Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rodział 5

Bałem się i to bardzo. Nie wiedziałem dlaczego i po co Tord postanowił mnie zabrać, ale było mi tak źle że nie dałem rady zapytać. Po dość krótkiej drodze dotarliśmy do domu rogacza. Był on duży czysty i biały, jednym słowem był PIĘKNY i zupełnie inny od mojego...

T- T-tord em muszę iść do domu

Tr- A dlaczego?

T- M-miałem iść z tatą do lekarza

Tr- Skoro tak to idź

T- C-czekaj oddam ci bluzę

Tr- Nie. Zostaw sobie ją

T- D-dzięki i pa pa

Tr- Pa

Po pożegnaniu się z karmelowowłosym poszedłem w stronę domu. W budynku zastałem mame która l-leżała na ziemi przy... kałuży k-krwi.

T- M-mamo?!?!

Podbiegłem tam szybko i sprawdziłem czy żyje... pulsu nie było... . Wiedziałem co się stało... . Rozpłakałem się...

Tt(Tata toma)- No nareszcie jesteś. Szykuj się masz robotę na 18.30

T- J-jaką robotę?...

Tt- Dasz dupy i tyle a teraz daj mi zabrać to gówno do ogródka

W tym momencie mój świat się zawalił. Mama nie żyje a t-tata... chce... chce zrobić ze mnie męską dziwke...

T- Nie!

Tt- Nie?

T- Nie

Tt- To cię nauczy gówniarzu - uderzył mnie butelką po plecach rozcinając krótki odcinek skóry. Syknąłem z bolu i padłem bezsilnie na podłogę... - Załóż jakieś majtki w koronkę

Czułem się upokorzony... Nie chciałem... ale nie miałem wyboru...

//Timeskip//

Tata zawiózł mnie do nieznanego domu... zapukał i sobie poszedł. Miałem już uciekać gdy... gdy chłopak ze szkoły złapał mnie za kaptur...

?- Patrzcie patola jest dziwką!

Wszyscy wybuchneli śmiechem i rzucili mnie na łóżko... bałem się...

?- Dobra nowy zaczynasz

Tr- Okey chłopa...

T-tord?!

?- No dajesz! Ruchaj skurwysyna

Tr- Nie! - widział moje przestraszenie i mój wstyd

?- Dobra jak nie chcesz to my sobie zrobimy radochę

Z-zaczeli mnie macać... nie mogłem nic zrobić.... na szczęście w tym momencie Tord wziął mnie i wybiegł z budynku.

Tr- Tom... czemu?

T- Em... - nie wiedziałem co powiedzieć, byłem sparaliżowany... . Wkońcu nie mogłem... nie wytrzymałem- t-tata mi to zrobił! - rozbeczałem się a Tord ewidentnie zezłościł.

Tr- Idziesz do mnie a moji rodzice rozprawiają się z twoim tatą. Twoja mama jest w domu?

T- J-już n-nie

Tr- W jakim sensie?

T- O-on j-ją z-za-zabił

Ewidentnie było mu przykro z mojego powodu. Wtulił mnie w siebie mocniej.

T- C-co t-ty z n-nimi robiłeś?

Tr- Dostałem projekt z Edwardo i zaprosił mnie na impreze u jego kolegi...

Wtuliłem się mocniej. G-gdyby jego tam nie było... t-to wolę nie myśleć.

Tr- Już spokojnie. Jesteś bezpieczny- zaniósł mnie do swojego domu. W progu przywitał się z dwoma mężczyznami.

Paul- Cześć sy... co to za przybłęda?

Tr- Nie ma czasu na wyjaśnienia

Drugi mężczyzna przeszył mnie wzrokiem.

Patryck- O boże... on jest ranny!

Szybko zabrał mnie od Torda przez ck czułem się źle. Położył m-mnie na brzuchu przez co zacząłem płakać i bać się najgorszego...

Tr- Spokojnie Tom to tylko moji rodzice a Patryck czyli mój drugi tata chce ci opatrzeć ranę

Uspokoiłem się gdy rogacz wziął mnie za ręke. Czułem się dobrze...

//Timeskip//

Po oczyszczeniu rany Tord zaniósł mnie do jego pokoju. Było tam przytulnie i miło.

Tr- Eh... biedny jesteś

T- Eh... bezdomny...

Tr- Na to nie pozwolę. Zostajesz u mnie a nauczanie będziemy mieć domowe a zresztą i tak za tydzień wakacje

T- Dzięki Tord

Tr- Nie ma za co - uśmiechnął się co szybko odwzajemniłem- A tak wogóle... czemu oni chcieli ci zrobić tak dużą krzywdę?...

T- Eh... przez patologiczną rodzine i to że nie oddawałem im jedynych pieniędzy jakich miałem...

Tr- Już teraz będzie okey, heh wsumie im się nie dziwie masz wspaniałe ciało - drugą część powiedział cicho i szybko ale i tak usłyszałem.

T-...

Tr- Em sorki za to. Nie kocham cię ani nic wrazie co

W tym momencie moje serce pękło... prawie sie pobeczałem ale nie chciałem dawać pozorów że coś jest nie tak...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro