rozdział III ten sam rok
Nadszedł dzień wyjazdu byłyśmy bardzo podekscytowane. Miałyśmy wstać o 4:00 ale tylko ja wstałam bo Karina sobie smacznie spała i nie chciałam jej przerywać snu. Tagwięc wstałam ubrałam się i poszłam zrobić śniadanie pomyślałam sobie że jak zrobie odrazu śniadanie dla mnie i dla Kariny zaoszczędzimy czas i tak zrobiłam najpierw poszłam do pokoju Kariny i się zapytałam co chce na śniadanie nasza rozmowa mniej więcej wyglądała tak:
Ja
-Kara co chvesz na śniadanie?
Ona
-spoko ja sobie sama zrobie
Ja
-Nie będe czeka)a aż się obudzisz i zrobisz sobie śniadanie mów szybko co chcesz
Ona
-no dobra zrób mi tą jajecznice vege i daj mi
szklanke wody cytrynowej
Ja
-okej
I poszłam robić tą jajecznice vege
W tym czasie Karina próbowała się obudzić. Gdy wykładałam jedzenie zeszła z góry izapytała mnie
Karina
-za ile mamy lot?
Ja
-za godzine
Karina
-coooooo !???!?!!?
Pobiegra szybko na góre bo musiała jeszcze się ubrać,umalować zjeść i wykąpać
Co normalnie zajmuje jej półtorej godziny. Była 5:38 my miałyśmy lot o 6:00 czekałam spakowana na Karine przy wyjściu
Ja
-już? Choć szbko bo się spóźnimy na lotnisko!
Karina
-no można by powiedzieć ,dokończe mój makijaż i schodze!
Po kilku dobrych minutach Karina zeszła i byłyśmy gotowe gdy jechałyśmy na lotnisko złapała nas policja
Policjant
-halo panienki gdzie się wybiera. Nie widzi pani że na czerwonym pani przejechała?
Karina
-przepraszam może mi pan to darować?
Policjant
-mech no dobra daje wam ostrzerzenie.
Karina
-naprawde dziękujem dotarłyśmy na lotnisko w ostatniej chwili
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro