Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wtorek


Tutututu! Tego się nie spodziewaliście :) KOLEJNY ROZDZIAŁ!

Krótki bo krótki, ale jest, na jakiś czas nakarmi waszą ciekawość :) 

Bon Apetit!



--


Blask słońca przedzierał się przez wąską szparę w rolecie, zatrzymując się prosto na oczach Sierry. Mimo, że reszta pokoju była ukryta w półmroku, dziewczyna obudziła się, oślepiona jej jasnością.

- Serio? Po to mam rolety, do licha! - przeklnęła w duchu i zerknęła na telefon. 

Zaspała.

Niczym diabeł tasmański z kreskówki, robiąc niemałe tornado w pokoju, naszykowała się do szkoły i zbiegła na dół do kuchni. Rodziców nie było. Zostawili jedynie kartkę z napisem, że "telefon musi zostawić w domu, sprawdzą". Cóż, jak mus to mus. Zjadła śniadanie, umyła zęby i wyszła.

Był dopiero wtorek.

Nie czuła się zadowolona, że musiała iść do szkoły, ale nie obchodziły jej już wcześniejsze problemy. Szła szybkim krokiem, ale nie biegła, gdyż nie chciała się spocić. Wciąż nie mogła uwierzyć, że spotkała kosmitów. Ba, nawet rozmawiała z nimi i dotykała jednego! Może proza życia zmuszała ją nadal do robienia tego, co wszyscy, ale nie oznaczało to, że musi się przejmować takimi samymi głupotami, co reszta znajomych. Modne ciuchy? Pff. Kosmetyki? Phi. Lansowanie się telefonem? Haha.  Były już ważniejsze rzeczy, niż to i ona teraz to zrozumiała.

Jedynie było jej przykro, że Jack nie powiedział jej, że Panna Niebieski Motocykl też jest robotem. Jednak uświadomiła sobie, że może ona poprosiła go o milczenie tak samo, jak Sierrę poprosił Knock Out. To by oznaczało, że Jack umie dochować tajemnicy. Może rudowłosa jednak źle go oceniła?

Stanęła przed drzwiami do szkoły. Zawahała się przez chwilę. Nie przejmowała się tym, że jest już spóźniona na pierwszą lekcję. Przecież zawsze może zacząć dzień od drugiej. W końcu na co jej historia?

"Jeśli Jack jednak jest słowny... to może nie powinnam mu podrzucać tego... czegoś..."  - pomyślała. Jednak chwilę później przypomniała sobie słowa Knock Out'a. Jackowi mogło grozić wielkie niebezpieczeństwo. Nie wiedziała co prawda, jak się wpakował w taki układ, ale co jeśli on jest zakładnikiem? I co jeśli jest więcej takich, jak owa Panna Niebieski Motocykl? I co jeśli tylko Knock Out oraz BreakDown mogą ich powstrzymać? I Sierra może im pomóc? A może nie powinna się wtrącać? Ale co jeśli Jack przez to zginie, bo przecież mogła pomóc Jackowi ale tego nie zrobiła?

"A chuj, zrobię to" - powiedziała Sierra, wchodząc do szkoły akurat w momencie, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę.

Podeszła do swojej szafki, wyciągnęła, co potrzebowała, po czym rozejrzała się za Jackiem. Dostrzegła go w tłumie. Podeszła do niego, gdy już stał przy swojej szafce.

- Cześć, Jack... - zagadała go nieśmiało. Miała jeden cel: włożyć mu do plecaka pakunek. Jednak dziwnie jej było normalnie z nim rozmawiać, wiedząc o nim tyle rzeczy...

- O, hej Sierra... Jak tam? Przepraszam za wczoraj...

- Spoko. Wiem, że to nie była twoja mama, nie musisz udawać. Postaram się zrozumieć.

- No, masz rację... Ale to... eh... zbyt skomplikowane...

- Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko... - uśmiechnęła się do niego jak najbardziej zalotnie, jak tylko umiała.

- No, wiesz... bo...

Nie dokończył, gdyż podeszli do nich Blair z Vincentem.

- No heeej Sierra, co tam? - zapytała Blair, jednak nie po to, by dowiedzieć się, co słychać u koleżanki. Podeszła po to, by pochwalić się faktem, że jest w związku z Vincentem.

Sierra zrozumiała przekaz. Była tym faktem rozgoryczona. Nie miała ochoty tego komentować. Zamiast tego, zupełnie automatycznie, chcąc się odgryźć na koleżance, wzięła Jacka za rękę i odpowiedziała:

- U mnie? Wspaniale. Właśnie umówiliśmy się z Jackiem na randkę!

Mina Jacka mówiła więcej, niż słodycze Rafaello. Z jednej strony był zachwycony, że sprawy nabrały taki obrót, z drugiej jednak nie wiedział, czy to na serio? I co biedak miał odpowiedzieć?

- O, a dokąd idziecie? - spytał Vincent, wyczuwszy, że to tylko głupie przedstawienie Sierry.

Rudowłosa i Darby przez chwile nie wiedzieli, co powiedzieć. 

- Właśnie ustalaliśmy, dokąd pójdziemy, tylko nam przeszkodziliście. - zaczęła Sierra.

- Właśnie. - dodał Jack.

- Heh, a stać cię będzie w ogóle na to, by zabrać gdzieś dziewczynę? - zadrwił Vince.

- Nie martw się, jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiesz... - mówiąc to, Sierra puściła oczko do Jacka, który po tym geście zaczął się trochę niepokoić.

- Wiem! - krzyknęła Blair - zróbmy podwójną randkę! Ja z Vinsiem i wy dwoje.  

- Wiesz, Blair, ale to będzie nasza pierwsza... - powiedzieli jednocześnie Jack  Sierra.

- I unikniecie dzięki temu niezręczności. Dajcie spokój, znacie się ze szkoły, rozmawialiście nie raz poza szkołą! Nie róbcie jaj! O czym więcej możecie ze sobą jeszcze gadać? We dwoje możecie być, jak będziecie w domu uczyć się biologii... hihihi... A na randce powinniście się rozerwać. Co powiecie na kręgle*?

- Blair, nie przesadzasz może? - spytał niezadowolony Vincent.

- Kochanie, ja uważam, że to dobrze zrobi wszystkim. Ostatnio nie było zbyt ciekawie między nami, to dobry pretekst, by się pogodzić - odpowiedziała Blair, całując go w usta.

Vincent nie był zbyt przekonany, ale uznał, że to dobry pretekst, by znów dowalić Rudej i Brunetowi. Pokona ich w kręglach, więc będzie miał z tego ubaw.

Sierrę propozycja zniesmaczyła, gdyż wyczuła, że nie była szczera, ale wiedziała, że jeśli odmówi, będzie musiała się pokazywać z Jackiem na mieście częściej, niż samej, by zarówno Jack nie czuł się wykorzystany, jak i żeby przekonać Blair, że Sierra faktycznie nie pragnie Vincenta. Musi też zbliżyć się do Jacka na tyle, by podrzucić mu pakunek tak, by nie zauważył. Nie był on aż tak mały i lekki. Uczucie do Jacka zeszło na baardzo daleki  plan.

Jack z kolei nie bardzo wiedział, co zrobić. Nie bardzo chciał spędzać czas z tamtymi, zwłaszcza z Vince'm, ale bardzo chciał spędzić czas ze Sierrą. Czekał więc cierpliwie na jej odpowiedź.

- Okey, zgoda. - odpowiedziała po chwili namysłu Sierra. - Niech będzie, dziś po szkole, w kręgielni. Pasuje ci, Jack?

- No, pasuje...

- Okey, to jesteśmy umówieni - uśmiechnęła się z triumfem Blair i razem z Vince'm poszli na lekcję.

Gdy tylko zniknęli z pola widzenia, Jack i Sierra ruszyli powoli do swojej klasy.

- Naprawdę idziemy na tę randkę?  - spytał zdziwiony Jack.

- Oczywiście. I tak miałam wyjść do ciebie z propozycją, po to do ciebie podeszłam, no ale widzisz, przerwali nam.

- Wow naprawdę? Przecież ostatnim razem m... - nie skończył, gdyż Sierra położyła mu na ustach palec. 

- Ja wiem, głupio wtedy wyszło.  Ale chcę to naprawić. Nie możemy się wiecznie unikać. 

Jack kiwnął głową. Cieszył się bardzo. Może w końcu udało mu się ją zdobyć? Miał nadzieję, że po szkole będzie mógł wybrać się na te kręgle. Nawet jeśli towarzysze roboty będą go potrzebować - będą zmuszeni zaczekać.

Sierra zaś cieszyła się w głębi ducha, gdyż na razie szło wszystko zgodnie z planem. Co prawda miała szlaban, ale rodzice nie wiedzieli dokładnie, o której kończy dziś lekcje. Zawsze mogła powiedzieć, że trening się przeciągnął. Niepotrzebnie też napatoczyli jej się Blair i Vince, ale zawsze mogła ich wykorzystać. Może odwrócą uwagę Jacka od jego plecaka i będzie mogła mu coś podrzucić? Już nie mogła się doczekać.

Zadzwonił ostatni dzwonek...



--



* Nie mam pojęcia, czy w Jasper jest kręgielnia, ale zawsze może być w okolicznych miasteczkach.


% - tego znaczku tu nie było ale wrzuciłam, bo taka uwaga  - raczej nie rozpisuje sie, jak wyglada szkoła, dom, ubrania... sami sobie wyobraźcie :) Uważam, że tak będzie lepiej xD



BTW taki żarcik :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro