Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

U babuni 4

Karia stała przed drzwiami drewnianego domu babci już od pięciu minut i dygotała z zimna. Największa ulewa dorwała ją, gdy tylko wyszła z lasu więc przemokła do ostatniej nitki. Naciskała teraz guzik domofonu i czekała na łaskawe otwarcie drzwi. W końcu się doczekała. Drzwi otwarły się bezszelestnie a w progu stanęła paskudna starucha. Od ostatniej wizyty zmieniła się strasznie. Jak dotąd wysoka i chuda, tak teraz skurczyła się i zmalała do połowy, garbiąc się strasznie. Podpierała się laseczką o głowie wilka. Jej świdrujące, wodniste oczka wpatrywały się jakoś zachłannie we wnuczkę a wyschnięte usta miała zaciśnięte w wąską linijkę. Jej pomarszczona twarz przywodziła na myśl przywiędnięte, zzieleniałe jabłuszko. Zaś na wysokim czole pyszniła się paskudna kurzajka, przypominająca poczerniałą purchawkę.

- No nareszcie przylazłaś! - mruknęła swarliwie. - No właź, właź - pogoniła ją stukając ją swoją laseczką w nogę. - Niech mi tu nie napada do środka.

Karia weszła do mieszkania. Nie zdążyła odstawić koszyczka i zdjąć płaszczyka, gdy kobiecina wyrwała go jej z ręki i zaczęła w nim grzebać.

- Wino jest, leki, jabłuszka - mamrotała do siebie. - A gdzie kurczak? - znieruchomiała. Spojrzała na wnuczkę zmrużonymi ze złości oczyma.

Nastolatka zdążyła właśnie odwiesić płaszczyk, wyżąć z wody swój warkocz a teraz patrzyła z niepokojem na babkę.

- Pytam się niemoto gdzie mój kurczak! - niemal wykrzyknęła piskliwym głosem, od którego dziewczynę niemal uszy rozbolały. - Pewnie zżarłaś po drodze - oskarżycielsko wskazała ją palcem.

- Nic podobnego - zaprzeczyła rudowłosa i skierowała swoje kroki do kuchni. Nalała wody do dzbanka elektrycznego, a gdy ta się zagotowała zaparzyła herbatę dla siebie i babci.

- Nie zachowuj się jak niedorozwój umysłowy! Gadaj zaraz, co zrobiłaś z moim kurczakiem - leciała za nią postukując laską w podłogę.

Jak na kogoś chorego zachowywała się nad wyraz sprawnie.

- Nic - odparła spokojnie. - Wilk go zjadł.

Pociągnęła łyk herbaty z cynamonem.

Babina roześmiała się rechocząco. Usiadła naprzeciwko wnuczki, otworzyła wino wyciągając korek zębami, po czym pociągnęła zdrowo prosto z butelki.

- Kawał miesiąca - mruknęła. - Ty wilka byś nie poznała nawet jakby dupę do ciebie wyszczerzył.

Łyknęła ponownie i beknęła niczym rasowy pijak.

Niedaleko pada jabłko od jabłoni, pomyślała Karia, jaka matka taki synek.

- Co zrobiłaś z kurczakiem - niemal warknęła a w oku zabłysło jej szaleństwo jakby od roku nic nie jadła. - Jestem głodna niczym wilk i jak czegoś debilko nie wymyślisz to zjem ciebie.

Karia westchnęła ciężko. Podniosła się do góry i zajrzała do lodówki. Oprócz dużego garnka oraz plastikowego naczynia nie było tam nic. Już miała sięgnąć po naczynie, gdy rzucona przez babunię laska trafiła ją w plecy.

- Ani mi się waż tego dotykać - zakrzyknęła piskliwym falsetem. - Won mi stamtąd wszędobylski rudzielcu! - podniosła się zza stołu, po czym podeszła do kuchenki gazowej. - Jak sobie sam człowiek nie przyszykuje jedzenia to zdechnie z głodu - odezwała się gderliwie. - Żadnego z ciebie pożytku Kar. Rusz tę swoją piegowatą dupę i przynieś ze spiżarni słoninę.

Dziewczyna masując sobie plecy ruszyła do ciemnego pomieszczenia gdzie poczuła dojmujący chłód i dziwny zapach.

- Nie zapalaj światła! - doleciało ją jeszcze od babuni.

Westchnęła ciężko, po omacku odcięła sadło spod powału. Zarysowała się przy tym delikatnie nożem. Odruchowo włożyła palec do buzi i go possała. Zaniosła babce mięso.

- Pokrój - poleciła babina i pociągnęła nosem.

Zamarła w połowie gestu sięgania po rondel. Ze zmarszczonym czołem spojrzała na wnuczkę a oczy jej dziwnie zalśniły. Poczuła zapach krwi ze skaleczonego palca wnuczki i pomyślała, że jak czegoś nie zrobi, to nieświadoma niebezpieczeństwa Karia pożegna się z życiem.

- Albo nie - zmieniła zdanie. - Idź do piwnicy i przynieś pułapkę na szczury.

- Co? - zdziwiła się nastolatka. - A po co...

- Nie dyskutuj smarkulo, bo zjem tę kolację na śniadanie. No jazda! - pogoniła.

W piwnicy było ciemno niczym oko wykol. Karia zapaliła żarówkę, która ledwo się tliła. W pomieszczeniu panował zapach ziemi i wilgoci. Po bokach, w ciemnościach walały się różne graty, zaś na środku stała pułapka ze szczurem. Z niechęcią wzięła przedmiot do ręki i ruszyła na górę. W kuchni dał się wyczuć zapach smażonego tłuszczu. Jej babka była dziwnie ożywiona, pociągała wino z flaszki a oczy jej lśniły jakimś niezdrowym blaskiem. Wyglądała jakby ubyło jej, co najmniej kilka lat. Poruszała się po kuchni bez laski. Podeszła do dziewczyny i zabrała jej klatkę z rąk. Wyjęła ze środka szczura, który wiedział doskonale, co go czeka, gdyż zaczął jej się wyrywać z dłoni.

- Aj, niegrzeczny chłopak - starucha pokręciła głową. Złapała szczura za ogon i z niespotykaną dla niej siłą rzuciła nim o ścianę. Z rozwalonej czaszki wypłynęła szara substancja mózgu.

- No, co się tak gapisz? Sprzątnij to - kiwnęła głową na ścianę.

Karia poczuła mdłości. Spojrzała na szaloną babkę ze strachem. Niby spokojna starsza pani, która poza marudzeniem i wymyślaniem zadań dla wnuczki wydawała się nieszkodliwa, zachowywała się teraz jak ktoś opętany rządzą mordu.

- Ruszysz się w końcu? - spytała trzymając w dłoni rzeźnicki nóż.

Nastolatka mało nie wymiotując sprzątnęła ślady morderstwa.

- Co za słaby żołądek - sarknęła patrząc na nieszczęśniczkę.

Sprawnymi ruchami oskórowała szczura, rozcięła go, aby wyjąć wnętrzności i dwoma sprawnymi ciachnięciami rzeźnickiego taska odcięła łeb i ogon. Karię zemdliło, jej babcia miała zamiar zrobić ze zwierzęcia potrawkę.

Pospiesznie wybiegła na dwór goniona ropuszym śmiechem. Zwymiotowała.

- Niech cię szlag wilku - odezwała się do siebie ze złością wycierając usta dłonią. Gdyby to bydle nie zżarło kurczaka ona teraz nie musiałaby patrzeć na ohydne poczynania szurniętej staruchy.

- Wracaj idiotko - dało się słyszeć wołanie z mieszkania. - Jeszcze nie zapracowałaś na swoją zapłatę.

Opierając się dłonią o ściany wróciła do kuchni. W rondelku dusiło się już szczurze mięso a staruszka wycierała twarz z krwi. Na kuchennym blacie leżał odrąbany od tułowia łeb i ogon. Wypływały z nich resztki posoki.

Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Babunia podeszła do niej i uderzyła ją w twarz.

- Ani mi się waż zemdleć - warknęła nieprzyjemnie. - Ja tego sprzątać nie zamierzam. Ty to zrobisz.

- Jesteś stuknięta, wiesz?

- A ty jesteś moją wnuczką i masz robić to, co ci karzę. Inaczej już nigdy nie dostaniesz tego, co chcesz.

Klnąc w myślach staruchę i hamując odruch wymiotny sprzątała ohydne pozostałości po zwierzęciu. W końcu uporała się z obrzydliwym zadaniem. Usiadła. Staruszka ze smakiem zajadała się potrawką popijając ją pozostałością wina.

- Nie siedź tak zombiaku tylko bierz się za sprzątanie. Sypialnie masz posprzątać - pogoniła wnuczkę, która omijała ją wzrokiem.

Karia z chęcią podniosła się od stołu byle tylko nie patrzeć na tę starą jędzę. W głowie telepało jej się dziwne wrażenie, że coś jej umyka, ale nie wiedziała, co. Poszła do sypialni gdzie panował brud, smród i ubóstwo. Wszędzie walały się ubrania nestorki, śmierdzące rajstopy, resztki jedzenia i zaschnięte plamy niewiadomego pochodzenia. Gdyby nie to, co miała dostać, jako zapłatę już dawno by stąd spieprzała. Naszykowała potem kąpiel dla babci, umyła ją, wymasowała kościste plecy i zrobiła masarz stóp. Starucha przez ten czas miała minę zadowolonej z siebie jaszczurki. Doskonale wiedziała, że wnuczka nie robiłaby tych rzeczy gdyby nie zależało jej na zdjęciach jej matki, które trzymała pod kluczem.

- Dasz mi je w końcu, czy coś jeszcze mam dla ciebie zrobić? - spytała z rezygnacją, była już dziwnie zmęczona za to babka wyglądała tak jakby odmłodniała.

- Dam, dam - odezwała się pogodnie a jej wodniste oczy przybrały barwę błękitu. Energicznym ruchem podniosła się ze swojego ulubionego fotela i podeszła do szafki zamykanej na klucz, który nosiła przy sobie na szyi. Wyjęła z niego pudło z fotografiami a z niego parę zdjęć, rzuciła je w stronę dziewczyny. Rozsypały się po pokoju. Karia z nabożeństwem pozbierała fotki i zapatrzyła na młodą, i śliczną twarz matki. Była do niej podobna. A ten cholerny bydlak jej ojciec zabił ją. Siedząc po turecku na podłodze zacisnęła dłonie na zdjęciach i spojrzała na babkę, która oglądała serial w zawieszonym na ścianie plazmowym telewizorze.

- Pamiętasz moją mamę? - zadała pytanie. - Jaka była?

- Po cholerę się pytasz? Przecież widzisz na zdjęciach - warknęła z niezadowoleniem, że jej przeszkadzają.

- No, ale jaka z charakteru była. Miła, wesoła, czy wredna i złośliwa.

- Miła do obrzydliwości i zapatrzona w ciebie niczym w obrazek święty - splunęła z obrzydzeniem. - Taka potulna gęś. No jedno, co mogę o niej dobrego powiedzieć to to, że dobrze gotowała.

- Nie lubiłaś jej, co? Ale dobrze ją pamiętasz. Jak zginęła?

- Podobno skręciła sobie łeb spadając ze schodów - odparła nie odrywając wzroku od telewizji.

- A twój synek jej czasem w tym nie pomógł? Przyznał się wczoraj, że to zrobił.

Staruszka utkwiła w niej zaskoczone spojrzenie.

- Przyznał? - spytała powoli i bez jakiegoś zaskoczenia. - A cóż się stało, że Kasimirowi zebrało się na wspominki?

Na jej słowa Karia poczuła się ogłuszona. Babka nie oponowała a dopytywała na spokojnie jakby pytała o stan pogody.

- Nie zaprzeczysz? - spojrzała na nią ogromnymi oczyma.

Babina wzruszyła tylko ramionami.

- A po co mam zaprzeczać, skoro to prawda - odparła spokojnie. - No zabił to zabił, nikt wieczny nie jest i w jakiś sposób musi opuścić ten padół

Nastolatkę zatkało. Patrzyła z oszołomieniem na staruszkę, która udawała, że nie widzi wlepionego w siebie wzroku.

- Wiedziałaś o tym i nic mi nie powiedziałaś?! - niemal krzyknęła i poderwała się na równe nogi.

- Przecież nic by to nie zmieniło - odparła zimno, pilotem wyłączyła telewizor po czym swoją uwagę skupiła na wnuczce. - I nie histeryzuj moja droga, nie ma, po co.

Dziewczyna z niewiarą spojrzała na wstająca z fotela kobietę, której cień wyciągnął się do góry ukazując chudą postać. Jej syn był mordercą a ta stara jędza nic sobie z tego nie robiła.

- Ale... jak... jak on mógł... Kochał ją przecież...

Starucha parsknęła nieprzyjemnym śmiechem.

- Jak ty jeszcze mało wiesz o życiu - zbliżyła się do niej i położyła dłoń na jej ramieniu. - Zrobił to, co musiał - wysyczała jej do ucha. - Ja go za to nie potępię - pociągnęła nosem wciągając zapach młodości.

Karie zakręciło się w głowie. Z obrzydzeniem odsunęła się od niej.

- Musiał?! - wykrzyknęła z odrazą i nienawiścią.

- Tak musiał - błysnęła ostrymi ząbkami. - Ja go o to poprosiłam.

- Nie - wyszeptała przerażona dziewczyna. - Nie - pokręciła głową i zanosząc się szlochem wybiegła w ciemność.

Dotarła do lasu i oparła głową o chropowatą korę wiekowego dębu. Płacz wstrząsał jej drobnym ciałkiem. Osunęła się po drzewie i schowała twarz w ramionach opartych na kolanach.

Gdy coś mokrego i zimnego dotknęło jej karku drgnęła, i uniosła głowę do góry. W ciemności zapaliły się przed nią zielone ślepia wilka.

- Zabili ją - wyszlochała tak rozpaczliwie, że zwierzęciu mimo braku ludzkich uczuć ścisnęło się serce. - Zabili moją mamę. Dlaczego? Przecież nic im nie zrobiła... - rozmazała dłonią łzy po twarzy i spojrzała mu w ślepia.

Wilk nie odpowiedział. Objęła jego szyję dłońmi, po czym przytuliła się do ciepłego futra zwierzęcia.

- No już - mruknęło zwierzę. - Nie płacz. Będzie dobrze - chciał ją uspokoić. - Idź do domu, prześpij się a jutro będzie lepiej.

Roześmiała się ironicznie. Nic nie będzie dobrze.

- Nigdzie nie idę - pokręciła głową. - W domu morderca a tu stuknięta wariatka, która zjada szczury niemal na surowo i wcale nie wygląda na chorą. Prędzej ja jestem chora niż ona.

Wilk spojrzał na nią bystrze. Nie spodobało mu się to, co zobaczył i usłyszał. Wiedział już, kim naprawdę jest jej babka. Starucha musiała zginąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro