U babuni 4
Karia stała przed drzwiami drewnianego domu babci już od pięciu minut i dygotała z zimna. Największa ulewa dorwała ją, gdy tylko wyszła z lasu więc przemokła do ostatniej nitki. Naciskała teraz guzik domofonu i czekała na łaskawe otwarcie drzwi. W końcu się doczekała. Drzwi otwarły się bezszelestnie a w progu stanęła paskudna starucha. Od ostatniej wizyty zmieniła się strasznie. Jak dotąd wysoka i chuda, tak teraz skurczyła się i zmalała do połowy, garbiąc się strasznie. Podpierała się laseczką o głowie wilka. Jej świdrujące, wodniste oczka wpatrywały się jakoś zachłannie we wnuczkę a wyschnięte usta miała zaciśnięte w wąską linijkę. Jej pomarszczona twarz przywodziła na myśl przywiędnięte, zzieleniałe jabłuszko. Zaś na wysokim czole pyszniła się paskudna kurzajka, przypominająca poczerniałą purchawkę.
- No nareszcie przylazłaś! - mruknęła swarliwie. - No właź, właź - pogoniła ją stukając ją swoją laseczką w nogę. - Niech mi tu nie napada do środka.
Karia weszła do mieszkania. Nie zdążyła odstawić koszyczka i zdjąć płaszczyka, gdy kobiecina wyrwała go jej z ręki i zaczęła w nim grzebać.
- Wino jest, leki, jabłuszka - mamrotała do siebie. - A gdzie kurczak? - znieruchomiała. Spojrzała na wnuczkę zmrużonymi ze złości oczyma.
Nastolatka zdążyła właśnie odwiesić płaszczyk, wyżąć z wody swój warkocz a teraz patrzyła z niepokojem na babkę.
- Pytam się niemoto gdzie mój kurczak! - niemal wykrzyknęła piskliwym głosem, od którego dziewczynę niemal uszy rozbolały. - Pewnie zżarłaś po drodze - oskarżycielsko wskazała ją palcem.
- Nic podobnego - zaprzeczyła rudowłosa i skierowała swoje kroki do kuchni. Nalała wody do dzbanka elektrycznego, a gdy ta się zagotowała zaparzyła herbatę dla siebie i babci.
- Nie zachowuj się jak niedorozwój umysłowy! Gadaj zaraz, co zrobiłaś z moim kurczakiem - leciała za nią postukując laską w podłogę.
Jak na kogoś chorego zachowywała się nad wyraz sprawnie.
- Nic - odparła spokojnie. - Wilk go zjadł.
Pociągnęła łyk herbaty z cynamonem.
Babina roześmiała się rechocząco. Usiadła naprzeciwko wnuczki, otworzyła wino wyciągając korek zębami, po czym pociągnęła zdrowo prosto z butelki.
- Kawał miesiąca - mruknęła. - Ty wilka byś nie poznała nawet jakby dupę do ciebie wyszczerzył.
Łyknęła ponownie i beknęła niczym rasowy pijak.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni, pomyślała Karia, jaka matka taki synek.
- Co zrobiłaś z kurczakiem - niemal warknęła a w oku zabłysło jej szaleństwo jakby od roku nic nie jadła. - Jestem głodna niczym wilk i jak czegoś debilko nie wymyślisz to zjem ciebie.
Karia westchnęła ciężko. Podniosła się do góry i zajrzała do lodówki. Oprócz dużego garnka oraz plastikowego naczynia nie było tam nic. Już miała sięgnąć po naczynie, gdy rzucona przez babunię laska trafiła ją w plecy.
- Ani mi się waż tego dotykać - zakrzyknęła piskliwym falsetem. - Won mi stamtąd wszędobylski rudzielcu! - podniosła się zza stołu, po czym podeszła do kuchenki gazowej. - Jak sobie sam człowiek nie przyszykuje jedzenia to zdechnie z głodu - odezwała się gderliwie. - Żadnego z ciebie pożytku Kar. Rusz tę swoją piegowatą dupę i przynieś ze spiżarni słoninę.
Dziewczyna masując sobie plecy ruszyła do ciemnego pomieszczenia gdzie poczuła dojmujący chłód i dziwny zapach.
- Nie zapalaj światła! - doleciało ją jeszcze od babuni.
Westchnęła ciężko, po omacku odcięła sadło spod powału. Zarysowała się przy tym delikatnie nożem. Odruchowo włożyła palec do buzi i go possała. Zaniosła babce mięso.
- Pokrój - poleciła babina i pociągnęła nosem.
Zamarła w połowie gestu sięgania po rondel. Ze zmarszczonym czołem spojrzała na wnuczkę a oczy jej dziwnie zalśniły. Poczuła zapach krwi ze skaleczonego palca wnuczki i pomyślała, że jak czegoś nie zrobi, to nieświadoma niebezpieczeństwa Karia pożegna się z życiem.
- Albo nie - zmieniła zdanie. - Idź do piwnicy i przynieś pułapkę na szczury.
- Co? - zdziwiła się nastolatka. - A po co...
- Nie dyskutuj smarkulo, bo zjem tę kolację na śniadanie. No jazda! - pogoniła.
W piwnicy było ciemno niczym oko wykol. Karia zapaliła żarówkę, która ledwo się tliła. W pomieszczeniu panował zapach ziemi i wilgoci. Po bokach, w ciemnościach walały się różne graty, zaś na środku stała pułapka ze szczurem. Z niechęcią wzięła przedmiot do ręki i ruszyła na górę. W kuchni dał się wyczuć zapach smażonego tłuszczu. Jej babka była dziwnie ożywiona, pociągała wino z flaszki a oczy jej lśniły jakimś niezdrowym blaskiem. Wyglądała jakby ubyło jej, co najmniej kilka lat. Poruszała się po kuchni bez laski. Podeszła do dziewczyny i zabrała jej klatkę z rąk. Wyjęła ze środka szczura, który wiedział doskonale, co go czeka, gdyż zaczął jej się wyrywać z dłoni.
- Aj, niegrzeczny chłopak - starucha pokręciła głową. Złapała szczura za ogon i z niespotykaną dla niej siłą rzuciła nim o ścianę. Z rozwalonej czaszki wypłynęła szara substancja mózgu.
- No, co się tak gapisz? Sprzątnij to - kiwnęła głową na ścianę.
Karia poczuła mdłości. Spojrzała na szaloną babkę ze strachem. Niby spokojna starsza pani, która poza marudzeniem i wymyślaniem zadań dla wnuczki wydawała się nieszkodliwa, zachowywała się teraz jak ktoś opętany rządzą mordu.
- Ruszysz się w końcu? - spytała trzymając w dłoni rzeźnicki nóż.
Nastolatka mało nie wymiotując sprzątnęła ślady morderstwa.
- Co za słaby żołądek - sarknęła patrząc na nieszczęśniczkę.
Sprawnymi ruchami oskórowała szczura, rozcięła go, aby wyjąć wnętrzności i dwoma sprawnymi ciachnięciami rzeźnickiego taska odcięła łeb i ogon. Karię zemdliło, jej babcia miała zamiar zrobić ze zwierzęcia potrawkę.
Pospiesznie wybiegła na dwór goniona ropuszym śmiechem. Zwymiotowała.
- Niech cię szlag wilku - odezwała się do siebie ze złością wycierając usta dłonią. Gdyby to bydle nie zżarło kurczaka ona teraz nie musiałaby patrzeć na ohydne poczynania szurniętej staruchy.
- Wracaj idiotko - dało się słyszeć wołanie z mieszkania. - Jeszcze nie zapracowałaś na swoją zapłatę.
Opierając się dłonią o ściany wróciła do kuchni. W rondelku dusiło się już szczurze mięso a staruszka wycierała twarz z krwi. Na kuchennym blacie leżał odrąbany od tułowia łeb i ogon. Wypływały z nich resztki posoki.
Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Babunia podeszła do niej i uderzyła ją w twarz.
- Ani mi się waż zemdleć - warknęła nieprzyjemnie. - Ja tego sprzątać nie zamierzam. Ty to zrobisz.
- Jesteś stuknięta, wiesz?
- A ty jesteś moją wnuczką i masz robić to, co ci karzę. Inaczej już nigdy nie dostaniesz tego, co chcesz.
Klnąc w myślach staruchę i hamując odruch wymiotny sprzątała ohydne pozostałości po zwierzęciu. W końcu uporała się z obrzydliwym zadaniem. Usiadła. Staruszka ze smakiem zajadała się potrawką popijając ją pozostałością wina.
- Nie siedź tak zombiaku tylko bierz się za sprzątanie. Sypialnie masz posprzątać - pogoniła wnuczkę, która omijała ją wzrokiem.
Karia z chęcią podniosła się od stołu byle tylko nie patrzeć na tę starą jędzę. W głowie telepało jej się dziwne wrażenie, że coś jej umyka, ale nie wiedziała, co. Poszła do sypialni gdzie panował brud, smród i ubóstwo. Wszędzie walały się ubrania nestorki, śmierdzące rajstopy, resztki jedzenia i zaschnięte plamy niewiadomego pochodzenia. Gdyby nie to, co miała dostać, jako zapłatę już dawno by stąd spieprzała. Naszykowała potem kąpiel dla babci, umyła ją, wymasowała kościste plecy i zrobiła masarz stóp. Starucha przez ten czas miała minę zadowolonej z siebie jaszczurki. Doskonale wiedziała, że wnuczka nie robiłaby tych rzeczy gdyby nie zależało jej na zdjęciach jej matki, które trzymała pod kluczem.
- Dasz mi je w końcu, czy coś jeszcze mam dla ciebie zrobić? - spytała z rezygnacją, była już dziwnie zmęczona za to babka wyglądała tak jakby odmłodniała.
- Dam, dam - odezwała się pogodnie a jej wodniste oczy przybrały barwę błękitu. Energicznym ruchem podniosła się ze swojego ulubionego fotela i podeszła do szafki zamykanej na klucz, który nosiła przy sobie na szyi. Wyjęła z niego pudło z fotografiami a z niego parę zdjęć, rzuciła je w stronę dziewczyny. Rozsypały się po pokoju. Karia z nabożeństwem pozbierała fotki i zapatrzyła na młodą, i śliczną twarz matki. Była do niej podobna. A ten cholerny bydlak jej ojciec zabił ją. Siedząc po turecku na podłodze zacisnęła dłonie na zdjęciach i spojrzała na babkę, która oglądała serial w zawieszonym na ścianie plazmowym telewizorze.
- Pamiętasz moją mamę? - zadała pytanie. - Jaka była?
- Po cholerę się pytasz? Przecież widzisz na zdjęciach - warknęła z niezadowoleniem, że jej przeszkadzają.
- No, ale jaka z charakteru była. Miła, wesoła, czy wredna i złośliwa.
- Miła do obrzydliwości i zapatrzona w ciebie niczym w obrazek święty - splunęła z obrzydzeniem. - Taka potulna gęś. No jedno, co mogę o niej dobrego powiedzieć to to, że dobrze gotowała.
- Nie lubiłaś jej, co? Ale dobrze ją pamiętasz. Jak zginęła?
- Podobno skręciła sobie łeb spadając ze schodów - odparła nie odrywając wzroku od telewizji.
- A twój synek jej czasem w tym nie pomógł? Przyznał się wczoraj, że to zrobił.
Staruszka utkwiła w niej zaskoczone spojrzenie.
- Przyznał? - spytała powoli i bez jakiegoś zaskoczenia. - A cóż się stało, że Kasimirowi zebrało się na wspominki?
Na jej słowa Karia poczuła się ogłuszona. Babka nie oponowała a dopytywała na spokojnie jakby pytała o stan pogody.
- Nie zaprzeczysz? - spojrzała na nią ogromnymi oczyma.
Babina wzruszyła tylko ramionami.
- A po co mam zaprzeczać, skoro to prawda - odparła spokojnie. - No zabił to zabił, nikt wieczny nie jest i w jakiś sposób musi opuścić ten padół
Nastolatkę zatkało. Patrzyła z oszołomieniem na staruszkę, która udawała, że nie widzi wlepionego w siebie wzroku.
- Wiedziałaś o tym i nic mi nie powiedziałaś?! - niemal krzyknęła i poderwała się na równe nogi.
- Przecież nic by to nie zmieniło - odparła zimno, pilotem wyłączyła telewizor po czym swoją uwagę skupiła na wnuczce. - I nie histeryzuj moja droga, nie ma, po co.
Dziewczyna z niewiarą spojrzała na wstająca z fotela kobietę, której cień wyciągnął się do góry ukazując chudą postać. Jej syn był mordercą a ta stara jędza nic sobie z tego nie robiła.
- Ale... jak... jak on mógł... Kochał ją przecież...
Starucha parsknęła nieprzyjemnym śmiechem.
- Jak ty jeszcze mało wiesz o życiu - zbliżyła się do niej i położyła dłoń na jej ramieniu. - Zrobił to, co musiał - wysyczała jej do ucha. - Ja go za to nie potępię - pociągnęła nosem wciągając zapach młodości.
Karie zakręciło się w głowie. Z obrzydzeniem odsunęła się od niej.
- Musiał?! - wykrzyknęła z odrazą i nienawiścią.
- Tak musiał - błysnęła ostrymi ząbkami. - Ja go o to poprosiłam.
- Nie - wyszeptała przerażona dziewczyna. - Nie - pokręciła głową i zanosząc się szlochem wybiegła w ciemność.
Dotarła do lasu i oparła głową o chropowatą korę wiekowego dębu. Płacz wstrząsał jej drobnym ciałkiem. Osunęła się po drzewie i schowała twarz w ramionach opartych na kolanach.
Gdy coś mokrego i zimnego dotknęło jej karku drgnęła, i uniosła głowę do góry. W ciemności zapaliły się przed nią zielone ślepia wilka.
- Zabili ją - wyszlochała tak rozpaczliwie, że zwierzęciu mimo braku ludzkich uczuć ścisnęło się serce. - Zabili moją mamę. Dlaczego? Przecież nic im nie zrobiła... - rozmazała dłonią łzy po twarzy i spojrzała mu w ślepia.
Wilk nie odpowiedział. Objęła jego szyję dłońmi, po czym przytuliła się do ciepłego futra zwierzęcia.
- No już - mruknęło zwierzę. - Nie płacz. Będzie dobrze - chciał ją uspokoić. - Idź do domu, prześpij się a jutro będzie lepiej.
Roześmiała się ironicznie. Nic nie będzie dobrze.
- Nigdzie nie idę - pokręciła głową. - W domu morderca a tu stuknięta wariatka, która zjada szczury niemal na surowo i wcale nie wygląda na chorą. Prędzej ja jestem chora niż ona.
Wilk spojrzał na nią bystrze. Nie spodobało mu się to, co zobaczył i usłyszał. Wiedział już, kim naprawdę jest jej babka. Starucha musiała zginąć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro