rozdział 3
*P.O.V. REAPER*
Niezręczna cisza... co by tu powiedzieć...
-Więc... - więc on zaczyna naszą konwersacje... ciekawie...- Jesteś samym bogiem śmierci?
-Tak...
-A jak to jest zabijać wszystkich jednym dotykiem?
Milczałem... nie wiem co powiedzieć... nikt nigdy się mnie o to nie pytał...
-Oh... widzę że nie chcesz mi powiedzieć...- i ta jego smutna mordka... ja tak nie mogę...
-Nie chodzi o to że nie chcę ci powiedzieć... tylko ... nikt nigdy się mnie o to nie zapytał...
-Jak to?
- Heh... spotykasz śmierć... co robisz w takiej sytuacji? Oczywiście błagasz o oszczędzenie chociaż wiesz że ono nie nadejdzie...
-To dziwne
- Czemu?
- Bo jakoś mnie jeszcze nie zabiłeś
O...
O..
To było mocne...
A właściwie... to czemu go jeszcze nie zabiłem?
Czemu chciałem sie z nim zaprzyjaźnić...
Zbliżył się do mnie...
*P.O.V. GENO*
Przybliżyłem sie do niego... był zamyślony
Chciałem dotknąć jego ramienia ale się cofną
- C-co t-ty robisz? N-nie d-dotykaj...- heh zapóźno..- mnie...
Dotknąłem jego ramienia...
- Co? Nigdy nikt cię nie dotknął?
-Nikt... nigdy...
To trochę smutne...
Nie wiem czemu... ale go przytuliłem... trząsł się...
Ale odwzajemnił przytulasa...
- Dziękuję...
- Spoko... od tego są przyjaciele...- tak... ledwo go znam a już nazwałem go swoim przyjacielem...
No cóż... bywa...
- "Przyjaciele"? Przecież ledwo się znamy... - powiedział z zażenowanął miną
- W takim razie czas się poznać - uśmiechnąłem się lekko
*Le Time Skip*
Rozmawialiśmy naprawdę długo...
Na jakieś mało ciekawe tematy robi się irytujący ...
Ale jeżeli chodzi o coś poważnego nagłego potrafi zachować się poważnie...
*P.O.V. REAPER*
Fajnie się z nim gada...
Ale muszę wracać... brat mnie wzywa...
Skąd to wiem...
Powiem jedno...
Jesteśmy złączeni aż po ŚMIERĆ
Tyle chyba wam wystarczy...
- No... fajnie było ale muszę już iść... obowiązki wzywają... - puściłem do niego oczko na co się lekko zarumienił...
Ja odziwo też...
-No to pa!
-Pa...
Poszedłem do swojego domu w moim universum...
-TU JESTEŚ TY LENIWA KUPO KOŚCI!- o... Pap jest trochę wściekły... - CZY ZABRAŁEŚ DUSZĘ TEMU SZKIELETOWI?
- Nie...
- A WYTŁUMACZYSZ MI CZEMU?
Ja... nie chcę się przed nim tłumaczyć...
Nic nie powiedziałem...
Rumieniłem się cały...
- SANS... NIE MÓW MI ŻE...-To już po mnie...- SERIO?
*P.O.V. GENO*
Gdy Reaper sobie poszedł poczułem pustkę... nie wiem czemu...
Gdy z nim rozmawiałem czułem miłe ciepło...
Ale gdy poszedł... coś mnie zabolało tam gdzie znajduje się dusza
Pójdę do Inka... ale wiem już że nie mogę za długo spędzać czasu po-za ekranem ładowania...
Czemu?
To proste...
Jestem z nim w jakiś sposób związany... więc nie mogę bez niego żyć
Ale i tak do niego pójdę... muszę się zapytać co to za uczycie...
CDN
Sorry za błedy... :/
Trochę namieszane ale jestem zmęczona...
Wybaczcie...
To chyba tyle...
BAYO~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro