rozdział 11
*P.O.V. GENO*
Teraz będziemy grać w 7 minut w niebie
Szafa już otworzona... wszyscy usiedli w kółku
Tym razem usiadłem koło Inka a po chwili koło mnie usiadł Frash
Butekla się kręciła wypadło na Inka...
-DAJESZ INKI-KINKI! WYPADNIE CI ZARAZ ERROREK!- Ink się zarunienił...
...
I na serio wypadło na Errora...
Weszli do szafy...
Za czekaliśmy 7 minut Fresh otworzył szafę i z niej dosłownie wypadli...
Oczywiście nie obyło się bez
"AWWW~" szkieletów shiperów... czemu?
Ink wylądował pod Errorem...
Butelka zaczęła się na nowo kręcić...
Fresh mówił na kogo wypadnie... i za każdym razem miał rację...
Wkońcu wypadło na mnie...
Szepną mi do ucha(?) :
-Wypadnie TWÓJ Reaper~
Zarumieniłem się... nie wiem czy to było spowodowane tym że powiedział że wypadnie mi Reaper czy tym że powiedział "TWÓJ"
Zakręciłem butelką...
Wypadło pomiędzy Reaperem a Freshem...
Znam ten uśmiech! On wiedział że tak się stanie!
Wyciągnął monetę z kieszeni
-TOBRA ZIOMKOWA ŚMIERCIO! JA ORZEŁ TY RESZKA!
Rzucił... ale rzucił tak że większe szanse były na reszkę...
I...
*P.O.V. REAPER*
I wypadła reszka...
Ale się cieszę!
Spędzę 7 minut w szafie z Moim Geno~
Chwila... powiedziałem moim?
Powinienem powiedzieć TYLKO MOIM
Nikomu go nie oddam
Nigdy!
Szliśmy w stronę szafy...
Dream, Blueberry i Ink zaczeli piszczeć...
Przepuściłem Geno pierwszego po czym sam wszedłem do szafy...
Drzwi się zamknęły
-Czas start!- Krzyknął głos z zewnątrz.
Siedzieliśmy dłuższą chwilę w niezręcznej ciszy, nagle się odezwał...
-Ym... jak tam?- nic bardziej kreatywnego nie mogłeś wymyślić?
-Nawet spoko... ale czegoś mi jednak brakuje...
-Niby czego?
Objołem do w pasie i do siebie przyciągnąłem..
Strasznie się zarumienił
-Ciebie~
Nasze twarze się zbliżały...
Były coraz bliżej
Już za chwile...
-ELO KOMANDELO! KONIEC CZASU ZIOMECZKI GOŁĄBECZKI!
I drzwi się otworzyły
Ta sama sytuacja co z Errorem i Inkiem...
Tylko że Geno wylądował podemną
Teraz
Pocałowałem go odrazu jak tylko dotknąłem rękami ziemi...
Miałem wymówkę...
To był przypadek! Wypadłem z szafy i nasze usta(?) się złączyły...
Ta... przypadek
Odwzajemił?!
Nie wierzę!
Chwila ciszy...
-WE SHIP IT!!!- cała sala wypełniła się krzykiem...
Wstałem pomagając przy tym wstać Geno...
Zasłonił twarz szalikiem ja za to mocniej naciągąłem kaptur...
Geno gdzieś pobiegł... ja oczywiście za nim
Stał na balkonie
Sam...
Wpatrywał się w księżyc...
-Czego... czego chcesz?- zapytał trochę smutny... przestraszony...
//////////////////////////////////////////
No więc miałam chwilowy przypływ weny co do tego rozdziału więc szybko go napisałam
Geno: Ta... szybko to jakieś 2 godziny...
Nio :3
Reaper: Geno!
Dobra idzcie...
Geno: A to niby cze-
BAYO~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro