Rozdział 10: Zapach lata nocą
Po upływie kilku minut można było usłyszeć ciche pochrapywanie Igora, który zasnął na plecach. Wcześniej nakrył głowę bluzą, żeby zapewnić sobie pożądane zaciemnienie. Trudno było powiedzieć, czy Adam śpi. Chłopak leżał na boku, odwrócony plecami do reszty przyjaciół. Jego żebra unosiły się i opadały miarowo. Kasia od czasu do czasu przewracała się z boku na bok, nie mogąc znaleźć sobie dogodnej pozycji na karimacie.
Filip zwiesił głowę na ramionach, które opierał na kolanach podkurczonych do klatki piersiowej. Przymknął oczy znużony. Było mu gorąco i czuł, jak t-shirt nieprzyjemnie lepi się do jego skóry. Dopiero teraz miał sposobność zastanowić się nad tym, co właściwie zrobili i wcale nie podobało mu się, że ma na to czas. Czuł nieprzyjemne napięcie. Była już taka godzina, że jego rodzice na pewno dawno zorientowali się, że nie ma go w domu.
Na bank są wściekli. Ciekawe, czy się martwią? Co podejrzewają? – zastanawiał się w myślach. – Jedno jest pewne, mało prawdopodobne, by zdawali sobie sprawę, jak długo mnie nie będzie.
On sam zresztą nie wiedział, kiedy wróci. Ale nieprędko. Może zawiadomili policję? Nie, na to chyba za wcześnie. Prawdopodobnie obdzwaniają rodziców jego znajomych, wypytują. Planują, jak go ukażą. Zaraz wszyscy dowiedzą się, że zniknął zarówno Filip, jak i Igor, a później Adam, Laura... i Kasia.
Chłopak trochę śnił, a od czasu do czasu się przebudzał. Gdy powracał do jawy, czuł dotkliwe rozczarowanie. Wcześniej wiązał ogromne nadzieje z tym, że ucieczka okaże się dla niego wyzwoleniem. Póki co trudno jednak było cieszyć się jakąkolwiek wolnością, będąc uwięzionym w śmierdzącym, opuszczonym domku. Zamiast krzyków, tańców i swawoli cisnęli się obok siebie jak szczury, nie mogąc nawet swobodnie porozmawiać. W duchu modlił się, żeby ich eskapada potrwała wystarczająco długo, by mieli okazję również się nią nacieszyć.
Laura czuła nieprzyjemne napięcie w klatce piersiowej, ramionach i udach. Cały czas była pobudzona, jakby w każdej chwili mogła wystartować do sprintu. W drewnianym domku było niemiłosiernie duszno. Ręka w gipsie pobolewała ją delikatnie, co dodatkowo stresowało dziewczynę. Miała wielkie wyrzuty sumienia. Zupełnie nie brała pod uwagę tego, że wciągnie w to wszystko swoją młodszą siostrę.
Gdy w nocy zauważyła, że Kasia jedzie za nią rowerem, była wściekła. Kazała jej zawracać, ale mała zagroziła, że zadzwoni do mamy. Ten szantaż podziałał – dziewczyna uległa, nie wiedząc, co innego ma zrobić. Jechały w milczeniu: ona przed Kasią, Kasia za nią. Raz po raz siostra dopytywała, co właściwie robią. Laura nie mogła jednak zdradzić jej zbyt wiele. Bała się, że dziewczynka wystraszy się i zawróci, demaskując cały ich plan. Zdawkowo opowiedziała jej zatem po drodze, że planują wakacyjną wycieczkę pod namioty i nie powiedzieli o tym rodzicom. Na szczęście Kasia uznała ten pomysł za świetny. Małą czekały kolejne nudne wakacje w towarzystwie młodszej siostry. Perspektywa przygody z Laurą była niezwykle kusząca.
W momencie, gdy Kasia musiała wyskoczyć z jadącego pociągu, Laura poczuła prawdziwe przerażenie. Wcześniej nie brała pod uwagę, że niektóre sytuacje mogą być niebezpieczne dla życia siostry.
***
– Psst...! – Laura spróbowała dyskretnie zwrócić uwagę swoich przyjaciół.
Ich sen był lekki, więc niemal natychmiast każde spojrzało w jej stronę. Dziewczyna wskazała czubkiem głowy w stronę okna, a następnie położyła palec wskazujący na ustach.
Na zewnątrz było słychać głosy mężczyzn, którzy przechodzili obok zapuszczonej działki.
– Pewnie dawno ich tu nie ma – udało się poznać starszy głos, około pięćdziesiątki, może sześćdziesiątki. – Szukanie igły w stogu siana, mówię ci.
– Nie byłbym taki pewien – odpowiedział mu wyraźnie młodszy gość. – Mogli schować się, na przykład tutaj.
Filip poczuł, jak cierpnie mu skóra na plecach.
– W takim razie powinniśmy przeszukać cały teren ogrodów działkowych – stwierdził trzeci głos, tym razem kobiecy.
– W taki skwar? Powodzenia, jak chcecie, to sobie szukajcie gówniarzy – ponownie wybrzmiał głos starszego mężczyzny.
Usłyszeli metaliczny dźwięk kłódki przesuwanej po zardzewiałej furtce prowadzącej na działkę, na której się znajdowali.
– Co robisz? – ktoś zapytał.
– A, tak patrzę – odezwał się młody mężczyzna. – Sprawdzam, czy są jakieś ślady włamania.
– Może racja, z tym upałem. W taki skwar nikt o zdrowych zmysłach nie siedziałby na działce – powiedziała kobieta.
Przez jakiś czas nikt nic nie mówił. Słychać było tylko krążenie kilku osób w okolicy.
– Zobacz – jeden z głosów wydawał się jeszcze bliżej. – Trawa jakby wygnieciona?
– Taa, detektyw, ta trawa leży od słońca. Zwiędła – ktoś inny odpowiedział z przekąsem. – Nie mamy nic lepszego do roboty?
Nikt się już nie odezwał.
Nastolatkowie jeszcze przez kilkadziesiąt minut nie ośmielili się wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Każde miało serce w gardle.
***
Było niezmiernie gorąco. Na tyle, że wypili niemal całą wodę, którą ze sobą zabrali. Została im ostatnia, litrowa butelka. Upał miał jedną zaletę – oprócz tego, że prawdopodobnie dzięki niemu uniknęli pochwycenia – przez wzmożoną potliwość ich pęcherze były jeszcze w stanie wytrzymać bez naglącej potrzeby udania się na stronę. Nie zmieniało to jednak faktu, że czuli się już bardzo niekomfortowo, przepoceni w cuchnącym otoczeniu, mając przed sobą kolejne długie godziny czekania.
Raz po raz słyszeli przejeżdżające pociągi, których odgłosy stanowiły aktualnie największe urozmaicenie.
– Dopiero trzynasta? – mruknął Filip, zerkając na zegarek Laury. Dziewczyna w odpowiedzi jedynie westchnęła cicho.
– O której jest zachód słońca? – zapytała Kasia.
– Po dwudziestej pierwszej – odpowiedział Adam, który jako jedyny miał na ten temat blade pojęcie.
– Osiem godzin, ja pierdolę – skomentował Igor.
– Bardziej dziewięć – poprawił go Filip. – Ma być ciemno, a nie zmierzchać.
***
Kiedy zegarek na ręce Laury wskazał piętnastą, żadne z piątki nastolatków nie miało już ochoty spać. Ze względu na upał nie byli również głodni. Na domiar złego wypili ostatnią butelkę wody, po kolei podając ją między sobą.
Kiedy Kasia wypiła ostatnie dwa łyki, Igor odezwał się zniecierpliwiony:
– Chyba musimy zmodyfikować nasz plan – otarł pot z czoła, do którego stale przylepiała mu się tłusta grzywka.
– Co dokładnie masz na myśli? – zapytał Adam. Cały czas odzywali się do siebie półszeptem.
– Nie wysiedzimy tutaj do dwudziestej drugiej.
– Najgorsze już chyba za nami – Laura starała się załagodzić sytuację.
– Nie o to mi chodzi – zdenerwował się Igor. – Ja po prostu nie wytrzymam tutaj tyle czasu. Nie mamy co robić, nie da się nawet normalnie porozmawiać. Dodatkowo wszyscy śmierdzimy jak żule, na które nasikały koty.
Zaśmiali się nieco na ostatnie słowa chłopaka. Po chwili jednak Filip przemówił całkowicie poważnie:
– No dobrze, dłuży ci się – przyznał mu rację. – I dlatego chcesz zaryzykować perspektywę kilku tygodni przygód, bo nie chce ci się poczekać kilku godzin w jednym miejscu już pierwszego dnia?
Igor zaklął pod nosem, uniósł ręce za głowę, podrapał się nerwowo, a na koniec westchnął zrezygnowany.
– Może w coś zagramy? – zapytała Kasia. – W „nigdy przenigdy" albo w „fuck, marry, kill"?
– Dzieci – skomentowała Laura, przewracając oczami.
– A co innego mamy do roboty? – spytał Filip retorycznie.
– Dobra, zróbmy cokolwiek, po prostu zajmijmy się czymś – powiedział Igor zapalczywie.
Adam wstrzymał się od komentarza.
– Dobra, to ja mogę to poprowadzić. I tak nie mamy wspólnych znajomych – zaproponowała siostra Laury.
– Phi – prychnęła dziewczyna. – Ty w ogóle nie masz znajomych. Tylko czytasz pierdoły w internecie.
– Nieprawda – zaperzyła się Kasia. – Ty i tak nic o mnie nie wiesz. Nawet nie wiedziałabyś, o co pytać.
Niezręczną konsternację Laury przerwał Filip:
– Dobra, daj jej poprowadzić.
Kasia uśmiechnęła się z satysfakcją. Usiadła na środku – naprzeciw niej ścianę pod oknem podpierali Laura i Filip, Igor siedział po prawej w powykręcanej pozycji pomiędzy swoimi bagażami, a po lewej leżał Adam, który teraz podniósł się jednak do siadu. Wyglądał na poirytowanego.
– To w co najpierw chcecie zagrać? – zapytała Kasia podekscytowana.
– Obojętnie – odpowiedzieli zgodnie, nonszalanckim tonem.
– Okay, w takim razie niech będzie... „fuck, marry, kill" – dziewczynka zadecydowała po namyśle.
– Nie ma to jak opowiadać dwunastolatce, z kim chciałoby się ruchać – skomentował Igor.
Kasia puściła ten komentarz mimo uszu, jednak postanowiła zacząć właśnie od chłopaka. Z tego powodu zwróciła się w jego stronę i powiedziała:
– Igor, masz do wyboru: Billie Eilish, Arianę Grande i Miley Cyrus.
Chłopak udał, że myśli intensywnie, uciekając wzrokiem w stronę swojego czoła, co rozbawiło jego towarzystwo, po czym zdecydował:
– No dobra, to powiedzmy, że Miley Cyrus fuck, Billie Eilish marry i Ariana Grande kill.
– Dlaczego tak? – zapytała Laura z zaciekawieniem.
– Bo Miley Cyrus rozwodzi się po kilku miesiącach, a faceci Ariany słabo kończą. A Billie wydaje się całkiem spoko.
– Nie wiedziałem, że tak poważnie podchodzisz do kwestii małżeństwa – zdziwił się Filip.
– Jak już coś robić, to porządnie – odrzekł Igor i wyszczerzył zęby.
– Dobra, to teraz Filip – wtrąciła się Kasia, której wyraźnie spodobała się ta zabawa. – Może ktoś starszy. Katy Perry, Lady Gaga i Rihanna.
Filip przewrócił oczami, aby wyraźnie zakomunikować, że jest zbyt poważny na ocenianie, czy ktoś jest do „fuck", „marry" albo do „kill", a następnie odpowiedział niechętnie:
– Rihanna fuck, Katy Perry marry, a Lady Gaga kill.
– Czemu tak? – ponownie zapytała Laura.
– Tego nie trzeba tłumaczyć – odpowiedział Filip, po czym spojrzał znacząco na chłopaków.
– Ma rację – przyznał Igor, a Adam kiwnął skwapliwie głową.
Laura i Kasia zrobiły zdziwione miny.
– No dobrze, to Adam – Kasia zwróciła się w stronę chłopaka nieco zestresowana. Dopiero teraz pierwszy raz mieli mówić bezpośrednio do siebie – Hmmm... Taco Hemingway, Quebonafide i Bedoes.
– Co? Dlaczego ja mam facetów? – zapytał Adam urażonym tonem.
Laura parsknęła cicho, co dodatkowo wzburzyło chłopaka.
– No co ty – starała się załagodzić sytuację Kasia. – To tylko takie żarty. Razem ze znajomymi czasem dawaliśmy takie zestawienia dla beki...
– Skoro tak świetnie bawicie się ze znajomymi, to po co dzisiaj zawracasz nam dupę? – odpowiedział Adam ofensywnie. – Mnie to nie bawi, nie będę w to grał.
Kasia zamarła z wystraszoną miną. Jej oczy zaczęły się błyszczeć. Sytuację postanowił ratować Igor:
– Dobra, dajcie spokój. Ja mogę odpowiedzieć: Quebo fuck, Taco marry, Bedoes kill. A na przyszłość, Kasiu, takie żarty nie są do końca dojrzałe. No bo z czego właściwie się nabijasz? Że ktoś jest innej orientacji?
– Przecież ja jestem hetero! – oznajmił głośno Adam.
– Cśśś! – syknęła Laura, obawiając się, że są zbyt głośno.
Przez moment zapanowała niezręczna cisza. Adam ostentacyjnie odwrócił się do nich plecami i zaczął szperać w swoim plecaku. Wyjął mapę gór Sudetów Środkowych i zaczął studiować ją z udawanym zaangażowaniem.
– Wcale nie musimy w to grać. Myślałam, że będzie wam się podobało – powiedziała Kasia, pochlipując.
– Och, daj spokój, mnie się podobało – Laura zwróciła się do siostry pokrzepiającym tonem. – Dawaj, mnie możesz zapytać o coś hardcore'owego.
Kasia przez chwilę namyślała się. W końcu jej czoło przestało się marszczyć, a na ustach zagościł chochliczy uśmiech. Powiedziała podekscytowanym głosem:
– Igor, Filip i Adam.
Twarz Laury niemal natychmiast oblała się rumieńcem. Adam nie zareagował, stale pochłonięty analizą mapy. Filip wydawał się zarówno zażenowany, jak i zaciekawiony. Igor wyprostował się i oznajmił nonszalancko:
– Nooo, wreszcie. Jestem bardzo ciekawy.
– Ale to głupie, nie chcę nikogo z was zabijać – powiedziała Laura, marszcząc brwi.
– Przecież to tylko taka zabawa – mruknął Adam ironicznie znad mapy.
– Hhhhh, dobra – zezłościła się dziewczyna. – W takim razie proszę bardzo: Fuck Igor, marry Filip, a Adam kill.
Gdyby nie śmiech Kasi, pewnie znowu zapanowałaby bardzo niekomfortowa cisza. Na szczęście dziewczynka nie potrafiła odczytać emocji swoich współtowarzyszy:
– A czemu tak? – zapytała.
– Powiedziałam losowo, co pierwsze przyszła mi na myśl – odrzekła Laura.
Emocje Adama były trudne do odgadnięcia, chłopak pochylał się nad mapą. Filip wyglądał na urażonego, a Igor uśmiechał się szeroko.
***
Kasia zaproponowała, by zagrali jeszcze w „never have I ever", ale okazało się, że zabawa nie ma sensu, bo nie mają czego pić. Krótko po tym Adam, zainspirowany przeglądaniem mapy, zainicjował rozmowę na temat ich dalszej wędrówki.
Wspólnie klęcząc nad rozłożonym arkuszem śliskiego papieru wyznaczali optymalną trasę, która miałaby poprowadzić ich do granicy z Czechami. Kluczem było nieporuszanie się głównymi szlakami. W końcu był sezon turystyczny i obawiali się tłumów. Co prawda niekoniecznie musieliby zostać rozpoznani, ale nie chcieli ryzykować.
Umownym celem ich pieszej wycieczki miało być Velké Dářko, największy staw w regionie Vysočina. Mieli przed sobą ponad sto sześćdziesiąt kilometrów wędrówki. Szacunkowo trzy, może cztery tygodnie biwakowania, eksplorowania, zabawy i obcowania z przyrodą. Ta wizja pokrzepiała ich w nieszczęsnym, dusznym i śmierdzącym położeniu.
– Ale super! – skomentowała Kasia wyraźnie podekscytowana, której na szczęście planowane przedsięwzięcie wcale nie przerażało. Wręcz przeciwnie, Laura i jej koledzy jej imponowali.
Adam myślał sobie o tym, jak duże mają szczęście, że dwunastolatka jest taka nieustraszona. Dotychczas postrzegał dziewczynki jako kapryśne i płaczliwe.
– I jak już dotrzemy do tego wielkiego Dářko, to wracamy? – zapytała dwunastolatka.
– Noo, tak... – powiedziała Laura ostrożnie, ponieważ wcale nie miała ochoty snuć refleksji na ten temat.
– Ale to już chyba nie pieszo, tylko jakimś pociągiem albo autokarem? – dopytywała Kasia.
– Nie wiem, zobaczymy – odpowiedziała jej siostra, ucinając temat. – Nie martw się, na pewno wrócisz do domu.
– Mama cię zabije – zaśmiała się dziewczynka, na co Laura jedynie uśmiechnęła się blado.
Po siedemnastej temperatura powietrza wreszcie zaczęła spadać, dając przyjaciołom więcej wytchnienia. Poczuli się również znacznie swobodniej, ponieważ dźwięki z otoczenia nie wskazywały na żadne potencjalne niebezpieczeństwo. Rzadko kiedy słyszeli cokolwiek. Na ogół były to odległe odgłosy koszonej trawy, zbijanych desek, śmiechu dzieci czy puszczanej muzyki.
Raczej mało prawdopodobne, by w okolicy czaił się patrol policji. Z tego powodu każde z nich ośmieliło po kolei wyjść z domku za potrzebą do zapuszczonego ogródka działki. W duchu dziękowali sobie za gęste krzewy owocowe, które w większości maskowały ich postaci. Mimo wszystko z całą pewnością było to najbardziej emocjonujące sikanie w ich życiu.
Igor wyskoczył przez okno jako ostatni. Kiedy stanął przy krzaczku dziko rosnącej porzeczki, do jego nozdrzy napłynął atrakcyjny zapach grillowanego mięsa. Gdzieś w pobliżu ktoś musiał raczyć się marynowaną karkówką. Chłopak poczuł dotkliwe ssanie w żołądku. Gdy wrócił do domku, zachęcił resztę, by skorzystali z kabanosów, które zabrali. Po całym dniu udręki suche, podwędzane mięso smakowało jak marzenie.
Po przekąsce na nowo ogarnęła ich senność. Przynajmniej odrobinę zapełnione brzuchy, obniżone napięcie nerwowe i coraz przyjemniejsza temperatura zagwarantowały im spokojny, znacznie bardziej odżywczy względem posiłku sen.
***
Filip, który spał najbliżej okna, poderwał się z podłogi spazmatycznie. Coś stuknęło o futrynę, a następnie o podłogę. Przerażony zdusił w sobie okrzyk, który był bliski wyrwania mu się z piersi. Reszta również obudziła się zaniepokojona, wypatrując zagrożenia.
Zobaczyli smukłego, szylkretowego kota, który zamiauczał głośno. Początkowo pomyśleli, że daje wyraz swojemu niezadowoleniu i pragnie ich przepędzić.
– Spokojnie, stary – powiedział Igor sennym tonem. – My tylko na chwilę. Zaraz oddamy Ci miejscówkę.
Kot okazał się jednak mieć pozytywne zamiary i podszedł do chłopaka, łasząc się do jego nóg. Wprowadził do wnętrza znacznie przyjemniejszą atmosferę. Laura znowu zerknęła na zegarek. Dochodziła dwudziesta. Uśmiechnęła się błogo na myśl, że to już ostatnie dwie godziny, które spędzą w tym potrzasku.
Pozostały czas upłynął sympatycznie. W domku robiło się coraz ciemniej i chłodniej. Pojawiły się także komary, które udało im się jednak odstraszyć sprayami owadobójczymi. Na przemian głaskali kota i powoli szykowali się do opuszczenia swojego schronienia. Przepakowali plecaki i wyjęli latarki czołowe, których mieli użyć dopiero po opuszczeniu miejscowości.
Uzgodnili między sobą sposób przemarszu przez Polanicę-Zdrój. Postanowili iść w znaczących odstępach. Przewodzić miał Adam, za którym będzie szedł Filip, a następnie Igor. Laura z Kasią miały iść razem obok siebie, ponieważ dysponowały tylko jedną czołówką. Wystarczyło pokonać dwa kilometry, by znaleźli się w lesie i ostatecznie zdobyć upragnioną wolność. To musiało się udać.
***
Gdy wybiła dwudziesta druga, wstali. Po kolei wyszli przez okno opuszczonego domku. Było już niemal całkowicie ciemno, a w powietrzu unosił się przyjemny zapach wilgotnej trawy. Ze względu na znacznie cichsze otoczenie głośno cykały świerszcze, a w oddali dało się usłyszeć skąpy ruch samochodowy. Na niemal bezchmurnym niebie wyraźnie mieniły się gwiazdy i sierp księżyca. Jak wcześniej uzgodnili, muszą zachowywać się jak gdyby nigdy nic. Nie mogą przyspieszać kroku, gdy kogoś zobaczą, zaczepki powinni możliwie ignorować i nie wdawać się w dyskusje. Poza tym kolejny raz musieli liczyć na łut szczęścia.
Przeskakiwanie przez ogrodzenie działki po zmroku okazało się nieco bardziej problematyczne niż za dnia. Stanowiło ono wyzwanie przede wszystkim dla Laury, która przez kilka minut próbowała pokonać wyginającą się siatkę. W końcu jednak udało jej się przedostać, choć rozdarła koszulkę i zraniła się w prawą dłoń.
Postanowili skorzystać z głównego wejścia na teren rodzinnych ogrodów działkowych, zamiast przedzierać przez kolejne płoty. Trochę błądzili ścieżką w poszukiwaniu bramy, modląc się, aby była otwarta. Na szczęście na niektórych działkach nadal toczyło się grillowanie, więc wyjście było otwarte na oścież.
Przy bramie bez słowa rozdzielili się: Adam ruszył pierwszy, za nim po niecałej minucie Filip, analogicznie Igor, a na końcu poszły Kasia i Laura. Nieoświetlona i nieutwardzona droga dawała im poczucie bezpieczeństwa. Z duszą na ramieniu zbliżali się do skrzyżowania z ulicą Kilińskiego – tego miejsca obawiali się najbardziej. Zakładali taką możliwość, że właśnie tu może czekać na nich patrol policji. Im bliżej jednak byli oświetlonej latarniami drogi, tym wyraźniej widzieli, że jest ona zupełnie pusta.
Przeszli chodnikiem przy jednym z gospodarstw domowych, jednak Adam postanowił nie kontynuować dłużej swojej wędrówki przy ulicy. Zamiast tego poczekał na nich przy zardzewiałej bramie nieczynnego tartaku Z.P.D Polanica. Zauważył, że jest ona niedbale spięta łańcuchem, który umożliwia wejście na teren i skrócenie drogi w całkowicie odludnych warunkach.
Początkowo każde z nastolatków zostało przyprawione o mały zawał serca, gdy w trakcie przechodzenia obok starego tartaku słyszeli dyskretne nawoływanie. Igorowi nie do końca spodobał się pomysł Adama – chłopak obawiał się, że terenu może pilnować pies, który ściągnie na nich dodatkowe kłopoty. Jego sprzeciw został jednak przegłosowany, ponieważ reszta zadecydowała o tym przejściu.
– Wiesz, że znowu będziesz musiała skakać przez płot? – niezadowolony chłopak zwrócił się do Laury.
– Jakoś dam radę – odrzekła zdeterminowana.
Mijane budynki ze zniszczoną elewacją i powybijanymi szybami robiły upiorne wrażenie. Na szczęście teren ten nie był w żaden sposób strzeżony. Szli blisko siebie w milczeniu, nie ośmielając się włączyć żadnej z latarek czołowych. Musieli ostrożnie stawiać kroki po nierównych, betonowych płytach. W okolicznych zaroślach buszowały zwierzęta: zdziczałe koty, lisy, a może szczury? Trudno było stwierdzić i nie mieli ochoty tego weryfikować.
Doszli do ogrodzenia znajdującego się przy skrzyżowaniu Kościuszki, Warszawskiej i Alei Zwycięzców. Przedzierając się przez chaszcze, kolejno przeskakiwali przez ogrodzenie pomiędzy drzewami. To jednak było znacznie solidniejsze względem chybotliwej siatki na ogródkach działkowych, co paradoksalnie ułatwiło całe przedsięwzięcie.
Nawet Laura zdołała pokonać przeszkodę bez pomocnej dłoni Kasi, która na nią czekała. Adam, Filip i Igor zmierzali już w odstępach, szybkim krokiem alejami. Mimo że drogę oświetlały latarnie, wzdłuż niej gęsto rosły drzewa oraz krzewy, które gwarantowały mniejsze poczucie wyeksponowania przemykających postaci nastolatków. Obładowane plecaki, pokrowce na śpiwory i karimaty miarowo podskakiwały w rytm ich szybkich kroków.
Polanica-Zdrój zdawała się być już pogrążona we śnie. Mijali zaparkowane samochody i budynki, rzadko gdzie paliło się światło. Najżywsze wydawały się wysokie domki turystyczne, z których dobiegały odgłosy rozmów, a niekiedy także cichej muzyki. Zdecydowanie jednak nie był to szczyt sezonu. Przez cały ten czas minęły ich dwa samochody i zdawało się, że żaden z kierowców nie zwrócił uwagi na nastolatków.
W pewnym momencie skończył się chodnik i musieli iść poboczem. Był to chyba najmniej przyjemny odcinek drogi do pokonania. Minęli na nim starszego mężczyznę, który wyraźnie się im przypatrywał, a gdy przeszedł obok Kasi i Laury, zatrzymał się na chwilę i obrócił, odprowadzając wzrokiem nastolatki. Starsza siostra skomentowała, że to pewnie jakiś miejscowy pijak.
Kiedy minęli stary przystanek autobusowy, powoli czuli, jak ogromny ciężar spada z ich barków. Mieli przed sobą gęsty las, do którego, zgodnie z umową, wkroczyli od razu, gdy było to możliwe. Kasia i Laura, które jako ostatnie zanurzyły się w leśną gęstwinę, zmierzały w stronę światła emitowanego przez czołówki chłopaków. Pod ich stopami chrupały gałązki. Same również ośmieliły się włączyć czołówkę.
Gdy wszyscy spotkali się w piątkę przy pniu okazałego buku, po kolei padali sobie w ramiona, nie kryjąc entuzjazmu. Teraz naprawdę byli wolni. Zadowolony Igor odpalił papierosa i zaciągnął się pełną piersią.
Nie zdawali sobie sprawy, ile mieli szczęścia. W tym samym czasie drogą przy buczynie przejeżdżał radiowóz policyjny, który patrolował teren z powodu dzisiejszych zawiadomień.
***
Dzięki, że towarzyszysz teraz już większej paczce przyjaciół w ich eskapadzie. Jak widać, póki co los naprawdę im sprzyja. Z pełnym przekonaniem mogę Ci zdradzić, że przygoda dopiero się zaczyna. :)
Mam nadzieję, że ta historia daje Ci chwilę wytchnienia od tego, co aktualnie się u Ciebie dzieje. Trzymaj się i do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro