Rozdział 9 +18
Szli do przodu, w głąb lasu, a nogi zielonowłosego stawały się jak z waty. Mocny uścisk na jego ramieniu, uniemożliwiał mu stanięcie w miejscu. Shoto był od niego o wiele silniejszy, a jego świdrujący wzrok, rozbierał chłopaka, który drżał ze strachu pod jego naciskiem.
-M-może poszukamy tych grzybów? - chciał oddalić się od chłopaka pod pretekstem szukania potrzebnych dla jego babci grzybów, jednak...
-Nigdzie nie idziesz - heterohromik pociągnął chłopaka do tyłu, a temu koszyk wypadł z ręki i po chwili uderzył plecami o lekko wilgotny mech. Popatrzył przerażony, na stojącego nad nim chłopaka, którego usta wyginały się teraz w szaleńczym uśmiechu.
Chciał się wycofać do tyłu, ale heterohromik szybko zareagował. Uklęknął na przeciwko chłopaka i przyciągnął go do siebie za kostki tak, że znajdował się pomiędzy jego nogami. Pochylił się nad chłopakiem, który próbował go odepchnąć swoimi ramionami, ale ten był za słaby.
-No daj spokój... powiedziałem, że jak będziesz grzeczny nic ci się nie stanie... - połączył ich usta w bardzo zachłannym i brutalnym pocałunku. W oczach Izuku pojawiły się łzy, a erekcja jego "przyjaciele", która teraz nieprzyjemnie się o niego ocierała...
Łzy spływały powoli po jego policzkach, a z gardła wydobywał się szloch.
-P-pom- - nie zdążył dokończyć słowa, bo na jego ustach znowu znalazły się te szorstkie i nieprzyjemne, należące do Shoto. Pisnął przestraszony, gdy zimna ręka zaczęła błądzić po jego ciele, penetrując jego klatkę piersiową. Starał się go odepchnąć, drapał kopał, ale nic nie działało!
-Jesteś taki piękny - mówiąc to chwycił nadgarstki chłopaka nad jego głową i popatrzył na załzawioną twarz chłopaka.
-Z-zostaw mnie... - drżał z przerażenie, a szloch wyrywał się z jego ust. Bał się.
-Ani mi się śni... - zdjął z chłopaka płaszcz, odrzucając go na bok i zaczął zdejmować z niego spodnie. Zielonowłosy, krzyczał aby przestał i dał mu spokój, wyrywał się i wołał o pomoc, jednak... nikt nie przychodził.
-Zosta- - został odwrócony na brzuch, spodnie i bokserki, zdjęte z zielonowłosego, zostały odrzucane na bok. Izuku opadał z sił.
-Boże... nie mogę się powstrzymać - zielonowłosy pisnął z przerażenia, czując coś nieprzyjemnego przy swojej dziurce.
-N-nie... błagam! - z jego oczu popłynęła salwa łez, gdy poczuł, jak chłopak powoli napiera na jego dziurkę - Pomocy! - krzyknął pełnym strachu głosem, heterohromik już miał w niego wejść gdy...
Ktoś na niego skoczył, powalając i odciągając od zielonowłosego, który czując, jak zostaje uwolniony skulił się przestraszony, chcąc zniknąć z tego miejsca. W uszach mu piszczało a szloch nieustannie wypływał spomiędzy jego lekko napuchniętych warg.
Nieprzyjemny dźwięk piszczenia po chwili jednak został zastąpiony, pewnym przyjemnym dla ucha głosem... dobrze mu znanym głosem...
Otworzył oczy i dobrze wiedząc już kto go uratował, skoczył chłopakowi w ramiona przytulając się do niego. Po chwili poczuł, na ramionach materiał, a koło niego znalazły się jego dolne części ubioru. Założył je szybko na siebie, nawet na chwilę, nie oddalając się od swojego wybawiciela.
Gdy skończył się ubierać, popatrzył na blondyna, oczami pełnymi smutku i bólu.
-K-kacchan... - podszedł do chłopaka i oparł się o jego klatkę piersiową. Mężczyzna przyciągnął go mocniej do siebie i oplótł go w pasie. Chłopak wzdrygnął się na ten gest, jednak nie uciekł wtulając się mocniej w ciepły i umięśniony tors Katsukiego.
-Już Deku, no nie płacz... jesteś już bezpieczny - chłopak pocałował czubek głowy niższego, który zamknął zmęczony oczy, pozwalając ostatnim łzą z nich wypłynąć zanim zmęczenie całkowicie go opanowało, pozwalając mu na chwilę snu.
Czuł się bezpiecznie w ramionach blondyna, który co jak co, ale właśnie uratował go przed czymś strasznym, nieprzyjemnym i... okropnym.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zielonowłosy obudził się popołudniu w swoim łózku. Był sam, więc powoli wstał, mając zamiar poszukać blondyna. Z jakiegoś powodu, potrzebował teraz jego towarzystwa, potrzebował bliskości właśnie od niego. Nie od jego przyjaciółki, babci czy nawet matki. Od chłopaka, który przyjął go do swojego domu i uratował przed czymś strasznym.
Zszedł szybko po schodach, chcąc jak najszybciej znaleźć się koło wyższego chłopaka. Szybkim krokiem skierował się do salonu, gdzie znalazł osobę którą szukał.
Blondyn siedział na kanapie, czytając książkę, a na jego nosie spoczywały czarne okulary. Na policzki zielonowłosego mimowolnie wpłynął delikatny rumieniec, jednak szybko potrząsnął głową, nie chcąc, aby blondyn coś wyczuł lub zobaczył.
-K-kacchan... - podszedł kilka kroków do przodu, nie będąc pewnym reakcji chłopaka. Ten jednak popatrzył na niego łagodnie, rozkładając ramiona.
-Choć - Izuku nie trzeba było powtarzać dwa razy, po chwili siedział już bokiem na kolanach Katsukiego wtulając się w niego. Bakugo natomiast, odłożył książkę na bok i zdejmując okulary, przyciągnął do siebie niższego chłopaka. Jedną rękę trzymał delikatnie na tali zielonowłosego, a drugą gładził go po głowie, bawiąc się zielonymi lokami.
-D-dziękuję - szepnął nagle Midoriya, wtulając się mocniej w blondyna, szukając u niego wsparcia i bezpieczeństwa. Widząc to chłopak, zacieśnił uścisk i wtulił nos w zielone loki.
-Nie musisz dziękować... będę cię bronił, już zawsze... obiecuję - zielonowłosy popatrzył na chłopaka zaskoczony, w oczach miał łzy, które po chwili zaczęły spływać po lekko różowych policzkach.
-O-obiecujesz? - zapytał niepewnie, po jego policzkach spływały łzy tworząc mokre ślady, a on trząsł się delikatnie. Katsuki starł kciukiem łzy z jego policzka i całując go w nos szepnął
-Obiecuję
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ta dam! Mam nadzieję, że się podobało ❤❤❤
~Kiara_Chan~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro