Rozdział 8
- Nie rozumiesz Ulf ja muszę odejść! Luna i Scarlett już dały mi informację że 874 kilometry z tąd jest ostatnia wataha skrzydlatych wilków!- pakowałam się do wyjazdu.
- Ale ja nie chce żebyś odchodziła!
- Zbieg okoliczności?! Jak mnie poznałeś wręcz błagałeś bym z tąd odeszła a gdy wreszcie to robię to błagasz bym została!- jestem smutna i zdenerwowana a ten mi jeszcze życie utrudnia.
- Ale ja cię kocham nie możesz odejść!- krzyczy a ja na chwilę przerywam pakowanie gdy pierwszy raz słyszę od niego te słowa. Podchodzę i powoli go przytulam.
- Nie odchodź razem coś wymyślimy...- mówi zapewne sam przekonując siebie że mówi prawdę.
- Najlepiej będzie jeśli o tym zapomnisz...zapomnisz o mnie i o wszystko co zdażyło się w najbliższym miesiącu...- mówię przez łzy.
- ale...ja nie potrafię...to nie możliwe bym tak po prostu zapomniał...
- Musisz...ja ciebie też kocham- ocieram łzy i wychodzę z dom razem z Ulfem. Czeka na mnie już Saturn który ma mnie dowieźć do granicy watachy skrzydlatych. Ulf wkłada mi jakąś karteczkę do ręki i macha gdy wchodzę do auta.
- Pa...- odpowiadam.
Droga mija mi długo. Patrzę na drzewa i domy których już nigdy nie zobaczę... Łzy spływają mi po policzku ale nie potrafię zapomnieć o ostatnim miesiącu. Rozkładam karteczkę w ręce. Jest tam napisane: "Proszę...zapomnij o przeszłości a teraźniejszość i przyszłość staną przed tobą otworem"
Jeśli wcześniej płakałam to była to dopiero mgła przed nadchodzącą ulewą. Przypominam sobie jak od początku próbował do mnie przemówić i dotrzeć. Jak ciągle poświęcał się bym na niego spojrzała. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie tamten ogień i pocałunek.
- STOP!!!!- drę się do Saturna. Gdy tylko pojazd staje wyskakuje już w formie wilka.
- Teraz ja wyświadczę ci przysługę- mówię i biegnę w stronę watahy Ulfa. Nie zatrzymuję się puki nie stoję pysk w psyk z alfą. Samiec staje i otwiera pysk ze zdziwienia.
- Nawet nie próbuj nic mówić!!! Jesteś pierdzielonym potworem i debilem!!! Nawet nie widzisz krzywdy którą robisz swojemu synowi a nawet całej watasze!!! Idź do piekła ty bezlitosny idioto!!!- wrzasnęłam mu w pysk a on rzucił się na mnie. Rozłożyłam błyskawicznie skrzydła i wzniosłam się ponad wilki.
- Wracaj i walcz jak wojownik!- krzyczy alfa skacząc na dole.
- Ty śmiesz mówić o zachowywaniu się jak wojownik?! Ty?!?!?! Ten który zajmował terytoria kogo chciał i zabijał jak i kiedy chciał!?!?!?- zlatuje na duł po czym atakuje wilka. Nie mam szans z toksycznymi kłami lidera. Wtedy przez zgromadzone wilki przebija się Ulf.
- Ulf!!!!- krzyczę.
- Nora!!!- woła i pragniemy do siebie pobiec przytulić się i już nigdy nie odwracać głowy i nie musieć patrzyć na bezlitosny świat. Jednak nie udaje się to bo ojciec Ulfa wbija mi kły w kark...to koniec. Młody wilk skacze na ojca i próbuje go rozszarpać, lecz mu się to nie udaje...gdy jest już o krok od Ulfa...a ja nie mogę nic zrobić.
Ulf pov
Czekałem na bolesny atak lecz nie nadszedł. Poczułem jednak przytłaczające ciepło. To płomień...ten który wtedy omal mnie nie spalił. Patrzę jak Nora oddaje szkarłatne światło w stronę mojego ojca. Płonie...słyszę niewyobrażalny krzyk lidera...
Po kilku chwilach słyszę kolejny krzyk. Ten już nie należy do ojca lecz do mnie. Podbiegam do Nory i ją przytulam. Jej pierś już ledwo się podnosi i opada. Lecą mi łzy a ja nie wiem co mam zrobić. Czy na truciznę istnieje odtrutka?! Nie! To nie możliwe! Ona nie może umrzeć!!! Podbiega do mnie David i patrzy smutnym wzrokiem.
- To koniec...- mówi smutno.
- Nie!!! Ona musi żyć!!! Przeżyje!!!- podchodzi do mnie kolejna wilczyca. To Tragic.
- Nie...przecież doskonale wiesz że na to nie ma odtrutki...
Przepraszam że taki krótki mam nadzieje że się podobał. Osobiście ja sama byłam ciekawa co stanie się dalej. Właściwie to długo dziś rozmyślałam jak ma wyglądać dalszy los Nory i Ulfa po ich pocałunku i wreszcie wena nadeszła!!! ^^
Okami :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro