Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2: Za szybko i zbyt późno

   Dom państwa Nowaków znajdował się na nowym osiedlu na wrocławskich Krzykach. Budynki miały proste, geometryczne bryły i białe elewacje. W okolicy było wiele identycznych domków bliźniaków, jednak Nowakowie mieszkali w dużej, nowopowstałej willi ze starannie wypielęgnowanym trawnikiem. W ogrodzie rosły niewielkie jeszcze drzewka i krzewy ozdobne, na których pielęgnację domownicy nie mieli czasu – w tym celu zatrudniono ogrodnika.

   Gdy chłopcy zmierzali z przystanku autobusowego do bramy posesji, Laura już na nich czekała. Dziewczyna stała oparta o rower i w zamyśleniu przeglądała zawartość swojego telefonu. Kiedy ich zauważyła, uśmiechnęła się i powiedziała:

– Widzicie? Zamiast kisnąć w korkach, też moglibyście ruszyć tyłki i nie zatruwać środowiska.

– Bylibyśmy szybciej, ale mieliśmy przesiadkę – odrzekł Filip, przykładając breloczek kluczy do czujnika domofonu. Wybrzmiała krótka melodyjka informująca o otwarciu furtki, którą chłopak pchnął przed siebie.

– Jak zaraz się nie napiję, to będzie drugi pogrzeb. Adam mnie oszukał. Nie wszystkie autobusy korzystają z klimy, chociaż mają takie naklejki... – skomentował zmarnowany Igor, jednak z ironicznym uśmieszkiem.

– Problemy pierwszego świata... – zażartowała Laura i zerknęła w stronę Adama, ponieważ była przekonana, że ten żart go rozbawi, ale chłopak posłał jej obojętne spojrzenie.

   Kiedy weszli do domu Filipa, przywitał ich komfortowy chłód. Zdjęli buty w przedpokoju i udali się boso po nieskazitelnie czystych kafelkach do kuchni stanowiącej aneks przestronnego salonu z dużym, panoramicznym oknem na tył mało zagospodarowanego ogrodu.

Piękny dom, jak z katalogu, ale trudno byłoby mi powiedzieć cokolwiek o jego mieszkańcach, pomyślała Laura. Trudno było uwierzyć, że to dom pięcioosobowej rodziny.

   Filip zaczął nalewać swoim przyjaciołom zimną, filtrowaną wodę osmotyczną.

– Eee... Nie masz może coli? – zapytał Igor, niechętnie wpatrując się w podaną mu szklankę. W dobie energetyków pozostał oldschoolowym fanem napoju, który wypromował Świętego Mikołaja.

– Sprawdzę... – Filip otworzył lodówkę i podał mu puszkę zimnego napoju. – Ktoś jeszcze chce? Ja wolę wodę.

– Nie, dzięki – odpowiedzieli Laura i Adam, wypijając duszkiem wodę.

   Dziewczyna przechwyciła szklankę Igora i ją również opróżniła.

   Chociaż poza nimi w domu Filipa nie było nikogo, ani jego przyjaciele, ani nawet on sam nie czuł się w kuchni swobodnie. Było tu tak nieskazitelnie czysto i przez to jakoś nieprzyjaźnie. Mieli wrażenie, że zakłócają sterylność wnętrza samym swoim zapachem. Wobec tego chłopak zaproponował pójście do swojego pokoju, na co nastolatkowie chętnie przystali.

   Pokój Filipa znajdował się na piętrze, które mieściło jeszcze kilka pomieszczeń, w tym osobną łazienkę. Jeden z pokojów był sypialnią państwa Nowaków, kolejny to pokój młodszego brata Filipa, Maksa. Następny, przerobiony na pokój gościnny, stanowił kiedyś sypialnię starszej siostry Filipa, która aktualnie studiowała medycynę w Warszawie.

   W przeciwieństwie do reszty domu pokój chłopaka zawierał znacznie więcej osobistych elementów. Pomimo dużego metrażu był po prostu bardziej przytulny. Na ścianie pomalowanej na jasnoszary kolor wisiał oprawiony w antyramę plakat pierwszego sezonu Stranger Things, a półkę nad biurkiem zdobiło kilka trofeów za osiągnięcia sportowe i wyniki w nauce. Filip miał też dużą biblioteczkę z książkami – znaczna część z nich stanowiła pomoce szkolne i lektury samorozwojowe z krzykliwymi tytułami na temat wydobywania ukrytego potencjału, które regularnie prezentowali mu rodzice. Ale wśród nich znajdowały się także powieści science-fiction, fantasy i kilka horrorów, które Filip wybrał sam. Poza tym jednak pokój chłopaka prezentował się bardzo schludnie i każde z jego przyjaciół było pod wrażeniem, jaka czystość w nim panuje. Łóżko było idealnie pościelone, a na kanapie ani krześle przy biurku nie walały się żadne ubrania. Nawet na blacie stołu nie można było dopatrzyć się szklanek, papierków czy choćby zeszytów.

   Na ogół nie spotykali się u Filipa, podobnie jak nie odwiedzali Adama ani Laury. Ich najczęstsze miejsca spotkań, poza tymi na świeżym powietrzu, stanowiły mieszkania Igora i Dominika. Adam miał w pamięci ten jeden raz, gdy Filip zaprosił ich do siebie i okazało się, że jego rodzice wrócili wcześniej do domu. Nieprzyjemnie naprzykrzali się, wypytywali każdego z nastolatków o to, czym zajmują się ich rodzice i przy najmniejszej okazji rzucali żenujące komentarze na temat podejścia ich syna do nauki. Po odwiedzinach nikt nie rozmawiał o tym incydencie, jednak od tamtego czasu Filip nie zapraszał ich już do siebie. Dziś odwiedzali chłopaka pierwszy raz od ponad roku, a przez to wyraźnie czuli brak jednej osoby, Dominika.

   Igor bez cienia krępacji rzucił się na jednoosobowe łóżko Filipa, burząc gładką powierzchnię bawełnianej pościeli. Laura i Adam usiedli na małej sofie przy stoliku kawowym, a gospodarz zajął krzesło biurkowe, które przysunął, by siedzieć bliżej nich.

– Jak nastroje? – zagadnął Adam przyjaciół.

   Przez kilkanaście sekund odpowiedziała mu jedynie cisza. Nie czuł się z tym jednak niekomfortowo. Doskonale rozumiał, z czego ona wynika. Trudno było im pocieszać się nawzajem. Każde z nich doświadczyło straty i dla każdego stanowiła ona pierwszą najbardziej dotkliwą w życiu. Przyjaciel, z którym jeszcze do niedawna spotykali się na co dzień, po prostu wyparował.

   W Dominiku było coś takiego, że chciało mu się zwierzać. Adam myślał sobie, że gdyby którekolwiek z nich zmarło zamiast niego, na pewno wiedziałby dzisiaj, co powiedzieć, by inni poczuli się lepiej.

– To wydaje się takie nierealne... – zaczęła Laura niepewnie. – Nie potrafię się z tym pogodzić. Wiecie, choć nie byliśmy ze sobą już tak blisko, nadal był moim przyjacielem.

– Mnie najbardziej denerwuje to, że nie zdążył zrealizować żadnego ze swoich celów, o których tyle w ostatnim czasie opowiadał. Zupełnie jakby przeczuwał, że coś się stanie – wtrącił się Igor.

– Masz na myśli podróżowanie? – zapytał Filip.

– Tak, pamiętam, jak jeszcze miesiąc temu snuł plany na temat tego, że po maturze popracuje kilka miesięcy i wyruszy w długą podróż po Europie – powiedział Igor. – Brzmiał wtedy tak, jakby to było dla niego spełnienie marzeń, a właściwie, jakby dopiero wtedy miałby zacząć żyć naprawdę. Przez to myślę sobie, że tak naprawdę nie żył wcale. Tyle męczenia się na nic.

– Wiecie, mnie drażni inna rzecz – nagle odezwał się Adam. – Dominik był taką osobą, która była cały czas online. Zawsze mogłem napisać do niego na Messengerze. Codziennie dodawał relacje na Instagrama. A teraz jest tam tak pusto. Nie wierzę w życie pozagrobowe chyba jeszcze bardziej przez to, że trudno mi wyobrazić sobie osobę tak związaną z technologią w zaświatach.

– Też do niego piszecie, licząc, że odpisze? – zapytała Laura.

   Nikt jej nie odpowiedział.

– Szczerze mówiąc, ja przez to, co się stało, wcale nie mam ochoty korzystać z telefonu – powiedział nagle Filip, choć nie było do końca wiadomo, czy to nawiązanie do pytania Laury. – W ostatnich dniach jeszcze bardziej uderza mnie, jak zakłamani są ludzie w sieci.

– Taak, pierdyliardy wirtualnych zniczy w mediach społecznościowych, a na pogrzebie właściwie były pustki – gorzko skomentował Adam.

– Szkoda, że nie możemy usunąć jego profili – stwierdził Igor. Po chwili refleksji dodał jednak – chociaż, wiecie co, ja myślę, że on by się z tego cieszył. Że ktoś pisze.

– Właściwie tak – przyznała mu rację Laura, a chłopaki skinęli głowami potakująco.

   Na chwilę znowu zamilkli. Laura podkurczyła nogi pod brodę na sofie, Adam nerwowo skubał skórki przy kciukach, a Igor z twarzą skierowaną ku sufitowi raz po raz zdmuchiwał grzywkę opadającą mu na czoło.

   Filip siedział wyprostowany w fotelu i wpatrywał się w plakat wiszący na ścianie.

– Mogę powiedzieć wam coś osobistego? Tylko nie śmiejcie się ze mnie – zaczął nieśmiało.

– Jasne, że możesz – od razu zapewniła go Laura.

– Nie, ja będę się z ciebie śmiał, nagram cię i wrzucę wszystko na Fejsa, żeby twoi starzy wiedzieli – śmiertelnie poważnym tonem powiedział Igor. – Bo chyba tylko oni teraz z niego korzystają.

– Mów – krótko zasygnalizował Adam, ignorując wygłupy kolegi.

– Czasem mam wrażenie, że już wszystko za nami... – wyrzucił z siebie Filip – szczerze, nie przeżyłem nic ciekawego i wiem, że Dominik również nie przeżył. Wszystko było przed nim i niby może wszystko być przede mną. Ale skąd mam wiedzieć, czy za miesiąc nie zachoruję na raka albo jutro wyjdę z domu i pierdolnie mnie tramwaj?

– O to akurat może być trudno, jak się wozi taksówkami... – wtrącił się Igor.

– Mam na myśli to, że czuję, jak marnuję najlepsze lata mojego życia. Nie mówię, że mam z plecakiem przemierzać Stany albo wbić milion follow na Insta, ale chciałbym mieć chociaż namiastkę tego. Czuję, jak dosłownie młodość prześlizguje mi się między palcami. Lata, w których nie mam nad tym życiem jakiejkolwiek kontroli, żadnej wolnej woli – wygłosił Filip jednym tchem. Na chwilę zaczerpnął oddech, a ponieważ nikt mu nie przerwał, kontynuował:

– Po maturze wcale nie będzie lepiej. Będę zapierniczać na studiach, spełniając wymagania moich rodziców, bo inaczej mnie odetną. Pieprzony wyścig szczurów – chłopak zacisnął pięści, a po chwili zapytał, nie czekając na ich odpowiedź – wiecie, dlaczego zaprosiłem was dzisiaj do siebie? Nie tylko dlatego, że moich rodziców nie ma w domu. Również z tego powodu, że mam na sobie pieprzony zegarek, który wskazuje ojcu moją lokalizację! O wszystkim muszę go informować i mam tego dosyć. Czuję się jak niewolnik. Jestem pewien, że gdybym po pogrzebie poszedł gdziekolwiek indziej, od razu dostałbym telefon z pytaniami, co robię i dlaczego nie ma mnie w domu!

   Przyjaciele spojrzeli na niego skonsternowani.

– To rzeczywiście chore... – wyrwało się Adamowi.

– Wiesz, właściwie to nie musisz tańczyć, jak ci każą – skomentowała Laura. – Po maturze, a właściwie to nawet po osiemnastce, możesz wybrać niezależność i po prostu zacząć żyć na własny rachunek.

– Tak, wtedy na pewno będę mieć więcej czasu, gdy do listy swoich obowiązków dodam konieczność samodzielnego utrzymywania się – prychnął Filip.

– Ale ty jesteś czasem odrealniony. Wiesz, że dla wielu łączenie pracy i studiów to właściwie konieczność? Że nie każdy ma takie wsparcie od swoich rodziców? – zapytał Igor.

– Niektórzy nie mają żadnego wsparcia – dodał Adam i przez chwilę wszyscy zamilkli. Chłopak nie dał po sobie poznać, ale od razu pożałował tej wypowiedzi.

– Po części się z tobą zgadzam, Filip – powiedziała w końcu Laura. – Snucie wielu scenariuszy na temat tego, co wydarzy się w przyszłym roku, jest przygnębiające. Jak dla mnie, powinniśmy skupić się na tym, co jest teraz.

– Oj tak, bo teraz są przecież bardzo optymistyczne okoliczności – prychnął Igor, przewracając się na bok i spoglądając w ich stronę.

– Nie o to mi chodzi. Mamy siedemnaście lat. Właściwie to dla nas ostatni gwizdek na beztroskę. Powinniśmy to wykorzystać. Chyba nikt nie będzie się ze mną kłócił, jeżeli powiem, że każdemu z nas, w ten czy inny sposób, dokopano. Może warto po prostu się zbuntować? Zacznijmy żyć wedle własnych przekonań, a niech inni się dostosują. Kiedy zobaczą, że nie ulegamy, będą musieli – natchnionym tonem przemówiła Laura. – Filip, mógłbyś po prostu powiedzieć swojemu tacie, że nie chcesz nosić tego zegarka.

– Tak, a ty mogłabyś po prostu powiedzieć swojej mamie, że nie masz ochoty robić za niańkę dla swojego rodzeństwa – odparował jej chłopak, który niezwykle rzadko pozwalał sobie na bycie nieuprzejmym dla Laury.

– Przecież to jest zupełnie co innego! – oburzyła się dziewczyna. – Igor ma rację, jesteś kompletnie odrealniony – po tych słowach Laura wstała z sofy.

– Spokojnie, przestańcie się kłócić – Adam złapał przyjaciółkę za rękę i delikatnie pociągnął, by ponownie usiadła. – Myślę, że każdy ma tutaj trochę racji. Też chciałbym coś zmienić. Powinniśmy porobić coś fajnego w te wakacje. Spędzić miło czas.

– Taak, ale do wakacji jeszcze trochę. Ja proponuję zrobić coś dziś – wyszedł z inicjatywą Igor. Bez dłuższego namysłu po kolei zaczął wyliczać – Filip, zdejmij ten pieprzony zegarek. Adam, wróć do domu później niż o osiemnastej. Laura, Ty też. Teraz moglibyśmy pójść na piwo do parku. Później poszukać zniczy, a jak zrobi się ciemno, pójść na cmentarz i zapalić kilka światełek na grobie Dominika. To chyba żadna zbrodnia?

– Łatwo ci rozporządzać naszym czasem i wtrącać się w relacje ze starymi, kiedy sam masz totalny luz – zaoponował Adam.

– A masz lepszy pomysł? Czy to moja wina, że rodzice mają na mnie wyjebane? – zapytał Igor, tracąc swój zabawowy ton.

– Szczerze, wolałbym, żeby moi też mieli – powiedział Filip.

– A co, jeśli powiem, że mój ojciec jednocześnie ma na mnie wyjebane i zatruwa mi życie? – zapytał Adam.

   Na chwilę zapanowała cisza. Każde z nastolatków miało własne problemy, jednak wszyscy podskórnie przeczuwali, że nie chcieliby zamienić się z Adamem. Właściwie niewiele wiedzieli na temat jego relacji rodzinnych. Chłopak nigdy nie zapraszał ich do domu, nie poznali również jego ojca. Wiedzieli jedynie, że mama Adama nie mieszka z nim, a chłopak bardzo sumiennie podchodzi do tego, czego wymaga od niego tata. Na przestrzeni trzech lat, podczas których przyjaźnili się ze sobą, było dużo niedomówień i sygnałów alarmowych. Adam nigdy nie chciał o tym rozmawiać, a próby nacisku na zwierzenia nie kończyły się dobrze. Laura wiedziała jednak nieco więcej, ponieważ kiedyś Adam powiedział coś Dominikowi. Z tego powodu dziewczyna ponownie podniosła się z sofy i powiedziała:

– Jest dopiero czternasta. Nie musimy teraz podejmować decyzji, ale na pewno możemy przejść się na piwo.

Filip spoglądał przez chwilę na Laurę zamyślonym wzrokiem.

– A, pieprzyć to – powiedział, po czym odpiął pasek smartwatcha, zdjął go i wrzucił do szuflady biurka.

***

   Po drodze do Parku Południowego zahaczyli o Żabkę. Adam, który wyglądał najdojrzalej ze wszystkich nastolatków, wszedł do środka sam, wcześniej zbierając zamówienia od przyjaciół. Z domu Filipa wzięli torbę szkolną, by pomieścić butelki. Majowy upał zelżał nieco po południu, jednak w dalszym ciągu mieli ochotę na zimne piwo z lodówki. Laura i Igor poprosili o Desperadosy, a Filip zażyczył sobie Guinessa, którego nie było w sklepie, więc Adam wziął dla niego stouta mniej znanej marki. Dla siebie chłopak wybrał Lecha, który był akurat na promocji.

   Stając przed ladą, Adam, pomimo swojego wzrostu i poważnej twarzy, jak zwykle poczuł delikatny dyskomfort, w końcu nie miał jeszcze dowodu osobistego. Jednak kasjerka, niewiele starsza od chłopaka, nawet na niego nie spojrzała podczas skanowania kodu kreskowego widniejącego na alkoholu.

– Piętnaście złotych, dziewięćdziesiąt sześć grosz... – powiedziała, żując gumę. Miała mocny makijaż i farbowane na czarno włosy z delikatnym odrostem. Wyglądała na zmęczoną i zrezygnowaną.

– Proszę – Adam podał jej bilon zebrany razem z resztą nastolatków.

   Dziewczyna poprzesuwała palcem brzęczące monety na otwartej dłoni, przeliczając kwotę. Wsypała je do wysuniętej szuflady kasy i wydała chłopakowi cztery grosze. Adam załadował schłodzone, już pocące się butelki do torby i podzwaniając nimi, wyszedł z Żabki.

– Idzie nasz dwumetrowy wybawca – zażartował Igor, który tak naprawdę zazdrościł koledze zarówno wzrostu, jak i smukłej sylwetki.

– Nie udało się – odpowiedział mu chłopak z kamienną miną. Przez chwilę jego przyjaciele poczuli ukłucie rozczarowania, jednak uspokoiło ich postukiwanie butelek w torbie, którą potrząsnął Adam.

   Usiedli na polance w parku pod jednym z okazałych drzew. Woda z fontanny pośrodku stawu przyjemnie szumiała w tle, roztaczając na wietrze delikatną, orzeźwiającą mgiełkę. Rozejrzeli się wokół. W sobotnie, majowe popołudnie w parku w głównej mierze można było dostrzec kilkoro emerytów i matki pchające wózki z niemowlakami.

   Upewniwszy się, że w najbliższym otoczeniu nie ma nikogo podejrzanego, chłopak wciągnął piwa z plecaka i rozdał je przyjaciołom. Igor, który jako jedyny potrafił zdejmować kapsle zapalniczką, po kolei przyjmował butelki, wyręczając przyjaciół w tym zadaniu. Gdy już sam pociągnął pierwszy łyk Desperadosa, wyjął z kieszeni otwartą paczkę niebieskich LD i wyciągnął rękę w stronę nastolatków:

– Ktoś reflektuje?

– Pewnie – odpowiedziała mu Laura, biorąc jednego papierosa z paczki.

   Adam i Filip jednak odmówili.

   Przez chwilę wszyscy poczuli się naprawdę błogo. Powolnie popijali piwo w półcieniu i obserwowali otoczenie. W maju trawa i liście miały najpiękniejszy, soczysty odcień zieleni. Ptaki śpiewały na drzewach, a gdzieniegdzie kwitły żółte mlecze. Można było pełną piersią poczuć, że świat funkcjonuje jak dawniej i nie zatrzymał się mimo tego, że cztery dni wcześniej opuścił go Dominik Lipski.

– Jak dla mnie, przez cały rok mogłaby być wiosna – powiedział Igor błogim tonem, gasząc niedopałek na ziemi i chowając go z powrotem do paczki LD.

– Tak, jest bosko – odpowiedziała mu Laura, wyciągając się na trawie. Sama jeszcze kończyła swojego papierosa.

   Filip spoglądał zamyślony na swój nadgarstek, na którym opalenizna zdążyła już zaznaczyć ślad po zegarku. Ciemne, słodkie piwo w połączeniu z przygrzewającym w głowę słońcem łagodnie rozluźniły całe jego ciało.

– Może powinniśmy wybrać się w te wakacje na biwak? – spontanicznie zagadnął resztę.

– Świetny pomysł, najlepiej bez telefonów – entuzjastycznie odpowiedział mu Igor.

– Z tym akurat może być problem... – szybko spochmurniał Filip. – Mnie raczej bez niego nie puszczą.

– W moim przypadku byłoby ciężko. Brak kasy – ponuro wtrącił się Adam.

   Laura przewróciła się na bok, spoglądając w ich stronę. Wyglądała na zirytowaną ponownym zmierzaniem rozmowy w pesymistycznym kierunku:

– To w takim razie ucieknijmy – powiedziała z przekąsem.

– Taaa, byłoby fajnie – odpowiedział jej Filip, nie biorąc przyjaciółki na poważnie.

– Dla mnie spoko – rzekł Igor zaskakująco zmotywowanym tonem.

   Adam zerknął na zegarek. Dochodziła szesnasta. Już miał powiedzieć, że będzie się zbierać, co zauważył Igor i ubiegł chłopaka:

– Jeszcze jedno piwko?

   Może to majowe słońce, może otaczająca ich zieleń przyrody, a może łagodnie buzujący w żyłach alkohol, ale propozycji tej ulegli wszyscy.

   Igor z Adamem poszli do Żabki, a Laura wolała zostać w parku. Filip stwierdził, że będzie jej towarzyszyć. Początkowo poczuł przyjemną ekscytację na myśl o pozostaniu z dziewczyną sam na sam, ale bardzo szybko jego optymizm rozwiało zażenowanie ciszą, która nagle zapanowała, gdy chłopaki się od nich oddalili. Słuchali powoli cichnącego w tle trajkotania Igora, który opowiadał Adamowi fabułę serialu, jaki oglądał w ostatnim tygodniu.

– Jest po prostu na maksa nieprzewidywalny! Już myślałem, że wszyscy się uratowali, ale w następnym odcinku okazało się, że... – niestety nie dało się już usłyszeć, co okazało się w nowej produkcji HBO.

– Chciałbym o coś cię zapytać – przerwał w końcu milczenie Filip, patrząc na Laurę.

   Dziewczyna, która leniwie przeglądała zawartość swojego smartfona, oderwała wzrok od telefonu i ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Przez chwilę odebrało to chłopakowi odwagę, jednak widocznie nawet niskoprocentowy alkohol potrafił przezwyciężyć tę chwilę nieśmiałości:

– Może to nie są najlepsze okoliczności, ale chcę być z tobą szczery. Wiem, że byłaś z Dominikiem, jednak minęło już trochę czasu...

   Uniesione brwi zmarszczyły czoło Laury, niestety mimo to Filip postanowił kontynuować:

– Prawda jest taka, że od dłuższego czasu coś do ciebie czuję – miał wrażenie, że wraz z wypowiedzeniem tych słów całe jego ciało skamieniało.

   W wyobrażeniach Filipa dziewczyna wydawała się zaskoczona wyznaniem, może onieśmielona. Wielokrotnie fantazjował o jej kontrwyznaniu na temat wzajemności uczuć. W końcu takie odbierał sygnały, zanim Dominik zmarł. Miał w pamięci wspólny spacer, gdy między nimi zaiskrzyło. Laura miała jednak minę, jakby była rozczarowana, a może nawet zła?

– Masz rację, to na pewno nie są najlepsze okoliczności – powiedziała zimno, a po chwili po prostu się rozpłakała.

Świetnie, pomyślał Filip, gratuluję, niecierpliwy idioto. Miał ochotę przywalić sobie w głowę.

– Przepraszam – powiedział żałośnie. – Naprawdę cię przepraszam, jestem debilem – Mimo szczerej chęci był głęboko przekonany, że przytulenie dziewczyny to aktualnie bardzo zły pomysł. Odwrócił się do niej bokiem i patrzył się tępo w fontannę.

   W głowie Laury kotłowały się różne myśli, przeplatające się z nie zawsze pasującymi do nich emocjami. Przede wszystkim dziewczyna czuła ogromną winę i stratę. Chociaż od rozstania z Dominikiem minęło dziewięć tygodni, nie mogła oszukać samej siebie, że to przecież ona zakończyła tę relację. Wciąż miała w pamięci powrót do domu po zmroku, kiedy towarzyszył jej Filip. Świetnie im się ze sobą rozmawiało. I ta chwila napięcia, przy pożegnaniu, kiedy się przytulili. Ona również to poczuła i doskonale wiedziała, że uczucie to znacznie poszerzyło skalę jej emocji względem chłopaka. Teraz nie miała już pewności, czy z Dominikiem przestali dogadywać się jeszcze przed tym spacerem, czy może dopiero po nim? Miała jednak również wrażenie, że wtedy poznała jakąś wersję Filipa, której nie spotyka się na co dzień. Chłopak bez wątpienia był przystojny, ale na co dzień miał w sobie także coś dla niej odpychającego. Na przestrzeni kolejnych miesięcy w tajemnicy szukała jego lepszej wersji, jednak na próżno.

   Filip poczuł się bardzo niekomfortowo we własnej skórze. Miał ochotę wrócić do domu i położyć się spać. Albo żeby chociaż zaszło słońce. Czuł, że wygląda jak uosobienie porażki, a na dodatek bez kręgosłupa moralnego. Co właściwie mógłby zaoferować dziewczynie, będąc na co dzień tak zniewolony? Jak mógłby się równać ze znacznie doskonalszą wersją zmarłego kolegi? Skoro Dominik nie spełnił jej oczekiwań, dlaczego choć przez chwilę pomyślał, że to on mógłby im sprostać?

– Wow, widzę, że świetnie się bawicie – dobiegł ich ironiczny głos Igora. Chłopak wyglądał jednak na szczerze zdziwionego.

   Właściwie to po drodze Igor z Adamem rozmawiali o tym, że może czekać ich solidna dawka zażenowania, jeżeli przyłapią Laurę i Filipa obściskujących się w trawie. Napotkanie ich skulonych w znacznej odległości od siebie, a na dodatek ze łzami w oczach, nie było może aż tak zawstydzające, jednak z pewnością nie był to widok komfortowy.

– Słuchajcie, nam też jest ciężko – zaczął Adam, najwyraźniej całkowicie omylnie interpretując zaistniałą sytuację. – Ale ja myślę sobie, że on by tego nie chciał.

   Adam trzymał w ręce otwarte, w połowie już opróżnione piwo. Z pewnością sporo wyjaśniało ono to, w jakim tonie odezwał się ponownie:

– Igor ma rację, powinniśmy korzystać z życia już teraz.

– No, widzicie? – podłapał temat Igor, szybko podejmując decyzję o udawaniu, że podobnie jak Adam utożsamia smutek Laury i Filipa jedynie z żałobą. – Skoro nawet rasowy ponurak –w tym momencie Adam zrobił urażoną minę – zyskał tak optymistyczne myśli, coś musi być na rzeczy. A przy okazji na pewno warto się jeszcze napić.

   Igor podał chłopakowi i dziewczynie Desperadosy.

   Niekiedy chęć uniknięcia nieprzyjemnych emocji spotyka się z doskonałymi okolicznościami do realizacji takiej potrzeby. Pewnie właśnie dlatego wszyscy oprócz Igora wyłączyli swoje telefony. Drugie piwo nastolatkowie wypili znacznie szybciej i jeszcze bardziej ochoczo zdecydowali się na zakup trzeciego. Laurze i Adamowi skończyły się już fundusze, jednak dla Igora i Filipa postawienie im po kolejnej butelce nie stanowiło żadnego problemu. Rozmowy stały się znacznie weselsze, przyjaciele śmiali się głośno i wygłupiali na trawie. Laura pokazywała, że potrafi robić gwiazdę, a Igor próbował zrobić fikołek do tyłu. Nawet naturalnie sztywni Adam i Filip zyskali znacznie luźniejsze postawy, wylegując się bez krępacji w trawie.

   Być może hałas, jaki wokół siebie robili, skłonił jednego z emerytów do zawiadomienia policji o spożywaniu alkoholu w przestrzeni publicznej, a może po prostu mieli do czynienia z niekorzystnym zbiegiem okoliczności.

   W pewnym momencie Adam gwałtownie podniósł się z ziemi i wyszeptał poddenerwowany:

– Pały!

   Filip, Igor i Laura również zamarli, zerkając w stronę, w którą wskazywał chłopak. Niestety, nie był to żaden głupi żart. Funkcjonariusze szli jeszcze w znacznej odległości od nich, jednak z całą pewnością zmierzali ścieżką w ich stronę. Pomimo stanu upojenia nastolatkowie mogli już rozpoznać, że to kobieta i mężczyzna. Nie było czasu do stracenia, w pośpiechu, acz dyskretnie zebrali butelki do plecaka i szybkim krokiem ruszyli w stronę przystanku autobusowego.

   Po kilkunastu krokach Laura obejrzała się za siebie, stwierdzając, że policjanci również przyspieszyli kroku i nadal za nimi podążają.

– Idą za nami – powiedziała wyraźnie wystraszona. – Co robimy?

   Gdy ścieżka skręciła w prawo i na chwilę zniknęli za krzakami funkcjonariuszom z oczu, Adam zdecydował:

– Uciekamy! – i chłopak puścił się sprintem przed siebie.

   Reszta od razu podążyła za nim, choć tylko Filip zdołał dorównać mu tempem. Za nimi biegła Laura, a kawałek za nią gnał zasapany Igor. W oddali widzieli już przystanek, na którym stał autobus z otwartymi drzwiami. Wyświetlacz pojazdu informował, że odjazd będzie za minutę.

– Szybciej! – ponaglił resztę Adam i wskoczył do autobusu.

   Po sekundzie dołączył do niego Filip, który stanął w drzwiach, zapobiegając ich zamknięciu.

– Proszę się przesunąć! – krzyknął kierowca, a kilkoro pasażerów, którzy również byli w pojeździe, przyglądało się chłopakom w zaskoczeniu.

– Momencik! – odkrzyknął mu Filip, przepuszczając Laurę i Igora.

   Drzwi w autobusie zamknęły się, pojazd głośno sapnął i odjechał z przystanku. Przez tylne okno nastolatkowie zauważyli policjantów wyłaniających się z parku.

– Komuś się chyba upiekło – skomentował sytuację młody mężczyzna, stojący przy biletomacie. Spoglądał na nich przyjaźnie, nieco zamyślony, jakby obudzili w nim przyjemne wspomnienia.

   Laura, Filip, Igor i Adam roześmiali się, cały czas jeszcze nie potrafiąc uspokoić oddechu. Igor kupił bilety dla siebie, Laury i Filipa. Usiedli naprzeciw siebie na czterech siedzeniach: Laura obok Igora i Filip Obok Adama.

– Rozumiem, że jedziemy na ten cmentarz? – zapytał Igor, szczerząc zęby.

– Pewnie – zgodziła się z nim reszta.

   Zadowoleni z siebie ukradkiem opróżnili resztki alkoholu podczas jazdy.

***

   Kiedy przyjechali na Osobowice, dochodziła dwudziesta i było jeszcze całkowicie jasno. Co więcej, dopiero teraz zorientowali się, że wszystkie stoiska ze zniczami zostały już dawno zamknięte. Całkowicie zniweczyło to wyobrażenie o nastrojowych światełkach migających w ciemności.

   Dojazd na cmentarz potrwał na tyle długo, że nastolatkowie zdążyli już częściowo wytrzeźwieć i w połączeniu z niepowodzeniem w zakupie zniczy poskutkowało to u nich nagłym obniżeniem nastroju. Gdy przechodzili obok jednego z zamkniętych kiosków, zauważyli nekrolog na cmentarnym ogrodzeniu. Informował o śmierci jakiejś kobiety w podeszłym wieku. Jej pogrzeb jeszcze się nie odbył.

   Filip zawiesił wzrok na nekrologu i zauważył, że klepsydra została naklejona na poprzednie. Mogło być ich nawet kilkadziesiąt. Chłopak zatrzymał się i powiedział:

– Spójrzcie. Tam pewnie gdzieś jest nekrolog Dominika – wskazał ręką na klepsydrę. – Nie sądzicie, że to trochę słabo, że został po prostu przysłonięty kolejnymi? Powinniśmy go stąd zabrać.

   Ten spontaniczny i dość abstrakcyjny pomysł od razu przypadł do gustu reszcie wciąż podchmielonych umysłów.

– Jasne, zróbmy to – zgodził się Igor, a Laura i Adam skinęli głowami.

   Zaczęli po kolei odrywać nekrologi, jednak gdy mieli już w rękach około dziesięciu, nadal nie znaleźli klepsydry z informacją o śmierci Dominika. Oderwali jeszcze kilka arkuszy papieru, ale wtedy Adam zauważył:

– To bez sensu, nie ma go tutaj. Jesteśmy już na datach sprzed tygodnia.

– Spróbujmy gdzie indziej – stwierdziła Laura i nastolatkowie ruszyli wzdłuż muru w poszukiwaniu kolejnych nekrologów.

   W ciągu kilkudziesięciu minut poszukiwań znaleźli jeszcze kilka miejsc, w których naklejane były nekrologi, ale w żadnym z nich nie udało im się znaleźć klepsydry informującej o śmierci ich przyjaciela. W końcu zrezygnowali wrzucili zerwane kartki do pobliskiego śmietnika i weszli na teren cmentarza. Kiedy szli przez cmentarną aleję, już zmierzchało i gdzieniegdzie paliły się znicze, wprowadzając nostalgiczną aurę. Mijali rozmaite groby, niektóre starannie wypielęgnowane z nowymi pomnikami, inne spękane, pozapadane i zdające się być zapomniane.

   Grób Dominika znajdował się w znacznej odległości od wejścia, w części cmentarza z nowymi pochówkami. Na próżno było jednak szukać na nagrobkach informacji o tak młodych zmarłych. Zanim jeszcze doszli na miejsce, Adam obawiał się trochę, że mogą spotkać kogoś przy grobie, ale tak się nie stało. W okolicy było zupełnie pusto. W tle słyszeć można było tylko cykanie świerszczy. Na miejscu pochówku Dominika wciąż leżały dziesiątki wieńców oraz bukietów. Zauważyli również kilka świeżo zapalonych zniczy.

   Filip zastanawiał się, czy w najbliższej przyszłości będzie chciał przychodzić w to miejsce i nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Igor wyraźnie spochmurniał – chyba dopiero teraz zaczynał do niego docierać cały obraz rzeczywistości. Laura natomiast czuła pozytywne emocje. Cieszyła się, że przyszli tu razem i mogą na swój własny sposób pożegnać przyjaciela. Adam powoli zaczynał stresować się powrotem do domu, ale z całą pewnością nie miał ochoty włączać swojego telefonu.

– Myślę, że powinniśmy coś powiedzieć – zaproponowała dziewczyna. – Ten pogrzeb był beznadziejny, więc powinniśmy pożegnać go w taki sposób, na jaki zasługuje.

– Dobrze, ja zacznę – ochoczo przystał na to Igor i bez dłuższego zastanawiania się powiedział, spoglądając na leżące wśród kwiatów zdjęcie portretowe swojego przyjaciela. – Zawsze będę cię podziwiać za to, jaki byłeś odważny, nawet kiedy już wiedziałeś. Wszyscy do końca mieliśmy szczerą nadzieję, że z tego wyjdziesz. Przykro mi, że gorzej się dogadywaliśmy, ty i ja. Jednak możesz być pewien, że nigdy o tobie nie zapomnimy i zawsze będzie nam ciebie brakować.

   Po czym zwrócił się do przyjaciół:

– Obiecajcie to. Nigdy o nim nie zapomnimy, nieważne co będziemy robić w życiu.

– Jasne, oczywiście – przytaknęli Laura, Adam oraz Filip, zaskoczeni tym, że chłopak był skłonny do skonstruowania tak poważnego komunikatu.

    Igor skinął głową aprobująco i zamilkł.

– To może teraz ja... – zaczął nieśmiało Adam. Kiedy mówił, nieco drżał mu głos. – Najbardziej żałuję, że nie zdążyłeś przeżyć tych wszystkich rzeczy, o których mówiłeś. Bardzo bym chciał, żeby to było tak, że po śmierci coś jeszcze może ci się przydarzyć. Dla mnie byłeś absolutnie wyjątkowy i jestem przekonany, że nigdy już nikogo takiego nie poznam – przerwał na chwilę, przygryzając wargę i walcząc ze łzami:

– Byłeś moim najlepszym przyjacielem.

   Igor położył Adamowi dłoń na ramieniu, ten jeden raz powstrzymując się od żartów.

– Bardzo chcę wierzyć, że jeszcze się spotkamy... – zaczęła mówić Laura – strasznie mi przykro, że tak wyszło. Jeśli jesteś gdzieś tam i możesz nas usłyszeć, chciałabym, żebyś wiedział, że bardzo cię kochamy.

   Jeden ze zniczy zgasł, roztaczając wokół woń kopcącego się knota. Igor ukląkł przy nim i ponownie wzniecił płomień zapalniczką, którą miał w kieszeni.

– Zawsze bardzo mi imponowałeś – powiedział Filip. – Myślę, że z nas wszystkich osiągnąłbyś w życiu najwięcej. Kiedy będę miał w przyszłości jakiś dylemat, pewnie zawsze będę zastanawiał się, co zrobiłby Dominik ­– chłopak uśmiechnął się delikatnie, wypowiadając te słowa.

   Przez kilkanaście minut stali jeszcze nad grobem. W międzyczasie zmęczony Igor usiadł na ziemi, a Laura przykucnęła obok niego. Nie mówili nic więcej, nie mieli takiej potrzeby. Delektowali się tą ciszą, wpatrując się w rozedrgane światła zniczy. Wiedzieli, że zapamiętają to na zawsze: światło, zapach i dźwięk cykających w tle świerszczy.

***

   Igorowi zawibrował telefon. Wyciągnął go z kieszeni, zerkając na wyświetlacz:

– No nie wierzę – powiedział zdumiony. – Stary pyta mnie, gdzie jestem. Chyba się napierdolił. Och... Dochodzi dziesiąta.

   Zerknął na resztę.

– No tak, chyba musimy się zwijać – odrzekł Filip, siląc się na spokojny ton. Czuł jednak nieprzyjemny ścisk w żołądku.

– Filip, mogę zabrać się z Tobą? Chciałabym wrócić rowerem. Został u ciebie – odezwała się Laura.

– Jasne, nie ma sprawy – odpowiedział jej chłopak, jednocześnie pokrzepiony i zmartwiony jej decyzją.

– Chodźmy już – ponaglił ich Adam, do którego odzyskanie rachuby czasu również sprowadziło negatywne myśli.

   Spojrzeli ostatni raz na grób przyjaciela i ruszyli w stronę cmentarnej bramy. Wszyscy czuli się zmęczeni i zestresowani. Nawet Igor zastanawiał się, co czeka go w domu, skoro otrzymał SMS-a od swojego ojca. W jego przypadku stres miał jednak formę bliższą podekscytowania.

   Po drodze do wyjścia z cmentarza Igor zamówił Ubera, a Filip, nie chcąc włączać własnego smartfona, użył telefonu przyjaciela do zamówienia taksówki. Adam również pożyczył iPhone'a od Igora, żeby sprawdzić rozkład jazdy MPK. Miał szczęście, ponieważ w ciągu kilku minut miał odjeżdżać tramwaj, który zapewniał mu bezpośrednie dotarcie na swoje osiedle. Z tego powodu Adam jako pierwszy pożegnał się z grupą, wymieniając z każdym krótki uścisk. Chwilę później poszedł na przystanek, na którym wsiadł do nadjeżdżającego tramwaju. Nie czekali w trójkę długo, aż nadjechała srebrna Kia Ceed, do której wsiadł Igor.

   Najdłużej stali Laura i Filip, jednak w końcu i po nich przyjechała taksówka – czarny Mercedes C-klasa. Para zajęła miejsca na tylnych siedzeniach samochodu, wcześniej mówiąc dobry wieczór do kierowcy. Filip poinformował o kursie jazdy i delektował się spokojną podróżą, która niestety nie trwała tyle, ile by sobie życzył. Samochód szybko pokonywał trasę bez korków. Senna Laura przymknęła powieki i oparła chłopakowi głowę na ramieniu. Od razu poczuł, jak robi mu się gorąco. Długo walczył ze sobą, aby nie chwycić jej za rękę.

   Kiedy Filip z Laurą dojechali pod dom państwa Nowaków, dochodziła dwudziesta druga trzydzieści. Chłopak podał gotówkę kierowcy taksówki, z którym się pożegnali. Gdy wysiedli z samochodu, oboje czuli już silny stres. W oknach na parterze domu paliło się światło. Laura miała wrażenie, że widziała cienie poruszających się wewnątrz osób. Filip, który bardzo chciał uniknąć dantejskich scen przed przyjaciółką, szybko wpuścił ją na posesję i zaprowadził do roweru postawionego przy garażu. Gdy podeszli do jednośladu, Laura powiedziała:

– Przepraszam za swoje zachowanie dzisiaj. Nie chciałam cię zranić. To wszystko jest dla mnie po prostu bardzo trudne. Zależy mi na naszej przyjaźni.

– Wiem, nie ma sprawy, dziękuję – pospiesznie odpowiedział jej Filip. – Porozmawiamy o tym jeszcze kiedyś. Teraz jedź już do domu, jest późno. Napisz, jak dojedziesz.

– Dzięki – powiedziała dziewczyna i czując, co jest na rzeczy, szybkim krokiem oddaliła się w stronę furtki.

   Gdy Laura przeszła kilka metrów, prowadząc rower, słyszała już głosy dobiegające zza drzwi domu. Wcale jednak nie chciała ich słuchać. Zapaliła lampki, wsiadła na jednoślad i odjechała.

***

Dzięki za dotrzymanie towarzystwa tej czwórce do tego momentu! Biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich rozpoczyna się ich historia, pewnie nie do końca było łatwo. Czy teraz pójdzie już z górki? No, nie do końca.

Będę wdzięczna, jeśli podzielisz się w komentarzu swoimi wrażeniami. Pisz, co tylko masz ochotę. Możesz odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie: kto aktualnie wzbudza Twoją największą sympatię: Filip, Laura, Igor czy Adam? A może ktoś działa Ci na nerwy? Jestem ciekawa. ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro