Rozdział 9: Młoda krew
Podróż pociągiem na dworzec Kłodzko Główne upływała dla czwórki przyjaciół i niespodziewanej pasażerki dość surrealistycznie. Kasia jechała na gapę – nie kupili jej przecież biletu. Dołączył zatem dodatkowy stres związany z możliwą kontrolą. Chociaż mogli kupić bilet u konduktora, bardzo nie chcieli zwracać na siebie uwagi. Zarówno oni, jak i dziewczynka nie mieli przy sobie legitymacji szkolnych.
Czas ni to dłużył się, a jednocześnie wydawało się, że jest go niemożliwie mało, by przejąć jakąkolwiek kontrolę nad zaistniałą sytuacją. Nikt nie zwracał na to uwagi, ale zapowiadał się kolejny słoneczny, pogodny dzień. Adam zastanawiał się, jak teraz mają ustalić cokolwiek. Był wściekły: zaciskał usta, jakby ktoś przed chwilą kazał mu przeżuć ćwiartkę cytryny. Laura chodziła nerwowo po wagonie, od okna do okna. Igor wyjął z plecaka kanapkę i jadł ją na siedząco z nieodgadnioną miną.
Nie musiało minąć nawet kilka minut, by napięta atmosfera udzieliła się Kasi. Dwunastolatka podpierała ścianę ze wzrokiem utkwionym w krajobrazie przesuwającym się za oknem naprzeciwko. Na jej ustach gościł nerwowy uśmiech.
Filip, który jako jedyny z całej czwórki przyglądał się dziewczynce, zaczął zastanawiać się, czy jej ramiona podskakują tak z powodu kołyszącego się pociągu. Kiedy jednak zauważył, że drży także dolna warga dziewczynki, a jej oczy zrobiły się szkliste, postanowił przejąć inicjatywę i podszedł do niej, zagadując przyjaznym tonem:
– I jak tam, cieszysz się, że wkręciłaś się na naszą wycieczkę?
Adam wytrzeszczył na chłopaka oczy i już miał coś powiedzieć, ale Filip zrobił znaczącą minę, wskazując wzrokiem na dziewczynkę. Rzeczywiście wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać, co na pewno zaniepokoiłoby osoby wchodzące do wagonu.
Nie mogli swobodnie porozmawiać, ale cała czwórka przyjaciół zdążyła już dojść do podobnego wniosku – jeżeli dziewczynka z jakiegoś powodu się od nich odłączy, ich eskapada bardzo szybko dobiegnie końca.
– N-no, nie wiem, chyba tak – Kasia odpowiedziała Filipowi niepewnym tonem, przecierając powieki wierzchem prawej dłoni.
– Co prawda nie planowaliśmy dodatkowej osoby, ale chyba jakoś damy radę, co? – Igor teatralnie zagadnął Adama, by dziewczynka to usłyszała.
– No... mam nadzieję – odpowiedział mu chłopak, siląc się na spokój. Póki co entuzjazm był dla niego nieosiągalny.
Ich usilnie budowaną atmosferę akceptacji popsuła jednak Laura, cedząc przez zęby:
– Ty wredna małpo, jeżeli nam to spieprzysz, przysięgam ci, że przywiążemy cię do drzewa w lesie i zostawimy na pastwę dzików albo jakichś zboczeńców!
– Ja pierdolę, Laura. Czego nie rozumiesz? – syknął Igor, przewracając oczami.
Na szczęście dla Kasi aprobata starszych kolegów okazała się znacznie ważniejsza od czczych pogróżek siostry, do których zdążyła przywyknąć na co dzień. Dziewczynka zwróciła wzrok w stronę Laury i oświadczyła z powagą:
– Niczego nie spieprzę, obiecuję. Będę wam pomagać i nikomu nic nie powiem. Możecie mi zaufać, naprawdę!
Nastolatkowie skrzyżowali spojrzenia, w których powątpiewanie mieszało się z poczuciem absolutnej bezradności.
Laura otworzyła jeszcze na chwilę usta, ale nie przychodziła jej do głowy żadna sensowna odpowiedź. Opadła bezsilnie na siedzenie pod ścianą.
– Wiecie, to nawet rozwiązuje nasz problem z nadmiarem bagaży – stwierdził optymistycznie Igor. – Kasia będzie mogła sprawdzić się w roli tragarki.
– Tak, no właśnie. Pomogę wam! – zawtórowała mu ochoczo dziewczynka, nie znając jeszcze poczucia humoru chłopaka.
Być może stres związany z obecnością siostry Laury w jakiś sposób przysłużył się nastolatkom. Przez większość podróży odwrócił ich uwagę od sedna sprawy, czyli ucieczki, w trakcie której przecież byli. Przyjaciele zbyt intensywnie skupiali się na nadzorowaniu korytarza pociągu, sprawdzając, czy nie nadchodzi konduktor. Nie mieli nawet czasu na zastanawianie się, czy rodzice Filipa już wstali i zorientowali się, że ich syna nie ma w domu. Nie rozważali, czy pani Maria odkryła, że zniknęła zarówno Laura, jak i Kasia. Adam nie znalazł przestrzeni w sobie, by odetchnąć z ulgą na myśl o tym, że wyrwał się ze szponów swojego ojca alkoholika, a Igor nie pomyślał z przekąsem o tym, że minie jeszcze sporo czasu, zanim pan Mariusz i pani Roksana zaczną się martwić jego nieobecnością.
Raz po raz dyskretnie wymieniali między sobą krótkie zdania dotyczące tego, jak będą postępować z dziewczynką. Musieli przecież na nowo podzielić miejsca w namiotach i rozdysponować cały prowiant. Ponadto dwunastolatka stanowiła także niemałą przeszkodę w atrakcjach, o których śnili przez ostatnie tygodnie.
Igor nie miał zamiaru rezygnować z alkoholu, grzybków i marihuany, które miał w swoim plecaku. Jak powiedział: gówno go obchodzi, że mała naogląda się ludzi pod wpływem, bo on jej przecież nie zapraszał. Adam z kolei oświadczył wszystkim wprost, że Kasia nie będzie mieć żadnej taryfy ulgowej w obowiązkach i nie pozwoli jej spowalniać ich wędrówki. Laura pokornie godziła się z większością stanowisk zajmowanych przez swoich przyjaciół. Niektóre informacje na bieżąco przekazywała siostrze, ujmując je w nieco delikatniejsze słowa.
Najmniej komentarzy na temat zaistniałej sprawy wygłaszał Filip. Chłopak starał się zachowywać pozory neutralności, jednak czuł niemałą przykrość i powoli dogorywał jego wcześniej ognisty entuzjazm. Wiązał szczególne nadzieje z tymi wakacjami, które miały przybliżyć go do Laury jak nigdy wcześniej. Liczył nawet, że będą spać razem w jednym namiocie. Nierzadko wyobrażał sobie, jak wygrywa dyskusję na ten temat z Igorem, który wydawał mu się jedynym potencjalnym konkurentem. Teraz jednak pojawiła się przeszkoda, która naprawdę wydawała się nie do ominięcia.
Wystarczyło przejechać kilkanaście kilometrów z Kasią w jednym wagonie, by móc przekonać się o tym, że nie jest stereotypową dwunastolatką. Nie była też szczególnie podobna do Laury. Co prawda obie miały te same, ciemne włosy, ale dziewczynka posiadała zupełnie inne rysy twarzy. Opadające powieki nadawały jej rozmarzonego, trochę nieobecnego wyrazu. Była znacznie szczuplejsza od siostry i garbiła się. W nieco komiczny sposób chodziła z rękami zgiętymi w łokciach i dłońmi uniesionymi, przywodząc na myśl małego t-rexa. Przede wszystkim jednak Kasia była dziwną partnerką do rozmowy. Szybko przeszła do swojego ulubionego tematu true crime, ochoczo opowiadając towarzyszom o podcastach, które przesłuchała. Nie potrafiła wyczytać między wierszami, że nieszczególnie mają ochotę ją słuchać. Zwłaszcza teraz.
***
Podczas podróży do Kłodzka nastolatkom udało się uniknąć kontroli biletów, ale to nie ostudziło atmosfery. Mieli dosłownie minutę na przesiadkę. Musieli szybko przesiąść się do kolejnego pociągu jadącego do Polanicy-Zdrój – taki plan był od samego początku, gdy dyskutowali na temat dnia swojej ucieczki. Polanica stwarzała idealne warunki do jak najszybszego zaszycia się w leśnej gęstwinie. Ponadto była znacznie bliżej granicy z Czechami. Ale dodatkowe pół godziny podróży w kolejnym pociągu również stwarzało ryzyko. Zwłaszcza teraz, gdy towarzyszyła im dwunastoletnia Kasia.
Kiedy pociąg dojeżdżał do dworca w Kłodzku i cała piątka była już gotowa do wysiadki, Adam powiedział nerwowo:
– Wiecie co, powinniśmy kupić jej bilet. Teraz się udało, ale lepiej dmuchać na zimne.
– No nie wiem, to tylko pół godziny. Po co ściągać na siebie uwagę? Nie zdążymy w kasie na dworcu. Trzeba będzie u konduktora – odrzekła mu zmartwiona Laura.
Kasia spoglądała zaniepokojona to na jedno, to na drugie.
– Może ma rację – Filip zgodził się z Adamem. – Znacznie mniejsze ryzyko to zakup biletu niż jego brak podczas kontroli.
– Ale ona nie ma legitymacji. Co powiemy? – upierała się Laura. – Ona nie ma, my nie mamy. Wszyscy nagle zapomnieliśmy?
– Może nawet nie będzie pytał – skwitował Igor, uspokajająco machając ręką.
Trzeba było wysiadać.
Obecność Kasi szybko okazała się mieć swoje plusy. Rzeczywiście dziewczynka przydała się w taszczeniu bagaży, odciążając swoją siostrę, której mobilność znacznie ograniczała lewa ręka w gipsie. Dzięki temu nastolatkowie sprawnie przesiedli się z pociągu do pociągu i nie minęło nawet pół minuty, zanim pojazd ruszył.
Po starcie maszyny Adam niecierpliwie świdrował wzrokiem Filipa i Igora. Co prawda miał przy sobie trochę gotówki. Wystarczająco, by kupić bilet Kasi. Nie chciał jednak pozbywać się znacznej części swoich oszczędności, by zapewnić transport dziewczynce, o której istnieniu jeszcze kilka godzin wcześniej nie miał zielonego pojęcia.
Igor, który szybciej i trafniej zauważył oraz zinterpretował nieme sygnały swojego kolegi, westchnął zrezygnowany:
– Dobra, dajcie mi chwilę – podniósł się z siedzenia, które zdążył już zająć i sięgnął do plecaka po swój portfel.
Chłopak już miał ruszyć korytarzem w stronę początku składu pociągu, gdy drzwi do przedziału bagażowego otworzyły się z głośnym trzaskiem i wkroczył przez nie konduktor:
– Dzień dobry, młodzieży – przywitał się z nimi szczupły, wysoki mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie granatowy uniform i charakterystyczną czapkę, spod której wystawały ciemne włosy. – Poproszę bilety do kontroli.
– Dzień dobry – odrzekł zdezorientowany Igor, który niemal wpadł na mężczyznę. – Właśnie szedłem do pana. Chciałem kupić bilet dla mojej koleżanki – wypalił nerwowo.
Mężczyzna spojrzał najpierw na Igora, a następnie na każdą z dziwnie pobladłych twarzy pozostałej czwórki, zatrzymując wzrok na gipsie Laury, a później na okazałych bagażach nastolatków:
– Jest pan jej opiekunem? – zapytał, wskazując podbródkiem na Kasię.
– Nie. To moja siostra – odpowiedziała Laura, siląc się na spokojny, wyluzowany ton. – Jedziemy w góry. Moi rodzice czekają na nas w Polanicy. Mają nasze legitymacje...
Zaczęła snuć opowieść, której z nikim wcześniej nie konsultowała, dlatego jej towarzysze jazdy musieli bardzo starać się, by nie wytrzeszczyć na nią oczu.
– ... więc no, nie mogliśmy skorzystać z naszych biletów ulgowych i musieliśmy kupić normalne na dworcu, ale nie wystarczyło nam czasu na zakup biletu dla mojej siostry...
Za fasadą skamieniałej twarzy Adam wrzeszczał w środku: PO CO OPOWIADASZ TYLE PIERDÓŁ!? Filip otworzył lekko usta, unosząc brwi, a zrezygnowany Igor postanowił odpakować Snickersa, żeby po prostu zająć czymś usta. Jedyną osobą przekonaną tą historią zdawała się być dwunastolatka, która skwapliwie potakiwała każdemu słowu Laury.
– Rodzice mają wasze legitymacje? – powtórzył konduktor zdumionym tonem.
– Tak, w całym tym rozgardiaszu przed podróżą zapomnieli nam je rozdać! – Laura zaśmiała się nerwowo. – Oni pojechali dzień wcześniej samochodem.
– I zostawili was z takimi dużymi, ciężkimi bagażami? – zapytał mężczyzna z przekąsem.
Laura nie wiedziała, co mu odpowiedzieć, ale z pomocą postanowił wkroczyć Filip:
– No, nie mają dużego auta, więc i tak by się nie zmieściły – wyprostował się i zmierzył konduktora wyniosłym wzrokiem, jakby mężczyzna popełnił faux pas.
– Rozumiem... – powiedział konduktor powoli. – Dobrze, w takim razie poproszę wasze bilety.
Po kolei Adam, Laura, Filip i Igor podali mu papierowe druczki, które kilka dni wcześniej nabyli w kasie biletowej we Wrocławiu. Następnie Igor kupił bilet normalny dla Kasi, płacąc gotówką. Mężczyzna bez słowa wydał mu bilet, po czym opuścił przedział, pozostawiając w nim atmosferę gęstą jak budyń.
– Mamy przejebane – skwitował Igor bezbarwnym tonem, kończąc jeść batonik.
– Ja pierdolę, co teraz? – Laura rzuciła pytanie w przestrzeń, znowu krążąc po przedziale. Jej zmartwiona mina i ręka w gipsie nadawały dziewczynie wyjątkowo mizerny wygląd.
– Może po prostu wysiądźmy wcześniej? – zaproponował Adam z sercem tłukącym się w piersi. Spojrzał na Filipa, którego zdrowy rozsądek darzył największym zaufaniem. Szukał aprobaty, mówiąc:
– W Polanicy może czekać na nas patrol policji.
– Nie ma takiej możliwości – odpowiedział mu Filip. – Po Kłodzko Miasto nie ma więcej przystanków.
– Może wyskoczymy z jadącego pociągu? – zapytała Kasia, chcąc dodać coś od siebie.
– Tak, i założymy z Laurą klub połamanych kończyn? – prychnął Igor.
Kasia roześmiała się nerwowo, a Laura zrobiła urażoną minę.
– Moglibyśmy zaciągnąć hamulec awaryjny – stwierdził Adam po chwili namysłu. – I wtedy wyskoczyć.
– To robienie dosyć dużo szumu wokół siebie – westchnął zirytowany Filip. – Nie podoba mi się to. Równie dobrze ten gość nic nie zrobi. Może ma w dupie swoją pracę. Jak zatrzymamy pociąg, mogą nas gonić... Na pewno powiadomią o tym, nie wiem, zarząd kolei? Straż kolejową?
– Och, już nie bądź taką miękką fają – żachnął się Igor, któremu pomysł Adama najwyraźniej przypadł do gustu. – Podobno miałeś zerwać się ze smyczy?
Twarz Filipa skamieniała, a jego oczy zwęziły się, gdy spojrzał na Igora ze złością.
– A dasz radę tak szybko biec, żeby cię nie złapali? – zapytał, uśmiechając się ironicznie.
– Cóż – powiedział Igor, wstając i podciągając swoje koszykarskie spodenki – Będziemy musieli się o tym przekonać.
Filipowi nieco zrzedła mina.
Naprawdę zamierzamy to zrobić? Zadał sobie pytanie w głowie.
***
Adam, Laura, Kasia, Filip oraz Igor byli w gotowości – stali w korytarzu z założonymi plecakami i resztą bagaży pod ręką. Wbijali wzrok w hamulec awaryjny i drzwi obok niego, które trzeba będzie jak najszybciej otworzyć.
A co jeśli nie ustąpią? zastanawiała się Laura.
Nie mieli gwarancji. Jak na złość dotychczas cała trasa pociągu przebiegała przez szczere pola i tereny zabudowane. Zero wyobrażonego lasu, do którego mieli czmychnąć. Nie mogli nawet sprawdzić, czy jeszcze jakiś będzie, nim dotrą do celu, bo przecież nie mieli przy sobie smartfonów.
Intuicja podpowiadała nastolatkom, że jest już za późno i nie doczekają się lepszych warunków. Podwieszany ekran widoczny zza drzwi prowadzących do przedziału wskazywał, że dotrą na dworzec w Polanicy-Zdrój za trzy minuty. Pociąg zaczął już zwalniać, pomykając wzdłuż ogrodów działkowych, jedynej jako takiej zieleni dotychczas.
– Chyba nic tego – stwierdził Adam posępnie, spoglądając na resztę przyjaciół.
Wszyscy poza Filipem wyglądali, jakby mieli się z nim zgodzić. Chłopak najwidoczniej wziął sobie do serca słowa Igora i po wypowiedzeniu krótkiego „A, jebać" bez zbędnego odliczania zrobił kilka kroków i pociągnął za hamulec awaryjny.
Kasia wydała zduszony okrzyk, a Adam wzdrygnął się zaskoczony. Usłyszeli pisk hamującego pociągu, który zaczął zwalniać jeszcze szybciej. Pojazd już w chwili pociągnięcia za hamulec nie miał zawrotnej prędkości – w końcu dojeżdżali do dworca kolejowego. Jechał na tyle wolno, że nie pozostało im wiele czasu.
Słyszeli, że w przedziale przed nimi zrobił się harmider – pasażerowie głośno komentowali, że coś się stało i rozglądali się zaciekawieni. Niektórzy wyglądali przez okna, a inni spoglądali wprost na nich. Z tego powodu tym razem to Adam przejął inicjatywę i szarpnął za specyficzną wajchę przy drzwiach prowadzących na zewnątrz. Modlił się w duchu, by jakiś mechanizm ich nie zablokował. Na szczęście tak się nie stało, drzwi ustąpiły z głośnym sykiem i wpuściły do korytarza pęd ciepłego, letniego powietrza.
– Dalej, nie ma co czekać, spierdalamy! – zawołał Adam i wyskoczył z pociągu. Potknął się i przekoziołkował po nasypie razem ze swoim plecakiem.
– Ja na końcu – stwierdziła Laura z pobladłą twarzą. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że Adam się przewrócił. Miała nadzieję, że wyskoczy, gdy pociąg będzie miał jak najniższą prędkość.
– Dobra – przyznał jej rację Igor i wyskoczył za Adamem. Im szybciej wyskoczę, tym mniejsze szanse, że będę na końcu, pomyślał, wypadając przez otwarte drzwi pociągu. W przeciwieństwie do wyższego kolegi udało mu się zachować równowagę i ustał na nogach. Z pędem zbiegł z nasypu, powoli wytracając tempo.
– Dalej, leć Kasia – powiedział Filip. Przepuścił dziewczynkę i spojrzał przez ramię.
Dwunastolatka zawahała się przez ułamek sekundy, jednak zacisnęła usta i wyskoczyła krótko po tym. Zbiegła podobnie jak jej poprzednik.
W tym momencie Filip zobaczył, jak do przedziału przed nimi wchodzi konduktor, który sprawdzał ich bilety. Patrzył prosto na nich i był wściekły. Przyspieszył kroku, zauważając przez przeszklone drzwi rozwiane włosy Laury.
– Kurwa – zaklął chłopak i ponaglił Laurę. – Skacz od razu za mną! – Filip dał susa przed siebie.
Dziewczyna również obejrzała się przez ramię i nie zwlekała. Wyskoczyła szybko, wyobrażając sobie, jak ręka mężczyzny próbuje pochwycić w locie jej plecak. Wpadła w ramiona przyjaciela, który postanowił biec obok pociągu, aby możliwie zamortyzować jej upadek. Jęknęła z bólu, który przeszył jej rękę, gdy wpadła na chłopaka.
Przez otwarte drzwi, które oddalały się od nich w coraz wolniejszym tempie, wychynęła purpurowa ze złości twarz konduktora. Mężczyzna krzyczał wściekle:
– Co wy odpierdalacie dzieciaki?! Wezwałem policję! Macie przejebane!
Laura i Filip spojrzeli po sobie i żadne z nich nie musiało nawet rzucać hasła „w nogi!". Po prostu puścili się sprintem w stronę ogrodów działkowych, a ich bagaże komicznie podskakiwały w rytm rozpaczliwych susów, które mieli przyjemność podziwiać pasażerowie po prawej stronie wagonów, z nosami niemal przyklejonymi do okien. Konduktor nadal krzyczał, ale w miarę oddalającego się pociągu jego słowa przestały być już zrozumiałe. Po kilkunastu sekundach pociąg całkowicie się zatrzymał.
Nastolatkowie jeszcze przez chwilę biegli wzdłuż torów. Adam zdobył się na odwagę, by spojrzeć za siebie. Zauważył, że konduktor ich nie goni. Mężczyzna stał przy ostatnim wagonie i trzymał przy głowie telefon lub krótkofalówkę. Gestykulował żywiołowo.
Filip, który miał najlepszą kondycję, wysunął się na prowadzenie w biegu. Wskazał ręką na ogrodzenie działek i krzyknął:
– Musimy przeskoczyć!
Chłopak odbił w lewo i wspiął się po siatce, zeskakując po drugiej stronie. Po nim to samo zrobił Adam, a następnie Igor, który głośno syknął, kalecząc się w gołą łydkę. Filip pomógł wspiąć się Laurze, która z trudem poradziła sobie z tym zadaniem. Igor chciał podać pomocną dłoń Kasi, jednak ta skwitowała to krótkim „spoko, dzięki" i przeskoczyła ogrodzenie samodzielnie.
Nie było czasu na zatrzymanie się i konsultację, co dalej. Po prostu kontynuowali bieg, tym razem dróżką pomiędzy działkami, raz po raz losowo skręcając w różne kierunki. O tej porze nie zauważyli nikogo w okolicy. Nie mieli jednak pojęcia, dokąd uciekać dalej. Czuli się jak w potrzasku.
Kiedy oddalili się od pociągu na tyle, że wcale nie widzieli już wagonów ani torów, Adam zauważył zarośniętą działkę z małym, drewnianym domkiem. Wyglądał tak, jakby nikt nie wchodził do niego od co najmniej kilku lat.
– Dawajcie tutaj! – zawołał, jednak niezbyt głośno, w obawie by nie usłyszał go ktoś niepożądany.
– Kurwa, dzięki ci, dzięki ci, panie – wysapał Igor mający wrażenie, że zaraz wybuchną mu płuca. Jego czerwona twarz cała błyszczała się od potu.
Podbiegli do uliczki prowadzącej na opuszczoną działkę, rozglądając się bacznie na wszystkie strony. Nadal nie widzieli nikogo w okolicy. Zamiast walczyć z pordzewiałą kłódką, postanowili drugi raz przeskoczyć płot. Ten był niższy, ale bardziej chybotliwy. Na szczęście każde z piątki zdołało go pokonać.
Czuli się dziwnie w nowym otoczeniu, w którym tak nagle się znaleźli. Na działce rosła wysoka trawa, wiele drzewek owocowych oraz polnych kwiatów. Wyłożona betonowymi płytami ścieżka prowadziła do domku, którego drzwi znajdowały się po przeciwległej stronie uliczki. Kiedy obeszli budynek, okazało się, że wejście do niego również jest zamknięte na kłódkę.
– I co teraz? – zapytała Kasia płaczliwym tonem. Między jej brwiami pojawiła się rozedrgana zmarszczka.
– Patrzcie – Adam wskazał na okno domku. Szyba była niemal całkowicie wybita. Już przymierzał się do skorzystania z tego przejścia, ale zatrzymała go dłoń przyjaciela.
– Poczekaj – powiedział spokojnie Filip. Wyjął z plecaka bluzę, którą owinął swoją rękę i zaczął ostrożnie wyjmować szklane drzazgi z framugi.
Zajęło to kilka minut, podczas których reszta niecierpliwie stała na czatach. W końcu chłopak chrząknął, oznajmiając, że wejście do domku jest gotowe. Podciągnął się nieco, wdrapując się na okno. Pod jego nogami niebezpiecznie zatrzeszczały zdezelowane deski. Chłopak wszedł do środka, a po nim Kasia, Igor, Adam i Laura, której kolejny raz trzeba było pomóc.
Opadli na podłogę bez siły i przez pewien czas milczeli, oddychając płytko. Wewnątrz domku panował półmrok. Jedyne źródło światła stanowiło małe okno, przez które weszli. Pozostałe dwa okna po przeciwległej stronie miały zamknięte okiennice, których nikt nie ośmieliłby się teraz otworzyć. Wewnątrz panował spory bałagan. Na podłodze oprócz kurzu i liści walały się także niedopałki papierosów oraz butelki po alkoholu. W rogu pomieszczenia stał prowizoryczny stół: deski oparte na pustakach. Obok niego leżał poplamiony, szary materac. Wewnątrz unosił się smród pleśni i kocich odchodów. Żadne z nastolatków nie zamierzało jednak opuszczać tego cennego schronienia, które wprost spadło im z nieba, gdy potrzebowali go najbardziej.
– Dobry początek – odezwał się w końcu Igor, który siedział najbliżej okna.
Reszta spojrzała na niego i uśmiechnęła się mizernie.
Robiło się naprawdę gorąco, dlatego gdy uspokoili oddech po szaleńczym biegu, wyjęli butelki z wodą i pili łapczywie. Na zewnątrz panowała względna cisza. W oddali można było usłyszeć włączoną kosiarkę do trawy i szczekanie psa, a nieco bliżej śpiew ptaków oraz bzyczenie owadów.
– Nie wiem, czy powinniśmy tu zostać... – zaczął Filip, starając się mówić cicho. Urwał, ponieważ nie zdążył jeszcze wymyślić, co dalej chce powiedzieć.
– Też mi się tak wydaje – przytaknęła Laura szeptem. – W sensie no nie jesteśmy może most wanted zbiegami z więzienia, ale mimo wszystko mogą przeszukiwać te działki.
– Niby tak – zastanowił się Adam, również mówiąc pół tonu ciszej. – Ale z drugiej strony jeszcze bardziej prawdopodobne, że jakiś patrol będzie kręcił się przy wyjściach, może po prostu w Polanicy. A my wyglądamy dość charakterystycznie. Jest nas piątka, mamy duże bagaże. Trudno będzie wmieszać się w tłum.
– To co zrobimy w takim razie? – wyszeptała Kasia z powagą. Na buzi dziewczynki nie malowało się już przerażenie, a jedynie zmęczenie. W tym świetle wyglądała na kilka lat starszą.
– Moglibyśmy poczekać tu do zmroku – zaproponował Igor najgłośniej z całej piątki. Przetarł oczy, ponieważ zrobił się wyraźnie senny. – Mamy za sobą nieprzespaną noc. Można się przespać. Po ciemku nie będziemy aż tak rzucać się w oczy? Może jakoś wtedy przemkniemy do lasu. Tam już powinno być łatwiej. Przejdziemy jak najwięcej nocą, by maksymalnie oddalić się z tej pieprzonej miejscowości.
– A co, jeśli jednak nas tu znajdą? – zapytała Laura półszeptem.
– Wtedy powiemy, że to nasza kolej, żeby szukać – odpowiedział jej chłopak.
Laura przewróciła oczami, ale Filip i Adam zaśmiali się w duchu. Kasia chyba nie zrozumiała, na czym polegał żart.
Igor rozłożył na podłodze swoją karimatę i wyciągnął się na niej, podkładając bluzę pod głowę. Westchnął zmęczony i przymknął oczy. Adam przez chwilę wpatrywał się w niego oceniającym wzrokiem. Po chwili doszedł do wniosku, że chłopak ma rację i on również postanowił odpocząć. Laura rozłożyła karimatę dla swojej siostry:
– Ja i tak nie zasnę – skomentowała, ustępując jej miejsca. Kasię nie trzeba było namawiać. Dziewczynka od razu położyła się na boku z ręką pod głową i zamknęła oczy.
Filip i Laura spoglądali na siebie. Jako jedyni nie czuli się senni i chyba najmniej z całej piątki czuli się komfortowo w opuszczonym domku. Usiedli obok siebie pod oknem na karimacie chłopaka, opierając się o siebie ramionami. Dziewczyna zerknęła na prosty zegarek analogowy ze skórzanym paskiem, który po złamaniu ręki nosiła na prawym nadgarstku. Jego tarcza wskazywała, że dopiero dochodzi dziewiąta. Zastanawiała się, jakim cudem wytrzymają tu do wieczora.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro