Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Spotkanie z łowcą 9

Słyszała tylko łomot własnego serca i przyspieszony oddech wilka, który biegł tuż obok niej. Tylko jego obecność podtrzymywała ją na duchu, inaczej już dawno by się poddała. Już teraz nie miała siły. Nawet nie wiedziała, przed czym, czy przed kim ucieka. Obejrzała się do tyłu. W oparach porannej mgły unoszącej się nad drogą ujrzała ciemną postać, która zdawała się sunąć w powietrzu.

- Nie oglądaj się za siebie tylko biegnij do domu, tylko tam będziesz bezpieczna.

- Ale... ja... już... nie mam... siły... - wydyszała z siebie.

- Masz. I dasz radę, to już chyba niedaleko.

Spojrzała na niego wilkiem. Nagle potknęła się o wystający korzeń i upadła szorując kolanami o ziemię. Poczuła pod dłońmi wilgoć przesiąkniętej mgłą ziemi.

- Wstawaj - pogonił ją zatrzymując się na chwilę.

Trącił ją zimnym nosem. Podniosła się powoli przytrzymując się jego karku. Nagle zwierze uskoczyło w bok a ona straciła równowagę i klapnęła pupą prosto w kałużę. W tej samej chwili tuż przed jej nosem, na wysokości głowy wilka świsnęła czarna strzała. Gdyby zwierzę tam stało już by było martwe.

Strzała wbiła się w drzewo znajdujące się przy zakręcie drogi. Młoda brzoza została przebita na wylot. Na ten widok Karia błyskawicznie podniosła się na równe nogi, gotowa do ucieczki. Ktoś strzelał do wilka, a gdyby trafił w nią? Mimo porąbanego życia dziewczyna nie miała ochoty umierać. Kolejna strzała o milimetry minęła wilcze ucho. Następna zaś drasnęła dziewczynę w rękę. W pierwszej chwili Karia nawet nie wiedziała, że jest ranna. Dopiero po chwili, gdy poczuła wilgoć na rękawie połapała się, że to jej krew. Zrobiło jej się słabo.

- Werwolf - miauknęła cicho. - Chyba oberwałam.

- Co?! - wilk od razu się zatrzymał a jego oczy spoczęły na dziewczynie. Była blada i wystraszona.

- Osz to skurczy syn jeden - zaklął. - Karia musisz iść. Idź nie zatrzymuj się i pod żadnym pozorem nie oglądaj do tyłu.

Jego głos był na tyle poważny, że aż zaniepokoił dziewczynę.

- Nigdzie nie idę - zaprotestowała. - Nie zostawię cię. Ktoś chce cię zabić a ...

- Nie dyskutuj tylko wypad mi stąd, bo cię ugryzę i zostaniesz wilkołaczką - zagroził jej z dzikim błyskiem w oku.

Nie odpowiedziała. Ze złości zacisnęła zęby, po czym ruszyła przed siebie. Jeśli wilk myśli, że może jej rozkazywać to się grubo mylił.

Werwolf odprowadził ją wzrokiem, miał nadzieję, że będzie mądra i się go posłucha. Stał czekając na łowcę. Na niego mógł sobie łobuz polować, ale nie na dziewczynę. Karia była teraz pod jego opieką a on nie pozwoli, aby stała jej się krzywda. Musiał stawić czoło potworowi. Nie miał zamiaru dać się zabić, ale musiał powstrzymać tego skurczybyka przed skrzywdzeniem niewinnego człowieka.

- No, co pierdolony zasrańcu! - wywarczał teraz. - Choć i walcz ze mną a nie będziesz strzelał do niewinnych.

- Taka ona niewinna jak ty święty! - odkrzyknął łowca zbliżając się przez szarość mgły do wściekłego wilka. Widać było w jego dłoni naciągniętą do oporu kuszę gotową w każdej chwili do strzału.

Wilk zastrzygł uszami. Czyżby ten łobuz wiedział coś więcej od niego samego? Ale skąd i jak? Nie pora jednak była na to, aby się nad tym zastanawiać, gdy łowca potworów dyszy ci w pysk i mierzy do ciebie z broni. Gwałtownie uskoczył w bok z linii strzału, dosłownie w ostatniej chwili. Strzała śmignęła o milimetry od jego głowy. Skubaniec mierzył mu w oczy. Wilk z wściekłym warkotem od razu zaatakował. Gwałtownie skoczył na człowieka przewracając go na plecy, zębiskami sięgając jego szyi. Łowca wypuścił kuszę, zasłonił się ręką w karwaszu niemal wpychając go w szczękę potwora. Wilcze kły zazgrzytały o metal. Werwolf warknął i cofnął łeb. Mężczyzna tylko na to czekał i uderzył wilka pięścią w szczękę. Ogłuszone zwierze potrząsnęło łbem. Na to tylko czekał myśliwy i spychając go z siebie sięgnął po nóż. Teraz to on błyskawicznie zaatakował. Rzucił się na wilka chcąc pozbawić go życia. Od dawna już czekał na tę chwilę. Zwierze ugryzło go w bark. Krzyknął z wściekłością. W blasku wschodzącego słońca widać było połyskujące ostrze i kły wściekłego wilka. Słychać było wściekły warkot dobywający się z głębin gardzieli zdeterminowanego wilka oraz ciężki oddech łowcy. Walczyli na śmierć i życie.

- Zabiję cię Werwolf - wydyszał mężczyzna. - A twoją skórę powieszę sobie nad kominkiem - to mówiąc zamierzył się ostrzem w kierunku jego szyi.

Nagle padł jak ścięty a oczy uciekły w głąb czaszki ukazując tylko białka.

- Nikogo nie zabijesz - wysyczała Karia stojąc nad nim z ogromnym konarem w dłoni.

Wilk na nią warknął.

- Odpierdoliło ci dziewuszko? - spytał ze złością. - Mówiłem abyś stąd spadała, a ty się nie posłuchałaś. Czy ty już nigdy nie posłuchasz się mądrzejszych od siebie? Debilko do kwadratu?

- Niby ty jesteś ten mądrzejszy? - spojrzała na niego z politowaniem. - A kto głupio wdaje się w walki z łowcą, który z dupy robi sito? Chcesz, aby tobą kartofle odcedzano? I przestań w końcu marudzić, nie dość, że uratowałam ci twój zapchlony tyłek to jeszcze mnie przezywasz zamiast podziękować.

- Nie mam pcheł - odwarknął wilk. - Ja dbam o swoją toaletę. Kąpałem się ostatnio w jeziorku, gdy było zamarznięte.

Karia parsknęła śmiechem, który zamarł, gdy łowca jęknął i chciał się podnieść. Bezlitośnie walnęła go w łeb jeszcze raz. Wilk spojrzał na nią z zaskoczeniem.

- Zjeżdżajmy stąd póki ten pożal się boże łowca odzyska przytomność - zakomenderowała.

Wilk w duchu przyznał jej rację, więc ruszyli w dalszą drogę. Werwolf z lekkim podziwem spojrzał na Karię. Mimo iż była wymęczona, ubrudzona i ranna trzymała się całkiem nieźle. Kto by pomyślał, że ten rudzielec uratuje mu życie. Wyszli w końcu z lasu. Nieopodal przed nimi znajdował się dom Karii.

- Chyba się pożegnamy Czerwony Kapturku - wilk spojrzał na nią do góry. - To była długa noc. Idź coś zjeść i się prześpij.

Dziewczyna parsknęła ironicznie. Już widzi jak dadzą jej pospać. Spojrzał na nią dziwnie.

- No dobra wilku. Dzięki za rozrywkową noc, ale ja już jednak pójdę do domciu i zajmę się swoją ręką. Mam nadzieję, że jeszcze wszyscy śpią. I mam nadzieję, że więcej w nic mnie nie władujesz.

Wilk już miał odpowiedzieć, że sama się władowała, ale już nic nie powiedział. Odprowadził ją wzrokiem do mieszkania. Za dziewczyną ostrożnie zamknęły się drzwi. Też miał nadzieję, że Karia w nic się nie właduje. Nagle coś sobie przypomniał i mało nie zawył sam na siebie. Co za idiota z niego! Przegapić tak istotną rzecz. W takiej sytuacji nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek. Musiał wrócić do lasu, choć wcale nie miał na to ochoty. Niestety jego plany wzięły w łeb, gdy zobaczył, kto czai się za drzewami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro