I: Nagroda
Siedziałem kiedyś sam,
Na karuzeli bez blasku,
A szukałem nieba bram,
Ale nie szukałem poklasku.
Wtem dosiadłaś się Ty,
Aj dosiadłaś się nagle,
Cwaniaczka, jaki myk!
Zostałaś wszystkim, czego pragnę.
Wcześniej kręciłem się wokół bez życia,
Nie widziałem ponad okrążenia,
Nie czułem na sobie wiatru,
A teraz wyczekuję Twojego spojrzenia,
Czekam na Twoje śmiechy pełne ciepła,
Na hecy radość wszelakiej oznak,
A serce lekkie, jakby na zawsze zmiękła,
Bo budzę się rano i otacza mnie Twój anielski blask.
Wsiadam na karuzelę każdego ranka,
Znikam na obiad, gdy mama woła.
Wracam natychmiast, gdzie moja Blanka?
Gdzie indziej niż w sercu?
Moja...
Nie mam finezji i gracji słów Twoich,
Może nie przemienię wody w wino jak niegdyś Jezus,
Lecz mam nadzieję, że me starania duszę koją,
I cieplej Ci w sercu, w Stacha melodie nut.
Jesteś dla mnie wiatrem,
Który popycha mnie w przygody,
I z Tobą chcę zwiedzić ten świat,
Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej nagrody.
Liczę na wieczną karuzelę
Z Tobą obok mnie;
Żeby to się nigdy nie skończyło,
Bo z Tobą wszystko wiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro