12. Wypis
Skip time.
Dzień wypisu Bartka.
Pov: Bartek
Wstałem o 11 rano i zacząłem się pakować, bo o 12 mają mnie wypisać. Ogólnie to stęskniłem się już za domkiem i moim łózkiem.
I za Wiczką...
Dlatego, bo nie przyszła do mnie wczoraj...
Zadzwonił do mnie telefon. I kto by się spodziewał. Wika.
-------------------------------------------------------------------------
połączenie głosowe
B: No cześć Wiczka.
W: Hej. Słuchaj będziemy po Ciebie za pół godziny.
Wydawała się być... Smutna?
B: Coś się stało?
W: Nie, wszystko okej, a u ciebie?
B: Dobrze, że już wracam do domku i do ciebie. Stęskniłem się.
W: Taaak, ja też się cieszę.
Kurde, Wika, o co chodzi, co się stało.
B: Widzimy się w szpitalu.
W: Papa!
-----------------------------------------------------------------------------
Rozłączyłem się.
Coś się musiało stać. Tylko nie wiem co.
Skip Time.
Pół godziny później.
Pov: Wika
Źle się czuję.
Źle się czuję z tym, że coraz bardziej pieprzymy naszą przyjaźń.
Nie przyszłam wczoraj do Bartka, bo wiedziałam, że jak znowu spojrzy na moje usta, to nie wytrzymam. Postanowiłam kupić sobie mieszkanie, jak tylko Bartek poczuje się lepiej. Po prostu nie możemy z Bartkiem mieszkać razem, bo to psuje naszą przyjaźń i psychikę.
Przed chwilą zadzwoniła do mnie Haniula, że za pięć minut będą. Więc wzięłam telefon i klucze i wyszłam z domu. Zakluczyłam drzwi i weszłam do windy. Gdy zjechałam już na parter, zobaczyłam, że auto Świeżego już stoi pod blokiem.
H: Cześć Wiczka! - wyszła z auta, by się ze mną przywitać. - Jak się czujesz?
W: Mogę do ciebie dzisiaj przyjść się wygadać? - szepnęłam jej do ucha, jak mnie przytulała.
H: Pewnie.
Ś: JEDZIEMY?!
H, W: TAK!
Gdy dojechaliśmy pod szpital, umówiłam się z nimi, że ja pójdę po Bartka, a oni pójdą pozałatwiać papiery.
Weszłam do jego sali i zobaczyłam, że przegląda coś w telefonie i mnie nie zauważył. Podeszłam do niego cicho i wyrwałam mu telefon z ręki.
B: O! Jesteś!
W: Jestem. Wstawaj, koniec leżenia.
B: Oczywiście Panno Wiktorio.
W: Przestań się wygłupiać...
Wstał i przybliżył się do mnie. Popatrzyłam się w jego oczy i z całej siły starałam się nie zjeżdżać wzrokiem na jego usta.
B: Wika, co się dzieje? Jak gadaliśmy przez telefon, wydawałaś się jakaś taka smutna... A teraz nie masz nawet za grosz poczucia humoru.
W: Może mam okres, albo coś, nad czym muszę pomyśleć poważnie, a nie z humorem.
B: Znam Cię, powiedz mi. Proszę...
W: Pogadamy w domu.
Oddałam mu telefon i chciałam wyjść, ale złapał mnie za nadgarstek.
B: Wiesz, co? Chyba nie dokończyliśmy czegoś kiedyś...
Zjechał wzrokiem na moje usta i przygryzł wargę. Przybliżył się jeszcze bardziej i schylił głowę, bo byłam o wiele niższa od niego. Musnęłam jego wargi, a potem się oddaliłam.
W: Przepraszam. Nie mogę...
I wyszłam.
Kurwa, teraz to ja psuję naszą relację ,,przyjacielską'', bo nie wiem, jak się zachować. Nie mam pojęcia, co ja odwalam. Ale wiem, że takim zachowaniem psujemy naszą przyjaźń. A ja nie chcę wchodzić na razie w nowe związki. Chyba...
Pov: Hania
Wika poprosiła mnie o wygadanie się wieczorem. Czuję, że coś zaszło między nią, a Bartkiem do czegoś doszło. Jestem mega ciekawa co. Mój plan z moim chłopakiem jest taki, żeby ich do siebie zbliżyć i złączyć ich w związek.
PASUJĄ DO SIEBIE!
Pov: Wika
Czekałam na Bartka przed szpitalem. Przyszedł do mnie lekarz.
L: Dzień dobry, panna Wiktoria Bochnak?
W: Tak, to ja.
L: Proszę smarować panu Bartoszowi bliznę. Oto krem, który powinien złagodzić ból, który będzie doskwierał mu dosyć często, max 2 tygodnie.
W: Dobrze. Dziękuję bardzo.
Po chwili przyszedł Bartuś.
B: To co, jedziemy? A co to? - wskazał na żel. - Od kogo to?
W: Od doktora. Kazał mi, żebym cię tym smarowała po bliźnie, żeby cię nie bolała.
B: To ja sobie poradzę... - próbował wziąć ode mnie maść, ale nie pozwoliłam.
W: Ja smaruję, ty zapomnisz.
Bartek przewrócił oczami i nastała chwila milczenia. Postanowiłam ją przerwać.
W: Przepraszam. Po prostu...
B: Nic nie mów. Wszystko wiem. Przemyślałem to.
W: Cieszę się, ale przegadamy to jeszcze na spokojnie w domu, okej?
B: Okej. A tak btw to Hania mówiła, że przychodzi do ciebie.
W: Aaa, tak. Nie przeszkadza to tobie?
B: Nie, no co ty.
H: Hejka zakochańce!
B: O wilku mowa.
H: O mnie gadacie sobie? Jak cute...
W: Jedziemy?
Ś: Tak.
-----------------------
PRZEPRASZAM WAS, ŻE WAS TAK TRZYMAM W NIEPEWNOŚCI, ALE KIEDYŚ SIĘ POCAŁUJĄ, OBIECUJĘ!
Też bym chciała, żeby to już było w tej książce, ale jeszcze nie ten moment.
Coś się zaczyna dziać więcej...
Ogólnie to coś mi się zepsuło, a tu macie pełną wersję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro