Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przekleństwo.

Skłamał.
Serce, które było w nim przestało bić.
Tej samej nocy kiedy mówił, że będziemy już na zawsze razem. Każda sekunda była gorsza od poprzedniej. Nie mogłam przestać płakać w swoim łóżku gdy służąca przyszła mnie poinformować. To było to samo uczucie gdy straciłam rodziców. Chociaż wtedy to miałam poczucie winy, że to przeze mnie zginęli. On zachorował. Zmarł.
Nie. Ja chcę by on żył. Chce by był obok. Chce mieć z nim cudowny romans. Bogowie, dlaczego? Jaki w tym cel? Ja też chciałam umrzeć. Stracić wszystkich, a samemu przeżyć. To jak melodia bez nut.
Następnego dnia odbył się pogrzeb.
Dzień był smutny i pochmurny jak ja.
Ubrałam czarną sukienkę i spiełam swoje teraz całe blond włosy w kok.
Królowa też miała długie czarne szaty a na twarzy zasłonę.
Płakała. Niespodziewałam się tego po niej. Myślałam, że to twardsza osoba, ale to był jej syn, a mój chłopak.
- A teraz przemówi jego najbliższa przyjaciółka. - powiedział ksiądz.
Podeszłam do zamkniętej trumny z białym wieńcem.
- Tak naprawdę to byłam jego dziewczyną. - ksiądz kiwnął głową ze wstydu. Stałam nad tym zamkniętym pudełkiem. Spał już na wieki.
Szkoda, że nie ze mną. W miękkim łóżku i czując jego ciało.
- Nie miałam pojęcia co mnie czeka. Że czeka mnie coś cudownego... - nie wierzyłam ani w jedno słowo. Ale to w porządku. Czułam, że tak należy, gdy patrzyłam tak na królową i  innych szlachetnie urodzonych. Byłam inna. To napewno, ale on zmienił mnie. Na zawsze. I to stało się przekleństwem. Chciałam być sama. Udałam się do swojej komnaty. Rozpuściłam włosy, a falowane pasma opadły na ramiona. Usiadłam na łóżku. Nie miałam siły się przebrać.Kątem oka spojrzałam na swoje włosy. Blond, prawie białe.
Jego też. Tak białe jak śnieg, którego za oknem już dawno nie było i nigdy ich nie dotknę. Ale, dlaczego? Dlaczego zmieniły kolor? Moi rodzice również mówili, że jednak to prawda. Gdy ich spotkałam ostatni raz. Ale jaka? Mieliśmy razem do tego dojść. Jednak coś mi tu nie pasowało. Królowa ma czarne włosy. Zamek był prawie pusty, tylko gdzie nie gdzie straż chodziła po korytarzach. Otrzymałam wolne od niej. Muszę ten czas jakoś wykorzystać. Powędrowałam do komnaty tam gdzie jest kryształowa korona. Nie przyglądałam się za specjalnie na obrazy, a teraz miałam ku temu okazję. Były na nich osoby w szatach i coś przykuło moją uwagę. Z tą koroną na głowie. O dziwo każdy miał jasne włosy. Jak moje lub Zena.
Nic nie rozumiałam. Zen miał być następcą tronu. Był jedynym dziedzicem. Mówienie o nim w czasie przeszłym sprawiało mi ból.
Narazie odepchnęłam te myśli.
Podeszłam do jednego portretu i przeczytałam tabliczkę.

Królowa Izabela, lat 20.
Następny obraz.
Król Artur, lat 30.

Niestety nie znałam nikogo kto tu był.
Było jakieś pięć obrazów i jedno puste miejsce. To było dla niego. Musnęłam jasno czerwoną ścianę opuszkami palców. Strasznie mi go brakowało.
- Obiecuję, że dojdę do tego, dlaczego mam białe włosy. - rzekłam cicho.
Spojrzałam na gablotę.
- I skąd mam ten kryształ.
Dziś niewiele się dowiedziałam, ale to wciąż i tak za mało. Zostaje mi tylko przeszukać bibliotekę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro