Rozdział 4
Tord wziął mnie na ręce.
Tr- Zaraz będziemy
E- Okey
Edd już cię nie kocham ;-;. Zaniósł mnie do łazienki.
Tr- Dobra teraz mów co chciałeś mi powiedzieć.
T- Em... no... że cię lubie? - tak jakby się go zapytałem. Kłamałem. Nie wiem czy go lubie... nadal się go boje. Ale i troche bardziej go lubie? Nie wiem co o tym myśleć....
Tr- Tyle to wiem i ciesze się. Serio tylko o to chodziło? - zbliżył się do mnie przez co się zaczerwieniłem
T- T-tak
Chyba odpuścił bo się odemnie odsunął.
Tr- No nic to wracajmy do chłopaków- już chciałem iść ale oczywiście rogacz wziął mnie na ręce znów sadzając mnie na swoich kolanach.
//Timeskip//
W czasie filmu Edd i Matt poszli spać. Tord oglądał cały czas zafascynowany a ja byłem zmęczony ale spać pójść nie mogłem. Nadal było mi zimno i źle się czułem. Po pewnym czasie zacząłem też się trząść.
Tr- No nic spanko. Tom wszystko okey?
T- Tak tylko strasznie mi zimno
Tr- W takim razie - położył mnie na łóżku Edda, przykrył kołdrą oraz sam położył się obok mnie przytulając mnie. Ja byłem czerwony. C-czy tak robią przyjaciele? Chyba nie...
//Timeskip//
Gdy się obudziłem wszyscy już dawno byli w ruchu.
E- Nareszcie śpiąca królewna wstała- rzuciłem Eddowi groźne spojrzenie dzięki czemu się zamknął. Matt i Tord zareagowali na to cichym śmiechem, jednak mi do śmiechu nie było. Nadal źle się czułem.
Tr- Wszystko dobrze?
T- T-tak - eh kłamałem ale kłamstwo wyszło na jaw przez odruch wymiotny.
Tr- Tom?! Wracasz do domu raz! - przypomniałem sobie że gdy taty nie ma mama i tak ma co robić w domu więc odmówiłem co było błędem- w takim razue idziesz ze mną- nie zdążyłem nic powiedzieć a on już ubrał mi jego bluzę, opatulił kocykiem i zaczął iść do wyjścia. Po drodzę jednak zatrzymał się i dał jakąś karteczkę Eddowi.
Tr- Daj to wychowawczyni
E- Okey a wy się kurujcie ze sobą uwu
Tr- Heh spokojnie będziemy
Co to ma znaczyć? Nie wiem co o tym myśleć, ale nic dobrego nie przychodzi mi do głowy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
344 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro