Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

On Jest Mój ?

Ścisną moją dłoń i pociągnął na parkiet.
- Jakby co, nie jestem dobrą tancerką.- położyłam mu na ramię rękę a on objął mnie w talii.
- Spokojnie. Damy radę. - jego głos mnie zapewnił. Wirowaliśmy sami w rytm skrzypiec. Wszyscy na nas patrzyli. Szczerze to miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Jednak jego oczy mówiły, nic się nie bój. Dobrze, zaufam mu i dodam, był przystojny w tym garniaku. Przyciągnął mnie do siebie bliżej gdy powoli kończyliśmy taniec, aż w końcu stanęliśmy naprzeciw siebie. Chórem zaczęli bić brawa. Cały stres uciekł. Inni goście wbiegli na parkiet gdy muzykanci zaczęli grać szybką melodię.
- Chodź. - pociągnął mnie za dłoń na balkon. Zamknął za nami drzwi sprawiając, że hałasy ucichły. Widocznie napięcie wciąż rosło.
- Wiedziałam , że z tyłu jest ogród. - powiedziałam zadowolona z siebie.
- Co jest? - dodałam widząc mizerną jego minę. Usiadłam na murku. Dopiero teraz zauważyłam jak nocne niebo jest ozdobione gwiazdami i strasznie zimno, że aż zadrżałam.
Zdjął swoją pelerynę i nałożył mi ją na ramiona.
- Dzięki.
- Pomyślałem, że przyda ci się trochę powietrza.
- Czytasz mi w myślach. - rzekłam.
Podszedł do mnie i przyjrzał się moim włosom.
- Nie przypuszczałem, że spotkam kogoś takiego jak ty.
- Hm, i nawzajem. - odpowiedziałam z uśmiechem, ale co miał na myśli?
To fakt, coś było pomiędzy nami.
Nie mówię o tym fałszywym związku.
- Wiesz, polubiłam cię.- jeśli chcę się dowiedzieć czy on coś czuje to muszę zrobić krok. Poza tym nie kłamałam.
- Ja ciebie też. Takim moim przyjacielem się stałaś. Jedynym.
Ha? Jego oczy lśniły jak diamenty.
Nie wiem co wyprawiam, ale nie mogę dłużej. Te wszystkie chwile paniki. Te chwile szybszego bicia serca. Znamy się dłużej jak miesiąc a mam wrażenie jakbyśmy byli razem od zawsze. Złapałam go za kawałek materiału przy szyi i przyciągnęłam do siebie. Usta miał chłodne od powietrza, ale miękkie. Przez chwilę nie wiedział co robić, ale potem odwzajemnił pocałunek.
- Co ty...? - szepnęł gdy oderwałam się od niego. Ma rację. Co ja narobiłam?
- Wybacz. Niepowinam. - chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek i tym razem to on złożył mi pocałunek.
Zaczęłam się śmiać lekko.
- Co ci? - pyta z uśmiechem.
- Nawet nie wiem ile masz lat?
-  Siedemnaście. A ty?
- Też .
- Dobrze wiedzieć. - rzekł. Byłam oparta o mur, a on przylegał do mnie.
Trzymał mnie w swoich ramionach.
- Wybacz, ale... - zwienęłam.

- Zmęczona? - Zapytałem i kiwnęła głową. Była dość późna pora, dużo po północy.
- Chodź.
Złapałem ją za rękę i skierowaliśmy się w stronę jej komnaty. Poszliśmy okrężną drogą by uniknąć gości.
Trochę drogi przez ogród i potem przez kuchnie do korytarza głównego.
Schodami na górę i na prawo. Usadowiłem ją na łóżku. Zasłoniłem okna by światło tak nie padało. Zasypiała na siedząco.
- Dasz sobie radę? - zapytałem cicho.
- Tak. - mruknęła
- Okay, to idę.
Wstałem z kolana i chciałem już wyjść, ale złapała mnie za pelerynę.
- Ha?
- Zostań. - jej słowo sprawiło, że serce mi zaczęło bić szybciej, a Oczy moje rozszerzyły się. Nie byliśmy pijani, bo wypiliśmy tylko po lampce szampana więc.
- Proszę. - wzrok miała spuszczony i lekkie rumieńce na policzkach.
- Dobrze. - odpowiedziałem.
Zdjęła baleriny i rozpuściła włosy.
Położyła się na łóżku przytulając poduszkę. Usiadłem obok niej i odpłynęła momentalnie. Wyglądała tak uroczo. Bawiłem się jej kosmykiem włosów. Nawet ładnie jej było w tym blondzie. Ale jak to się stało? Magii nie ma już. Zauważyłem jej wisior. Przyglądałem się kamieniowi na długim łańcuszku.
Zdumiewające. Zgarnąłem pasmo włosów z jej czoła i potem palcami musnąłem jej policzek. Był ciepły.
No dobra, poddaję się. Zdjąłem pelerynę i pas. Powiesiłem to na wieszaku, który był wbity w ścianę.
Też byłem mocno zmęczony.
Położyłem się jak najbliżej jej, objąłem w pasie i zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro