Tajemnica babci 6
Decyzja wilka była natychmiastowa. Nie chciał jednak narażać dziewczyny na przykre widoki.
- Do domu Czerwony Kapturku, ale już - warknął. - I co za bzdury, że w domu morderca. Zresztą nieważne. Wynocha stąd!
Spojrzała na niego z zaskoczeniem. Niby łagodny wilk pokazał, że wcale taki przyjacielski nie jest. Czyżby wilczysko chciało ją zjeść?
Płonące dziko ślepia i wyszczerzone zębiska dawały dobitnie znać, co się stanie, gdy nie posłucha. Podniosła się powoli. Zwierzę warczało na nią ze złością niemal odsłaniając dziąsła a uszy odchylił do tyłu jakby mówił: Uważaj, zaraz zaatakuję.
- No już idę, idę. Nie ma, co się tak złościć - odparła siąkając nosem.
- To dobrze - mruknął gardłowo i odprowadził wzrokiem odchodzącą dziewczynę. Nie chciał, aby była świadkiem tego, co zamierzał zrobić.
Karia weszła na leśną drogę prowadzącą do domu. Po chwili oszołomienia, po ostrych słowach wilka oprzytomniała i zastanowiła się, co robi. Nie wróci przecież do domu przez ciemny las. W ogóle nie chciała tam wracać. Była załamana, roztrzęsiona i zmarznięta. No tak, z tego wszystkiego zapomniała zabrać płaszczyka.
- Skleroza nie boli - mruknęła sama do siebie i wróciła po ubranie.
Wzięła płaszczyk do ręki po czym zamarła słysząc dziwne odgłosy dochodzące z pokoju obok. Ruszyła za klamkę, ale drzwi nie chciały ustąpić, były zamknięte na klucz.
- Babciu! - krzyknęła. - Wszystko w porządku?
- Tak - odparła staruszka piskliwym głosem. - Idź stąd.
Dziewczyna pokręciła głową. Już miała odchodzić, gdy z pokoju dał się słyszeć dziwny, głuchy rumor.
- Ej, no! Co się tam dzieje? Babciu!?
Odpowiedziała jej cisza przerywana jedynie dziwnym szuraniem.
Karia czuła się zaniepokojona. Coś się tam działo a ona nic nie mogła zrobić.
- Babciu! - walnęła pięścią w drzwi. Te otworzyły się na oścież ku zaskoczeniu dziewczyny. Kobiecina leżała w łóżku przykryta kołdrą niemal po czubek głowy.
- Co się dzieje babciu? - podeszła do niej.
- Nic moje dziecko - odparła zapytana dziwnym, zachrypniętym głosem. - Absolutnie nic. Trochę źle się poczułam. Ale będzie dobrze. Idź już kochanie do domciu. Muszę po prostu odpocząć.
Rudowłosa z zaskoczenia szeroko otworzyła oczy. Babka nigdy tak do niej nie mówiła.
- Babciu? - spojrzała na nią tak jakby widziała ją pierwszy raz. - Dobrze się czujesz, czy może ten gotowany szczurek ci zaszkodził?
Kobiecinka szeroko otworzyła zielone oczy patrząc na nią ogromnymi oczyma.
- Dlaczego masz takie duże, zielone oczy? - spytała ją wnuczka pamiętająca, że staruszka miała inny kolor oczu.
- Żeby cię lepiej widzieć skarbie - odparła zapytana i się uśmiechnęła.
Ktoś mi babkę podmienił, pomyślała dziewczyna zaskoczona zachowaniem nestorki.
- A dlaczego masz takie duże uszy babuniu? - zaciekawiła się widząc jedno, dziwnie wyglądające ucho.
- Żeby cię lepiej słyszeć słoneczko.
Karię oblał zimny pot. To z pewnością nie była jej babka, która od zawsze była dla niej niemiła. Jej uwagę przykuły najbardziej lśniące bielą, ostre ząbki.
W końcu jakby nie patrzeć, starucha nigdy o własne uzębienie nie dbała.
- Dlaczego babuniu masz takie ostre, białe ząbki? - zapytała bojąc się usłyszeć odpowiedź.
- Żeby można cię było lepiej pożreć! - warknęło coś, co podszywało się pod babkę i wychynęło spod kołdry.
Jego niemal ludzka głowa zafalował deformacją i przybierała raz wilczy raz ludzki wyraz twarzy. Niby ludzkie ciało miało wilcze łapy i tors mężczyzny. Z rozdziawionego pyska bestii wystawał wilczy jęzor oblizujący się na widok młodego ciała dziewczyny. Karia zemdlała.
- No kurwa mać! - zaklął wilk przybierając swoją ludzką postać. - Jakie teraz te nastolatki są delikatne. Zmień tylko kształt a już mdleją. Ciekawe, co by zrobiła jakbym chciał ją ugryźć - zastanowił się.
Przeciągnął się tak silnie aż zatrzeszczały mu kości. Od bardzo dawna nie był w swojej drugiej skórze. Podszedł do dziewczyny i zaczął poklepywać ją po twarzy. Rudowłosa otworzyła oczy i wrzasnęła przeraźliwie na widok kucającego obok niej obcego faceta z długimi włosami, które opadały mu na twarz.
- Czego bym się tak darła? - spytał zasłaniając sobie jedno ucho. Wstał widząc, iż nastolatka doszła już do siebie. Na jego widok oczy Karii zrobiły się wielkie i okrągłe niczym spodki. Ten facet był kompletnie goły! Podniosła się błyskawicznie.
- Nie zbliżaj się do mnie zboczeńcu - odezwała się w panice.
Mężczyzna spojrzał w dół na swoje przyrodzenie. No tak, tak długo nie był w ludzkiej skórze, że kompletnie zapomniał o odzieniu. Nie było mu potrzebne, gdy był wilkiem.
- Spokojnie - uśmiechnął się. - Nie zrobię ci nic złego - uspokoił ją podchodząc do szafy. Wyjął z niej po omacku jakiś ciuch i zarzucił na siebie damską spódnicę w czerwone kwiatki. Sięgała mu do kolan ukazując mocne, uwłosione męskie nogi i takiż sam tors.
- Sorki - wzruszył ramionami. - Ciężko w tej garderobie znaleźć coś przyzwoitego. Musimy porozmawiać Czerwony Kapturku.
Dziewczynę ogarnął histeryczny śmiech. Stoi w pokoju patrząc na potwora w babcinej kiecce, który wygląda, co najmniej dziwacznie. I gdzie do pioruna podziała się staruszka, wyparowała?
Już miała się o to spytać, gdy zobaczyła jak mężczyzna ukradkiem odkopuje pod szafę coś, co blokowało zamknięcie drzwi.
- Co to jest? - kiwnęła głową i podeszła bliżej.
Było jej już wszystko jedno, co zrobi z nią ten zboczeniec. Pochyliła się, aby zobaczyć, co jest pod szafą.
- Nie patrz tam - szarpnął ją w pół, chcąc odciągnąć od znaleziska.
Rudowłosa w ostatniej chwili złapała się uchylonych drzwiczek, które otwarły się, gdy nieznajomy chciał ją stamtąd odciągnąć. Z szafy wypadło zmasakrowane ciało jej babuni pozbawione ręki i głowy. Ta ostatnia wytoczyła się z mebla niczym piłka i znieruchomiała na środku podłogi twarzą do góry. Wyszczerzone zęby przypominające szczęki rekina odsłaniały dziąsła w makabrycznym uśmiechu. Jeden oczodół kompletnie był pusty, zaś z drugiego na krwawej nitce zwisała zakrwawiona gałka oczna. Z kikuta po ręce wystawała biała jak śnieg kość, wyglądająca tak jakby coś ją zmiażdżyło. Czerwone, poszarpane mięśnie wyglądały jakby przemieliła ich sieczkarnia. Jedna z nóg staruszki wygięta pod dziwnym kątem była złamana, zaś kość spiczasta niczym ostrze dzidy przebijała skórę. Druga z nóg ledwo się trzymała na stawie kolanowym, pod którym ziała krwawa wyrwa
- Kurwa, kurwa, kurwa - zaklął mężczyzna. - Powiedz, że tego nie widziałaś. Nie miałaś tego zobaczyć.
- No to rzeczywiście ci się udało - sarknęła Karia, której nagle zrobiło się wszystko jedno. - Lepiej puść mnie ty zboku, i powiedz, co tu się stało.
- Ale nie uciekniesz? Powiedz, że nie uciekniesz, bo inaczej to cię nie wypuszczę.
- Nie ucieknę, obiecuję. Chcę się dowiedzieć, co tu się stało.
- To dobrze - zwolnił uścisk. - Ja też mam parę pytań. Skąd wiedziałaś, że ja to nie babcia. Starałem się jak mogłem.
- Byłeś miły a ona nigdy taka nie była - kiwnęła głową na nieboszczkę. - Jakoś jej nie żałuję. Możemy stąd wyjść? I kim ty do cholery jesteś?
- Potem - odparł. - Najpierw muszę unieszkodliwić zwłoki, inaczej ta cholera będzie próbowała się odrodzić.
- Że co? - poczuła się zaskoczona.
Nagle dało się słyszeć dziwne chrobotanie dochodzące spod szafy, a po chwili wylazła spod niej ludzka ręka zakończona dłonią o okrutnych szponach. Pazury stukały o podłogę zbliżając się do trupa, który zaczął się poruszać. Głowa przytoczyła się do zwłok, a wypadnięte oko z dziwnym pluskiem wskoczyło w oczodół i mrugnęło do Karii. Dziewczyna stała jak przymurowana tym makabrycznym przedstawieniem.
- Rusz się! - pogonił ją mężczyzna bez wysiłku łamiący krzesło. - Odkop ten durny łeb, by nie przyłączył się do ciała.
Nastolatka z obrzydzeniem krzywiąc się, przykryła dłonią połowę twarzy i kopnęła głowę niczym piłkę. Czerep potoczył się pod szafkę nocną, aby tam się zatrzymać i patrzeć tępym wzrokiem w jej spód. Zielonooki tymczasem nogą od krzesła niczym kołkiem przebił pierś staruchy. Znieruchomiała. To samo zrobił z jej nogami i rękami. Wyciągnął jej łeb spod mebla. Ślepie ponownie telepało się niczym wahadło na krwawej nitce. Położył go koło nóg trupa.
- No to jędzę mamy z głowy. Jest tu jakaś łazienka? Muszę się trochę umyć.
Karia ostatni raz spojrzała na pozostałość po jej babce. Wydawała się jej teraz do siebie nie podobna. Jakby śmierć ukazała jej prawdziwe oblicze. Dziwnie krucha skóra opinała ostre rysy twarzy, ukazując oblicze demona o ostrych podwójnych zębach, białych szczeciniastych włosach i spiczastych uszach. Jej ręce były silne, dziwnie żylaste a dłonie przypominały szpony ogromnego ptaka.
Z niewiarą pokręciła głową i wyszła z pokoju. Pokazała nieznajomemu łazienkę a sama otworzyła jedną z szafek, wyjęła z niej flaszkę wódki. Babka zawsze wolała czerwone wino, ale kielichem też nie gardziła. Nalała sobie do szklanki i zdrowo łyknęła. Po ciele rozeszło jej się miłe ciepło. Usiadła przy stole zastanawiając się czy to wszystko prawda, czy tylko chore halucynacje.
Tak ją zastał mężczyzna w spódnicy. Usiadł naprzeciw niej i zabrał butelkę.
- Nieletnia jesteś - stwierdził.
- Oddawaj - zażądała wyciągając dłoń. - Myślisz, że pojmę to wszystko na trzeźwo. Myślałam, że to grzybki Żany tak mnie ogłupiły, ale to chyba jest cholerna prawda, co?
- No owszem, to jest cholerna prawda a za drzwiami leży trup twojej babuni strzyguni.
- He? - spojrzała na niego nic nie rozumiejąc.
- No nie mów, że nie wiesz, kim naprawdę była twoja babka - pokręcił głową.
Nie odpowiedziała.
- Strzygą. Cholerną, kurewską strzygą, która żywi się krwią ludzi i ich wnętrznościami a czasem nawet ich mięsem. Zaś najlepszym jej przysmakiem są małe dzieci.
- Pieprzysz głupoty - odparła ostro będąc na lekkim rauszu. - Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Może babunia była porąbana, ale dzieci nie jadła. Przynosiłam jej normalne jedzenie a ona nigdy nie zachowywała się dziwnie - odezwała się i niemal ugryzła w język, bo przecież dzisiejsze zachowanie staruszki wcale normalne nie było. Nagle nic nie mówiąc podniosła się po czym podeszła do lodówki. Otworzyła ją, ostrożnie wyjęła z niego garnek, w którym coś chlupotało, postawiła go na podłodze i zajrzała. W środku znajdowała się krwiście czerwona, gęstawa substancja, do złudzenia przypominająca krew. Coś w niej pływało. Z jednej strony nie chciała wierzyć słowom wilka z drugiej poczynania babki były dostatecznie dziwne, aby tak całkowicie, nie wierzyć pół mężczyźnie. Sięgnęła po chochlę i nią zamieszała. Na łyżce pojawiły się ociekające krwią jelita, części wątroby a na sam wierzch wypłynęło jedno ludzkie oko. Dziewczynie zebrało się na mdłości. Wypuściła łychę z dłoni, która z chlupotem wpadła do gara rozbryzgując czerwoną substancję na podłogę.
- Jasna cholera! - zaklęła z obrzydzeniem na twarzy, odsunęła się do tyłu.
- To może w końcu mi uwierzysz - krzywo uśmiechnął się wilk w ludzkiej skórze. - Twoja babunia to potwór.
Nastolatka nic nie mówiąc podążyła do spiżarni, zapaliła światło i zachłystnęła się krzykiem. Mężczyzna dopadł ją jednym skokiem. Na metalowych półkach pod ścianami ustawione były kwadratowe bryły lodu. W ich wnętrzach zamrożone zostały dzieci w różnym wieku oraz dorośli. Najbardziej makabrycznie wyglądały niemowlaki, niczym lalki pozbawione głów. Wszyscy mieli odrąbane głowy i rozprute brzuchy. Ciała powykręcane w groteskowych pozach wyglądały jak kamienne posągi szalonego artysty. Krzyk Karii był pełen bólu, zaskoczenia i odrazy. Wilk wyciągną ją z pomieszczenia, zatrzasnął drzwi i przyciągnął ją do siebie. Stała wtulona w jego ciało cała się trzęsąc.
- Gdyby nie to, że jest martwa z pewnością bym ją zabiła - wyszeptała ze złością.
Mężczyzna uznał to za dobry znak. Lepsza była złość i chęć działania niż bezdenne oddanie się rozpaczy. Odsunęła się od niego.
- Dlaczego ja do tej pory nic nie widziałam? - zapytała sama siebie. - Ja byłam taka ślepa, czy ona taka cwana?
- A potrafiłaś przy niej logicznie myśleć? Dobrze się czułaś w jej obecności? - dał jej do myślenia.
Rudowłosa zastanowiła się przez chwilę. Rzeczywiście, im dłużej przebywała koło babci tym bardziej czuła się zdechnięta i niemrawa. Pokręciła teraz głową, że wcale nie czuła się dobrze.
- Żywiła się twoją energią i młodością. Strzyga to demon wampiryczny. Może żywić się krwią i energią ludzi.
- Niby skąd o tym wiesz?
- Bo sam jestem nadnaturalny więc wyczuwam złą energię innych. Jestem Werwolf.
Dziewczyna spojrzała na niego ze strachem. Wypiła ostatni łyk alkoholu.
- Jesteś wilkołakiem?
Przytaknął głową.
- Takim ze „Zmierzchu"?
- O wiele starszym moja droga. Ten durnowaty film powstał dla uciechy ludzi. Ja jestem ten, co od wieków zasiedlał ziemię. Ten, co wzniecał strach i wyobraźnię twórców bajek. Myślisz, że niby skąd bracia Grimm wzięli pomysły do swoich bajeczek dla dzieci? - pochylił się nad stołem do przodu. - Z ludzkich wierzeń, podań, legend, z prawdy. Mój przodek stał się pierwowzorem dla wilka z Czerwonego Kapturka. Niby, jakim cudem normalny wilk pożarłby babcię, gdyby nie był wilkołakiem, co moja piękna?
Na takie dictum Karia zamilkła. Po chwili jednak odezwała się.
- To może jeszcze powiesz, że leśniczy z bajki też istnieje - spojrzała na niego z ironią. - Jakieś duby smalone mi tu wstawiasz wilku.
Parsknął śmiechem tak szczerym i głośnym, że aż zagrzechotały talerze na półkach. Spojrzała na niego jak na wariata. Opanował się w końcu.
- Dupy spalone to ty zobaczysz, gdy ujrzysz prawdziwego myśliwego. To jeszcze większy potwór ode mnie. Mieszaniec i zdrajca polujący na wszystkie istoty bez wyjątku. Lepiej żebyś go nigdy nie spotkała, bo narobisz w gacie. A teraz koniec pogadanek. Bierz ten swój płaszczyk i spadamy stąd.
Cisnął flaszką na podłogę tak silnie aż się rozbiła w drobny mak. Po kuchni rozszedł się zapach alkoholu. Sięgnął po zapalniczkę leżącą koło kuchenki.
- Zaraz - powstrzymała go.
Pobiegła do pokoju obok, hamując obrzydzenie zerwała z szyi trupa kluczyk, otwarła szafkę i zabrała wszystko, co tylko tam było. Wrzuciła wszystko do koszyczka.
- Teraz możesz podpalać - zgodziła się.
Werwolf podłożył ogień. Płomień wystrzelił ostro w górę. Pospiesznie wyszli z mieszkania.
Stali przez chwilę patrząc jak pożoga rozprzestrzenia się po chałupie.
- Chcesz mi powiedzieć wilku, że bajka o Czerwonym Kapturku to prawda?
Skrzywił się.
- Po części prawda, po części bujda. Na pewno była dziewczynka, wilk, babcia i myśliwy. I z pewnością wilk pożarł babcię. No idziemy - pogonił. - Nic tu po nas. I lepiej, aby porońce nas nie zobaczyły - mruknął do siebie pod nosem.
- Kto? - nie dosłyszała dziewczyna, ale wilknie odpowiedział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro