Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Wstałam rano poszłam zrobić sobie płatkia. Wchodząc do kuchni zobaczyłam wszystkie znajome mi twarze.
- Nisepodzianka!!!- krzykneli.
- Wow! Pamiętaliście?! Bo ja nie!- wszhscy zaczeli się śmiać. Brakowało mi tylko jednej twarzy.
- Gdzie Ulf?
- Widocznie wstać nie chce bo wołam go i wołam a on nic, a miał ustawić sobie budzi...- poszłam do jego pokoju.
- Ulf wchodzę!- wydarłam się. Nie dość że nieodpowoedział to jeszcze go nie było.
- Ulf? No weź nie chowaj się!- na nawet pościelonym łóżku leżało malutkie pudełeczko. Otworzyłam je i zamarłam.

Pewnie gdy to czytasz już umarłem. Nie byłem dla ciebie odpowiedni, nie zasługiwałem na ciebie. Opiekuj się watahą. Wszystkiego najlepszego! Byłaś najwspanialszą rzeczą która spotkała mnie w rzyciu (:

Podpisana była krwią. Krwią Ulfa...
- Nie żyje...- łzy zaczęły płynąć z moich oczu obmywając całą twarz. Życiłam karteczkę na ziemię i uciekłam do pokoju.
- Dabilu! To ja na ciebie nie zasługiwałam!- wydarłam się. Zaraz usłyszałam pukanie. Weszły trzy dobrze mi znane wilczyce. Luna i Scarlett przytuliły mnie.
- Co teraz?- zapytała Tragic.
- Nie wiem...

Time skip
Nastał nowy dzień. Byłam dalej przybita ale przynajmniej już nie płakałam nie? Usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko podążyłam do drzwi. Był to Silver.
- ...przepraszam zapomniałam o spotkaniu.
- To nic...lepiej nawet bym cię teraz zaprowadził co ty na to?
- Dobrze

Gdy doprowadził mnie do swojej "kwatery". Usiadłam tam na dużym skużanym fotelu. Na przeciwko siedział on. Alfa od razu spojrzał się na mnie.
- Więc przyjmujesz moją ofertę?- zapytał z nutą wspułczucia w głosie. Zapadła cisza. Ostatnim życzeniem Ulfa było to bym dbała o watahe. Co mogło być lepsze od uniknięcie walki, i zjednoczenie dwóch watah?
- Więc zga...- przerwałam. Usłyszałam cichy głos. Być może mogło być to tylko złudzenie ale... Ale jednak to dało mi nadzieji. Usłyszałam głos Ulfa.
- Wypuśćcie mnie- brzmiało to jak cichy szept ledwo przemykające białymi ścianami rezydencji. Jednak coś we mnie zaiskrzyło. Błyskawicznie zmieniłam się w wilczyce. Wiedziałam że niedaleko są moje przyjaciółki (czyt. Są za drzwiami). Ruszyłam biegiem do głosu.
- Ulf! Idę!- krzyknęłam. Biegłam tak jalby nigdy nie miało by mi zabraknąć sił. Jednak zatrzyamała mnie jedna rzecz. Rzecz która mogła zniszczyć wszystko.
- Dokąd to?!- zawołał Silver. Przedemną pojawiły się dwie włucznie strażników którzy strzegli piwnic.
- Ja słyszałam coś muszę to sprawdzić!
- Nie...wolałbym by NIKT nie naruszał moich SEKRETÓW.- Musiałam się tam dostać! Przeleciałam nad wielkimi strzałam które zostawiły niewielką ryse na moim boku. Musiałam znaleźć Ulfa. Weszłam dużymi białymi drzwiami i natychmiast je zamknęłam. Były naszczęści klucze. Był tam Ulf.
- Ulf!- ruszyłam do niego przemieniając się znów w ludzką formę. Przytuliłam go, on to odzwzajemnił ale...nie tak jak kiedyś. Jego ramiona nie były już tak silne a całe we krwi. Usłyszałam dobijanie się do drzwi. Szybko wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer do Tragic.
- I co?- zapytała mnie.
- jest tu Ulf! Jestem z nim w piwnicy jest ranny! Jacyś ludzie wbijają się do drzwi pomórz!!!- w słucjawce zapadła chwila milczenia.
- Już biegnę, uciekajcie a my zaatakujemy.
- Co?!
- Rób co mówię, znajdź jakieś okno czy przejście!!- rozłączyła się. Rozejrzałam się do okoła. Szybko wzięłam krzesła i łóżko do drzwi. Zostało tylko biórko. Rozglądałam się gorączkowo. Na samej górze ściany było okno. Przesunęłam je ale nadal nie dośęgałam. Wzięłam jedno z krzeseł, było ubrudzone krwią...
- Ulf! Wstawaj musisz wyjść!- podałam mu rękę w wszedł na biórko a potem na krzesło. Pomogłam mu dostać się na zewnątrz po czym sama zrobiłam to samo. Nie była to jedyna niespodzianka tego dnia. Obiekt otoczony był wilkami. Na oko było ich 25. Nasza watacha miała 23 wilki. Ulf ruszył do walki.
- Nie!- krzyknęłam za nim. Nie chce znów go stracić nie teraz! Ruszyłam za nim. Tragic i Luna walczyły niedaleko z innymi wilkami. Zaatakował mnie jakiś wilk. Jednak ja zrzuciłam go i poleciałam dalej do drzew. Miałam plan...

Zebrałam kamienie w łapy. Było ich pięć i ledwo je trzymałam. Lecąc nad wilkami z wrogiej watahy po prostu spuściłam cztery szare przedmioty na głowy wrogów. Został jeden kamień...i jeden główny wróg. Leciałam nad wilkami. Wiele próbowało mnie złapać lecz było to na marne. Zobaczyłam Silvera. Cisnęłam twardy przedmiot w jego pysk a wilk oberwał. Jednak uderzenie widocznie było dość słabe bo wstał. Chciał mnie złapać. Jednak w bok alfy uderzył czarny jak smoła wilk z dobrze znanymi mi zielonymi oczami.
- Uciekaj!- rozkazał Ulf walcząc z wrogiem. Odwróciłam się i wtedy ten wilk złapał mnie za slrzydło. Upadłam na plecy a on zaczął szarpać moje futro. Gryzł moją skóre i drapał jak bestia pragnąca mordu i krwi. Nie mogłam nawet chwycić jego futra bo było jak ze stali. Wtedy kontem oka zobaczyłam coś czego nawet nie powinno być. Kolejna osoba odeszła i to dobrze znana mi osoba. Scarlett leżała z zakrwawioną głową na ziemi. Obok niej leżał kamień... Zabiłam ją... Zabiłam własną przyjaciółkę. Ulf pewnie też nie żył... Nie mogłam już walczyć. Nie mogłam wstać i zasnęłam. Ostatniemu oddechowi towarzyszył jeden obraz....(LUCYLINDAV8 na twoje życzenie) Ulfa, mój ukochany trzymał w pysku głowę alfy wrogiej watahy. Uśmiechnęłam się.
- Dbaj o naszą watahę...- wyszeptałam.



Koniec!!!!











Nie no żart


















Obudziłam się przez mocne światło nad moimi oczami.
- Wstała!- krzyknęła Luna. Poczułam na swoim ramieniu  dłońa po chwili obraz stał się jasny. To był Ulf. Żył on, żyła Tragic, Luna i David...ale nie Scarlett. Dopiero teraz zauważyłam jeden dość istotny szczegół.
- Ulf...gdzie twoja ręka?


To nie koniec będą jeszcze dwa lub trzy rozdziały. Zamierzam zrobić drugą część o (uwaga uwaga) dzieciach Ulfa i Nory!!! Co wy ma to?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro