rozdział 13
*P.O.V. GENO*
Dobrze że Reaperowi nic się nie stało... nie wiem co bym bez niego zrobił...
- J-ja pRze-PrasZaM.... n-niE wiE-WiedZiaŁeM-M
-Dobrze że przeprosiłeś... prawda Reaper?
-Tak...
Error poszedł... powiedział że niechce widzieć co my tu możemy robić
Gdy tylko znikł gdzieś za progiem Reaper znowu mnie mnie pocałował...
Całowaliśmy się do momentu gdy nie oślepiło nas białe światło flesha od aparatu
Spojrzeliśmy na sprawcę... okazał się nim być Fresh
-TO TYLKO NA PAMIĄTKĘ ŚMIERTELNEJ MOŁOŚCI! YOLO!- Reaper chciał się na niego żucić... ale on gdzieś znikną...
-Może lepiej z tąd chodźmy?
-A niby gdzie mamy iść Geniuszu?- powiedziałem to z nutką sarkau...
On się tylko uśmiechną i nas gdzieś przeteleportował
Nawet nie dał mi sie porządnie rozejrzeć...
Czemu?
Wzią mnie na ręce w stylu "panny młodej" i zaczą gdzieś iść...
Gdy zacząłem się szrpać... on mne tylko przytulił do siebie...
*P.O.V. REAPER*
Zaczą się szarpać... więc go przytuliłem... odrazu się uspokoił
Teraz mógł się rozejrzeć...
Właśnie idziemy nad klif w Outertale...
-Jesteśmy... w Outertale?
-Mhm... tu jest najspokojniej...
Doszliśmy(nie w tym znaczeniu!xD) do klifu...
Wypuściłem geno z objęć i usiadłem na klifie...
Odrazu koło mnie usiadł
Nic nie powiedział... patrzył się w gwiazdy... tak samo jak ja...
Nawet się nie zorientowałem kiedy złapałem go za rękę...
Zarumienił się... je też...
Oparł głowę o moje ramie... obiołem go jedną ręką w pasie i przyciągąłem go bliżej...
Siedzieliśy tak chwilę... ja jak ja musiałem coś zrobić żeby go zaskoczyć...
Wywaliłem nas na glebe... leżał podemną...
Wyglądał... wyglądał tak niewinnie...
Powoli zbliżyłem twarz żeby go pocałować...
-MAM NADZIEJE ŻE NIE PRZESZKADZAM-A ten skąd tutaj?
-Co ty tutaj robisz Papayrus?!
-PRZYSZEDŁEM ZOBACZYĆ CO ROBISZ... TO BRAT BRATA NIE MOŻE SPOTKAĆ?
NIE! NIE MOŻE!
-Może... j-ja j-już sobie p-pujdę...- zaczą się smucić...
Ku*wa! On przecież nie ma brata!
Chciał się podnieś... pomogłem mu wstać... ale zamiast pozwolić mu iść objołem go jedną ręką w pasie i przyciągnąłem do siebie mówiąc
-Nigdzie bezemnie nie idziesz... A tak naprawdę Pap... to po co tu przyszedłeś?
-MUSIAŁEM SPRAWDZIĆ CO ROBISZ... A TAK OGÓLNIE- Nie pytaj o to...-JESTEŚCIE PARĄ?
Wiedziałem że o to zapyta...
Geno cały się rumienił, chciałem powiedzieć że tego jeszcze niewia-
-Tak... jesteśmy...
Teraz ja się rumieniłem... czyli jednak jesteśmy już razem!
Pocałował mnie w policzek a Papy powiedział tylko Awww
Awww to będzie jeśli Geno założy uszy kotka... będę musiał mu kiedyś takie skołować
-TO JA JUŻ PÓJDĘ... A JESZCZE JEDNO- Podał mi małe pudełeczko i szepną- NIE ZAPOMNIJCIE O ZABEZPIECZENIU~
Ja go w domu zabiję...
A... nie mogę... śmierci nie da się zabić...
Pudełeczko przeteleportowałem do mojego pokoju...
Cali się rumieniliśmy... on poszedł...
Zostałem sam z Geno...
-Więc co t-
Pocałowałem go ostro i namiętnie...
Odwzajemnił...
Co dalej? Zaraz się przekonamy~
///////////////////////////////////////
Jej! Rozdział!
Nie wiem czemu ale kończą mi się pomysły... ;-;
Ale do następnego!
Bayo~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro