Koszmar Razy Dwa.
Przez te parę dni, w których ciężko pracowałam nie spodziewałam się jednego. Że on tu codziennie przychodzi i się uczy. Co mnie wkurzało bo ciągle się z nim droczyłam. Przyszkadzał mi i tyle.
Nie mam pojęcia co tak zakuwał, ale nawet nie chciało mi się pytać.
- Zamknij się, Patyczku!
- Sama chciałaś bym podał ci te książki!
- Ale nic nie mówiłam o dotykaniu mnie! - dostał ode mnie w twarz.
- Kobieta Goryl.
- Kogo nazywasz Gorylem?!
Tak go kopnęłam, że miałam nadzieję iż odleci na księżyc.
- Same kłopoty z nim.
- Czemu ty tak? - zapytał, a ja zatrzymałam się. Napewno zrobiłam się czerwona na twarzy.
- Nie twój interes!
♤
Rany boskie co za dziewczyna!
Wolałem wrócić do nauki niż jej pomagać. Nie odzywała się potem, ale nie wiem czemu widziałem w jej oczach...zmartwienie. Nie, wydaję mi się. Nie wiem kiedy, ale odpłynąłem, a gdy się obudziłem, na stole była filiżanka herbaty. Noc nadeszła i było dużo po godzinie zamknięcia.Obok leżał znów klucz z kartką.
Nie siedź długo i zamknij potem i przynieś mi klucz. Patyczaku.
Aha, super.
♤
Następnego dnia wezwano mnie do sali tronowej na spotkanie z królową.
Szłam korytarzem potem schodami w dół. Sala była ogromna. Na podeście złotoczerwony tron. Ogromne, wąskie okna z zasłonami i wzdłuż drogi dywan jak dla gwiazd.
- Mia. Raporty mówią o tobie wiele dobrego.- zaczęła królowa ubrana w złote szaty, które ciągnęły się za nią.
Stałam przed nią na baczność.
- Pracowałaś bez przerwy obiadowej, ale do godziny, której nakazałam.- Tak jakby. Czytała z jednej kartki, którą trzymała w powietrzu.
- Jedynie sprzeczałaś się z jedyn z moich uczniów. Zenem. -Zawstydziłam się. Co poradzę, że mnie tak wkurzał ten Patyczak? I nie lubię chłop...
- Oczywiście, otrzymujesz te pracę. Zainponowałaś mi, ale muszę jeszcze cię do czegoś zobowiązać.
Zawsze jest jakieś ale w umowie. Jednak w duchu skakałam z radości.
- Tak wasza wysokość?
- Mój lud się niepokoi o następcę tronu.
Ha? I co ja mam do tego.
- Mój jedyny syn będzie teraz twoim partnerem.
Chciałam coś powiedzieć, ale w głowie wręcz krzyczałam. Co? Ja?!
- Wiem, że ci to nie na rękę, ale jesteś jedyną obecną dziewczyną w jego wieku w tym pałacu. Sprowadzenie księżniczki lub kogoś szlachetnie urodzonego zajmie mi parę lat.
- Wasza wysokość...ja...
- Twoja mina mówi sama za siebie. Wybacz, nie mam wyjścia, ale jestem pewna, że dojdziecie do poruzumienia. - Co miała na myśli? Jej lekki uśmieszek nie mógł oznaczać nic dobrego. W lewym rogu przez drzwi wszedł chłopiec ubrany w niebieski mundur. Myślałam, że zejde z tego świata. Radość, która była pękła jak bańka mydlana. Z nim?!
- Ale, nie, nie!
- Matko mam z nią być?!
- Patyczak.
- Kobieta Goryl.
- Od dziś ogłaszam was parą królewską na trzy lata!
- Trzy Lata!? - krzyneliśmy razem.
- Z tym idiotą.- szepnęłam sama do siebie.
♤
- Za jakie grzechy...
Siedziałam na drabinie w bibliotece ustawiając książki. Słońce dawno zaszło i nastąpiła noc. Światło teraz dawały żyrandole.
- O, rany co ty wymyśliłaś?!
- Ej to nie... - a, mówił o Królowej.
Swojej matce. Był księciem. Księciem Claris. A ja z nim teraz byłam w związku. Jak to durnie brzmiało.
- Wszystko okay? - zapytał siedząc na kanapie. Co za głupie pytanie. Walnęłam głową o półkę.
- Tak.
- Wiem, mi też to się nie podoba, ale.
- Twoja mama powiedziała, że nie ma tu nikogo w twoim wieku. - dokończyłam i spojrzałam na niego.
Zdumiony a zaraz potem zawstydzony.
- Tak. Damy dworu są prawie w wieku mamy. Służba jest w wieku emerytalnym. Jedyny mój przyjaciel to doradca. Ale ma około trzydziestki. - milczałam. To jednak słabo czuć się samotnym. Coś o tym wiem.
- Tylko w nocy kiedy jest okazja mogę się wymknąć do miasta. Właśnie, ty nie jesteś stąd. - zaskoczył mnie tak nagle zmianą tematu.
- Oczywiście, że z tego miasta!
- To czemu cię nigdy nie widziałem. Znam wszystkich w mieście. Dlaczego? Musiał o to pytać?!
- Hm? Dlaczego? - Zeszłam z drabiny. - Nieważne. - Burknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami.
♤
Obraziłem ją czymś? Bo szczerze jestem zaskoczony. Co to się narobiło? Opadłem swobodnie na oparcie kanapy. Jest w moim wieku, nawet. Nie, nie wiem ile lat może mieć.
Nic o niej nie wiem. Tylko tyle, że była brutalna w stosunku mnie, ale musi być coś na rzeczy w takim razie jak tak się zachowała. Zamknąłem bibliotekę i tradycyjnie poszedłem oddać jej klucz. Zostawiłem jak zwykle w zamku w jej drzwiach.
♤
Znów ten zapach metalu i świeżego chleba.
Kałuże krwi na drewnianej podłodze.
Krzyki i błagania rodziców.
Mężczyźni byli zamaskowani.
Nie było widać nawet oczu.
Mieli długie miecze jak i maleńkie noże.
Kazali mi stać prosto.
Pomiędzy mną stało dwóch.
W piecu jeszcze palił się ogień.
- No mała, które z nich pierwsze? - mówił mi do ucha ochrypłym głosem nieznajomy.
Byłam blisko płaczu gdy moi rodzice klęczyli przede mną.
Mieli mnóstwo siniaków.
Pęknięte usta i mnóstwo ran na ciele.
- Nie płacz kochana. - powiedział ledwo tata.
- Och, bo i ja się rozkleje.
Odchylił głowę taty do tyłu i jednym ruchem przy szyi...
- Nie...- trzymali mnie za ramiona.
Krew rozlała się wszędzie jak i na moje ubranie.
Głowa poturlała się do tyłu.
Przywódca przygryzł dolną wargę.
Położył mamie na oczy swoją dłoń i przy gardle ostrze.
- Mia?
- Ach.- z płaczu nic nie mogłam powiedzieć.
- Żyj.
- Uhum...
To były jej ostatnie słowa.
Obudziłam się z trudem łapiąc oddech. Byłam spocona. Za kwadrans szósta. Opadłam na poduszki ze strachem. Przekręciłam się na bok i cichutko zaczęłam płakać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro