukonów i jedna zawstydzona Gryfonka.
- Panno Evans? - wywołała ją do odpowiedzi z małym uśmiechem.
- Przed chwilą była Pani w swojej animagicznej formie. - odpowiedziała nieśmiało, nadal było jej wstyd, że się nie domyśliła.
- Dokładnie. Prościej mówiąc jestem Animagiem, czyli czarodziejem który potrafi przyjąć formę zwierzęcia. - wyjaśniła profesorka. - 5 punktów dla Gryffindoru za poprawną odpowiedź. A teraz przejdźmy do tematu lekcji. Jako, że dzisiaj mamy dwie godziny zaczniemy od teorii, a na następnej lekcji przerobimy praktykę. Ale najpierw sprawdzę obecność.
Gdy profesor McGonagall skończyła czytać listę obecności zaczęła im tłumaczyć czym dokładnie jest transmutacja, zaprezentowała kilka przykładów, między innymi zamieniła katedrę w prosiaka i prosiaka w katedrę. Później rozdała im zapałki i dokładnie wytłumaczyła co mają z nimi zrobić. Gdy zapisali już masę skomplikowanych regułek i wskazówek rozległ się dźwięk dzwonka. Po krótkiej przerwie uczniowie rozpoczęli swoje próby przemiany zapałki w igłę. Nie było to takie proste, jak mogło się wydawać. Pod koniec lekcji tylko trójce uczniów udało się w pełni przetransmutować zapałkę, w tym i Lily.
Następnymi zajęciami tego dnia były zaklęcia, czyli jedna z lekcji na którą Evans czekała z niecierpliwością. Punktualnie stanęła przed klasą i gdy zadzwonił dzwonek razem z innymi uczniami weszła do sali. Profesor Flitwick, który prowadził te zajęcia stał na kupce książek tak by było go widać zza katedry. Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech kiedy to zauważył nowych studentów. Lily wraz z nowymi kolegami usiadła zaraz koło biurka profesora.
- Witam Was na dzisiejszych zajęciach. - przywitał ich profesor lekko piskliwym głosem. - Zacznę od sprawdzenia obecności, proszę aby każdy z Was podniósł rękę, gdy go wyczytam. Prosiłbym też, abyście się już nie przesiadali tak będzie łatwiej mi Was zapamiętać. No dobrze, Claudine Ages. - zgłosiła się Krukonka, która siedziała zaraz za Lily. Miała długie ciemne włosy, które były splecione w grubego warkocza. Evans przypomniała sobie, że to ta dziewczyna jako pierwsza została wyczytana podczas Ceremonii. Profesor czytał dalej, na początku wyczytał wszystkich uczniów Ravenclaw' u, a następnie przeszedł do uczniów z Domu Lwa. - Dennis Creevey. - Gryfon zgłosił się, a nauczyciel spojrzał na niego z uśmiechem. - Masz starszego brata, prawda? Colin.
- Zgadza się, profesorze. - odparł chłopak. Flitwick skinął głową i czytał dalej.
- Benedict Diggory. Ty także masz starszego brata. Bardzo pilny uczeń, mam nadzieję, że będziesz równie zdolny.
- Ja także profesorze. - powiedział czym wywołał chichot na sali.
- Lily Evans. - profesor zaczął się rozglądać po klasie. Sapnął zaskoczony kiedy zobaczył, że Gryfonka siedzi na tym samym miejscu co jego stara uczennica. Jego oczy delikatnie się zaszkliły. Było to trudniejsze niż by się mogło wydawać. Był pewien, że z czasem zauważy różnice pomiędzy tamtą a tą Lily Evans, ale wydawało się to niemal niemożliwe. To trochę tak jakby cofnął się w czasie.
- Profesorze, czy wszystko w porządku? - spytała zmartwiona. Nauczyciel zaklęć patrzył na nią, jak zaczarowany.
- Tak, to nic takiego. Po prostu kogoś mi panienka przypomina. - odparł ze smutnym uśmiechem. - Wyglądasz całkiem jak moja stara uczennica, nawet masz tak samo na imię.
- O, może chodzi Panu o moją mamę. Podobno jestem do niej podobna. - powiedziała.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - mruknął pod nosem, po czym wrócił do czytania listy. - Dzisiaj zajmiemy się tylko teorią, proszę słuchać mnie uważnie, żebyście później nie mieli problemów z notatkami.
Tak minęła im spokojnie cała lekcja, profesor naprawdę ciekawie opowiadał, dzięki czemu miło się go słuchało. Następną lekcją było zielarstwo. Te zajęcia odbywały się w cieplarni numer jeden, było tam wiele roślin, ale żadna z nich nie była zbyt groźna. Profesor Sprout była bardzo miłą i energiczną kobietą. Te zajęcia Gryfoni mieli razem z Puchonami. Nauczycielka od razu rzuciła ich na głęboką wodę, poinstruowała ich, jak mają sobie radzić, po czym podzieliła ich na czteroosobowe grupy, po dwóch uczniów z każdego domu. Lily się poszczęściło, trafiła do grupy razem z Dennis' em, niestety Ben był zmuszony pracować z jedną zarozumiałą dziewczyną z ich domu. Romilda Vane od początku nie przypadła Evans do gustu strasznie się puszyła i wszystkim rozkazywała. Lily szczerze współczuła Ben' owi. Oprócz niej i Dennis' a w grupie było dwóch Puchonów - Lucas Brighton i Clara Abbott. Bardzo przyjemnie im się pracowało oboje byli pomocni i mili, cała czwórka zarobiła po 10 punktów dla swojego domu za dobrze wykonane zadanie. Ben nie miał tyle szczęścia. Trójka Gryfonów zmęczona udała się na obiad. Dzięki porannej pomocy starszych uczniów bez problemu dotarli do Wielkiej Sali. Lily zaproponowała chłopcom, aby usiedli razem z nią i Golden Trio, ale Ci powiedzieli, że chcą porozmawiać ze swoim rodzeństwem, Evans postanowiła się nie wtrącać i usiadła na tym samym miejscu co na śniadaniu. Kilka minut później do sali wszedł Harry w towarzystwie Rona.
- Cześć Lily, jak lekcje? - przywitał ją uśmiechem.
- Świetnie. A u Was i gdzie Hermiona? - spytała szczerze ciekawa.
- Znośnie. - odparł chłopak. - A Hermiona ma zaraz chyba starożytne runy.
- A wy nie? - zapytała zdziwiona.
- Mamy inne zajęcia. - wyjaśnił Weasley. - Akurat na runy nie chodzimy.
- Macie coś jeszcze? Bo ja tylko astronomie w nocy.
- Tylko eliksiry. - powiedział markotnie Harry.
- Nie lubisz tych zajęć?
- Eliksiry mnie interesują, ale niestety nauczyciel jest potworny. - wytłumaczył. - Snape uwziął się na mnie już na pierwszym roku.
- Profesor Snape Harry. - poprawiła go Lily. Nieważne jaki nauczyciel i tak należy mu się szacunek.
- Mówisz całkiem, jak Hermiona. - stwierdził Ron, po czym nałożył sobie na talerz kurczaka. Po obiedzie Lily stwierdziła, że przydałoby się udać do biblioteki, w końcu wiedzy nigdy za wiele. Spytała się Harry' ego o drogę, a gdy ten zaproponował, że pójdzie z nią odmówiła. Jeśli chodzi o czytanie i naukę zawsze wolała być sama. Zgodnie z instrukcjami Potter' a udała się na pierwsze piętro. Po kilku minutach błądzenia dotarła do biblioteki. Z zachwytem patrzyła na regały pełne książek, ten księgozbiór nie mógł się równać z tym z sierocińca. Kiedy usłyszała chrząknięcie wróciła na Ziemię, jednak jej oczy dalej błyszczały z podniecenia.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - powiedziała Pani Pince, na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech wywołany reakcją uczennicy.
- Dzień dobry szukam jakiejś ciekawej książki o eliksirach i zaklęciach. - odparła uprzejmie.
- Chodź ze mną, zaraz coś Ci znajdę. - bibliotekarka udała się w stronę jednego regału, a za nią jak cień ruszyła Lily. - Coś czuję, że bardzo lubisz czytać. - stwierdziła kobieta przeszukując regał.
- Ja kocham czytać proszę Pani. Jest to jedna z nielicznych rozrywek na które mogłam sobie pozwolić, jak byłam młodsza. Z czasem szczerze to pokochałam. - wyjaśniła.
- Trafiła mi się następna panna Granger. O mam! - zawołała, po czym podeszła do swojego biurka. - W tej książce znajdziesz bardziej skomplikowane zaklęcia, bardziej obronne, ale jest i kilka codziennego użytku. W tej książce znajdują się eliksiry przyrządzane dopiero na drugim roku, więc możesz czegoś nie rozumieć, jednak szczerze w to wątpię. - Pani Pince otworzyła szafkę i wyciągnęła z niej małą szufladkę z mnóstwem karteczek. - Jak masz na imię dziecko?
- Lily Evans. - bibliotekarka spojrzała na nią zaskoczona, po czym jak gdyby nigdy nic wyjęła kartę z jej nazwiskiem, coś na niej wpisała, a następnie odłożyła wszystko na miejsce.
- Za dwa tygodnie powinnaś je zwrócić. Jeśli coś by się przedłużyło proszę dać znać. - powiedziała z uśmiechem.
- Dziękuję, do widzenia. - pożegnała się i w ciszy udała się do Wieży Gryffindoru. Po wypowiedzeniu hasła weszła do Pokoju Wspólnego i szybko zniknęła w swoim dormitorium. Kiara rozłożyła się na jej łóżku, natomiast Hermes wygodnie siedział na oparciu krzesła. Odłożyła torbę z książkami przy biurku, po czym usiadła na łóżku uważając na śpiącego kuguhara. Zaczęła czytać jedną z książek z biblioteki, nawet nie zauważyła, że na dworze zapadł już zmrok. Ocknęła się dopiero, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Była to prefekt Gryffindoru, która oznajmiła jej, że wszyscy pierwszoroczni mają stawić się w Pokoju Wspólnym. Już kilka minut później siedziała na fotelu czekając na przyjście profesor McGonagall.
Portret uchylił się i do Pokoju Wspólnego weszła nauczycielka transmutacji. Kobieta rozejrzała się po pomieszczeniu, po czym stanęła na środku i zabrała głos.
- Witam Was w Gryffindorze. Dzisiaj odbyły się Wasze pierwsze zajęcia i liczę, że dobrze się sprawowaliście. - powiedziała patrząc lekko karcąco na co po niektórych. -
Żywię szczerą nadzieję, że będziecie godnie reprezentować Dom Godryka i nie będziecie lekceważyć regulaminu szkoły. - jej spojrzenie padło prosto na Lily, która nie za bardzo wiedziała dlaczego. - Pamiętajcie, że nie wolno Wam opuszczać Pokoju Wspólnego po ciszy nocnej, która zaczyna się o 22, jeśli ktoś złamie ten zakaz zostanie ukarany. Obecnie na wolności znajduję się seryjny morderca, dlatego w Hogwarcie znajdują się dementorzy, o czym wspomniał już dyrektor Dumbledore. Ja pragnę dodać, żebyście trzymali się od nich z daleka. Wielu z Was ma nieprzyjemne przeżycia na koncie przez co spotkanie z dementorem nie skończy się dla takich osób za dobrze. Myślę, że to tyle jeśli chodzi o sprawy organizacyjne. Dodam, że gdyby ktoś z Was potrzebował pomocy może przyjść z tym do mnie, pomogę każdemu w miarę moich możliwości. Czy są jakieś pytania? - nikt się nie zgłosił, więc kobieta dodała. - Dzisiaj macie jeszcze astronomie, na Wieże Astronomiczną zaprowadzą Was prefekci i tak będzie co środę. Dobranoc wszystkim. - pożegnała ich i opuściła Wieżę Gryffindoru. Lily w tym samym czasie wróciła do dormitorium by przygotować się na ostanie zajęcia tego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro