Rozdział 14
Jest piąteczek, więc nowy rozdzialik wchodzi! Miłego czytanka ❤❤❤
~Kiara-Chan~
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejne dni mijał już spokojnie mimo, iż zielonowłosy płakał po nocach i bał się podchodzić sam do lasu, zaczął się powoli zbierać. Spotkał też podczas przedostatniego dnia jego pobytu, matkę Katsukiego, Mitsuki. Bała bardzo wybuchowa, ale polubiła zielonowłosego z wzajemnością.
Izuku odwiedzał też swoją babcie, która teraz wyzdrowiała całkowicie, więc zielonowłosy musiał powoli wracać.
W dniu, w którym postanowił wrócić, cały dzień chodził markotny i każdą możliwą chwilę spędzał z blondynem.
Teraz stali razem, przed leśną ścieżką prosto z rana, zielonowłosy popatrzył smutnym wzrokiem na osobę, do której bardzo się przywiązał w tym tak krótkim czasie.
-M-muszę iść... - popatrzył smutny w czerwone tęczówki blondyna, który nic nie mówiąc włożył kopertę do koszyka zielonowłosego, tak aby ten tego nie zauważył.
-Spotkamy się przecież, obiecuje - mówiąc to, wyższy chłopak pogłaskał policzek zielonowłosego, który wtulił się w jego dłoń delikatnie.
Izuku był targany milionem emocji, bał się wracać, przecież Todoroki mógł każdemu już naopowiadać jakiś bzdur...
-Ej... - z zamyślenia wyrwał go głos Katsukiego - obiecałem, że będę cię bronić i mam zamiar dotrzymać tej obietnicy, jasne? - zielonowłosy uśmiechnął się delikatnie lekko uspokojony słowami chłopaka.
Wtedy zrobił coś, co chciał zrobić już od jakiegoś czasu, może było to ich ostatnie spotkanie? Dlatego chciał to zrobić.
Stanął na palcach i musnął delikatnie usta Bakugo, po chwili nie patrząc nawet na jego reakcje, odwrócił się na pięcie i pobiegł ścieżka w kierunku swojej wioski. Serce w klatce piersiowej biło mu jak szalone, a myśli przeplatały się w dzikim tańcu. Wiatr szumiał w uszach czuł wyraźny zapach lasu, oczy patrzyły przed siebie wyznaczając trasę biegu pomiędzy kamieniami, korzeniami i drzewami, pozwalając chłopakowi na szybki bieg. Płaszcz łopoczący za nim niczym czerwony ogon.
Płaszcz od tego, komu skradł pocałunek pewnego pogodnego ranka.
Biegł ile sił w nogach, aż się nie zmęczył. Zaczął zwalniać, a jego ciało mimowolnie się spięło, nie przepadał za tym lasem, nie chciał na razie w nim być. Był piękny i magiczny, a Izuku wiedział też, że skrywa wiele tajemnic. Jednak mimo to kojarzył mu się z nieprzyjemnym dla niego momentem w jego życiu.
Szedł teraz powoli, kierując się do swojej wioski, jego żołądek był jak zawiązany sznur, czuł, że dziś już nic nie przełknie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do wioski chłopak doszedł z duszą na ramieniu, niebo powoli stawało się ciemnogranatowe, a świerszcze rozpoczęły już swój koncert. Woda szumiał nieopodal, dodając odwagi chłopakowi z piegami na nosie.
Izuku podszedł powoli, wręcz się skradając do swojego domu, w którym paliło się kilka świec i zapukał niepewnie do drzwi. Otworzyła je po chwili piękna kobieta o zielonych włosach, która od razu przepuściła w drzwiach swojego syna z niepewnością na twarzy.
Izuku wzdrygnął się, czują nieprzyjemną atmosferę. Więc nawet jej Todoroki powiedział o rzekomym gwałcie na nim.
-Izuku... - zaczęła kobieta, ale nawet ona nie wiedziała co powiedzieć. Izuku popatrzył w jej oczy i widząc tam niepewność a nawet zawód, łzy zebrały się pod jego powiekami. Zamknął oczy i ściskając dłonie na rączce koszyka wyszeptał.
-Co... nawet tobie sprzedał tą bajeczkę? - pochylił się lekko do przody, pozwalając swoim włosom zakryć jego twarz. Drżał lekko, nie wiedział co robić, czy jego matka mu uwierzy? Był gotowy na krzyk, obelgi na niemiłe słowa w jego kierunku, jednak nie tego...
Kobieta dotknęła delikatnie jego ramienia, jednak ten wzdrygnął się na to upuszczając koszyki i popatrzył wystraszony na kobietę, uciekając przed dotykiem. Zmieszał się, gdy zdał sobie sprawę co zrobił. Jedyną osobą, która się do niego zbliżyła od próby gwałtu, był przystojny blondyn, nawet jego babcie od tego czasu nie dotknęła go nawet palcem.
-J-ja, ja przepraszam, ja- nie dokończył bo kobieta przytuliła go delikatnie, jakby miał się rozsypać.
-Mój biedny chłopiec... - w oczach kobiety zebrały się łzy, po chwili spływając po policzkach. Stali tak chwilę, a gdy zielonowłosy wtulił się w swoją matkę, nie wytrzymał. Wybuchł szlochem, wtulając się w kobietę, szukając bezpieczeństwa, które ponownie znalazł.
Po chwili kobieta odsunęła od siebie roztrzęsionego chłopaka i pogłaskała go po puszystych włosach.
-Idź się wykąp, będę czekać w salonie. - Po chwili chłopak stał już pod prysznicem, pozwalając zimnym kroplom wędrować po jego ciele nakreślając mokry ślad.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-O już jesteś, siadaj! - kobieta wskazała chłopakowi miejsce koło siebie, ten usiadł tam niepewnie, nie wiedząc do końca jak zareagować. Popatrzył na kobietę, czekając aż ta coś powie. - Izuku, czy on zdążył cię spenetrować? - zapytała ostrożnie, gładząc chłopaka po głowie.
-N-nie... - spuścił głowę, chcą ukryć łzy, które zebrały mu się w oczach. Po chwili poczuł jak kobieta delikatnie go przytula.
-Jakie to szczęście... jak sobie z nim poradziłeś? Był bardzo poobijany... - na myśl o wybawicielu zielonowłosy uśmiechnął się delikatnie.
-T-to nie ja... - kobieta odsunęła od siebie chłopaka zaskoczona i popatrzył na lekko uśmiechniętą twarz syna - To był Kacchan... syn... syn twojej przyjaciółki - jego oczy się zaiskrzyły na wspomnienie tych wieczornych spacerów i jak bardzo blondyn go pilnował, aby nic mu się nie stało...
-Polubiłeś go, co? - kobieta widziała ten błysk w oczach syna, wiedziała co on oznaczał i szczerze? Cieszyło ją to, że znalazł kogoś kto mu pomoże, martwiła się jednak, że tego tu niema. Wioska odwróciła się od rodziny zielonowłosego, gdyż mimo niepewności, Inko stała murem za synem.
-T-tak... w końcu to on mnie uratował... - popatrzył na uśmiechnięta kobietę, która po chwili przytuliła go do siebie. - Wiesz obiecał, że zawsze będzie mnie bronił... - wyszeptał cicho, jakby nie chciał aby ktokolwiek inny to usłyszał. A kto mógł ich usłyszeć?
Ktoś kto teraz stał pod oknem i przeklinał w myślach, że chłopak ściszył głos. Osoba wstała po chwili oddalając się od chatki, a dwukolorowe włosy latały we wszystkie strony szarpane przez wiatr.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało ❤❤❤
~Kiara_Chan~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro